Ah Ojcze drogi kiedym tej wiosny, Spojrzał na pola, ogrody,
Wszędzie zdrój życia błyszczał radosny, Wszędzie się śmiały ogrody:
W gajach ptaszkowie śpiewali leśni, Słońce błyszczało w błękicie,
I wszędzie brzmiały urocze pieśni, I wszystko czuło czem życie.
A teraz cicho, strasznie, ponuro, Wiatr świszcząc strąca liść z drzewa,
Słońce zamdlone niknie za chmurą, Strwożone ptastwo nie śpiewa;
Zamarzło ziarno rzucone w rolę, Zwarzone jesiennym szronem,
I kruki tylko w złowieszczém kole, Krążą nad pustym wygonem!”
„Synu to jesień — wicher szaleje, Goni za kłoskiem po niwie,
Lecz źdźbła rodzajne, plonu nadzieje Czekają wiosny szczęśliwie.
I ta garść ziaren w ziemię rzucona, Całunem śniegu pokryta,
Przetrwa tam zimę, potem zielona, Nadzieją do nas zawita;
I znów chór ptasząt zabrzmi radosny, Pieniem miłości i wiary,
A stada kruków z promieniem wiosny, W dzikie ulecą obszary.”