Jednostka i ogół/„Bóg zasmuci, Bóg pocieszy“

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Nałkowski
Tytuł Jednostka i ogół
Podtytuł Szkice i krytyki psycho-społeczne.
Data wyd. 1904
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
„Bóg zasmuci, Bóg pocieszy“.


W ostatnich czasach, czasach powrotu do „ideałów“, różni znachorowie głosili i głoszą naszemu narodowi, że „nauka zbankrutowała“ — że ciemnota jedna prowadzi do zbawienia, że wyciąg z trupów jest jedynem lekarstwem na wszystkie choroby. Ale pragnienia wiedzy, prawdy, światła, nie zdołają tłumić żadne arymanowe zastępy; wiedza, prawda, światło stają się coraz bardziej dla ludzkości taką samą nieodzowną potrzebą, jak powietrze, woda, chleb. — I oto, mimo wszelkich wstecznych zapędów, zjawia się nawet wśród naszego społeczeństwa, grono ludzi, które nie szczędzi czasu i sił, by opracować szereg dzieł, przeznaczanych na szerzenie światła — szereg „poradników dla samouków“; a opracowywa je nietylko z wielką gruntownością, ale z taką ofiarnością, że z powodu taniości, są one dostępne każdemu, nawet najbiedniejszemu (a wiadomo, że pragnienie światła nie czyni bogatym). I społeczeństwo, mimo starań gasicieli światła, rozchwytuje te dzieła, jak karawana wodę na pustyni, tak, że już po kilku miesiącach wychodzi drugie wydanie tomu pierwszego.

Tego rodzaju objawy szerzenia światła, jak powyższy, muszą być bezwątpienia bardzo smutne dla tych, co pragną bankructwa nauki; jednak losy łaskawe na nich, nie poskąpiły im w tym smutku pewnej pociechy: oto jeden z tych, przeciwko którym oni zwykle występują, jeden z tych ofiarnych pracowników nauki, Strumpf, nie dożył chwili druku swej pracy, zgasł w 28 roku życia; organizm nie wytrzymał wielkiego nacisku pracy i wielkich aspiracyj duchowych[1]. Kto przeczyta jego wstęp do botaniki w „Poradniku“, ten zrozumie, czem był przedwcześnie zmarły, jakiego gatunku umysłem; nie był to, ulubiony u nas, typ „szewca naukowego“, typ zwany przez Marksa „fachowym idyotą“, a przez Kanta jednookim „Cyklopem“, co potrafi jedynie zasuszać, wypychać, regestrować — był to orzeł, co ze szczytu swej specyalności zatacza szerokie kręgi, obejmujące cały obszar wiedzy; nie był maszyną naukową, szematem, manekinem, drewnem, lecz człowiekiem zarazem myślącym i czującym, uświadomioną jednostką społeczną; był indywidualnością, a to jest u nas uważane za największy grzech, za nieprzyzwoitość. Czyżby nie wiedziano o tem, że cały rowój kulturalny stworzyły właśnie indywidualności, nie manekiny — ale zresztą tu chodzi właśnie o powstrzymanie rozwoju — ci, co duszą światło, muszą być przeciwni jednostkom, co je rozsiewają; muszą się cieszyć, gdy pada jeden z tych, co są jego nosicielami.
Niestety i poza powyżej wymienionym faktem jest śród naszego społeczeństwa dość jeszcze objawów „pocieszających“ dla zwolenników bankructwa nauki. Oto np., czy nie „pocieszającym“ jest fakt, że podczas, gdy na stałe utrzymanie obserwatora, w miejskiem obserwatoryum astronomicznem, nie możemy się dotąd zdobyć, a pracownik, który dawniej podjął się tego za darmo (bo tylko dzień cały miał zajęty lekcyami, więc naturalnie powinien był noc ofiarować darmo), musiał po kilku latach złudzeń ustąpić, by nie podzielić losu Strumpfa, to z drugiej strony kapitaliści, jak tryumfalnie pisma codziennie donoszą, złożyli tysiące rubli na stałe utrzymanie trębacza! — trębacza, któryby stale trąbił z kościelnej wieży. — O tak, to pocieszające, tylko ja sądzę, że nie dość nam jednego trębacza — składajcie panowie więcej pieniędzy, aby nie na jednej, lecz na każdej wieży mógł siedzieć trębacz i trąbił wam, panowie, głośno i stale takie epitety, któych piórem, a raczej drukiem, wyrazić się nie da. Proponuję nawet na tej podstawie nową formułę towarzyską, wielce uprzejmą: „spraw sobie pan dobrodziej trębacza“.





  1. Niedługo po napisaniu tych słów zmarł drugi współpracownik „Poradnika“, Forszteter, wyczerpany pracą w biedzie nad dziełem naukowem. I wobec tego są ludzie, mający czoło pisać, że u nas jest wszystko, tylko nie ma ludzi, chcących pracować naukowo.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Nałkowski.