Księga duchów/Wiadomość wstępna o duchownictwie/XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Allan Kardec
Tytuł Księga duchów
Część Wiadomość wstępna o duchownictwie
Rozdział XII
Wydawca Franciszek Głodziński
Data wyd. 1870
Druk I. Związkowa Drukarnia
Miejsce wyd. Lwów
Tytuł orygin. Le Livre des Esprits
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XII.

Zdarza się często, że Duchy niższe przyjmują imiona głośne i szanowane; rzecz ta została stwierdzoną przez Duchy przy doświadczeniach. Czy też istotnie można wierzyć tym, co przebierają imiona Sokratesów, Juljuszów Cezarów, Karolów W., Fenelonów, Waszyngtonów i t. d.? Pewna frakcja bardzo gorących zwolenników duchownictwa podziela tę wątpliwość; uznając w zasadzie udzielanie się i objawianie się Duchów, zapytuje: jakim sposobem możnaby przyjść do sprawdzenia tożsamość wywoływanej osoby? Sprawdzenie to istotnie jest dosyć trudne; a jednak chociaż nie mamy sposobu tak wiarygodnego jak n. p. dokument urzędowy, nie mniej przeto możemy dochodzić za pomocą przypuszczania i pewnych oznak cechujących wywoływane osoby.
Przy udzielaniu się Ducha, którejkolwiek ze znanych nam osobiście osób, krewnych lub przyjaciół, szczególnie gdy takowe zmarły przed niedawnemi czasy, zdarza się pospolicie, że język ich bywa ten sam, co i za życia, oraz zupełnie odpowiada ich charakterowi — jest to niezawodna oznaka tożsamości; wątpliwość wszelka atoli musi ustąpić, gdy Duch krewnego opowiada nam n. p. tajemnice familijne, które oprócz niego i osoby zapytującej, nikomu zresztą nie są znane. Niezawodnie syn pozna język ojca albo matki, a rodzice poznają mowę dziecka własnego. W poufnych wywoływaniach zdarza się często doświadczać rzeczy tak uderzających, że zdaje się mogłyby one przekonać najzatwardzialszego niedowiarka. Największy niedowiarek bywa też często przerażony wskutek odkryć niespodzianych, udzielanych przez Duchy.
Mamy do zbadania jeszcze jedną nader charakterystyczną okoliczność, która przybywa na poparcie teorji tożsamości. Powiedzieliśmy wyżej, że pismo pośrednika zmienia się powszechnie z każdym wywoływanym Duchem, i że zjawisko to powtarza się zawsze, gdy ten sam Duch udziela się powtórnie; sprawdzono po kilkakrotnie, że pismo osób niedawno zmarłych, jest uderzająco podobuera do charakteru ręki osoby za życiawidywano podpisy dokładności najzupełniej sząj. Wypadków tych nie podajemy bynajmniej za prawidło ogólne, a zwłaszcza by się miały powtarzać zawsze; zacytowaliśmy je tutaj jako szczególnie godne zwrócić na siebie uwagę badacza.
Tylko Duchy doszłe do pewnego stopnia oczyszczenia, bywają zupełnie pozbawione wpływów cielesnych; inne zaś nie zupełnie obezcieleśnione (dématerialisés) (wyraz używany często przez Duchy), zachowują większą część pojęć, skłonności a nawet i dziwactw jakie za życia posiadały; jest to jeden środek więcej do ich odróżnienia, a szczególnie łatwo wynaleźć takowy w mnóstwie szczegółów, które dają się wykrywać przy uważnych i wytrwałych badaniach. Często zdarza się widzieć, pisarzy rozprawiających o wartości własnych dzieł lub o ich doktrynach, przyczem ganią lub chwalą własne swe utwory; inne znowu Duchy przypominają z życia swego nieznane lub zapomniane okoliczności, słowem wszelkiego rodzaju wiadomości, które służą za dowód moralnej ich tożsamości, jedynej, jakiej wymagać można w rzeczach natury oderwanej, niecielesnej.
Jeżeli w pewnych wypadkach można ustanawiać tożsamość, mamy przeto podstawę do twierdzenia, że coś podobnego daje się przeprowadzić i w wielu innych wypadkach, a gdyby te środki sprawdzania nie wystarczały w zastosowaniu do osób dawniej zmarłych, to pozostanie jeszcze ich styl i charakter; z pewnością Duch człowieka dobrego nie będzie tak mówił, jak człowieka przewrotnego lub rozpustnego. Co zaś do Duchów przybierających imiona szanowane, to te zdradzają się bardzo prędko swą mową i swemi zasadami, tak n. p. ten, coby nazwał się Fenelonem, a który chociażby przypadkowo obraził w czemkolwiek moralność lub zdrowy rozum, tem samem zdradziłby swe oszustwo. Przeciwnie jeśli myśli stoją zawsze na wysokości cnót i zalet Fenelona, to nie ma dobrej racji wątpić o tożsamości; w przeciwnym bowiem razie przypuszczałby wypadało, że Duch prawiący nam ciągle o cnocie, rozmyślnie używa kłamstwa bez żadnej widomej dla siebie korzyści. Doświadczenie poucza, że Duchy tego samego porządku bywają ożywione podobnemiż uczuciami i charakterem, a to ich łączy w’grona i lamilje; owóż liczba Duchów jest niezliczoną, i dla tego nie jesteśmy w stanie poznać wszystkich; większość z nich nie posiada dla nas nawet nazwisk. Może przybyć Duch z kategorji Fenelona, w zastępstwie a nawet z upoważnienia jego, i przedstawić się pod jego nazwiskiem, gdyż jest mu równorzędnym, i tem samem może go zastępować, dla nas bowiem potrzebne są koniecznie imiona, abyśmy mogli urobić dokładnie określone pojęcie o przedmiocie. Ostatecznie, co może nas obchodzić, że Duch ten jest istotnie Fenelonem? niech mówi tylko o rzeczach użytecznych, jakby to mógł uczynić sam Fenelon, a niezawodnie będzie on Duchem dobrym; nazwisko, pod jakiem go poznajemy, jest rzeczą obojętną, służy ono tylko do wyrobienia pewnego pojęcia o zasadach. Wcale inaczej rzecz się ma, gdy chodzi o wywoływania poufne; ale do tego służą inne nieomylne środki sprawdzenia tożsamości osoby, jak o tem wyżej już mówiliśmy.
Zresztą nie ulega wątpliwości, że zamiana Duchów, jednych na drugie, może liczne wywoływać omyłki, a tem samem wprowadzać w błąd lub mistyfikacje: tutaj leży cała trudność duchownictwa praktycznego; nie mówiliśmy jednak nigdy, że nauka ta daje się łatwiej pojąć, jak którakolwiek inna w ogóle. Dla tego kładziemy nacisk ponownie, że potrzebuje ona studjów niezmordowanych i częstokroć bardzo długich; gdy zaś samemu nie udaje się osiągnąć pożądanych skutków, trzeba czekać na nie, aż się same okażą, co następuje zwykle niespodziewanie. Badaczowi uważnemu i cierpliwemu nie zabraknie nigdy na faktach; odkrywa on takowe w tysiącznych charakterystycznych odcieniach, które są dla niego prawdziwemi promieniami światła. Podobnież dziać się zwykło i w naukach zwyczajnych; gdy dla człowieka powierzchownego kwiat przedstawia się tylko jako kształt wytworny, uczony widzi w mm cały skarb myśli.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Allan Kardec i tłumacza: anonimowy.