Przejdź do zawartości

Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 22. Prace kapłańskie. — Morowe powietrze. — Pierwsze ofiary poświęcenia. — Dysputy religijne. — Nawrócenie Chodkiewicza i Radziwiłłów. — Warszewicki i Skarga.

Zanim budowa kościoła, pod którą biskup zakupił już place, skończoną być mogła, Ojcowie pracować mieli przy kościele św. Jana w rynku, ale archiprezbiter Piotr Roiszyusz, Hiszpan, tak im był niechętny, że nawet wstępu do świątyni zabraniał. Wszelkie uprzejmości ze strony Jezuitów, przedstawienia biskupa, który mu dostatniejsze probostwa z prałaturą ofiarował, nie zdołały zmienić uprzedzeń starca, a z miejsca ruszyć się nie chciał. Użyto więc króla jako kolatora i wyjednano u niego przywilej dla Jezuitów na kościół św. Jana; przed powagą króla ustąpićby musiał upór hiszpański archiprezbitera. Ale rektor Warszewicki schował ów przywilej do biurka, czekał pogodniejszej chwili, aby starca presyją królewskiej powagi nie nękać. Jakoż niedługo czekał; Roizy wnet przeniósł się do wieczności (23. marca 1571), a Jezuici weszli spokojnie w posiadanie kościoła św. Jana.[1]
Przywiązana doń była główna parafia wileńska; instytut zakonu zabrania zajmować się zarządem parafij, za pozwoleniem więc Stolicy św., biskupa i kapituły ustanowiono zamiast archiprezbitera, administratora, vicarium perpetuum z kleru świeckiego, dodano do pomocy trzech świeckich księży i ci w czwórkę sprawowali obowiązki duszpasterskie. Rektorowi przysługiwało prawo prezenty, ale też i obowiązek utrzymania administratora i jego pomocników. Oddano im więc wszystkie jura stolae i opatrzono roczną pensyą i mieszkaniem, za to dobra ziemskie i realności probostwa przeszły na własność kolegium[2].
Stary gotycki kościół św. Jana rozszerzono, odnowiono i opatrzono w nowe organy, dzwony i przybory kościelne i od razu rozpoczęto porządne nabożeństwa w duchu wprost przeciwnym błędom Lutra i Kalwina. A więc oprócz mszy św., kazań polskich, łacińskich, włoskich i niemieckich i katechizmu, wprowadzono szczególniejszy kult Najśw. Maryi Panny w każdą sobotę i doroczne jej święta i kongregacye mariańską. Podniesiono cześć Najśw. Sakramentu częstem wystawieniem i adoracyą, a później bractwem Najśw. Sakramentu i 40 godzin. nabożeństwem. W ołtarzach i kaplicach osadzono obrazy Świętych, pędzla znakomitych włoskich malarzy. Powoli przyzwyczajono wiernych do częstszej spowiedzi i komunii, słowem niedługo czekać, a kościół świętojański stał się ogniskiem pobożności katolików wileńskich. Kaznodziejom przodował O. Warszewicki „z naciskiem do siebie (napływem) kazania miewał, że po 3 i 4 tysiące auditora jego rachowano; z takim pożytkiem. że wielu bardzo od grzechów do szczerej pokuty, od błędów heretyckich do prawdziwej wiary katolickiej nawracało się[3].
Zbożną tę pracę w kościele i szkole przerwało morowe powietrze, które od kresów południowych posuwając się, w jesieni 1571 Litwę i Wilno nawiedziło. Szkoły dopiero co otwarte rozpuszczono, Jezuitów jednych zabrał biskup na swą willę, a drugich pomieścił po dworach. Dla posługi zadżumionym pozostali w Wilnie OO. Warszewicki Krassowski i trzeci kapłan, i braci dziesięciu. Pierwszy padł ofiarą swego poświęcenia 20. paźdz. 1571 ten, który pierwszy z Polaków wstąpił do zakonu, O. Łukasz Krassowski, oddawna wątłego zdrowia, zagrożony suchotami, ale niezmordowany na ambonie, w konfesyonale i w szkole (uczył gramatyki) pracownik. Za nim poszedł brat Jerzy Boskiewicz. W zimie ustał mór; d 19. stycznia 1573 r. wrócili Jezuici do Wilna. Aliści już w kilka dni potem umiera na zarazę brat nowicyusz Wincenty Kaskowski, który obsługiwał tamtych dwóch zarazą zabitych. Dnia 7. lutego w ciągu 48 godzin umiera na zarazę młodzieniec wielkich nadziei, nowicyusz kleryk Stanisław Mielecki, bratanek Jana Mieleckiego hetmana i wdy podolskiego, którego w sprawach familijnych przed kilku tygodniami w Gródku lwowskim odwiedził. Za nowicyuszem poszedł mistrz jego do grobu dotknięty zarazą O. Tomasz Zdelaric, Słowieniec dyecezyi zagrzebskiej lat 40 wieku, znakomity lingwista, mówił biegle po grecku, łacinie, niemiecku, węgiersku, słowieńsku i po polsku; mistrzem był nowicyuszów i filologii profesorem; raz w tydzień wykładał Pismo Św. (explicatio s. scripturae) publicznie dla wszystkich, w czem go potem zastąpił O. Haj[4]. Śmierć tych mężów była stratą dotkliwą dla zakonu, ale poświęcenie własnego swego życia 13 Jezuitów dla ratowania duszy i ciała zapowietrzonych, wzbudziło u wszystkich bez różnicy wyznań szacunek i mir, zjednało im kredyt wielki.
Niepospolita pomoc przybyła katolikom Wilna: O. Piotr Skarga, wsławiony kaznodzieja jeszcze jako kanonik lwowski, potem jako Jezuita w Pułtusku. Przysyłał go w 1573. r. do Wilna vice-prowincyał Sunnier na pomoc w kaznodziejskiem rzemiośle O. Warszewickiemu i dla przygotowania się do ostatniego egzaminu z nauk teologicznych. We dwójkę rozpoczęli w kościele św. Jana szereg kazań o Najśw. Sakramencie, zbijając fałszywą naukę Kalwina; objęli ambonę w katedrze i innych kościołach, bo oprócz kilku Dominikanów nie było odpowiednich kaznodziei w Wilnie. Przy pomocy innych Ojców odwiedzali pilnie szpitale i więzienia. Udało się im nawrócić Kalwinkę, żonę stróża więziennego w ratuszu. Przez nią ułatwioną mieli pracę nad więźniami, uwiadamiała ich, ilekroć jaki heretyk został osadzony w ratuszu. Więc też z czterech heretyków, więźniów, skazanych sądem miejskim na śmierć, nawrócili do katolickiej wiary trzech i towarzyszyli im na rusztowanie; do czwartego nie przypuścił ich minister kalwiński. Powoli jednali sobie mir nawet u heretyków. Wda wil. Radziwiłł Rudy odwiedzał ich często, chętnie rozprawiał z nimi o kwestyach spornych religijnych; ministrom kalwińskim powtarzał: „nie dacie im (Jezuitom) rady, uczeńsi są od was“.
Skarga przekonał się niebawem, że żywiołu dobrego, katolickiego wśród obywateli miejskich jest dosyć, podniety mu tylko potrzeba, na wzór więc „stowarzyszenia czcicieli Najśw. Sakramentu“ przy dominikańskim kościele Matki Boskiej sopra Minervam w Rzymie, zawiązał bractwo Najśw. Sakramentu, spisał dlań ustawy i połączył je z bractwem miłosierdzia i św. Łazarza, którego to bractwa celem było zbieranie i opatrywanie leżących po ulicach ubogich. Poprzedziły erekcyą tych bractw ośmiodniowe rekolekcye, pierwsze, jakie urządzono w Polsce, w których udział wzięli burmistrz, rajce, ławnicy, przedniejsi mieszczanie. Wnet i z gminu miejskiego zapisywać się poczęto do bractwa Najśw. Sakramentu. W osobnej kaplicy „Bożego Ciała“, przy kościele św. Jana, odbywało ono swe nabożeństwa i schadzki, towarzyszyło kapłanowi, niosącemu pod baldachimem św. wijatyk do chorych, gromadnie z świecami w ręku, występowało z swemi godłami i chorągwiami na procesyi Bożego Ciała i innych obchodach[5]. Zżymali się na to Kalwini i Aryanie; złotnika, u którego bractwo zamówiło piękną monstrancyą, odwieść usiłowali prośbą i groźbą podpalenia domu od tej roboty — napróżno. Wobec nauki i wymowy takich mężów jak Warszewicki i Skarga, wobec poświęcenia wytrwałej, systematycznej pracy w szkole, konfesyonale i na ambonie wszystkich Ojców, pójść musieli w kąt Wolanie i Trzeciescy i inne ministry, rozprysnąć się nieuorganizowane roboty i szamotanie się heretyków. Wnet też opłakiwać im przyszło ciężkie straty w własnych szeregach.
Zaledwie bowiem Ojcowie otwarli kolegium, w czerwcu 1570 r., aliści dwaj głośni ministrzy kalwińscy Jędrzej Wolan i Jędrzej Trzecieski[6] wpadli doń z gromadą swoich i dalejże wzywać Ojców na dysputę o Najśw. Sakramencie. Oni przyjęli wezwanie i na wstępie pytają adwersarzy, ażali uznają powagę św. Ojców Kościoła? Uznajemy, była odpowiedź. A więc z Augustyna i Ambrożego poczną im dowodzić prawdziwej, rzeczywistej i istotnej obecności Chrystusa Pana w najśw. Sakramencie, nie symbolicznie tylko i od subjektywnej wiary każdego niezależnie; stwierdzają tę prawdę innemi także dowody. Ministry nie umiejąc odeprzeć dowodów, przeskakują z tematu na temat, wreszcie po dobrej godzinie przerywają dysputę i odchodzą. Działo się te wewnątrz domu, w auli szkolnej. Jezuici zaczepieni w ten sposób, postanowili w odwecie zawezwać heretyków do publicznej dysputy, wywieszają więc na bramach kościoła szereg propozycyi, czyli zagadnień katolickiej teologii, a zwłaszcza o najśw. Sakramencie i zapraszają heretyków do publicznej w kościele rozprawy.
Przed reformacyą dysputowano wiele, ale w szkołach. Teologiczne dysputy, ściśle, według metody scholastycznej odbywane, miały na celu, znaną skądinąd i dowiedzioną prawdę utwierdzić i wykazać, że na silnych oparta dowodach i żadne rozumu, lub złej wiary wykręty obalić jej nie potrafią. Filozoficzne zaś dysputy były poprostu ćwiczeniem szkolnem; rozwinięcie władz myślenia, wyjaśnienie pojęć, wprawa w dyskusyi, były ich celem. Reformacya nadała dysputom kierunek praktyczny: miały one wynaleść nową prawdę, przekonać o niej drugich, zjednać, zdobyć dla „czystej ewangelii“ wyznawców; ze szkoły wyprowadziła dysputę na arenę publiczną. Jak ongi za czasów bizantyńskiego imperium, tak teraz w XVI. wieku sejmy w Wormacyi, Spirze, Ratysbonie, Augsburgu, u nas w Warszawie, Piotrkowie, zamieniły się w synody, na których dysputowano zawzięcie o rzeczach wiary. Na publiczne dysputy w kościołach, salach ratuszowych, wyzywali się herezyarchowie między sobą. Nic więc dziwnego, że zuchwały Wolan z Trzecieskim[7] użyli tej broni, aby zaczepić wileńskich Ojców, ile że z góry pewni byli zwycięstwa. Uczynił to samo w Poznaniu Brat czeski Niemojewski. Jezuici wyćwiczeni doskonale w tego rodzaju broni w swych szkołach, podjęli rzuconą rękawicę. Wiedzieli, że uporu heretyków nie przełamią, ale, że zwycięstwo prawdzie katolickiej zdobędą, i chwiejnych albo błądzących bona fide w dobrej wierze, dla tej katolickiej prawdy pozyszczą. Więc też i w Wilnie i indziej wzywali na publiczne dysputy różnowierców, a gdy ci nie stanęli, sami ich zastępowali. Tak było i tym razem.
W dzień oznaczony zebrała się w nawie kościoła św. Jana spora gromada ministrów i heretyków i tłum księży, szlachty, a nawet mieszczan, zwabionych nowością rzeczy. Na estradzie nakrytej suknem, zasiedli w pośrodku OO. Warszewicki, i Hostownsky, jako prezydenci, po prawej stronie na katedrze stanął O. Jan Haj, jako obrońca (defensor) zapowiedzianych tez teologicznych; po stronie przeciwnej krzesła przeznaczone dla oppugnantes, t. j. dla ministrów, wezwanych na dysputę. Minęło chwil kilka, nikt z ministrów nie chce zająć krzesła opugnantów. Zaprasza ich uprzejmie O. Warszewicki, oni zbiwszy się w kłąb ze swoimi, odsuwają się od trybuny i dysputy. Więc Ojcowie kolejno przyjmują na siebie rolę Kalwina, Lutra, Zwingliusza, Ariusza i zająwszy krzesła opugnantów, wytaczają ich fałszywe dogmata. O. Haj zwalcza je, wykazuje ich sprzeczność; oni bronią, jak mogą najlepiej, posługując się cytatami herezyarchów, ale obronić nie są w stanie. To znów O. Haj dowodzi prawdziwości katolickiej nauki, oni argumentami tychże herezyarchów usiłują ją obalić, a przynajmniej osłabić. O. Haj odpiera zarzuty, wykazuje nicość ich i sofistykę, ustala i stwierdza katolicki dogmat zwycięsko. Trzy całe dni trwała ta pierwsza dysputa religijna, wywołana lekkomyślną zarozumiałością ministrów kalwińskich, którą surowo karci przyjazny im Łukaszewicz[8]. Otwarła ona oczy wielom, a obniżyła bardzo kredyt predykantów. Wda Radziwiłł Rudy i inne przedniejsze Kalwiny, wzięli za złe Wolanowi i Trzecieskiemu, że wywoławszy wilka z lasu, stchórzyli przed nim, a między ministrami samymi wynikły stąd żwawe przymówki i wzajemne inkryminacye[9].
Coraz też częściej powtarzały się zbiegostwa z pod ich chorągwi do „starej wiary“, dzięki zwłaszcza kazaniom Warszewickiego i Skargi i pracy Ojców[10]. Główny jednak cios zadał im powrót do „wiary ojców“ Jana Chodkiewicza i Radziwiłłów, synów Czarnego.
Jan Hieronimowicz Chodkiewicz, hrabia na Szkłowie, Myszy i Bychowie, kaszt, wileński, starosta żmudzki, marszałek w. l., gubernator Inflant „z natury przyostrzejszy, dwunastu zawsze ludzi gotowych do egzekucyi sprawiedliwości stało przed pokojem jego“, rodził się katolikiem i dopiero po 20 roku życia, zarażony nowinkami w Wittemberdze, przystał do Lutrów. Ale, jako człek mądry, przypatrzywszy się bliżej niezgodzie, swarom i intrygom ministrów heretyckich, a zgodnej, jednolitej, a jednak wielostronnej pracy Jezuitów wileńskich, odnowił szkolną przyjaźń z O. Warszewickim i wraz z O. Hostownskim zaprosił do siebie na teologiczną rozmowę wobec wielu przedniejszych i uczonych gości. Rozprawiano całe pięć godzin o Najśw. Sakramencie, czytano odnośne ustępy z ksiąg starych Ojców: Ireneusza, Cypryana, Augustyna, Chryzostoma, które, po skończonej dyspucie prosił, aby mu zostawiono. Nazajutrz zaprosił ministrów i sam wobec nich wystąpił jako obrońca katolickiej nauki, a na dowód swej obrony czytał z nimi wczorajsze traktaty z ksiąg św. Ojców. Nie umieli, bo to była rzecz wprost niemożliwa, przykroić ich do swej błędnej o Najśw. Sakramencie nauki i zawstydzeni, złorzecząc Jezuitom, wyszli. Chodkiewicz zerwał z nimi, zbliżył się do Jezuitów, rozczytywał się w katechizmie Kanizego i Hieronima de Torres, w „Wyznaniach“ św. Augustyna i innych dziełach katolickich. Było właśnie bezkrólewie. Legat kard. Commendone z O. Franciszkiem Toleto Jezuitą, sławnym teologiem, potem kardynałem, wysłani przez Piusa V. do króla Zygmunta Augusta i rzpltej w celu skojarzenia ligi chrześcijańskiej przeciw Turkom, pozostali w Polsce, aby czuwać nad przebiegiem elekcyi króla i popierać kandydaturę arcyksięcia Ernesta, syna cesarza Maksymiliana. Chodkiewicz z partyą litewskich Kalwinów popierał te ich zamysły, zjechał się z nimi w Warszawie i przed O. Toletem zwierzył się ze stanem swej duszy, z wątpliwościami, które go jeszcze trapiły i nareszcie w ręce legata Commendonego złożył publiczne wyznanie wiary katolickiej 1572 r.[11]. Nie podobało się to Radziwiłłowi Rudemu, świeżemu, jak wiemy, apostacie: docinał Chodkiewiczowi. On mu na to: „wróciłem do wiary, w której chrzest św. przyjąłem i Bogu przysięgałem“ i z właściwą sobie energią pousuwał heretyckich ministrów z kościołów i probostw w obszernych swych dobrach i królewszczyznach, nad któremi, jako marszałek i starosta miał jurysdykcyą, i zwrócił katolickim księżom, a sam do końca żywota († 1579) w prywatnem i publicznem życiu, wzorem był wierzącego katolika. Trzech synów swoich, zwłaszcza średniego Jana Karola, przyszłego bohatera z pod Kircholmu i Chocima, po katolicku w szkołach wileńskich wychował, i do podniesienia tych szkół do rzędu akademii u króla Stefana wielce się przyczynił.
Z czterech synów Radziwiłła Czarnego, wychowanych w kalwinizmie w Niemczech, i do wytrwania w tej wierze przez ojca na łożu śmierci zachęconych, najstarszym był Mikołaj Krzysztof ur. 1549 r., przez króla Zygmunta żartobliwie, a potem przez wszystkich „Sierotką“ nazwany. Wesoły, hulaszczy nawet, ale wielkich zdolności i rozumu, pomimo młodego wieku, był już marszałkiem nadwornym lit. Grał rolę gorliwego Kalwina, dokuczał Katolikom, drwił z postów, różańców, ceremonij kościelnych; dworzan swych przebrawszy za mnichów wysyłał na nocne hulanki i psoty księżom.
Ale i jemu sprzykrzyły się kłótnie ministrów heretyckich i te odmiany wiar, jak rękawiczek. Stanęły mu w pamięci słowa ojca, które krótko przed śmiercią doń zrozpaczony prawie pisał: „uprzykrzyły mi się już nad wyraz te ciągłe kłótnie ministrów i te odmiany coraz to potworniejszych opinij w wierze i już nie wiem, której wiary się trzymać, a porzuciwszy starą wiarę, w tej, w której żyję (kalwińskiej), niespodziewałem się doczekać tylu niezgod i takiego zamętu“. Wywierały swój skutek częste listy hetmana p. k. Mieleckiego, ożenionego z siostrą jego Elżbietą, z luteranizmu przez OO. Herbesta i Skargę do katolicyzmu nawróconego i pobożnego Katolika a Jezuitów protektora, pełne serdecznych a iście męzkich upominań, aby raz przecie z błędów herezyi się otrząsnął. Przykład też sędziwego Chodkiewicza dawał mu wiele do myślenia.
Począł tedy uczęszczać na kazania Skargi, na które heretycy jak i katolicy tłumem się cisnęli. Po jednem z tych kazań, gdy Skarga wrócił do celi, wszedł za nim książę i oświadczył, że pragnie zostać katolikiem. Wziął to za żart niewczesny Skarga, zgromił nawet księcia i upomniał, aby pomny swego rodu i wysokiego urzędu raz już poprzestał naigrawań i szyderstw z rzeczy tak świętej jak wiara. On zaś tem niezrażony, otworzył mu całą swą duszę, w której kotłowało od wątpliwości i niepokoju. Przygarnie go Skarga do swego szerokiego serca a ona swoją słodką a mądrą wymową rozwieje wątpliwości, ukoi niepokoje i przywiedzie do publicznego wyznania wiary w kościele św. Jana 1573 r.
Niebawem Mikołaj staje się apostołem swej braci. Wszyscy oni trzej Jerzy, Wojciech i Stanisław, przez Skargę i Warszewickiego przygotowywani i oświeceni w wierze, przeszli na łono Kościoła katolickiego i w wielki czwartek 1574 r. przyjęli z rąk biskupa Protaszewicza komunię św.
Tak więc ołycko-nieświeska gałąź Radziwiłłów stała się katolicką, a książę Mikołaj Sierotka, odrabiając robotę ojca, wykupywał i palił na rynku wileńskim egzemplarze biblii brzeskiej i księgi kacerskie, nieżałując na to sumy 5.000 dukatów, a drukarnię brzeską, w której tłoczono biblię, i heretyckie księgi, darował wileńskiemu kolegium. Legata ojcowskie na szkoły, zbory przekazał katolikom; sprowadzonych przezeń ministrów i bakałarzy wydalił, a księżą katolicką kościoły ich i miejsca obsadził, Jezuitom, jak zobaczymy niebawem, kolegium i szkoły w Nieświeżu fundował, przykładem swym młodszą bracią i wielu litewskich paniąt do katolickiej wiary i pobożnych fundacyi pociągnął i stał się filarem katolicyzmu na Litwie, jak nim był ojciec jego dla kalwinizmu i herezyi wszelakiej[12].
Niedługo było czekać, a przykład Chodkiewicza i Radziwiłłów naśladowało 67 przedniejszych heretyków, między nimi jeden od lat 12 minister kalwiński i Ulryk Hozyusz, brat kardynała, burgrabia wileński, który przez lat 20 opierał się wszelkim perswazyom biskupa brata. Odebrawszy takie cięgi, bardzo spokornieli heretycy, zbliżyli się do Jezuitów i katolickiej księży i znosili się z nimi częściej.
Wśród tych zapasów i zwycięstw wileńskich Jezuitów dogorywał w Knyszynie Król Zygmunt August. Wysoko cenił on i szanował Jezuitów i urzędownie wprowadził ich do Polski, a lubo zamiar fundowania im wileńskiego kolegium i akademii jak tyle dobrych jego chęci i projektów poszedł z nim do grobu, to wszakże o szacunku jego i życzliwości dla zakonu świadczą słowa jego testamentu, w Warszawie 6. maja 1571 r. na trzy ręce spisanego:
„I księgi też wszystkie nasze i którekolwiek natenczas są w ręku i zawiadywaniu Łukasza Górnickiego, a potem u kogokolwiek i gdziekolwiek będą, niechaj dadzą do kolegium Jezuitów w Wilnie, które fundował temi czasy za konsensem naszym ks. biskup wileński Waleryan, okrom gradalów, antyfonarzów, agend, mszałów, wyjatyków i innych ksiąg, ku pieniu i sprawie ceremonij kościelnych przynależących; te do kościoła św. Anny odkazujemy... A i z owych ksiąg, co Jezuitom oddajemy, jest niemały i niepodły sprzęt, obowiązujemy za nie Ojce Jezuity, aby byli powinni za nie każdą niedzielę i każde święto do kościoła św. Anny z kolegium swego jednego kaznodzieję dobrego i godnego słać, kazać i uczyć nauki i woli miłego Boga według ustawy Kościoła powszechnego[13].“
Wnet po żałosnej jego śmierci 7 lipca 1572 w Knyszynie, odbywały się liczne zjazdy panów i szlachty w celu opatrzenia granic rzpltj i ułożenia programu pierwszej elekcyi. Małopolanie, heretycy przeważnie zjechali się w Krakowie, rej tam wodził, faworami Giżanki na marszałkostwo w. k. posunięty, Firlej „głowa różnowierców“; Wielkopolanie i katolicy zebrali się w Łowiczu pod prezydencyą prymasa Uchańskiego. Przybył i legat Commendone i z Łowicza (z końcem września 1572) zapraszał O. Warszewickiego jako świadomego spraw ojczystych a miłego panom do swej rady. „Odmówił w swej skromności O. Warszewicki, bo to rzecz przeciwna instytutowi mieszać się do spraw politycznych i tylkoby na zakon spadły stąd przemówki“[14], ale odmówić niemógł Grzegorzowi XIII, gdy go ten do Szwecyi do króla Jana i Katarzyny Jagiellonki jako legata swego w czerwcu 1574 r. wyprawiał[15].
Prorektorem wileńskim został O. Skarga aż do powrotu O. Warszewickiego z Stokholmu z końcem września 1574 r.
W ciąga tych kilku miesięcy spotkała Skargę niemała zniewaga ze strony heretyków, która jednak tylko na większą sławę jego a dobro zakonu i katolicyzmu się obróciła. Wracał Skarga wieczorem od chorego, chłopak kościelny przy nim i garstka braci Najśw. Sakramentu. W ciasnej uliczce spotka go dworzanin wdy Radziwiłła Rudego, Albert Ślepowroński jadący konno i zbrojno. Zajedzie drogę i pocznie Skardze i zakonowi jego wymyślać, a szablą nad głową wywijać. Hamuje zapalczywość jego Skarga uprzejmą mową, on zaś wypomniawszy mu, że na ambonie przeciw kalwińskim ministrom powstawał, wyciął mu policzek, i jakby po wielkiem zwycięstwie nad bezbronnym kapłanem, ruszył z kopyta. Odszedł i Skarga „skrzywdzony ale nie spodlony“. Rozniosła się rzecz w mgnieniu oka po mieście, oburzyła nawet heretyków i wdę Rudego. Oddał dworzanina swego pod sąd; kara śmierci lub odcięcie świętokradzkiej ręki czekała winowajcę. Nikt nie miał odwagi stanąć w jego obronie. Stanął Skarga, dowodził, że tylko po pijanemu mógł takie bezprawie uczynić, błagał sędziów o litość i zdobywa darowanie kary. Stanie przed nim ów junaczy Ślepowroński w kornej postawie, otoczony znaczniejszymi dworzany i kilku pany i razem z nimi przeprasza i dziękuje ze łzami, że głowę jego z pod topora katowskiego uratował. Ucałował tę głowę Skarga, przycisnął do serca a o zbawienie duszy w Kościele katolickim upomniał. Najwymowniejsze kazanie nie wstrząsnęłoby umysłami tak do dna, jak ów czyn heroiczny Skargi[16]). Nie raz jeszcze jeden znieważono go na ulicach Wilna, szarpano imię jego i zakonu wyzwiskami — on milczał, a z onej swojej żarliwości kaznodziejskiej nie spuścił.
Dźwigała się więc raźno sprawa katolicka w Wilnie. Szkoły, w których po ustaniu morowego powietrza 1573 r. wykładano oprócz humaniorów i filozofii także i teologię scholalastyczną, ściągały młodzież z całej Litwy i sąsiednich województw koronnych i z każdym rokiem rosły w liczbę uczniów. Młodzież zakonna miała w Wilnie przez czas jakiś swój nowicyat i słuchała nawet filozofii i teologii; tam też i nasz Skarga gotował się i składał doktorski egzamin z całej teologii, wnet potem, bo już w r. 1575 do profesyi 4 ślubów przypuszczony.
Nauki klasyczne nie małą poniosły stratę z śmiercią znakomitego profesora starożytnych języków O. Tomasza Zdelaryca, o której wspomniałem wyżej, ale strata ta powetowaną została sprowadzeniem z zagranicy nowych sił nauczycielskich i podniesieniem szkół wileńskich do stopnia akademii, jak to opowiem później.





  1. Piotr Ruiz de Moros, Rojzyuszem powszechnie zwany ur. w Aleaniz w Aragonii. Po skończonych humaniorach w tem mieście, filozofii w Lerydzie (Ilerda) w Bononii prawa, przybył 1542 na wezwanie bisk. Gamrata do Krakowa, gdzie przez lat 9. wykładał prawo rzymskie na akademii jagiellońskiej. Ferdynand I. ofiarował mu katedrą prawa w Wiedniu, ale Zygmunt Aug. puścić go niechciał, oddał mu referendarstwo w sądach zadwornych, potem 1552 W. Księstwa Litwy. Chociaż nigdy niebył księdzem jeno diakonem, sypały się nań godności kościelne, był 1559 proboszczem i kanonikiem żmudzkim 1567 w Krożach, archichpresbiterem św. Jana i kanonikiem kustoszem w Wilnie, dla swej nauki i poważnego a prawego charakteru powszechnie szanowany. Zwyczajem uczonych XVI. wieku, oprócz kilka dzieł prawniczych, zostawił wiele mów i wierszy okolicznościowych. Pisał tylko po łacinie, chociaż mówił dobrze po polsku.
    Czy miał do Jezuitów jakie uprzedzenia? Nie sądzę ale zwyczajem starców nie dowierzał przybyszom, a już wcale nie miał ochoty odstępować im kościoła swego, na stare lata ruszać się z miejsca i szukać nowych bogów; był jak tylu starców podejżliwym, nieużytym. Jezuici mieli wyrozumiałość dla wad starości, więc chociaż za wpływem królowej Anny i nuncyusza uzyskali przywilej króla, aby post cessum vel dececsum ven. Petri Royzii Maurei, objęli w posiadanie kościół św. Jana, nie korzystali z niego. (Rostowski. 42. Ossoliński. Wiad. hist. kryt. II. 155—235.)
  2. Kapituła wileńska zrobiła i przeprowadziła ten układ. Pensya roczna wynosiła 6 kop. gr. lit. (138 złp.) 4 beczki żyta, dwie szynki, dwa sadła, półbeczek grochu i tyleż krup dla każdego z księży, dla księdza zakrystyana 2 kopy gr. więcej.
  3. Niesiecki IX. 233. Rostowski 43. 44.
  4. Rostowski 44—47.
  5. W skarbcu kościoła św. Jana znajduje się Album arcybractwa, wydobyte z rupieci przez kanonika Aleksandra Wróblewskiego. Księga ta in folio w aksamit i srebro pięknie oprawna, sporządzona 1692 r. nosi tytuł: „Imiona godne pamięci drogą zbawienną przez rany Ukrzyżowanego naznaczoną jałmużną, utorowaną roczną idących Braci i Dobrodziejów stanu duchownego arcybractwa Bożego Ciała i Miłosierdzia od r. 1573“. Spis członków prowadzony jest jedną ręką do 1692 r., widoczna więc, że w tym roku ono Album sporządzono, polem wpisy własnoręczne różnego charakteru. Spotykamy tu imiona biskupów: Protaszewicza Hozyusza, Wojny, Wołłowicza, Tyszkiewicza; magnatów: Radziwiłła Sierotki Lwa Sapiehy, Kazimierza Sapiehy Janusza Tyszkiewicza; rajców miejskich: Rotunda Mieleskiego, Tomaszewicza, Dygona, Kiewlicza Rudominy, Bildzinka. Do r. 1776. zapisało się osób duchownych 354, świeckich 957. Od r. 1776—1855 przerwa, dopiero X. Wróblewski wskrzesił arcybractwo mężczyzn. Kobiety „Siostry“ arcybractwa miały osobne album. Od 1573—1800 zapisało się w nie 2557 sióstr. Przerwy nie było żadnej. (Kirkor: Przechadzki po Wilnie).
  6. Kto oni? Andrzej Wolan kształcił się za młodu w Frankfurcie nad Odrą, dodany jako pedagog młodemu Ostrorogowi, późniejszemu staroście międzyrzeckiemu. Ostrorogowie polecili go Radziwiłłowi Rudemu na sekretarza. Ten widząc w nim talent i ochotę do nauk, wysłał go na luterską akademię w Królewcu na trzy lata. Używał go znów jako swego sekretarza i wysyłał w różnych sprawach do Zygmunta Augusta. Radziwiłł Czarny obsypywał go także łaskami, wyrobił mu indigenat litewski, nadał wieś Bijuciszki. Kiedy Orzechowski wydał swój Quincux, w którym na Radziwiłła i Kalwinów ostro powstaje, Wolan z kilku innymi stanął w ich obronie „Rozmową Polaka z Litwinem“. Radziwiłł polecił go królowi Zygmuntowi Augustowi na sekretarza. Król go używał w wielu trudnych poselstwach, nadał dwiema wsiami, które on nazwał Wolanowo. Był Wolan także sekretarzem króla Stefana, jego delegatem na sejmik oszmiański 1585 r. Wsławił się kilku rozprawami jako pisarz polityczny, umarł 6 stycznia 1610 r. Takiego przeciwnika nie można było lekceważyć. (Baliński: Pisma hist. III 1—136.)
  7. Trzecieski Andrzej, poeta, mówca i historyk, sekretarz króla Zygmunta Augusta, poseł z kasztelanem Jazłowieckim do Turków 1563 r. miał mir u Kalwinów, a między Katolikami kilku przyjaciół; osobistość poważana i wpływowa (Łukaszewicz, Dzieje wyzn. helw. w Małopolsce).
  8. ... „Przyznać trzeba, że ostatni (Kalwini litewscy) swoim nierozsądnym i porywczym krokiem, najprzód wdania się w dysputę, a potem chęcią wycofania się z tej niewczesnej walki, znaczną klęskę ponieśli“. (Dzieje kośc. helw. wyzn. na Litwie I. 38).
  9. Rostowski: 41. 42. Balicki: Dawna akad. wil. 41. 42. Odtąd do publicznej dysputy nie prędko stanęli różnowiercy wileńscy. Jezuici mimo to przy otwarciu roku szkolnego i innych uroczystościach urządzali wielkie publiczne dysputy, kilka dni trwające. Rolę opugnantów przyjmowali na siebie.
  10. Warszewicki przez lat cztery 1570—74, Skarga przez lat dwanaście 1572—1584 uświetnili potęgą swej wiary i wymowy kazalnicę wileńską. Rozdzieliwszy między siebie dogmata katolickie, najbardziej przez heretyków zakwestyonowane, o każdym z nich mówili cały cykl kazań. Były to formalne traktaty teologiczne, po oratorsku przedstawione, zaciekawiały więc chciwą nowinek religijnych publikę pouczały gruntownemi wywody o dogmacie, gruntownem zbijaniem zarzutów o fałszywości i błędach wiar nowych, a zachwycały potęgą wymowy. Katolicy zarówno, jak różnowiercy cisnęli się na nie tłumami, po 3—4000 bywało słuchaczy na tych kazaniach.
  11. Gratiani. La vie du Card. Commendon. 391. Rostowski 49.
  12. Wszyscy historycy, nawet wrogi Jezuitom Siarczyński, oddają słuszność nauce, serca i obywatelskim zasługom Mikołaja Sierotki. On godził powaśnione pany i rodziny, umarzał procesa wieloletnie i spory, jako sędzia polubowny, bo poważanie u wszystkich miał wielkie. Włości swe administrował wzorowo, kościoły w nich stawiał, a poddanym krzywdy czynić nie dopuścił. Do miasteczek sprowadził z zagranicy rzemieślników; ubogim panienkom posagi, a żakom szkolnym wikt i odzienie dawał, niewolników z rąk Tatarów i Turków wykupywał. Biedniejszą szlachtę hojnie ratował, „dał mi Bog dostatek chleba, powtarzał, abym go i sam pożywał i drugim dawał. Niech mnie nie nazywają Radziwiłł, ale „rad żywił“. „Czapka i papka najwięcej przyjaciół jedna“. Mówił kilku językami, kochał się w księgach i naukach, zwłaszcza w sztuce lekarskiej i jeografii. Jego staraniem stanęła „Tabela jeograficzna“, czyli opis Litwy i Żmudzi, prostujący myłki obcych pisarzy o tych krajach. Królowie Batory i Zygmunt III. zaszczycali go zaufaniem, przyjaźnią i godnościami. Już w 30. roku życia był marszałkiem w. l., wnet kasztelanem, a potem wdą trockim, nakoniec wdą wileńskim († 1616 r.). Żywot jego streścił bardzo dokładnie M. Szyszko. Patrz „Archivum domu Radziwiłłów“, wyd. Akad. Um. str. VII—XXIV.
    Drugi brat, Jerzy, ur. 1556 r., rozpoczął nauki w domu, kończył w Lipsku. Nawrócony do wiary kat. przez brata swego Sierotkę i Skargę, wstąpił w Rzymie do stanu duchownego i pod kierunkiem O. Gagliardi słuchał nauk teologicznych i zaprawiał się w życiu duchownem. Wpraszał się nawet do zakonu Jezuitów, ale Grzegorz XIII i jenerał Mercuriani woleli go mieć biskupem dla dobra Kościoła i dobrodziejem zakonu. Jakoż został w 24. roku życia naprzód koadjutorem starego Protaszewicza, a potem 1579 biskupem wileńskim, 1584 kardynałem, a 1591 biskupem krakowskim. Jako biskup, w Wilnie pozamykał heretyckie drukarnie, palić i niszczyć kazał heretyckie księgi. Na wizyty biskupie brał z sobą Jezuitów, im powierzał odnowienie ducha klasztorów, zwłaszcza żeńskich, rekolekcyami. Akademię wileńską, kolegia lubelskie, seminarya, szpitale uposażył hojnie. Jako gubernator i administrator Inflant odznaczył się energią i roztropnością wielką, jako senator posłował od Klemensa VIII do cesarza Rudolfa i Zygmunta III, skojarzył zgodę, zapieczętowaną poślubieniem Anny austryackiej przez króla. Jako kardynał zasiadał dwa razy w konklawe Innocentego X. i Klemensa VIII, sam nawet przez kard. Karola Boromeusza na papieża promowany. Umarł w Rzymie 1600 r., dokąd dla dostąpienia jubileuszu pielgrzymował. Pochować się kazał w kościele Jezuitów il Gesu i tam ma nagrobek. (Rostowski 192—94).
    Trzeci brat, Albert, kże na Kłecku, został 1574 r. marszałkiem n. l, a 1586. marszałkiem w. l. Na czele swych chorągwi walczył dzielnie pod Połockiem i Wielkołukami. Jezuitom w kościele św. Jana postawił ołtarz wielki ze stiuku o kolumnach marmoryzowanych i wspaniały organ, na którym, jako miłośnik muzyki, często sam grywał († 1593 r)
    Najmłodszy Stanisław, także marszałek, a od 1593 r. starosta żmudzki, wygnał Kalwinów z Ołyki i wszystkich dóbr swoich. Łukiszki pod Wilnem, gdzie był pierwszy zbór kalwiński, darował Jezuitom wileńskim i uposażył znacznie ich akademię. Wzorowy gospodarz, pan ludzki, dla zdrowia swych poddanych, niewidzianym dotąd przykładem, trzymał osobnych lekarzy. Biegły znawca greckiego języka, przetłumaczył na polskie kazania Jerzego Scholarego i „Wykład soboru florenckiego patryarchy carogr. Gennadego“. Umarł 1599.
    Nie mało więc ozdoby i pożytku przybyło Kościołowi i Litwie z nawrócenia synów „herezyarchy“ Radziwiłła Czarnego (Niesiecki, VIII 61, 73. Siarczyński: Obraz wieku Zygmunta III. II, 118. Dzieduszycki: Piotr Skarga i jego wiek I. 207—209).
  13. Ms. bibl. Ossol. nr. 240, k. 264.
  14. Rostowski, 47.
  15. O tej „misyi szwedzkiej“ mowa będzie niżej.
  16. Rostowski 54. Wielewicki III. 84. Dzieduszycki I. 210—212.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.