Kobieta czasów obecnych/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Walerya Marrené-Morzkowska
Tytuł Kobieta czasów obecnych
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1903
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.
Znaczenie ruchu kobiecego.

Przyznać trzeba, że od lat dwudziestu sprawa kobieca uczyniła ogromne postępy, a kobiety dowiodły swem postępowaniem, że podołają podwójnemu ciężarowi, jakie nowe obowiązki włożyły na ich barki, bo jak to już zaznaczyłam wyżej, zawodowa praca nie uwalnia ich wcale od obowiązków żony, matki, gospodyni domu, gdy tymczasem mężczyzna zawodowo pracujący oddaje się w zupełności swemu zajęciu.
Teraz zastanowić się trzeba nad etycznem i społecznem znaczeniem ruchu kobiecego, którego już ani negować, ani skutecznie powstrzymać nie można.
Mężczyźni wogóle niechętnie patrzą na niego i dziwić się temu nie można, gdyż grozi on zupełną zmianą dotychczasowych stosunków. Ekonomicznie wytwarza się dla nich coraz groźniejsza konkurencja zarobkowa, a przytem wytrąca im z ręki wszechwładztwo i dąży do uczynienia z kobiety istoty im równej, jakkolwiek prawo, a zwłaszcza kodeks Napoleona, oddaje im nad nią przewagę.
Wobec nowego położenia i kolizji, jakie ono nieustannie wytwarza, można mieć nadzieję, że prawo ulegnie modyfikacjom, odpowiednim nowym potrzebom i stosunkom.
Kodeks Napoleona z chwilą zamężcia kobiety pozbawia ją właściwie prawa własności, a nawet swobody osobistej. Żona, chociaż nominalnie pozostaje właścicielką nieruchomości i sum, jakie posiada, traci prawo do dochodów, które przechodzą pod bezwarunkowe władanie męża. Mąż mocen jest wyczerpać na lat trzy wszelkie dochody z nieruchomości bez zdawania z nich rachunku, a tem samem mocen jest uniemożliwić nadal prowadzenie gospodarstwa, płacenie podatków i faktycznie doprowadzi żonę do ruiny w sposób legalny. W zamian prawo orzeka, iż mąż winien jest żonie alimenta; jednakże przy jego złej woli, lub ruinie, alimenta muszą pozostać fikcją. U nas wprawdzie żona nie odpowiada za długi męża, ale skoro on jest panem jej dochodów, wierzyciele mają do nich prawo i mogą żonę na czas jakiś pozbawić środków utrzymania.
Swoboda osobista kobiety z chwilą ślubu istnieć przestaje, mąż ma prawo wbrew jej woli zabierać ją z sobą, gdzie mu się tylko podoba i zmusić ją przez policję do zamieszkania z sobą. Nadto niema ona prawa sporządzenia żadnego prawnego aktu, nawet tyczącego się jej własności bez jego asystencji, nie może naprzykład pokwitować z odbioru ani sumy, ani należnego sobie procentu. U nas nie może dostać paszportu bez przyzwolenia męża. Co więcej, mąż ma prawo do jej zarobków i może je zabierać bezkarnie.
Łatwo zrozumieć ile nieznanych dramatów rozgrywa się na tem tle.
Kobieta jednak ma prawo intercyzą przedślubną uregulować stosunki majątkowe i osobiste w sposób dowolny i obwarować się przeciw arbitralności kodeksu. Ale obyczaj potępia taką umowę, mężczyzna uważałby sobie za ujmę zrzec się dobrowolnie praw swoich, a przytem jakże wiele kobiet niema pojęcia, jakim je prawom kodeks poddaje, ani też jakim sposobem wyłamać się mogą z pod jego ucisku. Zadaniem prawa jest regulować stosunki ogółu według słuszności i etyki.
Ma się rozumieć, wobec tak zupełnego poddania kobiety mężczyźnie w stosunku domowym, zachodzi ogromna trudność w zdobyciu jakichkolwiek praw politycznych. Na ten fakt składa się zresztą wiele przyczyn, a może najważniejszą jest rutyna, która utrzymuje, iż to co nie istniało dotąd, i nadal istnieć nie powinno. A pod tym względem nowy świat dużo liberalniejszy od starego, także z największym oporem i trudnością odnosił się do żądań kobiet, dobijających się o prawo głosowania przy wyborze reprezentantów, oraz o prawo sprawowania różnych urzędów.
Wreszcie w r. 1868 stan Wyoming pierwszy przychylił się do tych żądań, jednakże sama rzecz uległa jeszcze różnym zwłokom i formalnościom, zanim ostatecznie w czyn wprowadzoną została. Agitacja w tym kierunku trwa ciągle, zarówno w Ameryce jak w Europie, zyskuje coraz nowe siły, a co najważniejsze, że za sprawą kobiet, niesłusznie pozbawionych głosu we wszystkich kwestjach, obchodzących je na równi z mężczyznami przemawiają najpoważniejsi ludzie, którzy mają poczucie sprawiedliwości.
Rzecz ta ma większą jeszcze doniosłość, niżeli krzywda wyrządzona połowie rodu ludzkiego. Zasad etycznych nigdy bezkarnie naruszać nie można bez szkody ogólnej, a zwyczajowa niesprawiedliwość, istniejąca od wieków, zaciera w umysłach samo jej pojęcie i uświęca z góry wszelkie bezprawia.
Ludzie tworzą niesłuszne prawa pod wpływem przesądów, tradycji, własnego interesu; ale niesłuszne prawa mszczą się na tych, co je wytworzyli, pacząc stosunki, demoralizując zarówno tych, co z nich korzystają, jak tych, co są ich ofiarą. Pod ich wpływem poczucie sprawiedliwości oddziela się od prawa, a w końcu zatraca się w zupełności.
Francuzi nawet mają na to dwa odrębne wyrażenia: La loi i le droit, których nasz język nie posiada, może dla tego, iż w zasadzie naród nasz nie oddziela tych dwóch pojęć. Ogół nie zawsze pojmuje to rozróżnienie i bardzo łatwo miesza prawo ze sprawiedliwością.
Zresztą prawo wytwarza obyczaj, który panując wszechwładnie, paczy wszelkie zdrowe pojęcia i wpływa na najdziwaczniejsze wyobrażenia o kobiecie.
Powieściopisarze, poeci, kryminalogowie łamią sobie nieraz głowę nad jej określeniem, nazywają ją sfinksem, aniołem, demonem, upatrując w niej najsprzeczniejsze cechy i rozmyślają nad tą nieobrachowaną, zagadkową istotą, której pojąć nie są wstanie.
Niestety! kobieta jest tem, czem ją sam mężczyzna uczynił. Mając nad nią przewagę siły fizycznej, nauki, przewagę prawną, ekonomiczną, obyczajową, nie chciał w niej uznać równego sobie człowieka, urabiał ją wedle fantazji dla swej wygody, użycia i przywidzeń, cóż więc dziwnego, że stała się ona nieraz klęską swego władcy i usiłowała zdobyć podstępem, zdradą, kłamstwem, położenie sobie należne, którego jej odmawiano w imię rzekomej sprawiedliwości. Broniła się też temi sposobami przeciwko tyranji męskiej, wyrobionej uprzywilejowanem położeniem, której już chłopiec uczy się od dzieciństwa.
Bo wychowanie dwóch płci jest różne i różną wpajana im etyka. W domu jeszcze pozwalają chłopcu daleko więcej niż dziewczynie, a przy każdej sposobności, poniżają przed nim płeć żeńską; jeżeli chłopiec płacze, lub kaprysi, wstydzą go, że jest babą. Przewodzi też zwykle nad siostrami i nic sobie z nich nie robi. A są nawet matki, które uważają, że jest to dobra szkoła dla dziewcząt, zmuszonych w przyszłości ulegać mężowi, gdy przyzwyczają się zawczasu do ulegania bratu.
Mężczyzna więc czuje się obecnym ruchem zagrożony na każdem polu. Ekonomicznie lęka się, iż przybytek tylu rąk do pracy, spowoduje ogromne obniżenie zarobków i zdwoi trudność jej znalezienia. Każde zniesienie anormalnych tam powoduje podobne niebezpieczeństwo, tak jak fala sztucznie wstrzymywana, która zniósłszy zapory, powoduje szkody, dopóki nie wyżłobi sobie odpowiedniego łożyska.
Na szczęście jednak nie sprawdziły się smutne przewidywania mężczyzn. Kobiety powoli zajmowały różne stanowiska, jedne po drugich, nie było więc gwałtownych przewrotów, a nad obniżeniem ceny pracy cierpiały najwięcej one same, gdyż ażeby tę pracę dostać, musiały przyjmować gorsze warunki.
Pokazały się jednak dla nich inne jeszcze niebezpieczeństwa nowego położenia. Zdarzały się wypadki, że kobietom zamężnym poszczęściło się w jakiem przedsiębiorstwie, prowadzonem na własną rękę; były wtedy wyzyskiwane przez mężów, którzy zamiast pracować, sami tracili nieraz bezwstydnie zarobek żony, jak to zresztą nieraz czynią mężowie bogatych żon.
Uważano więc znowu, że praca kobiety, nietylko rozprzęga rodzinę, ale choćby nawet była najkorzystniejszą, nie przynosi jej samej pożytku, a co gorzej, demoralizuje mężczyznę.
Takie zarzuty, choćby nawet oparte na rzeczywistych faktach, zaobserwowanych przygodnie, nie mogą wpływać na sąd o samej kwestji. I bez pracy kobiecej, w stadłach małżeńskich działo się rozmaicie. Istnieli po wszystkie czasy próżniacy, samolubi, nikczemnicy, których ofiarą padały żony, jak znów mężczyźni byli nieraz ofiarami próżniactwa, żądzy zbytku i samolubstwa swych żon.
Nieszczęść domowych nie można kłaść na karb tego lub owego ekonomicznego stosunku, jeśli tylko nie opiera się on na niesprawiedliwości i przywileju jednej strony, bo każdy może wywołać nadużycie. Ze wszystkich jednak, te warunki ekonomiczne wydają mi się najracjonalniejsze, które, dając swobodę jednostce, nie czynią jej materjalnie zależną od współmałżonka. Bo wobec swobody stosunki wzajemne najłatwiej ułożyć się mogą wedle potrzeb, możności i woli każdej ze stron interesowanych.
Straszną ironją byłby czyniony kobiecie zakaz, zarobkowania poza domem, gdy środki męża nie starczą na utrzymanie rodziny, jak znów niewłaściwem, z wyjątkiem ważnych przyczyn, byłoby zarobkowanie kobiety zamożnej, obarczonej liczną rodziną, mającej w domu własnym ważne obowiązki. Ostatecznie niepodobna stawiać norm ogólnych, bo każdy jest najlepszym sędzią własnego położenia i swoboda jednostkom powinna być zostawioną.
U nas stosunki rozwinęły się na tle potrzeb i prądów ogólnych, z tą jednak różnicą na naszą korzyść, że kobiety nasze były zawsze energiczne i wykształcone. Nie przestawały one nigdy na biernej roli, jaką odgrywa płeć żeńska w innych krajach, ale brały czynny udział we wszystkich sprawach, zajmujących ich ojców, mężów, synów, braci. Polka była i jest zwykle prawdziwą towarzyszką życia i doli męża. Zna jego interesy, zajmuje się niemi, dopomaga nieraz w ich prowadzeniu. Mało która chce poprzestać na roli salonowego bawidełka, bierze zwykle życie ze strony poważnej. W dworach wiejskich zajmuje się zwykle swoim gospodarczym działem, a nie poprzestając na tem, otacza swą opieką nie tylko domowników, ale wszystkich, którzy jej potrzebują, niosąc pomoc chorym, ciemnym i nędznym. A jeśli zbraknie głowy rodziny, nieraz kobieta zastąpić ją potrafi.
Najlepszym dowodem wysokiego poziomu umysłowego Polek jest uznanie, jakiem otoczono odrazu pierwsze doktorki, dentystki i wogóle kobiety, zajmujące nowe stanowiska. Wiadomy jest bowiem fakt, że zwykle sądzimy drugich według siebie, więc też w krajach, w których kobiety są mało wykształcone, pionjerki we wszystkich działach pracy, jakie obejmowały, musiały walczyć niezmiernie długo, zanim zdobyły sobie jakie takie zaufanie.
Jeśli zdarzyło mi się kiedy słyszeć kobietę mówiącą, że nie leczyłaby się nigdy u doktora kobiety, była to zwykle osoba bardzo ograniczona, gdy przeciwnie rozumne garnęły się skwapliwie do doktorek, aptekarek, dentystek, darzyły je zaufaniem i brały niejako udział w ich powodzeniu, rozumiejąc doniosłość sprawy, jakiej były przedstawicielkami.
Jednem z najsmutniejszych następstw dotychczasowego położenia kobiety, jest niewiara w siebie samą, oraz przejęcie się dziwacznym sądem mężczyzn, który uprawniał w niej wszelkie fantazje niedorzeczności, braki logiki, a wreszcie upieranie się przy swojem upośledzonem położeniu, uważając je jako jedynie dla siebie odpowiednie. Fakt to zresztą powszechny: niewolnik przywyka często do swego łańcucha.
Dziś przecież, pomimo wszelkiej tamy i przeszkody, kobieta stała się istotą dojrzałą. Zdała sobie sprawę ze swoich celów i dąży wytrwale do ich osiągnięcia.
Gdyby cel ten ograniczał się do zrównania prawa do zarobku i wyzwolenia kobiety z dotychczasowej zależności, miałby on już wielką doniosłość dla spokoju i szczęścia jednostek i etyki społecznej. Jednakże te dążenia mają cel szerszy i doniosłość większą.
Idzie tu bowiem o zniesienie wiekowej niesprawiedliwości tak powszechnie przyjętej i zakorzenionej, iż zatruwała w zarodku wszelkie etyczne pojęcia. Wskutek tej niesprawiedliwości wyrobiły się dwie wręcz sprzeczne etyki: żeńska i męska, tolerując w jednej płci to wszystko, co pod karą hańby zabronione było drugiej; wyrobił się też i kodeks honoru, wobec którego mężczyzna obowiązanym był w wielu razach inaczej postąpić z mężczyzną, niż z kobietą, lub też kłamać i krzywoprzysięgać.
Nie dziw więc, iż wobec tego etyka stała się najmętniejszem z pojęć, co najwyżej piękną abstrakcją, niemożebną do przystosowania w życiu, bo była koszlawioną i źle rozumianą.
Wynikło stąd, co wyniknąć musiało.
I oto wszystkie stosunki wikłają się tak bardzo, iż konieczność nadania społeczeństwom stałych podstaw etycznych stanęła dziś na porządku dziennym. Bez nich istnienie staje się coraz trudniejszem, mnoży się w zatrważający sposób liczba przestępstw i zbrodni tak dalece, że nikt nie jest pewnym mienia i życia.
Jest to wskazówka, iż jest coś złego, zwichniętego w układzie stosunków, które muszą mieć swoje następstwa i wywoływać zło na każdym punkcie. Niesprawiedliwość wyrządzana ciągle połowie rodu ludzkiego, musiała wreszcie wszczepić niesprawiedliwość w krew i ducha pokoleń.
Z drugiej strony ta połowa ludzkości, która doznawała wiekowej krzywdy, odczuła wreszcie jej gorycz, zapragnęła całą duszą zmienić istniejące stosunki i dać światu całemu to, do czego sama dąży tak wytrwale, pomimo trudów i szyderstw.
W kwestji kobiecej nie chodzi więc o to tylko, która płeć spełniać będzie te lub inne prace, która mieć będzie takie lub inne prawa, ale o tę wielką zasadę ogólnego zrównania zasad i obowiązków, o wszczepienie tych pojęć wzrastającym pokoleniom, o dozwolenie każdemu swobodnego rozwoju swych zdolności i zajęcia odpowiedniego im stanowiska. Chodzi o to, by z dwóch etyk, żeńskiej i męskiej, wyłoniła się etyka jedna, łącząca najwyższe pierwiastki, najszlachetniejsze cechy jednej i drugiej, etyka oparta na odczuciu i usunięciu krzywd wszystkich, na prawdzie, sprawiedliwości i umiłowaniu bliźnich.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Waleria Marrené.