Nie godzien tego ten świat zawykłany,
Aby miał na nim, rozumem nadany[1]
Człowiek polegać, a swe szczęśliwości
Sadzić na jego płochej odmienności.
Co ma ten żywot, na coby bezpiecznie
Człowiek mógł kazać?[2] niedługo koniecznie
Poniesie czaszę pachołek do gęby,
A przedsię i w tem straci czasem zęby.
Morze nie stoi nigdy, zawżdy płynie;
Teraz kędzierze nastrzępi, w godzinie
Dnem wzgórę stanie, a ogromne wały
Wysokich będą obłoków sięgały.
Cnota mój kompas, który nie w północy,
Ale wpół zbytków bije; niech się smocy
I wszytko bydło Proteowe jeży,
Łódź moja przedsię swym pędem pobieży.