Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego/Grażyna

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Piotr Chmielowski
Tytuł Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego
Podtytuł Zarys literacki
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1886
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.
Grażyna.

Północ. Ciemno; księżyc tylko opromienia ziemię. Ruch jakiś w ponurém zamczysku, które stanowi dla nas przedmiot sennych rozmyślań jak średniowieczna legenda. Było-to przed wieki, śród pogańskiéj Litwy. „Na lewém skrzydle zamkowéj budowy“ — ukazuje się oblana nie promieniami księżyca, lecz cieniem przez wieżyce rzuconym „córa możnego na Litwie dziedzica, z cór nadniemeńskich pierwsza krasawica“. Rysów jéj dokładnie odróżnić niepodobna; wyniosła tylko postać silnie się odznacza. Musimy się całkiem powierzyć jasnowidzeniu poety. Schodziła ona „pod lat niewieścich południe,“ łącząc na swéj twarzy wdzięki dziewicy i matrony: zadziwia powagą, a nęci świeżością.

...Kwiat młodego nie stracił rumieńca
A razem owoc wnet pełni dorośnie...

Wzrost jéj dorównywa wzrostowi małżonka (Litawora), przymiot niezmiernie ważny w czasach przewagi siły brutalnéj: nadawał on znaczenie i poważanie tym, którzy go posiadali; prawie był nieodłączny od pojęcia władzy książęcéj, czy królewskiéj:

Książęca para, kiedy ją okoli
Służebne grono — jak w poziomym lesie
Sąsiednia para dorodnych topoli
Nad wszystkich głowę wystrzeloną niesie.

Zgodnie z temi warunkami fizycznemi przedstawia się jéj usposobienie moralne. Igłą, wrzecionem, „niewieściemi“ wogóle „zabawami“ gardziła, a silną dłonią chwytała za oręż i harcowała na koniu:

Często — myśliwa — na żmudzkim rumaku
W szorstkim ze skóry niedźwiedziéj kirysie,
Spiąwszy na czole białe szpony rysie,
Pośród strzelczego hasała orszaku.

Ciało silne, zdrowe, znosiło niewygody i nie lękało się dotknięcia twardéj zbroi ówczesnéj; a duch niepodległy i wielki zwalczał wszystkie trudności. Dla niéj nie było nieprzystępnego przedmiotu; wraz z mężem dzieliła naprawdę rządy nad ludem. Nic się bez jéj rady obyć nie mogło — owszem słowo jéj było przeważne zarówno w sprawach pokoju jak i wojny. Nie szukała atoli stąd chluby żadnéj: nie przechwalała się, wzorem innych niewiast, przewagą, jaką nad umysłem męża posiadała, przekonana, że ubliżałoby to książęcéj jego godności.
Rozsądna, trzeźwa w swoich poglądach, zna świat doskonale; rozumie, że niekiedy „lot młodych ludzi“ podnosi ich chęci ponad „słuszność lub możność,“ i że wtedy potrzeba czekać, aż „czas i cicha uwaga“ rozjaśni myśli, przystudzi zapały... „Pierzchliwe słowa niepamięć zagrzebie“ — powiada do starego rycerza, niepokój jego hamując. Umie panować nad sobą; spokoju w głosie i twarzy nie traci nigdy — możnaby nawet powiedzieć, że jest zbyt zimna, zbyt marmurowa.
Nie byłoby to jednak zgodne z prawdą.
Pomimo owych przymiotów męskości, o których mówiłem, jest w niéj usposobienie czysto-kobiece, najlepiéj wykazujące się w chwili działania. Kiedy przyszło do zatargów pomiędzy synami jednéj ziemi, spokrewnionemi ze sobą; gdy krew o kawał gruntu przelewać się miała; gdy mąż wezwał na pomoc nienawistnych krzyżaków: — ona, zgodnie ze swym charakterem, energicznie przeciw tak smutnemu objawowi powstaje, ale w motywach jéj postępowania gra rolę po części próżność:

Nie chcę, ażeby po Litwie gadano,
Że brat na brata następował zdrowie,
Wziął gardło lub dał za Grażyny wiano

powiada na wieść o mających nastąpić układach z Zakonem, który chrzcił i łupił Litwę... Nie chce, by jéj wiano, by ona sama stała się przyczyną krwi rozlewu, ale dlaczego? — ażeby o tém nie mówiono w kraju... Myśl szlachetna — podszyta skrawkiem obrażonéj próżności... Rzucając to spostrzeżenie, nie chcemy ubliżyć Grażynie: ściśléj ją tylko charakteryzujemy. Grażyna nie jest niebianką, ale — kobietą.
Toż samo i w dalszém postępowaniu. Rachuje ona wiele na swoje wdzięki, na prośbę, na uśmiech — ale rachuje także na zwłokę: jedna chwila nic u niéj nie rozstrzyga.
Gdy przyjdzie niebezpieczeństwo stanowcze, nie znajdzie jéj przygotowaną. Wydała np. rozkaz, ażeby oddalono posłów krzyżackich, pomimo że mąż na to nie zezwolił; a gdy rozjątrzeni Niemcy byli już blizko miasta, które chcieli zdobyć szturmem, pyta się giermka: „Kędyż są posłowie?“ — na przypomnienie zaś danego rozkazu, przyznaje mu słuszność i robi uwagę: „jakże to wszystko z głowy mi wypadło...“ Są to rysy natury kobiecéj, wybornie pochwycone.
W normalnych warunkach życia była ona „panią swojéj postaci;“ w dziwnie splątanych okolicznościach, grożących burzą straszną „pomieszanie, widne w jéj osobie, do ust wyrazy nieporządne kładło.“ Wprawdzie trwało to chwilę tylko; ale zawsze istniało. Poeta, nie zważający na rzeczywiste fakta życiowe, byłby pominął te chwilowe nawet słabostki, ażeby bohaterkę swoję utrzymać ciągle wśród bengalskiego ognia wielkości; Mickiewicz — realista postąpić tak nie mógł: trzymał się natury.
Czas naglił. Trzeba się było decydować. Grażyna przebiera się w zbroję męża i choć „nierównym stąpa krokiem;“ choć „drżąc z rąk giermka bierze łuk i kołczany;“ choć „miecz nawet“ wiesza „ponad prawym bokiem;“ — staje na czele szyków i idzie na wroga. Walczy mężnie, ale bezskutecznie: „bezwładna szabla po pancerzach dzwoni, albo się zwija, odbita żelazem;“ nie umie wydawać rozkazów: „wojsko bez sprawy ladajako puszcza.“ Kula ze strzelby komtura trafia ją w piersi. Mąż zapóźno przybiega; pomścił tylko jéj śmierć na komturze.
„Przebacz mężu! pierwsza i ostatnia zdrada!“ — takiemi słowy żegna świat i ukochanych.
„Niewiasta z wdzięków — a bohater z ducha!“ — oto pochwała, jaką uczcił mąż płonącą na stosie, starożytnym Litwinów obyczajem. Słowa te atoli za zbyt słabe uważał: nie wypowiadały one wszystkiego; stracił w niéj życie swoje — nanic mu się już ono nie zdało.

....bieży na stos, upada na zwłokach;
Ginie w płomieniach i dymu obłokach.

My bezstronniejszemi być musimy. Poeta ukazał nam Grażynę na chwilę tylko; nie wyśpiewał całéj jéj duszy; jeden jéj czyn opromienił gwiazdami natchnienia...

Podziwiając siłę woli i to niezważanie na przeszkody piętrzące się jak alpejskie lodowiska; ceniąc męskość postanowienia, widzimy w niéj przecież zbyt wielkie w sobie zaufanie, zbyt może kapryśny targ z losem ludzi, od niéj zależnych. Nie lekceważenie życia, nie mogiła rozpaczliwych usiłowań jest ideałem naszych dążności; lecz rozumne chociaż serdeczne rozrządzanie temi środkami, jakich nam przyroda i społeczeństwo do ciągłego rozwoju dostarczają...





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Chmielowski.