Przejdź do zawartości

Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Wydawca W. L. Anczyc i Sp.
Data wyd. 1908
Druk W. L. Anczyc i Sp.
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XXIII.
Jezuici w Galicyi. 1820—1848.

§. 144. Przybycie wygnańców do Lwowa. — Cesarz Franciszek I zatrzymuje ich w Galicyi. — Walka z Józefinizmem. — Dwa w nim wyłomy. 1820—1836.

Na pierwszą wieść o banicyjnym, ukazie, prowincyał Świętochowski zwołał radę poważniejszych Ojców w Połocku, na której postanowiono, przez kraje austryackie na komorę radziwiłłowską, przebierać się do Włoch, gdzie zakon miał już kolegia i domy. Tylko Jezuici ryzcy i 7 Jezuitów połockich, obrać mieli drogę na komorę pruską w Połądze. Uwiadamiając o tem zakonną bracią, wydał 30 marca list okólny w duchu iście rycerskim: »Ruszajmy śmiało i wesoło w świat, bo wódz nasz Chrystus idzie z krzyżem przed nami«.
Pierwsi, w myśl ukazu, wyruszyli w drogę Jezuici mohylewscy, było ich 12; dnia 1 maja stanęli na komorze radziwiłłowskiej. Podpisano im paszporty, budki żydowskie odwiozły ich do Brodów. Tu, ku przykremu zdziwieniu, komisarz austryackiej komory, oświadczał im, że ani ich puścić w dalszą drogę, ani przybywających 3 maja witebskich Jezuitów przepuścić przez granicę austryacką nie może, dopokąd od gubernium lwowskiego nie otrzyma instrukcyi. Nadeszła ona 5 maja, gubernator baron Hauer, kazał otworzyć granicę wygnańcom, dwa jednak całe dni witebscy Jezuici w liczbie 12, obozowali na neutralnym ćwierćmilowym kawałku ziemi, in campo penes Radziwiłłoviam, jak się żartobliwie wyrażali.
Kolejno przybywali do Lwowa, 10 maja witebscy; 11 mohylewscy; 13, 15, 22 maja połoccy; 23 i 24 maja użwałdzcy; 27 maja mścisławscy wygnańcy. Przyjęcie znaleźli życzliwe nietylko w klasztorach lwowskich, ale i u prałatów i kanoników, i u samego arcybiskupa lwowskiego Ankwicza, który dla braku parafialnego kleru, pragnął szczerze zatrzymać Jezuitów w archidyecezyi. Oni jednak już 23 maja rozpoczęli dalszą drogę na Wiedeń i Pontebę do Ferrary, Bolonii, Reggio i Rzymu, gdzie im wikaryusz jeneralny Petrucci, tymczasową siedzibę przeznaczył.
Prowincyał Świętochowski, zrozumiawszy, że arcybiskup i gubernator pragną białoruskich księży zatrzymać w Galicyi i w tym sensie wnieśli »najpoddańsze« przedstawienie do cesarza Franciszka I, nie znając niemieckiego języka, zamianował swym pełnomocnikiem do układów, O. Landesa, Bawarczyka i wyprawił dnia 23 maja do Wiednia. Cesarz pozwolił 10 czerwca pozostać Jezuitom w Galicyi, przy duszpasterstwie i szkołach, ale tym tylko, którzy »z związku zakonnego wystąpią«. Na to się oni nie godzili. Dzięki jednak staraniom O. Landesa u wielowładnego księcia Klemensa Metternicha, i kanclerza kancelaryi nadwornej hr. Saurau, dzięki pisemnym i osobistym przedstawieniom gubernatora Hauera, cesarz pozostawił tę sprawę układom hr. Saurau z O. Landesem.
Ten oświadczył stanowczo, że Jezuici pozostać mogą w Austryi tylko jako zakon, zależny wyłącznie od jenerała swego i mający zupełną swobodę znoszenia się z nim bezpośrednio, bo to należy do istoty instytutu, w innych zaś rzeczach gotowi są zastosować się do »normalnych« (józefińskich) praw o zakonach w Austryi. Jeżeli cesarz na ten wyjątek od praw normalnych udzieli dyspensy, wtenczas Jezuici dostarczą 14 profesorów dla gimnazyum i wyższych nauk filozofii, fizyki i matematyki w Tarnopolu, 8 profesorów dla konwiktu szlacheckiego we Lwowie.
Cesarz dyspensy na razie nie dał, ale okazał się do niej skłonnym, a prowincyałowi Świętochowskiemu, jadącemu na kongregacyę jeneralną do Rzymu, dał dwukrotne posłuchanie, okazując wiele współczucia, iż na tułactwo skazany, i oświadczając wyraźnie: »przyjmuję was w mem królestwie Galicyi, jako dawnych Jezuitów, a na wyżywienie 50 z waszej liczby, kosztów z mego skarbu dostarczę«. Upłynęło jednak 7 lat, zanim cesarz onej dyspensy udzielił dekretem dnia 18 lipca 1827 r., bo nietylko radcy nadwornej kancelaryi dla spraw religijnych, ale arcybiskup Ankwicz i tarnowski biskup Ziegler, nie mogli zrozumieć, że zależność i korespondencya Jezuitów z jenerałem za pośrednictwem »tajnej nadwornej i państwowej kancelaryi«, narusza istotę zakonu.
Był to pierwszy wyłom w józefinizmie zrobiony przez Jezuitów, a nie przyszło to łatwo, bo rzeczy szły tak opornie, że w kwietniu 1823 r., zanieśli Jezuici przez prokuratora swego O. Loefflera, prośbę do cesarza, »aby nam pozwolił pójść drogą naszego wygnania, iżbyśmy z braćmi naszymi połączeni, te mieli pociechę, żeśmy aż do ostatniej chwili wiedli życie zgodne z naszą profesyą zakonną«, cesarz jednak nie pozwolił wydać paszportów.
Drugi wyłom, zrobili w józefińskim systemie nauk szkolnych, według reformy profesora Martiniego i ks. Gracyana Marksa z 1774 i 1776 r. Gimnazyów w Galicyi było 11, dyrektorem ich miejscowy starosta, któremu podlegał prefekt szkół. Nad dyrektorami zaś i szkołami, stał generalny dyrektor, podówczas ks. Zacharyjasiewicz, który je corocznie wizytował i wykładów religii szczególniej doglądał. Profesorowie składali egzamina przed nadworną komisyą nauk, katecheci przed biskupem. Podręczniki szkolne drukowano w Wiedniu w niemieckim języku, który był wykładowym, a katechizmy szkolne nie były wolne od akatolickich zdań, mianowicie co do supremacyi państwa nad Kościołem, i władzy papieża.
Dla seminaryów duchownych, komisya nadworna nauk, nie biskup, mianowała profesorów, naznaczała podręczniki teologii, historyi kościelnej, egzegezy, kanonicznego prawa, przepełnione protestanckimi błędami. Zakonom pozwolono wprawdzie na t. z. studium domesticum, ale pod nadzorem biskupów, według metody i podręczników przepisanych dla seminarów rządowych we Lwowie i Przemyślu.
Jezuici otworzyli kolegium i gimnazyum (niemieckie) w Tarnopolu 1820 r., dwuletni kurs (niemiecki) filozofii 1823 r., i powoli rozrywali pęta józefińskiego systemu nauk. Najprzód w wykładach religii, odrzucili podręcznik rządowy, pełny akatolickich zdań, a wprowadzili katechizm bł. Kanizyusza i historyę biblijną Overberga. Potem 1823 r., uwolnili się od dokuczliwych egzaminów profesorskich z religii i filozofii przed arcybiskupem Ankwiczem, ale nie od rządowych. Dalej 1827 r. pozbyli się dyrektorstwa starosty; prowincyał był dyrektorem, zastępowali go rektor jako vice-dyrektor, i prefekt szkół, zostawali jednak wszyscy pod nadzorem jeneralnego dyrektora szkół, a na egzamina roczne przybywał starosta jako świadek raczej, jak zwierzchnik, który z odbytych egzaminów składał relacyę do gubernium.
W kolegium i domu nowicyatu, otwartym 1822 roku w Starejwsi, w obwodzie sanockim, postanowili 1823 r. urządzić studium domesticum teologii dla swych kleryków. Nadworna komisya nauk kazała sobie podać dokładny plan tego studium, a tymczasem posyłać kleryków do seminaryum w Przemyślu. Posłano ich, ale wnet odwołano, bo wykłady zawierały naukę anti-katolicką, a 7 podręczników, mianowicie: 3 dzieła do egzegezy pisma św., Jana Jahna, archeologia biblijna tegoż autora, historya kościelna w 2 tomach Macieja Dannemayera, etyka czyli teologia moralna Karola Reybergera i prawo kościelne austryackie Jerzego Rechbergera, potępiła jako niezgodne z nauką katolicką, rzymska kongregacya indeksu 28 lipca 1817 r. i 17 stycznia 1820 r. O tem nie wiedziała nadworna komisya nauk, dowiedziała się z memoryału 4 Jezuitów teologów starowiejskich, zwłaszcza O. Pawła Ciechanowieckiego, który nietylko powyższe książki, ale i egzegezę profesora Mayera, filozofię Likawetza, Pijara, i Teologię dogmatyczną lwowskiego profesora dra Ignacego Penki, uczonej poddali krytyce, wykazując szereg w nich protestanckich błędów.
Jakoż 1825 roku podręczniki te z rozkazu nadwornej komisyi nauk usunięto z seminaryów, Jezuitom pozwolono na studium domesticum, ale tak jak je mają inne zakony. Oni tej klauzuli nie przyjęli, ale przy pomocy vice-gubernatora Galicyi, księcia Lobkowica, prymasa Węgier Rudnaya, radców dworu, barona Penklera i hr. Goëssa, księcia Metternicha, a najwięcej biskupa podówczas linzkiego Zieglera, który pozyskany przez O. Snarskiego, stał się szczerym przyjacielem zakonu, uzyskali cesarski dekret 24 sierpnia 1827 r., pozwalający na studium domesticum, 4-letni kurs teologii według planu zakonu, pod władzą i nadzorem prowincyała. Przeznaczeni jednak przez niego profesorowie do głównych przedmiotów, a także klerycy przy końcu roku, złożyć powinni egzamin ex doctrina plana et practica, przed biskupem lub jego komisarzem, biskup zaś zda sprawę do nadwornej komisyi nauk.
Od »dobrotliwego« ale zaśniedziałego w józefinizmie cesarza Franciszka, więcej uzyskać się nie dało, ale już to, było wyłomem walnym w józefińskiem szkolnictwie. Jezuici od 1827 r., porzuciwszy język niemiecki, wykładali po łacinie filozofię i wyższe nauki, według własnych podręczników, a zależność swą od biskupów i nadwornej komisyi nauk, sprowadzili istotnie do minimum. Prawda, że zażyć przytem musieli wielkiej cierpliwości, od roku bowiem 1820—1827 r. zasypywała ich nadworna komisya nauk, przez gubernium i konsystorze, reskryptami i dekretami, a z tych 50 z górą aktów, odnosi się do egzaminów profesorów szkół publicznych i do studium domesticum.
Dopiero nowy cesarz Ferdynand I, na prośbę jenerała zakonu Roothaana, a za poparciem jeneralnego gubernatora Galicyi, arcyksięcia Ferdynanda Este, Jezuitów patrona i dobrodzieja, wydał 19 marca 1836 roku dekret pozwalający na nauczanie w szkołach publicznych i w studium domesticum, według ich systemu nauk, czyli Ratio studiorum, a 1838 roku na założenie kongregacyi maryańskiej Sodalitas mariana między młodzieżą szkolną.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.