Gdybyż mój wolny żywot był jako te landy, Kędy pod szerokością słonecznego nieba Ostrokrzewie w pajęczej się gęstwi koleba Śród gorących zapachów cząbru i lawandy.
Aby mi jako w stepie gubić się w niem trzeba! Pod rozchłostanych wichrów oszalałe bandy, W mistralu, co szamoce wściekłych drzew girlandy, A potem lega w ciszy stepowego źleba...
I tedy step zasypia w samotni szczęśliwej, Pod swych figowców ciszą i swemi oliwy, Śród skał, na których lato płomieniskiem gorze...
I goryczą wietrznego tchnienia ożywiony, Kiedy się mgłą liliową kryją nieboskłony, Widzi w sinej oddali rozpostarte — morze.