Przejdź do zawartości

Król przestrzeni/VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juljusz Verne
Tytuł Król przestrzeni
Podtytuł Powieść dla młodzieży
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1909
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz J. P.
Tytuł orygin. Maître du Monde
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Indeks stron


VII.
Na Kirdallu.

Wyznaję, że list ten napełnił mnie zdumieniem bezgranicznym. Poczciwa Grad, przed którą zazwyczaj nie miałem tajemnic, przyglądała mi się z niepokojem.
— Czy złe wiadomości? — zapytała wreszcie.
Za całą odpowiedź przeczytałem jej list zagadkowy.
— Jakaś mistyfikacja niewątpliwie — dodałem wkońcu.
— Albo sprawka djabelska, list bowiem jest z tamtych okolic — mówiła stara służąca.
List ten nie wychodził mi z głowy. Wreszcie doszedłem do przekonania, że to jakiś koncept niesmaczny. Przygoda moja była znaną powszechnie... Dzienniki rozpisywały się o niej szczegółowo. Niewątpliwie jakiś dowcipniś, których nie brak w Ameryce, chciał zażartować ze mnie i napisał ten list tajemniczy.
Gdyby nawet Great-Eyry było kryjówką złoczyńców, żaden z nich nie odważyłby się na napisanie czegoś podobnego, z obawy ściągnięcia na siebie uwagi policji i podniecenia ciekawości agientów. Wreszcie w jaki sposób złoczyńcy mogliby się tam dostać, wobec tego, iż na własne oczy widziałem, że na szczyt niema dostępu?... Po namyśle postanowiłem nie wspominać nic panu Wardowi o liście. Włożyłem go jednak do biurka na wszelki wypadek. Gdyby nadeszły jeszcze inne listy, opatrzone temi samemi inicjałami, rzecz sama nabrałaby wagi.
Upłynęło dni kilka, w ciągu których nie zaszło nic ważnego. Codziennie chodziłem do zarządu policji, gdzie miałem trochę roboty, i nic nie wskazywało, że będę musiał wkrótce opuścić Waszyngton. Ale czy w naszym zajęciu można być czego pewnym? Zdarza się, że naraz trzeba przebiegać przestrzeń od Oregon do Florydy, od Maine do Texas. Ale to mnie niepokoiło, że jedno jeszcze niepowodzenie w rodzaju wyprawy na Great-Eyry, a będę zmuszony prosić o dymisję.
Ani o tajemniczym samochodzie, ani o statku podwodnym nie było żadnych wieści. Wiedziałem, że rząd obsadził agientami wszystkie drogi, rzeki i jeziora. Czyż jednak tajemniczy statek nie mógł się ukryć w obszernym państwie, rozciągającym się między 60° — 125° długości a 30° — 40° szerokości północnej? Miał do swego rozporządzenia Atlantyk, ocean Spokojny i zatokę Meksykańską. Zresztą dotychczas nie unikał wcale okolic uczęszczanych. Wziął przecież udział w wyścigach w Wiskonsinie i dni kilka krążył po zatoce Bostońskiej.
Może więc zginął? — A może powędrował na stary kontynent?...
Od pana Smitha nie miałem żadnej wiadomości — zatym na Great-Eyry było spokojnie.
17-go czerwca wychodząc z domu zauważyłem dwu mężczyzn, którzy mi się przyglądali z pewną natarczywością. Nie przywiązywałem do tego zbyt wielkiej wagi, lecz gdy wróciłem do domu, stara Grad z miną tajemniczą zaczęła mi opowiadać, że od kilku dni ludzie ci szpiegują mnie widocznie: przechadzają się przed domem i idą za mną, gdy wychodzę do biura.
— Czy pewną jesteś tego, co mówisz?
— Najzupełniej.
— Poznałabyś ich?
— Z łatwością.
— Masz zatym zdolności śledcze. Może chcesz się zapisać do straży policyjnej?
— Wolne żarty, panie. Lecz mam dobre oczy i wiem co mówię. Szpiegują pana z pewnością. Rozkaż pan agientom śledzić tych ludzi.
— Dobrze, dobrze, moja kochana. Uczynię to z pewnością.
W gruncie rzeczy jednak nie traktowałem tej sprawy poważnie. Wiedziałem, że moja poczciwa służąca łatwo się niepokoi.
Przez dwa dni następne ani ja, ani Grad nie zauważyliśmy przed domem żadnych osobistości podejrzanych. Stąd wnioskowałem, że stara się omyliła.
Rano 19-go czerwca poczciwa kobiecina wpadła zadyszana do mego pokoju wołając.
— Panie, panie... są!
— Kto taki?
— Szpiedzy... z tamtej strony ulicy, naprzeciwko okien... czekają pewnie, aż pan wyjdzie z mieszkania.
Zbliżyłem się do okna i podniosłem z lekka firankę, aby nie spłoszyć domniemanych szpiegów.
Po chodniku istotnie przechadzało się tam i napowrót dwuch ludzi. Obaj byli średniego wzrostu, silnie zbudowani, w wieku od 35 — 40 lat. Ubranie ich zdradzało wieśniaków: wysokie buty, spodnie z grubej wełny, nasunięte na czoło filcowe kapelusze, w ręku laski.
Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że śledzą moje mieszkanie.
— Więc to są ci sami, których zauważyłaś dawniej? — zapytałem.
— Napewno ci sami.
Postanowiłem wyjaśnić tę sprawę i dzisiaj jeszcze polecić jednemu z agientów wyśledzenie podejrzanych osobistości. Ubrałem się pośpiesznie, zbiegłem prawie po schodach i wyszedłem na ulicę.
Przed domem nie było nikogo. Rozglądałem się bacznie dokoła. Szpiedzy zniknęli. W drodze do biura nie spotkałem ich również.
Odtąd ani ja ani stara Grad nie widzieliśmy ich więcej. Może już wiedzieli o mnie, co wiedzieć chcieli, zapamiętali moją powierzchowność, dość, że zaprzestali śledzenia. Przestałem myśleć o całej tej sprawie, podobnie jak i o owym liście z podpisem K. P.
O niezwykłym samochodzie i o zdumiewającym przyrządzie do pływania powoli zapominano, podobnie jak zapominano o tajemniczych zjawiskach na Great-Eyry.
Nagle ciekawość publiczności zwróconą została w innym kierunku.
Dnia 22 czerwca «Evening Star» ogłosił artykuł następujący, przedrukowany nazajutrz przez wszystkie poczytniejsze dzienniki Stanów Zjednoczonych:
«Jezioro Kirdall, położone w Stanie Kanzas, w okolicy górskiej, o osiemdziesiąt mil od głównego miasta Topeka, stało się w ostatnich czasach widownią szczególnych zjawisk.
«Jezioro to zdaje się nie łączyć wcale z siecią hydrograficzną Stanów. Powierzchnia jego wynosi 75 mil kwadratowych. Głębokość u brzegów dochodzi do 50 stóp, a w pośrodku do 300.
«Dostęp do jeziora jest bardzo utrudniony, wobec tego, że zamykają je skały ostre i wysokie. Droga prowadzi przez ciasne wąwozy. Pomimo to na wybrzeżu rozsiadły się liczne wioski, których mieszkańcy zajmują się rybołówstwem. Jezioro bowiem obfituje w szczupaki, pstrągi, okonie, węgorze, karpie i inne ryby wód słodkich. Wodę ma dziwnie przezroczystą.
«Po jeziorze krążą nieustannie barki rybackie, oraz małe statki żaglowe i szalupy, ułatwiające komunikację między osadami.
«Kolej żelazna, przeprowadzona prawie do skalistego obwodu jeziora, ułatwia handel rybami, które stanowią w Kanzasie ważne źródło dochodu.
«Opis ten Kirdallu jest niezbędny dla zrozumienia faktów, przytoczonych poniżej».
Dalej następuje sensacyjna część artykułu:
«Od niejakiego czasu rybacy zauważyli na powierzchni jeziora jakieś dziwne wzburzenie. Woda chwilami podnosi się w górę, jakgdyby wskutek odbicia fali głębinowej.
«Zjawisko podobne daje się zauważyć nawet podczas bardzo cichej pogody; kiedy najlżejszy wiaterek nie porusza przejrzystej toni, nagle powstają jakieś spienione wiry. Statki zaczynają się kołysać gwałtownie, przechylają się, zderzają ze sobą, a czasem nawet ponoszą silne uszkodzenia.
«Nie ulega wątpliwości, że dziwne to zjawisko bierze początek w głębszych warstwach jeziora.
«Te zaburzenia tak niezwykłe przypisywano z początku działaniu sił podziemnych, pod wpływem których miało się zmieniać dno jeziora. Hypotezę tę jednak odrzucono, skoro się okazało, że dziwne zjawiska nie są bynajmniej umiejscowione, lecz zachodzą na całej powierzchni Kirdallu.

«Próbowano więc tłumaczeń innych. Przypuszczano obecność jakiegoś potworu morskiego, który burzył i mącił wodę z niezwykłą gwałtownością. Musiałby to jednak być jakiś okaz olbrzymich rozmiarów. Istota podobna w Kirdallu
...od niejakiego czasu rybacy zauważyli na powierz­chni jeziora jakieś dziwne wzburzenie...
rozwinąć się nie mogła, ani też przypłynąć z zewnątrz, ponieważ jezioro było wewnętrzne, nie łączyło się ani z oceanem Spokojnym, ani z Atlantykiem, ani nawet z zatoką Meksykańską. Zagadka więc trudną była do rozstrzygnięcia.

«Po odrzuceniu dwu pierwszych hypotez, jako niemożliwych i nieprawdopodobnych, zaczęto przypuszczać, że w głębiach jeziora krąży jakiś statek podwodny. W ostatnich czasach przecież namnożyło się tyle przyrządów podobnego rodzaju! Przed kilku laty w Bridgeport (w stanie Connecticut) kursował «Protector», zbudowany według systemu inżyniera Lake, opatrzony dwoma motorami, z których jeden był elektryczny o sile 75 koni, a drugi naftowy o sile 250 koni. Przyrząd ten posiadał olbrzymie koła o średnicy metrowej i poruszał się z wielką szybkością na lądzie, na morzu i pod wodą.
«Przypuszczając nawet, że na Kirdallu ukazał się jakiś nowy, udoskonalony rodzaj statku podwodnego, zachodziło pytanie, jakim sposobem przyrząd ów mógł się dostać na jezioro, zamknięte ze wszech stron wysokiemi, niedostępnemi skałami?
«A przecież jedynie ta ostatnia hypoteza miała pozory prawdopodobieństwa!...
«W dniu 20 czerwca ustały nawet wszelkie w tym względzie wątpliwości.
«Dwumasztowy statek «Markel», płynąc z rozpiętemi żaglami ku północo - zachodowi, wpadł na jakieś ciało podwodne i poniósł znaczne uszkodzenia. Udało się wprawdzie zatkać otwór i statek dopłynął pomyślnie do portu sąsiedniego. Wypadek ten przeraził i zadziwił wszystkich. Wiadomo było, że w tym miejscu, gdzie nastąpił wypadek, nie było żadnej skały podwodnej, a głębokość jeziora wynosiła od 80 — 90 stóp.
«Po wyciągnięciu statku na brzeg i dokładnym obejrzeniu okazało się, że pudło zostało przebite ostrogą jakiegoś okrętu.
«Odtąd obecność statku podwodnego, krążącego w głębiach Kirdallu z szybkością niesłychaną, stała się pewnikiem. Wobec tego nasuwa się cały szereg pytań.
«W jaki sposób statek ten dostał się na jezioro? Dlaczego nie wypłynie nigdy na powierzchnię wody? Dlaczego zachowuje incognito?»...
Artykuł kończył się zestawieniem tajemniczego samochodu ze statkiem i z nowym przyrządem podwodnym.

«Czyżby wszystkie były dziełem jednego i tego samego wynalazcy?...»





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Verne i tłumacza: anonimowy.