Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział trzeci. Wytwarzanie wartości dodatkowej bezwzględnej/Rozdział dziewiąty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział dziewiąty.
STOPA I MASA WARTOŚCI DODATKOWEJ.

W rozdziale niniejszym, jak i w poprzednich, wychodzimy z założenia, że wartość siły roboczej, a więc część dnia roboczego, niezbędna dla odtworzenia lub zachowania siły roboczej, jest wielkością daną i stałą.
Przy tem założeniu, wraz ze stopą wartości dodatkowej dana jest zarazem masa wartości dodatkowej, którą pojedynczy robotnik dostarcza kapitałowi w danym okresie czasu. Jeżeli np. praca niezbędna wynosi 6 godzin dziennie, a jej wyrazem jest ilość złota, równa trzem szylingom czyli jednemu talarowi, to 1 talar jest wartością dzienną jednej siły roboczej, czyli wartością kapitału, wyłożonego na jej zakup. He wartości dodatkowej talar ten przyniesie kapitaliście? To zależy od stopy wartości dodatkowej. Jeżeli ta stanowi 50%, to wartość dodatkowa czyni pół talara, jeżeli zaś stopa wartości dodatkowej wynosi 100% to ten kapitał zmienny wysokości 1 talara wytworzy masę wartości dodatkowej równą 1 talarowi, czyli robotnik dostarcza dziennie masę wartości dodatkowej, równą 6 godzinom pracy. Stopa wartości dodatkowej określa więc sumę, czyli masę wartości dodatkowej, wytwarzaną przez pojedynczego robotnika, jeżeli jego siła robocza jest dana.
Ale kapitał zmienny jest wyrazem pieniężnym łącznej wartości wszystkich sił roboczych, równocześnie zatrudnianych przez kapitalistę. Wartość wyłożonego kapitału zmiennego jest więc równa przeciętnej wartości jednej siły roboczej, pomnożonej przez liczbę zatrudnionych sił roboczych. Zatem, przy danej wartości siły roboczej, wielkość kapitału zmiennego pozostaje w stosunku prostym do liczby robotników, zatrudnionych równocześnie. Jeżeli więc wartość dzienna siły roboczej równa się jednemu talarowi, to trzeba wyłożyć kapitał wysokości 100 talarów, aby móc wyzyskiwać dziennie 100 sił roboczych, a kapitał wysokości n talarów, aby móc wyzyskiwać n sił roboczych.
Tak samo, jeżeli kapitał zmienny, równy 1 talarowi, stanowiący dzienną, wartość jednej siły roboczej, wytwarza dzienną wartość dodatkową wysokości jednego talara, to kapitał zmienny wysokości 100 talarów wytwarza dzienną wartość dodatkową równą 100 talarom, a kapitał zmienny wysokości n talarów — dzienną wartość dodatkową równą 1 talarowi ✕ n. Masa wytworzonej wartości dodatkowej równa się więc wartości dodatkowej, której dostarcza dzień roboczy pojedynczego robotnika, pomnożonej przez liczbę robotników zatrudnionych. Ale ponieważ zkolei masa wartości dodatkowej, którą wytwarza pojedynczy robotnik, przy danej wartości siły roboczej określona jest przez stopę wartości dodatkowej, innemi słowy przez stosunek dodatkowej pracy robotnika do jego pracy niezbędnej — to wynika stąd następujące pierwsze prawo: masa wartości dodatkowej, wytwarzanej przez dany kapitał zmienny, równa się wielkości tego wyłożonego kapitału zmiennego, pomnożonej przez stopę wartości dodatkowej; albo też równa się wartości jednej siły roboczej, pomnożonej przez stopień jej wyzysku i pomnożonej przez liczbę sił roboczych, zatrudnionych równocześnie.
Przypuszczamy stale nietylko to, że wartość przeciętnej siły roboczej jest wielkością stałą, ale również, że robotnicy, zatrudnieni przez danego kapitalistę, są sprowadzeni do robotników przeciętnych. Bywają wypadki wyjątkowe, gdy wytworzona wartość dodatkowa nie wzrasta proporcjonalnie do liczby robotników wyzyskiwanych, ale wtedy również wartość siły roboczej nie pozostaje stała.
Jeżeli więc masę wartości dodatkowej nazwiemy M, przeciętną wartość dodatkową, przeciętnie dziennie dostarczoną przez jednego robotnika — m, kapitał zmienny, wykładany codziennie na zakup pojedyńczej siły roboczej — v, całkowitą sumę kapitału zmiennego — V, wartość przeciętnej siły roboczej — s, stopień jej wyzysku — , a liczbę robotników zatrudnionych — n, to otrzymamy:

[1]

Wielkość liczbowa iloczynu nie zmienia się, jeżeli wielkość jego czynników zmienia się równocześnie w przeciwnym kierunku.
A zatem przy wytwarzaniu określonej masy wartości dodatkowej zmniejszenie jednego czynnika może być zrównoważone przez wzrost drugiego. Zmniejszenie stopy wartości dodatkowej nie zmieni jej masy, jeżeli jednocześnie wzrośnie kapitał zmienny, czyli liczba robotników zatrudnionych. Kapitał zmienny wysokości 100 talarów, zatrudniający 100 robotników przy stopie wartości dodatkowej 100%, wytwarza masę wartości dodatkowej równą 100 talarom. Możemy zmniejszyć stopę wartości dodatkowej do połowy, a masa wartości dodatkowej pozostanie bez zmiany, jeżeli jednocześnie podwoimy kapitał zmienny i liczbę robotników zatrudnionych. Również odwrotnie: jeżeli zmniejszymy kapitał zmienny, a jednocześnie i w tym samym stosunku podniesiemy stopę wartości dodatkowej, to masa wytworzonej wartości dodatkowej nie ulegnie zmianie. Jeżeli przypuścimy, że kapitalista musi wyłożyć 100 talarów, aby wyzyskiwać 100 robotników dziennie, że dzień roboczy wynosi 9 godzin, w tem 6 godzin pracy niezbędnej i 3 godziny pracy dodatkowej, że więc stopa wartości dodatkowej wynosi 50%, to kapitał zmienny wysokości 100 talarów przyniesie wartość dodatkową równą 50 talarom, czyli 100 ✕ 3 godziny pracy. Jeżeli kapitalista zmniejszy swój kapitał zmienny do połowy, ze 100 do 50 talarów, i zatrudniać będzie już tylko 50 robotników, ale jeżeli mu się uda jednocześnie podwoić stopę wartości dodatkowej, lub też — co na jedno wychodzi — przeciągnąć dodatkowy czas pracy z 3 do 6 godzin, a więc dzień roboczy z 9 do 12 godzin, to osiągnie on wciąż tę samą masę wartości dodatkowej, ponieważ . A 50 ✕ 6 godzin pracy przynosi tyleż wartości dodatkowej, co 100 ✕ 3 godziny. Zmniejszenie kapitału zmiennego może więc być wyrównane zapomocą proporcjonalnego podwyższenia stopnia wyzysku siły roboczej, czyli zmniejszenie liczby robotników zatrudnionych — zapomocą proporcjonalnego przedłużenia dnia roboczego. A zatem w pewnych granicach podaż pracy, podległej wyzyskowi kapitału, staje się niezależna od podaży robotników[2].
A jednak zrównoważenie zmniejszenia liczby robotników, czyli wielkości kapitału zmiennego, przez podwyższenie stopy wartości dodatkowej, czyli przez przedłużenie dnia roboczego, natrafia na granice nieprzekraczalne. Bez względu na to, jaka jest wartość siły roboczej, a więc czy czas pracy, niezbędnej dla utrzymania robotnika, wynosi 2 czy 10 godzin, wartość całkowita, którą robotnik może dzień w dzień wytworzyć, zawsze jest mniejsza od wartości, w której ucieleśniają się 24 godziny pracy, a więc mniejsza od 12 szylingów czyli 4 talarów, jeżeli robotnik wytwarza w: ciągu godziny 1/6 talara. W węższych jeszcze granicach obraca się wartość dodatkowa. Jeżeli część dnia, niezbędna dla odtworzenia dziennej płacy roboczej, wynosi 6 godzin, to z doby pozostaje jeszcze 18 godzin. Prawa fizjologji domagają się części tego czasu, jako wypoczynku dla odtworzenia siły roboczej. Jeżeli uznamy 6 godzin za minimum wypoczynku i przedłużymy dzień roboczy do maximum 18 godzin, to praca dodatkowa nie będzie mogła przekroczyć godzin 12, ani wytworzyć wartości dodatkowej wyższej, niż dwa talary.
W myśl naszego poprzedniego założenia, według którego potrzeba 6 godzin pracy dziennej dla odtworzenia samej siły roboczej, czyli dla zastąpienia wartości kapitału, wyłożonego na jej zakup, kapitał zmienny wysokości 500 talarów, zatrudniający 500 robotników przy stopie wartości dodatkowej 100% (czyli przy dwunastogodzinnym dniu roboczym), wytwarza codzienną wartość dodatkową 500 talarów, czyli 6 ✕ 500 godzin pracy. Kapitał wysokości 100 talarów, zatrudniający dziennie 100 robotników przy stopie wartości dodatkowej 200% (czyli przy 18-godzinnym dniu roboczym), wytwarza tylko masę wartości dodatkowej równą 200 talarom, czyli 12 ✕ 100 godzin pracy. A całkowita wartość przezeń wytworzona, to jest równoważnik wyłożonego kapitału zmiennego plus wartość dodatkowa, nigdy nie może osiągać dzień w dzień sumy 400 talarów, to jest 24 ✕ 100 godzin pracy. Zmniejszenie kapitału zmiennego może więc być powetowane podwyższeniem stopy wartości dodatkowej (lub, co na jedno wychodzi, zmniejszenie liczby robotników może być powetowane podniesieniem stopnia ich wyzysku) jedynie w obrębie fizjologicznych granic dnia roboczego, a zatem i zawartej w nim pracy dodatkowej.
To oczywiste drugie prawo jest ważne dla wyjaśnienia wielu zawiłych zjawisk. Wiemy już, że kapitał dąży do wytworzenia jaknajwiększej masy wartości dodatkowej. Zobaczymy później, że dąży on zarazem do możliwie jaknajwiększej, w stosunku do rozmiarów przedsiębiorstwa, redukcji swej części zmiennej czyli liczby robotników, których wyzyskuje. Dążności te wpadają w sprzeczność ze sobą, ilekroć zmniejszenie jednego z dwóch czynników, określających masę wartości dodatkowej, nie może być powetowane zwiększeniem drugiego czynnika.
Trzecie prawo wynika stąd, że masę wytworzonej wartości dodatkowej wyznaczają dwa czynniki: stopa wartości dodatkowej i wielkość wyłożonego kapitału zmiennego. Skoro wartość nie jest niczem innem, jak tylko zrealizowaną pracą, to oczywiście masa wartości, którą kapitalista może kazać wytworzyć, zależy wyłącznie od ilości uruchomionej przezeń pracy. Przy jednakowej liczbie robotników może on uruchomić mniejszą, lub większą ilość pracy, zależnie od większej lub mniejszej długości dnia roboczego. Ale jeżeli wartość siły roboczej i stopa wartości dodatkowej, innemi słowy długość dnia roboczego i jego podział na pracę niezbędną i pracę dodatkową, są dane, to całkowita masa wartości, łącznie z wartością dodatkową, realizowana przez kapitalistę, określona jest wyłącznie przez liczbę robotników, których on wyzyskuje, a liczba ta zależy z kole i od wielkości wyłożonego przezeń kapitału zmiennego.
A zatem, przy danej stopie wartości dodatkowej i danej wartości siły roboczej, masy wytworzonej wartości dodatkowej mają się do siebie tak, jak wielkość wyłożonych kapitałów zmiennych. Ale wiemy przecież, że kapitalista dzieli swój kapitał na dwie części. Jedną część wkłada w środki produkcji. Jest to część stała jego kapitału. Część drugą zamienia w żywą siłę roboczą. Ta część stanowi jego kapitał zmienny. Przy tym samym trybie produkcji podział kapitału na część stałą i część zmienną bywa różny w różnych gałęziach produkcji. W obrębie tej samej gałęzi produkcji stosunek ten się zmienia wraz ze zmianą podstawy technicznej i społecznych warunków procesu produkcji. Ale w jakimkolwiek stosunku rozpadnie się dany kapitał na części stałą i zmienną, czy ta ostatnia będzie się miała do pierwszej, jak 1:2, jak 1:10 czy jak 1:x, stosunek ten nie narusza w niczem prawa, sformułowanego powyżej. Albowiem zgodnie z poprzednią analizą, wartość kapitału stałego, chociaż zjawia się znowu w wartości wytworu, to jednak nie wchodzi w skład wartości nowo wytworzonej. Aby zatrudnić 1000 przędzarzy, potrzeba oczywiście więcej surowców, wrzecion i t. d., niż aby zatrudnić tylko 100. Ale czy wartość tych dodatkowych środków produkcji podnosi się czy spada, czy pozostaje bez zmiany, czy jest wielką, czy też małą — w żadnym wypadku nie wywiera najmniejszego wpływu na proces pomnażania wartości przez siły robocze, uruchomiające owe środki produkcji. A więc prawo powyższe przybiera następującą postać: Masy wartości i wartości dodatkowej, wytworzone przez różne kapitały, przydanej wartości siły roboczej i jednakowym stopniu jej wyzysku są wprost proporcjonalne do wielkości zmiennych części składowych tych kapitałów, to znaczy ich części składowych, zamienionych w żywą siłę roboczą.
Prawo to sprzeciwia się oczywiście wszelkiemu doświadczeniu, opartemu na pozorach. Każdemu wiadomo, że właściciel przędzalni bawełny, który — jeżeli uwzględnimy procentowy stosunek obu części całkowitego kapitału zastosowanego — stosuje względnie wielki kapitał stały i niewielki zmienny, jednak nie zgarnia przez to mniej zysku, czyli wartości dodatkowej, niż piekarz, który uruchomia stosunkowo wielki kapitał zmienny i niewielki stały. Dla. rozwiązania tej pozornej sprzeczności potrzeba nam jeszcze wielu ogniw pośrednich, podobnie jak z punktu widzenia algebry elementarnej, potrzeba wielu ogniw pośrednich, aby zrozumieć że może wyobrażać rzeczywistą wielkość. Chociaż ekonomja klasyczna nigdy nie sformułowała tego prawa, jednak trzyma się go instynktownie, gdyż jest ono koniecznem następstwem ogólnego prawa wartości Chce ona zapomocą naciąganej abstrakcji uchronić to prawo od kolizji z przeczącemi mu zjawiskami. Zobaczymy później[3], jak szkoła Ricarda potknęła się o ten kamień. Ekonomja wulgarna, „która znów doprawdy niczego się nie nauczyła“, chwyta się tu, jak zresztą wszędzie, pozoru i przeciwstawia go prawu zjawiska. Sądzi: ona, wbrew Spinozie, że „nieświadomość jest podstawą dostateczną“.
Praca, codziennie uruchomiana przez całkowity kapitał danego społeczeństwa, może być rozpatrywana, jako jeden tylko dzień roboczy. Jeżeli naprzykład liczba robotników wynosi miIjon, a przeciętny dzień roboczy jednego robotnika — 10 godzin to społeczny dzień roboczy składa się z 10 miljonów godzin! Przy danej długości tego dnia roboczego bez względu na to, czy mu zakreślamy społeczne czy też fizyczne granice, masa wartości dodatkowej może wzrosnąć jedynie dzięki zwiększeniu liczby robotników, czyli ludności robotniczej. Wzrost ludności jest tu matematyczną granicą wytwarzania wartości dodatkowej przez całkowity kapitał społeczny. Odwrotnie: jeżeli liczba ludności jest wielkością daną, to granicę tę stanowić będzie możliwe przedłużenie dnia roboczego[4]. Zobaczymy w następnym rozdziale, że prawo to tyczy tej tylko formy wartości dodatkowej, którą rozpatrywaliśmy dotychczas.
Z dotychczasowych rozważań nad. wytwarzaniem wartości dodatkowej wynika, że nie każda dowolna suma pieniędzy lub wartości może być przekształcona w kapitał; raczej warunkiem tego przekształcenia jest określone minimum pieniędzy lub wartości wymiennych w ręku pojedynczego posiadacza pieniędzy lub towarów. Minimum kapitału zmiennego stanowi cena kosztu produkcji pojedynczej siły roboczej przez rok cały codziennie używanej do wytwarzania wartości dodatkowej. Gdyby robotnik ten był posiadaczem swych środków produkcji, a zadawalał się przytem robotniczym trybem życia, to wystarczyłby mu czas pracy, niezbędny dla odtworzenia jego własnych środków utrzymania, dajmy na to 8 godzin dziennie. A więc potrzebne byłyby mu środki produkcji tylko dla 8 godzin pracy. Natomiast kapitalista, który prócz tych ośmiu godzin każe mu wykonywać jeszcze np. 4 godziny pracy dodatkowej, musi rozporządzać dodatkową sumą pieniężną dla nabycia dodatkowych środków produkcji. Ale przy naszem założeniu musiałby on zatrudniać dwóch robotników już po to, aby z codziennie przywłaszczanej wartości dodatkowej żyć jak robotnik, to znaczy, aby móc zaspakajać swe niezbędne potrzeby. W tym wypadku celem jego produkcji byłoby samo tylko utrzymanie się przy życiu, nie zaś pomnażanie bogactwa, a właśnie to ostatnie jest założeniem produkcji kapitalistycznej. Ażeby żyć tylko dwa razy lepiej niż zwykły robotnik i aby móc przekształcać znowu w kapitał połowę wytwarzanej wartości dodatkowej, kapitalista musiałby ośmiokrotnie powiększyć liczbę zatrudnionych robotników, a wraz z nią minimum wyłożonego kapitału. Wprawdzie on sam też może, narówni ze swymi robotnikami, bezpośrednio przyłożyć rękę do procesu produkcji, ale też wówczas jest on tylko czemś pośredniem pomiędzy kapitalistą a robotnikiem, jest „majsterkiem“. Pewien poziom produkcji kapitalistycznej wymaga, aby kapitalista mógł zużywać na przywłaszczenie, a więc i na kontrolę cudzej pracy oraz na sprzedaż wytworów tej pracy, cały czas, w którego ciągu jest czynny, jako kapitalista, to znaczy jako uosobienie kapitału[5]. Cechy średniowieczne starały się zapobiec siłą, przekształceniu majstra rzemieślniczego w kapitalistę, ograniczając do bardzo niewielkiego maximum liczbę robotników, których wolno było zatrudniać pojedynczemu majstrowi. Posiadacz pieniędzy lub towarów dopiero wtedy staje się istotnie kapitalistą, gdy suma minimalna, wyłożona przezeń na produkcję, przekracza o wiele maximum średniowieczne. Tutaj, zarówno jak w naukach przyrodniczych, sprawdza się słuszność prawa, odkrytego przez Hegla w jego „Logice“, że czysto ilościowe zmiany w pewnym punkcie przechodzą w różnice jakościowe[6].
Minimalna suma wartości, którą rozporządzać musi poszczególny posiadacz towaru lub pieniędzy po to, aby rozwinąć się w kapitalistę, zmienia się w zależności od stopnia rozwoju produkcji kapitalistycznej, a na danym stopniu rozwoju jest różna w różnych dziedzinach produkcji, w zależności od właściwych im warunków technicznych. Pewne dziedziny produkcji już w zaraniu produkcji kapitalistycznej wymagają, takiego minimum kapitału, jakie nie znajduje się jeszcze w rękach osób pojedynczych. Pociąga to za sobą bądź subwencje państwowe dla tego rodzaju przedsiębiorców prywatnych, jak we Francji za Colberta lub w niektórych państwach niemieckich aż do naszych czasów, bądź tworzenie towarzystw, obdarzonych ustawowym monopolem na pewne dziedziny handlu i przemysłu[7] — pierwowzorów nowożytnych towarzystw akcyjnych.



Nie będziemy się zatrzymywali nad szczegółami zmian, którym w przebiegu procesu produkcji ulegał stosunek kapitalisty do robotnika najemnego, jak również i nad dalszemi określeniami samego kapitału. Poprzestaniemy na zaznaczeniu paru punktów głównych.
Kapitał w obrębie procesu produkcji rozwinął się w zwierzchnictwo nad pracą, to znaczy nad siłą roboczą w stanie czynnym, czyli nad samym robotnikiem. Kapitalista, jako uosobiony kapitał, dba o to, aby robotnik wykonywał swą robotę porządnie i z należytym stopniem natężenia.
Kapitał rozwinął się dalej w stosunek przymusowy, zniewalający klasę robotniczą do wykonywania pracy większej, niżby wymagał od niej wąski zakres jej własnych potrzeb życiowych.
Jako wytwórca cudzej pracowitości, wysysający wartość dodatkową i wyzyskujący siłę roboczą, kapitał przewyższa energją, bezwzględnością i skutecznością wszystkie poprzednie systemy produkcji, oparte n* bezpośrednim przymusie pracy.
Kapitał z początku podporządkowuje sobie pracę w warunkach technicznych, wytworzonych przez poprzedzający rozwój dziejowy. Nie zmienia więc natychmiast sposobu produkcji. To też wytwarzanie wartości dodatkowej w formie dotychczas przez nas rozważanej, to znaczy zapomocą prostego przedłużenia dnia roboczego, okazywało się niezależnem od jakiejkolwiek zmiany samego sposobu produkcji. W staroświeckiem piekarstwie było niemniej skuteczne, niż w nowożytnem przędzalnictwie bawełnianem.
Dopóki rozpatrywaliśmy proces produkcji z punktu widzenia procesu pracy, dopóty dla robotnika środki produkcji były nie kapitałem, lecz tylko środkiem i materjałem jego celowej działalności wytwórczej. W garbami naprzykład robotnik traktuje skórę poprostu jako przedmiot swej pracy. Nie kapitaliście garbuje on skórę. Inaczej było, gdy rozpatrywaliśmy proces produkcji z punktu widzenia procesu pomnażania wartości. Środki produkcji natychmiast przekształciły się w środki wchłaniania cudzej pracy. Już nie robotnik posługuje się środkami produkcji, lecz one nim się posługują. Nie on spożywa środki produkcji, jako materjalne pierwiastki swej działalności wytwórczej, lecz one jego spożywają, jako zaczyn swego własnego procesu życiowego, a proces życiowy kapitału polega na jego ruchu, jako samopomnażającej się wartości. Jeżeli piece hutnicze i budynki robocze są bezczynne w nocy i nie wchłaniają żywej pracy, to stanowią czystą stratę („mere loss“) dla kapitalisty. Dlatego piece hutnicze i budynki robocze uzasadniają jego „prawo do pracy nocnej“ robotników. Proste przekształcenie pieniądza w przedmiotowe czynniki procesu produkcji, w środki produkcji, zamienia je w tytuł prawny, mający moc przymusu, do pracy cudzej i do pracy dodatkowej. Niechaj wreszcie przykład pokaże nam, jak to odwrócenie lub zgoła wypaczenie stosunku pracy martwej do pracy żywej, wartości do siły wartościotwórczej, właściwe produkcji kapitalistycznej i charakteryzujące ją, odzwierciedla się w świadomości głów kapitalistycznych. W czasie rokoszu fabrykantów angielskich z lat 1848 — 1850 „dyrektor przędzalni lnu i bawełny w Paisley, jednej z najstarszych i najbardziej szanownych firm Szkocji Zachodniej, a mianowicie Spółki Carlisle, Sons and Co., założonej w roku 1752 i od tego czasu prowadzonej przez czwarte już pokolenie tej samej rodziny“ — otóż ten wysoce inteligentny dżentelmen ogłosił w „Glasgow Daily Mail“ z 25 kwietnia 1849 r. list[8] pod tytułem „System zmian“, w którym między innemi znajduje się następujące zdanie, groteskowo naiwne: „Zwróćmy teraz uwagę na zło, wynikające ze skrócenia czasu pracy z 12 do 10 godzin... Sprowadza się ono do jak najpoważniejszej szkody, wyrządzonej widokom i własności fabrykanta. Jeżeli pracował on (ma to znaczyć jego „ręce“) 12 godzin, a ma się ograniczyć do 10, to każde 12 maszyn lub wrzecion jego przedsiębiorstwa skurczy się do 10 („then every 12 machin es or spindles, in his establishment, shrink to 10“), a gdyby miał sprzedać fabrykę, to również oszacowanoby je tylko jako 10, a więc w ten sposób każda fabryka w całym kraju utraciłaby szóstą, część swej wartości”[9].
W tym dziedzicznie kapitalistycznym mózgu zachodnio-szkockim wartość środków produkcji, wrzecion i t. d., tak dalece zlewa się z tą ich cechą, że są kapitałem, a więc pomnażają swą wartość, czyli codziennie połykają określoną ilość cudzej pracy gratisowej, pracy nieopłaconej, że szef firmy Carlisle and Co. naprawdę roi sobie, że przy sprzedaży fabryki zapłacą mu nietylko za wartość wrzecion, ale ponadto za pomnażanie ich wartości, nietylko za pracę, tkwiącą w nich i niezbędną dla wytworzenia wrzecion tego samego rodzaju, lecz również za pracę dodatkową, codziennie z ich pomocą wysysaną z dzielnych Szkotów z Paisley; i właśnie dlatego, zdaniem jego, przy skróceniu dnia roboczego o 2 godziny, cena sprzedażna każdych dwunastu maszyn przędzalniczych skurczy się do ceny dziesięciu.




  1. Weźmy przykład, objaśniający powyższe wzory: jeżeli przypuścimy, ze wartość dodatkowa, przeciętnie dostarczana przez jednego robotnika, wynosi 2 szylingi, że płaca dzienna v, to jest dzienny rozchód kapitału zmiennego na zakup pojedynczej siły roboczej, równa się 3 szylingom, a więc łączna suma kapitału zmiennego, wykładanego w ciągu jednego dnia przy 100 robotnikach, równa się 300 szylingom, to wtedy wzór przybiera formę . Masa wartości dodatkowej wyniesie więc 200 szylingów dziennie. Jeżeli z drugiej strony przyjmiemy, że s, wartość pojedynczej siły roboczej, równa się 3 szylingom, ze praca dodatkowa p1 (przy dziesięciogodzinnym dniu roboczym) stanowi 4 godziny, a niezbędny czas pracy — 6 godzin, że wreszcie n, t. j. liczba robotników zatrudnionych, wynosi 100, to wzór . Również i w tym wypadku dzienna masa wartości dodatkowej wynosi 200 szylingów. K.
  2. Ta elementarna reguła zdaje się nieznaną panom ekonomistom wulgarnym, którzy — wbrew Archimedesowi — w określaniu rynkowych cen pracy przez popyt i podaż znajdują punkt oparcia nie poto, aby świat z posad ruszyć, lecz poto, aby go zatrzymać. [Archimedes, fizyk starożytny, miał zawołać: „Dajcie mi punkt oparcia, a poruszę z posad ziemię“. Tł.].
  3. Szczegóły w czwartej księdze. [Patrz trzeci tom marksowskich „Theorien über den Mehrwert“. K.].
  4. „Praca, to znaczy czas zużyty gospodarczo, jest w danem społeczeństwie wielkością określoną, naprzykład dziesięć godzin pracy dziennej miljona notatników, stanowi więc dziesięć mil jonów godzin pracy... Kapitał może wzrastać tylko do pewnej granicy. Granicą tą jest w każdym okresie rzeczywiste zużytkowanie gospodarcze czasu pracy“. („An essay on the political economy of nations. London 1821“, str. 47, 49).
  5. „Dzierżawca nie powinien liczyć na własną pracę: twierdzę, że jeżeli to czym, to traci na tem. Zajęciem jego powinien być ogólny nadzór nad całością, powinien mieć oko na młocarza, aby jego płaca nie poszła na marne, aby ziarno nie pozostawało w kłosie, tak samo na żniwiarzy, kosiarzy i t. d. Powinien wciąż obchodzić cały obszar gospodarstwa, pilnując, żeby nic nie było zaniedbane, coby się zdarzać musiało, gdyby wciąż tkwił w jednem miejscu“. („An inquiry into the connection between the price of provisions, and the size of farms etc. By a farmer. London 1773, str. 12). Rozprawa ta jest bardzo zajmująca. Możemy zbadać w mej powstanie „capitalist farmer“ [dzierżawcy kapitalistycznego], czyli „merchant farmer“ [dzierżawcy kupieckiego], jak go autor dobitnie nazywa, i wysłuchać jego hymnów samochwalczych przy porównaniu ze „smali farmer“ [drobnym dzierżawcą“], który w gruncie rzeczy pracuje tylko na swe własne utrzymanie. „Klasa kapitalistów wyzwala się z jarzma pracy ręcznej, z początku częściowo tylko, później zupełnie“. ({roz|Richard Jone}}s: „Textbook of lectures on the political ecomomy of nations Hertford 1852“, Lecture III, str. 39).
  6. Na tem właśnie prawie polega teorja molekularna, mająca zastosowanie w chemji nowożytnej, a rozwinięta po raz pierwszy w formie naukowej przez Laurenta i Gerhardta. — W przypisie do trzeciego wydania Engels czyni uwagę, że wzmianka ta jest dość ciemna dla osób, nie znających chemji, i wyjaśnia: „Autor mówi tu o „szeregach homologicznych“ związków węglowodanu, po raz pierwszy tak.nazwanych przez C. Gerhardta w r. 1843. Każdy z tych szeregów ma swój własny wzór algebraiczny, odpowiadający jego składowi. Naprzykład szereg parafiny: ; alkoholów normalnych: ; normalnych kwasów tłuszczowych: , i wiele innych. W powyższych przykładach tworzymy za każdym razem ciało, jakościowo różne od poprzedniego, dzięki czysto ilościowemu dodaniu do wzoru molekularnego“ W sprawie „przecenionego przez Marksa udziału Laurenta i Gerhardta w ustaleniu tego ważnego faktu“. Engels odsyła do Koppa: „Entwicklung der Chemie, München 1873“, str. 709, 716 i Schorlemmera: „Rise and progress of organie chemistry. London 1879“, str. 54. K.
  7. Marcin Luter nazywa te instytucje „die Gesellschaft Monopolia“ — towarzystwami monopolowem!
  8. „Reports ot insp. oif faot. for 30th april 1849“, str. 59.
  9. Tamże, str. 60. Inspektor fabryczny Stuart, też będący Szkotem i — w przeciwieństwie do inspektorów angielskich — przeniknięty kapitalistycznym sposobem myślenia, zaznacza wyraźnie, że list ten, wcielony do jego sprawozdania, „jest najużyteczniejszym z memoriałów, które zostały nam przedstawione przez któregokolwiek z fabrykantów, stosujących system zmian, a już szczególnie obliczony jest na to, aby usunąć przesądy i uprzedzenia przeciw temu systemowi“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: Jerzy Heryng.