Klin klinem (Kraszewski, 1885)/XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Klin klinem
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1885
Druk Drukarnia S. Orgelbranda Synów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Prozorowicz do końca długiego życia, gdy był w humorze i usposobieniu do wywnętrzania się przed ludźmi, lubił opowiadać po swojemu historyę swojego panicza i tej nieszczęśliwej pani Fanteckiej. Mości dobrodzieju, powtarzał zawsze — gdyby nie klin klinem... oto! Bóg raczy wiedzieć, jakby się to było skończyć mogło! a tak... żyją dziś szczęśliwi daj Boże każdemu!
Mądrość narodów panie!! mądrość narodów!
Similia Similibus curantur! Klin klinem!!
W lat prawie dziesięć powrócili państwo Fanteccy do domu — z trzyletnim chłopczykiem, który się zagranicą urodził. Zamknęli się w domu, a matka poświęciła się całkiem dziecięciu, do którego namiętnie była przywiązaną i stroiła je tak dziwacznie i tak cudacko, po trzy razy na dzień coraz inaczej, jakby się lalką bawiła. Z sąsiedztwa nie przyjmowali u siebie prawie nikogo, oprócz starego proboszcza, który ile razy mu się trafiło wspomnienie Fanteckiego, nazywał go świętym człowiekiem. W parę lat po powrocie do domu, zmarła z suchot pani Fantecka, a biedny wdowiec nieutulony w żalu po niej, oddał się wychowaniu syna. Bernard po ożenieniu swem mineralogię porzucił, Anzelmka zachowała swój zbiór, jako pamiątkę tych pięknych dni młodości, w których tak była — nieszczęśliwą... zamierzając na zawsze pozostać starą panną.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.