Przejdź do zawartości

Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 28. Książę Stefan Batory królem polskim. — Jezuici są mu „potrzebni“. 1575—1577.

O godzinie 2-ej w nocy 17 czerwca 1574 r. król Henryk Walezy uciekł niesławnie z polskiego tronu, a gdy wszystkie prośby i poselstwa nakłonienia go do powrotu pozostały bez skutku, naród przystąpił do ponownej elekcyi, którą naznaczono na dzień 4 listopada 1575 r. Rzecz charakterystyczna, że kcia Stefana, który pisał o sobie do papieża, qui per Dei gratiam catholicus semper vixerim, który władzy książęcej surowo, jak rzadko kto, przestrzegał, forytowali na tron polski różnowiercy, a podobno i taki awanturnik, jak Samuel Zborowski, który po zabójstwie Wapowskiego na Wawelu, jako banita, schronić się miał na dwór białogrodzki i podobno pierwszy podsunął księciu myśl pokuszenia się o koronę polską[1].
Z trzech też posłów Stefana na konwokacyą, a potem na elekcyą, tylko Berzeviczy był katolikiem, dwaj inni, Emeryk Sulyok i Jerzy Blandrata różnowiercami; z trzynastu zaś polskich posłów, którzy zawiadomić mieli elekta o jego wyborze, jeden tylko Józef Mniszech był katolikiem. Jezuici trzymali się zdaleka od wszelkiej akcyi politycznej, tembardziej, że z episkopatu polskiego tylko trzej: kujawski Karnkowski, przemyski Wolski, chełmski Sobiejuski, stanęli po stronie Batorego; reszta z prymasem Uchańskim i nuncyuszem Mondovi na czele, oświadczyli się najprzód za arcyksięciem Ernestem, potem za cesarzem Maksymilianem. W ostatniej chwili, kiedy wybrany król Stefan już w 2000 piechoty i 1000 konnicy stanął u granic Polski, przeląkł się biskup Karnkowski własnego dzieła; katolicyzm Stefana, popierany przez arianów Blandratę i Filipowskiego, wydał mu się podejrzany. Więc co tchu wysłał księdza Solikowskiego do Śniatyna, aby umysł króla zbadał.
Król upewnił uroczyście wysłańca, że zawsze prawym był katolikiem i nazajutrz, była to niedziela, słuchał mszy św. i ucałował księgę ewangelii, w pokoju swoim, ponieważ kościół śniatyński od Tatarów zburzony, jeszcze nie był odbudowany. Odtąd każdego dnia król słuchał mszy św., z niemałem swych dworzan zdziwieniem; wielkanocną komunię św. przyjął w Mogile z rąk biskupa Karnkowskiego, a mistrza akademii krak., księdza Sokołowskiego, wybrał za swego spowiednika i kaznodzieję, który przez pięć lat urząd ten chlubnie sprawował[2]. Zastąpił go potem Jezuita, O. Arias, a po nim O. Marcin Laterna i już odtąd aż do 1773 r. Jezuici byli spowiednikami i kaznodziejami królów polskich.
Po dokonanym obrzędzie koronacyjnym 1. maja 1576 r. i ślubie z Anną Jagiellonką 2-go maja, król tegoż jeszcze dnia zabrał się do spraw publicznych.
Pięcioletnie rządy księstwa Siedmiogrodu, które opisałem wyżej, starczyły mu za szkołę i nowicyat rządzenia Polską, i dlatego „pierwsze kroki jego królowania pewne, zręczne, świadome celu, znamionują naprzód tęgiego monarchę“[3]. A więc przedewszystkiem przejednać, pozyskać sobie należało liczną opozycyą, jednych jak starego prymasa pogróżką, drugich jak Łaskiego orężem, innych jak Firleja godnościami i starostwami, innych wreszcie jak Litwinów i Prusaków, zatwierdzeniem ich przywilejów[4], a prędka śmierć rywala do korony polskiej, Maksymiliana II. (w paźdz. 1576 r.), ułatwiła mu tę robotę. Jeden tylko Gdańsk stawił się hardo w oporze; rozprawił się z nim król w roku następnym i zmusił do ugięcia karku. Wreszcie i papież Grzegorz XIII., krępowany względami na dom habsburgski i dlatego trzymający się dotąd w rezerwie, po cesarskiej śmierci pospieszył z uprzejmem pismem do króla Stefana, przyjął z niezwykłą wspaniałością królewskiego posła, Pawia Uchańskiego, przybywającego z obediencyą, przelał na króla prawo nominacyi biskupów i prałatów w miesiącach papieskich, dziękował za daną obietnicę przywrócenia wydartych wbrew prawu kościołów katolikom, zachęcał do jej wykonania, chwalił i błogosławił królowi, bo „wszystkiego spodziewać się możemy po znamienitej pobożności Twojej, omnia nobis pollicetur insignis pietas tua[5], — i nie zawiódł się.
Okiełznać jeszcze należało i ująć w karby swywolę i butę rozpolitykowanej dwoma długiemi bezkrólewiami szlachty. Więc kując żelazo póki gorące, korzysta król z uroczystego nastroju sejmu koronacyjnego i przeprowadza na nim dla „obwarowania Regiam majestatem“ objaśnienie drażliwej konstytucyi de non praestanda obedientia, którą obawa różnowierców przed królem katolikiem i żądza swywoli w rotę przysięgi królewskiej 1573 r. włożyła[6]. Później, wśród przygotowań wojennych, ulepsza i przyspiesza bieg sprawiedliwości instytucyą trybunałów czyli najwyższych sądów dla spraw cywilnych, zamierza nawet i wraz z kanclerzem Zamojskim plan gotuje, usunięcia najzgubniejszego prawa elekcyi króla viritim. Sejmowych trybunów swywoli szlacheckiej, takich Niemojewskich, Pękosławskich, Kazimirskich, karci król gromkimi słowy, bierze się nawet do korda, bo on „malowanym królem“ być nie chce, ale „rozkazywać i królować“ chce, a żywe wcielenie anarchii polskiej — Samuela Zborowskiego, który, jak przed kilku laty Kasper Bekesz w Siedmiogrodzie, „na trawie tarnowskiej“ zgubne knuje praktyki, gotuje zdradę i rokosz, sądzić sądem starościńskim i ściąć każe, „na przykład Polsce, że prawa bezkarnie przekraczać nie wolno“.
Najkrzykliwszych trybunów onej anarchii dostarczało różnowierstwo. Zgnębić, zdusić je siłą nie pozwalały jak w Siedmiogrodzie tak w Polsce zaprzysiężone pacta conventa, ale jak tam, tak i tutaj znalazł król inny skuteczniejszy sposób zwalczania herezyi dźwiganiem katolicyzmu przez gorliwy episkopat i szkoły. Więc najprzód w miarę jak zstępowały do grobu postacie dworackich biskupów z nominacyi Bony i Zygmunta Augusta, on na ich stolice wprowadzał takich mężów iście kościelnych ecclesiasticos et cloctos, jak prymas Stanisław Karnkowski, Jan Dymitr Solikowski, arcyb. lwowski, Piotr Myszkowski, bisk. krakowski, Marcin Kromer, bisk. warmiński, Marcin Białobrzeski i Wawrzyniec Goślicki biskupi kamienieccy i inni. Oni zaś jedną ręką jako senatorowie podpierali dzielnie tron królewski, a drugą jako biskupi dźwigali z ruin kościoły i parafie, zakładali seminaria i szkoły i, rzecz charakterystyczna, byli wszyscy szczerymi przyjaciółmi i dobrodziejami Jezuitów.
Tych ostatnich odszczególniał król Stefan łaską i hojnością nadzwyczajną. Jak w Siedmiogrodzie tak w Polsce chciał ich mieć przedewszystkiem mistrzami, pedagogami młodego pokolenia. Oni mu byli „potrzebni“, aby wychowaniem katolickiem odrodzić społeczeństwo, zakażone herezya i anarchią. Byli mu „potrzebni“ jeszcze z powodów politycznych. Występując jako ich protektor i fundator, zaznaczał odrazu dobitnie wobec Stolicy św. katolickie swoje usposobienie, zdobywał sobie jej względy, których potrzebował bardzo, aby umorzyć roszczenia cesarza do tronu polskiego i załatwić spory z nim dotyczące dziedzicznego jego Siedmiogrodu.
Oni zaś, jak już wspomniałem, trzymali się jak najdalej od pola elekcyi. Nawet po koronacyi króla Stefana, chociaż ten osobnym przywilejem kolegia ich uwolnił od podatków i takowe ze skarbu swego płacić kazał[7], nie spieszyli z swemi gratulacyami, czekali aż Stolica św. o której wiedziano, że elekcya cesarza Maksymiliana była jej pożądaną, Stefana królem polskim uzna. Stało się to dopiero w trzy miesiące po śmierci cesarza, gdy w styczniu 1577 papież stefanowego posła na osobnem posłuchaniu przyjął, a na dwa królewskie listy (z 5. lipca i 8. września 1576) nader uprzejmem brevem (z 8. lutego 1577) odpowiedział[8]. Więc też i oni, za inicyatywą zdaje się O. Skargi, w czerwca 1577, gdy król pod zbuntowanym Gdańskiem obozował, na ręce wielce podówczas życzliwego sobie podkanclerzego Jana Zamojskiego, wystosowali list winszujący mu wstąpienia na tron, polecali siebie i sprawy Kościoła, ofiarowali swoje usługi i modlitwy o pomyślność panowania. Zamojski, wręczając królowi to pismo, „opatrzył je „obszernem objaśnieniem”, a w kancelaryi jego zredagowano nader uprzejmą odpowiedź królewską[9].
Dziękował król szczerze za modlitwy, bo „ufa więcej temu, co z źródeł boskiej pomocy, jak co z znikomych sił ludzkich wypływa“. Upewnia, iż wie to, że obowiązkiem jego jako króla wszystko staranie swe obrócić na rozszerzenie chwały imienia bożego a wzrost rzpltj chrześcijańskiej“ i kończy: „A ponieważ do tem pewniejszego osiągnienia tego celu wasz zakon jest mi potrzebny, dlatego słusznie jest i będzie nam najmilszy, co czynami raczej jak słowami udowodnimy, skoro tylko sprawy państwa ułożymy i do pożądanego pokoju wszystko doprowadzimy. Co ażeby jak najprędzej się stało, dokażą wasze modlitwy, którym się polecamy. Życzymy Pobożnościom Waszym dobrego zdrowia. Z obozu pod Gdańskiem d. 24. czerwca 1577“[10].
Na te nie słowa, ale czyny niedługo trzeba było czekać. Dnia 12-go grudnia za wstawieniem się elektorów saskiego i brandenburskiego, landgrafa Hessyi i książąt pomorskich, którzy do Malborga zjechali, król przyjął buntownicze miasto Gdańsk do łaski, a cztery dni potem Gdańszczanie przed komisarzami królewskimi złożyli przysięgę wierności. Pomiędzy punktami przyjęcia do łaski i rozkazu króla był i ten: „miasto przyjmie w swe mury Jezuitów“, punkt tem dotkliwszy, że zbuntowani mieszczanie nietylko przywrócone przez biskupa kujawskiego Karnkowskiego klasztory w mieście rozegnali, ale opactwo Oliwę srodze zniszczyli i dobra jego sobie przywłaszczyli, za co 20.000 złp. odszkodowania wypłacić Cystersom musieli[11].
Nie prędko jednak, bo dopiero 1594 r. osiedlili się Jezuici w Gdańsku. Rozbijało się wszystko o brak ludzi i o zawzięty opór i intrygę Gdańszczan.





  1. Zręcznie, po cichu i cierpliwie pracowali Zborowscy nad elekcyą króla Stefana. Wysunęli ją naprzód dopiero wtenczas, gdy dla niezgody między senatem a szlachtą prawie do wojny domowej przychodziło, gdy kasa cesarza Maksymiliana, na którego wybór godził się senat, już się wyczerpała, gdy kandydatura Piasta upadła, a oczy wszystkich zwrócone były na Annę Jagiellonkę, której potrzeba było dać męża, wojownika dzielnego i doświadczonego polityka, a takim był Stefan Batory. (Zakrzewski. Po ucieczce Henryka str. 401—438).
  2. Solikowski De reb. poi. Commentarius. 61—65. Heidenstein, Dzieje Polski I. 231 Orzelski. Dzieje Polski tom III.
  3. Szujski, Dzieje Polski III. 46.
  4. Orzelski, dzieje Polski III. 246.
  5. Theiner Annales II. 309.
  6. Et si (quod absit) in aliquibus juramentum meum violavero, nullam mihi incolae Regni... obedientiam, praestare debebunt. Vol. leg. II. 135. Bardzo bo elastyczne: „gdy w czem przysięgę moją pogwałcę“, król Stefan żądał słusznie jaśniejszego sformułowania tej klauzuli Objaśniono ją w ten sposób: Sed tum demum, si... a volente et sciente Serenitate ejus, jura aut libertates nostrae, ita aut per potentiam, aut per contemptum et temeritatem in dubium vocarentur, ut ne admonitione quidem Senatus, aut reliquorum Regni Ordinum, quidquam profectum esse videatur, t. j. wtenczas naród wolny od posłuszeństwa królowi, gdy król świadomie i naumyślnie i to pomimo poprzedniego upomnienia przez senat i sejm. prawa i przywileje przemocą gwałci, albo pogardliwie i lekkomyślnie niemi poniewiera (Vol. leg. II. 163).
  7. Rostowski str. 55.
  8. Theiner, Annales II, 207, 208, 309, 315.
  9. Rostowski, 55, 56, Jan Zamojski, kasztelanie chełmski, wychowany był w luterskiej wierze, kształcił się w Paryżu i tam z czytania Ojców Kościoła dla ich klasycznego języka, przekonał się o prawdziwości wiary katolickiej, którą też przyjął i wyznawał gorliwie przez resztę dni życia swego. Po dokończeniu nauk w Strassburgu i Padwie, gdzie wsławił się jako rektor akademii, bardziej jeszcze jako autor politycznej rozprawy de Senatu romano i kodeksu praw i ustaw akademii padewskiej, wezwany przez ojca swego do Polski, był najprzód dworzaninem królewskim, potem starostą bełzkim i jako taki wystąpił na arenę polityczną podczas pierwszego zaraz bezkrólewia.
    Stałym był wyznawcą zasad katolickich w publicznem i prywatnem życiu i duszą duszy króla Stefana. Jezuitów cenił dla ich nauki i pracowitości. O. Kulesza był jego kapelanem obozowym podczas wojny inflanckiej i spowiednikiem, a kolegia jarosławskie i lwowskie doznały jego hojnej ręki. Ze Skargą, Warszewickim i Possewinem łączyła go przyjaźń. Na bractwo miłosierdzia, założone przez Skargę, legował znaczną sumę. W testamencie zaklinał syna swego Tomasza: wiary katolickiej broń statecznie, schyzmy i nowych nauk strzeż się statecznie“. Nic więc dziwnego, że w nawiązaniu dobrych stosunków króla z Jezuitami wystąpił jako ich rzecznik. (Heidenstein, Bohomolec, Niesiecki, X. 60—66).
  10. Rostowski, str. 55, 56.
  11. Rostowski 57. Heidenstein I. 265, 278.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.