Kamienica w Długim Rynku/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Ktokolwiek zwiédzał Gdańsk i jego okolice, — przyznać musi, że mało miast w Europie tak średniowieczny na sobie zatrzymało charakter, nie wyrzekając się wszakże tego, czém żyje teraźniejszość i zapewnia się przyszłość. Miasta jak ludzie mają właściwą fizyognomią, a śmiésznémby było utrzymywać, że ona jest dziełem przypadku i nie ma żadnego głębszego znaczenia. Owszem, jak w człowieku tak w mieście rysy ogólne twarzy dla fizyognomisty mówią wiele... tak wiele, iż z nich przeszłość niemal całą, teraźniejszość w części, a przyszłość choć potroszę odczytać można. Gdańsk należy do tych szczęśliwych staruszków których poczciwy, długi, pracowity żywot wypiętnował się na licu; a mimo wieku jest i krasa na policzkach i życie w oczach zmarszczkami okrytych. Jak z pompejańskich gruzów, tak z tych szczytów XVII i XVIII wieku, z gotyckich budowli XIII i XIV, słychać przeszłość opowiadającą dzieje nadmorskiéj osady, miasta, grodu, portu i targowicy... Na każdym kroku spotyka podróżny jakąś niezbyt zawikłaną zagadkę którą sobie z przyjemnością, nie łamiąc bardzo głowy, wysyllabizowuje... Nie szkodzi to téż nic Gdańskowi że jest i dla artysty pełnym wzorów, motywów, tematów do ślicznych obrazków.
A któż policzy ile w tych ścianach, gankach, na poddaszach, po uliczkach i zakątach kryje się podań, powieści, dramatów i obłamków żywota ludzkiego? Na wsi spokojnéj, w miasteczku zamieszkaném przez emerytów, procentowiczów i rozmaite kalectwa odpoczywające po burzach żywota... formuła życia i historya ludzi są niezmiernie proste. Urodził się, łotrował trochę, pił, hulał, jadł, ożenił się, zrujnował i... Bogu ducha oddał... (jeśli tylko Bogu). W mieście takiém jak Gdańsk gdzie żyły złota jak w Kalifornii jednego dnia otwiérały się szczęśliwym, a drugiego wysychały do szczętu... gdzie pracą od szeląga nabywały się majątki, a upojeniem zbogacenia traciły, gdzie wczorajszy ulicznik mógł być niedługo kapitalistą, a kapitalista nędzarzem... pojąć łatwo co piéniądz, ten wszechmogący pan świata... figlów płatał, dramatów rozwiązywał niespodzianie, i ile dawał szczęścia, co wywoływał wstydu... i boleści.
Totéż zbliżywszy się do dawnych mieszkańców pomorskiego grodu... można się bez liku nasłuchać opowiadań, tradycyj... stokroć wiecéj zajmujących w swéj prostocie, niżeli sztuczne owe powieści nasze, które my z taką biédą i mozołem wymyślamy dla rozrywki i pożytku czytelników naszych.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.