Przejdź do zawartości

Królowa Śniegu (Andersen, przekł. Mirandola)/Lustro i jego kawałki

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Hans Christian Andersen
Tytuł Królowa Śniegu
Pochodzenie Baśnie
Wydawca Wydawnictwo Polskie R. Wegner
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Concordia
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło skany na Commons
Inne Cała baśń
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron






OPOWIEŚĆ PIERWSZA.
LUSTRO I JEGO KAWAŁKI.

Zaczynamy od początku. Gdy skończymy opowieść całą będziemy wiedzieli znacznie więcej niźli teraz, zwłaszcza, że występuje tu chytry duch, najszkaradniejszy z wszystkich, to jest sam djabeł.
Jednego dnia radował się wielce, bowiem zrobił lustro, posiadające przedziwną właściwość. Wszystko co piękne i dobre znikało w niem doszczętnie niemal, a przeciwnie to co złe, lub brzydkie występowało jak najwyraźniej, (jasne) powiększone nawet. Najpiękniejsze krajobrazy wyglądały jak szpinak z jajami, ludzie najlepsi i najuczciwsi wydawali się potworami, piękni byli szkaradnymi, stali na głowie, ciało ich tak zcieńczało, że znikło niemal, twarze były pomarszczone, wykrzywione nie do poznania, a najmniejsza plamka piegu olbrzymiała, pokrywając nos i cały policzek.
— Prześliczna zabawka! — mówił djabeł przyglądając się swemu dziełu.
Gdy myśl mądra lub nabożna powstała w umyśle jakiegoś człowieka zwierciadło, fałdowało się i drżało, a djabeł ryczał z uciechy, coraz to bardziej rozbawiony. Djabeł był nauczycielem djabelstwa i miał dużo djabląt w szkole. Rozpowiadały one teraz wszędzie, że rozpoczętą została era ogromnego postępu. Od tego dopiero dnia właśnie można było należycie ocenić świat i ludzi, oraz ich sprawy. Djablęta biegały z tem zwierciadłem po całym świecie i niedługo każdy kraj, każdy człowiek i wszystko odbiło się w niem w poczwarnej postaci.
Rozuchwalone tem wzleciały ku niebu, chcąc szydzić z aniołów i samego Boga. Im bliżej były djablęta siedziby niebian tem bardziej krzywiło się, mętniało i drżało zwierciadło z powodu odbitych w niem rzeczy świętych i wyprawiało takie skoki, że zaledwo mogły je utrzymać. Leciały jednak coraz to wyżej, zbliżając się ciągle do Boga i aniołów. Nagle zwierciadło wyrwało się z rąk zuchwałych djabląt i spadło zpowrotem na ziemię, rozbijając się na miliony bilionów kawałków.
To pogorszyło jeszcze szkodliwość zwierciadła. Szczątki jego, podobne ziarnkom piasku, rozniósł wiatr wszędzie i wielu ludziom zasypał niemi oczy. Nie można ich było wydostać, tak że ludzie ci widzieli wszystko w postaci złej, brzydkiej i odwrotnej. Dostrzegali same jeno wady każdej istoty i braki każdej rzeczy, a to dlatego, że najmniejszy okruch djabelskiego lustra posiadał te same własności co całe. Co gorsza, okruchy te dostały się niektórym ludziom do samego serca, a serca te, o zgrozo, zlodowaciały, stały się zimne i niedostępne uczuciom.
Prócz tego piasku, zostało ze zwierciadła także dużo kawałków większych, niektóre miały nawet rozmiary szyb okiennych, a nie dobrze było patrzeć przez takie okno na przyjaciół swoich. Inne były tak małe, jak szkła okularów, a ludzie źli, patrząc przez nie, twierdzili, że teraz dopiero widzą wszystko jasno i wyraźnie. Mając takie okulary na nosie śmiali się urągliwie i ryczeli jak djabeł podziwiający dzieło swoje, gdyż brzydota dostrzeżona wszędzie i zło świata schlebiały im i miłe były przewrotnym ich umysłom.
Zwierciadło djabelskie było olbrzymie, a wiatr ciągle niósł okruchy jego w powietrzu.
A teraz słuchajcie uważnie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hans Christian Andersen i tłumacza: Franciszek Mirandola.