Jeżeli na mój smutek pragniesz znaleźć słowo, Bacz, nie badać ukrytych łez jego tajnicy, Ani czemu się wpatrzył z pochyloną głową W bezkwietne, szare bruki posępnej ulicy.
By ulżyć jego próżni i męce bezradnej Nie wywołuj z przepastnej głuszy zapomnienia Widma złudy miłości, ni nadziei żadnej, Której oblicze przeszłość milcząca ocienia.
Mów mu raczej o drzewach, o słońcu, o zdrojach... O prześwietlonych morzach i leśnej pomroczy, Zza której wstaje księżyc w srebrzystych zawojach... I o wszystkiem, co widzi się, otwarłszy oczy.
Mów mu, że każda wiosna nowem kwieciem płonie, Dłonie tuląc mu cichym ruchem pojednania. — Bo tylko piękność świata: kształty barwy, wonie, Są jedynem wspomnieniem, które nie rozrania. —