[293]
MONOMACHIA
PARISOWA Z MENELAUSEM.[1]
JANA KOCHANOWSKIEGO.
Ale kiedy z obu stron się uszykowali,
Trojani z wielkim hukiem w pole wyjachali,
Jako żorawie, kiedy bliską zimę czują,
Z krzykiem przeciw wielkiemu morzu polatują,
Pigmeom drobnym niosąc śmierć i zarażenie;
Krzyk idzie pod obłoki i społeczne pienie.
A Grekowie zaś z miejsca cicho się ruszali,
Myśląc, jakoby sobie społem pomagali.
A jako więc wierzch góry szara mgła odzieje,
Na pasterze nie dobra, ale na złodzieje
Lepsza niż noc, bo człowiek okiem nie doniesie
Nic dalej, jeno jako kamień z ręki niesie:
Taką wtenczas kurzawę, idąc, poruszyli,
I niewymownie prędko pole przykurzyli.
[294]
A kiedy się już wojska prawie zetknąć miały,
Przed Trojany uciekał Aleksander śmiały,
Mając lampart na sobie i łuk nałożony
I miecz, a kręcąc w ręku oszczep ustalony,[2]
Wyzywał co mężniejszych z wojska przeciwnego,
Aby z nim, ktokolwiek śmie, skusił szczęścia swego.
Skoro go tedy ujżrzał Menelaus zbrojny,
A on bezpiecznie szuka przed inszymi wojny;
Jako lew rad, gdy na źwierz z głodu więc napadnie,
Bądź sarnę, bądź jelenia, już go łupi snadnie,
Nie dbając na ogromne prędkich psów szczekanie,
Ani w kupę zebranych myśliwców wołanie, —
Tak był rad Menelaus, widząc zdrajcę swego,
Bo myślił mścić się nad nim zelżenia dawnego.
Tamże prosto na ziemię z bronią z woza skoczył,
Ale skoro go gładki Aleksander zoczył,
A on z inszymi naprzód: ulękł się okrutnie
I schronił się przed śmiercią między swoje chutnie.
Jako kiedy kto ujźrzy straszliwego smoku
Między pustymi lasy, wnet uchybi kroku,
Wszytek zadrży a w stronę co nadalej godzi,
Krew przed strachem do serca z oblicza uchodzi:
Równie tak Aleksander z placu się pospieszał
Przed Atreowym synem i w wojsko się wmieszał.
Hektor, widząc, gromił go: Parisie zelżony,
Bodaj się był nie rodził, ani pojmał żony;
Tobych był wolał, i to z lepszym było zyskiem,
Niźli tak być u wszytkich ludzi pośmiewiskiem.
Jaki, mniemasz, u Greków teraz głos o tobie?
Nie zeszło[3] nic wodzowi temu na osobie,
[295]
Ale serca i siły niemasz; takowym się ty
Czując, płynąłeś przedsię przez morskie zakręty,
Zebrawszy towarzystwo, a w daleką stronę
Zajachawszy, uniosłeś zacnych ludzi żonę,
Ojcu na wieczną szkodę i nam braciej twojej,
Nieprzyjacielom na śmiech, a ku hańbie swojej;
Nie chciałeś placu dostać Menelausowi:
Poznałby był, jakiemuś żonę wziął mężowi.
Nie pomogąć w potrzebie słodkobrzmiące strony,
Ani ten głos, ani ta gładkość od Diony,
Ale rychlej Trojanie ubodzy; lecz za ty
Twe postępki godzienby ostatniej zapłaty.
Na to rzekł Aleksander: Słusznie mię winujesz,
A nad przystojność, bracie, nic nie występujesz;
Mężne u ciebie serce, jako topór, który
Przez drzewo snadnie idzie, przypadając z góry,
A tram[4] ciesze i wolą mistrza swego kona:
Taka równie u ciebie myśl niezwyciężona.
Niech ci dary od pięknej Diany nie wadzą,
Niezarzutne są rzeczy, które z nieba dadzą;
A tego nikt swą pracą, nie pożysce sobie.
Lecz teraz mamli się bić, i tak się zda tobie,
Niech się wojska rozstąpią, każde na swą stronę,
A ja z Menelausem w pośrzodku o żonę
I o klenoty zaraz niech czynię; a komu
Bóg pomoże, niech wszytko odniesie do domu.
A już i wieczny pokój z sobą uczyniwszy,
A na potomne czasy przyjaźń utwierdziwszy,
Przebywajże w trojańskiej szczęśliwy krainie,
A Greczyn także do swych Argów niechaj płynie.
[296]
To rzekł, a Hektor słysząc, dziwnie się radował,
A śrzodkiem idąc, ufy[5] trojańskie hamował,
Jąwszy w pół oszczep, a ci hnet się uskromili,
Ale Grekowie z łuków i z proc przedsię bili.
Którym król Agamemnon głosem rozkazuje:
Stójcie! bo coś powiedzieć Hektor obiecuje.
To rzekł, i ci zarazem dali się hamować,
Potem tak między nimi Hektor jął rokować:
Słuchaj mię Trojaninie, i ty Greku zbrojny,
Słów Parisowych, który początkiem tej wojny,
Wszytkim Trojanom każe i Grekom na stronę,
A sam z Menelausem w pośrzodku o żonę
I o klenoty zaraz chce czynić, a komu
Bóg pomoże,[6] ten wszytko ma odnieść do domu;
A my przyjaźń i pokój z sobą będziem mieli. —
To rzekł, a wszyscy inszy z obu stron milczeli.
Potem sam Menelaus wystąpiwszy, rzecze:
Posłuchajcie też i mnie, bo mię żałość piecze,
I chcę, aby Trojanie i Grecy pospołu
Rozeszli się, ponieważ siła cierpią w boju
Prze mą zwadę i zaszcie,[7] a prze nieprawego
Aleksandra początek; a zatem którego
Śmierć sobie z nas naznaczy, niechaj umrze, a wy
Rozjedźcie się w pokoju krom żadnej zabawy.
Czarną owcę i białą miejcie po gotowi,
Tę ziemi, owę słońcu, a my Jowiszowi
Trzecią przyniesiem; niechże Pryama przywiodą,
Aby sam zatarł, co się zmówi za ugodą;
[297]
Bo hardzi i przewrotni jego synaczkowie,
By potem nie wystąpił który przeciw zmowie.
Bo ludzi młodych myśli dziwnie się wahają,
Lecz gdy kogo przy sobie statecznego mają,
Ten na tę i na owę stronę się ogląda,
Ażeby co nalepiej postanowił, żąda. —
To rzekł, a z tego wszyscy byli więc weseli,
Tusząc sobie, że dalej walczyć już nie mieli.
Konie tedy i wozy rzędem postawili,
A sami w pole wyszli, tamże też złożyli
Zbroję z siebie i składli porządkiem na ziemi
Tuż od siebie i plac był mały między niemi.
A Hektor dwu sług posłał, aby owiec dwoje
Przygnano, a Pryama zawołano z Troje.
Tamże i Agamemnon kazał Taltybiemu
Do naw dla owiec, a ten był posłuszen jemu.
A Tęcza[8] zaś przyniosła wieść pięknej Helenie,
Twarz Helikaonowej mając równą żenie,
Laodicy, która między Pryamowemi
Napiękniejsza była dziewkami wszytkiemi.
Tę w jej domu nalazła, a ona wiązała
Oponę, w której bitwy obie wyrażała
Trojańskiego rycerstwa z Greki walecznemi,
Co prze nię pod rękami nieśli Marsowemi.
Stanąwszy tedy blisko, Iris nieleniwa,
Tak przerzekła: Wstań a pódź nimfo urodziwa!
Że ujźrzysz dziwne sprawy ludu trojańskiego
I niezwyciężonego zastępu greckiego,
Co przedtem z sobą bitwy płaczliwe zwodzili,
A dusze między sobą wzajemnie tracili;
Teraz siedzą z pokojem, walki zahaczywszy,
Oszczepy i okrągłe tarcze położywszy.
[298]
A Paris z Menealem bić się o cię mają,
A kto wygra, temu cię za żonę przyznają.
Tych słów Iris do pięknej Heleny użyła,
Któremi jej tęsknicę w sercu uczyniła
Po pierwszym mężu i po rodzicach zostałych,
I po miłej ojczyźnie i po dziadkach małych.
Wziąwszy tedy płaszcz na się, z domu się puściła
Z wielkim płaczem, z nią Etra i Klimena była.
I przyszły na to miejsce, gdzie jest Scea brama,
A tam siedzieli, radząc około Pryama:
Pantes, Tymoetes, Lampus, Hiketaon siwy,
Klytius, Ukalegon, Antenor szedziwy,[9]
Już prze lata swe zeszłe z wojny wypuszczony,
Ale na drugą stronę mówca doświadczony.
Podobni polnym świerczom, które więc siedzący
Na wysokiej olszynie, puszczają głos brzmiący.
Tacy prosto na wieży starcowie tam bylłbyli,
A ujźrzawszy Helenę, tak cicho mówili:
Próżno to, patrząc na twarz i taką urodę,
Nie masz się przecz dziwować, że tak wielką szkodę
Dla niej Trojanie cierpią i mężni Grekowie:
Dosyćby być boginią takiej białejgłowie.
Ale jaka jest kolwiek, niech na morze wsiędzie,
A nam albo i dzieciom przyczyną nie będzie.
Ci tedy tak gadali między sobą skromnie,
A Priamus Heleny zawołał: Sam,[10] do mnie,
Dziewko moja, chodź siedzieć, że męża oglądasz
Pierwszego i twe krewne, czego ty snadź żądasz.
Tyś mnie nic winna nie jest, Bóg to wszytko sprawił,
Który mię nieprzyjaciół tak ciężkich nabawił.
[299]
Powiedzże mi, jako mam zwać Greczyna tego,
Co to pleców szerokich, a wzrostu wielkiego?
Drudzy, widzę, są, co go głową przerównają,
Ale tak podobnego oczy me nie znają,
Ani tak poważnego; tuszę, iż król jaki. —
Na te słowa Helena głos wyrzekła taki:
Ważne jest twoje, ojcze, u mnie rozkazanie;
Ale bodajbych była miała złe skonanie,
Kiedym ja tu z twym synem na morze wsiadała,
A męża i ojczyznę miłą zostawiała.
Lecz to już, widzę[11] prożno, muszę płakać wiecznie.
Na to tak ci powiadam, ócz[12] pytasz statecznie:
To ten jest Agamemnon nieprzewyciężony,
Oboje, i mąż dobry i król doświadczony,
Dziewierz mój, któregom ja za niewstydliwemi,
Nigdy godna nie była postępki swojemi. —
To rzekła, a Priamus wielce się dziwował
Mówiąc: Szczęsny Atryda, siłaś opanował
Greckich synów, jam też byl za swojego wieka
W Frygijej winorodnej, gdziem siła człowieka
Zbrojnego widział, z państwa dwu braciej rodzonych,
Otrea, Migdalone, którzy czasów onych
Nad Zangarem leżeli. Ja, będąc z ich strony,
Byłem w tenże szyk liczon, kiedy Amazony
Niezwyciężone przyszły; ale jednak i ci
Nie byli, jak grecki zastęp, tak okwici.[13]
Potem widząc Ulissa, chciał imienia jego:
Nuż dalej, dziewko moja, niechaj znam i tego,
[300]
Co to wzrostem pomniejszy od Agamemnona,
Ale zaś w piersiach szerszy, także i w ramiona;
Na ziemi wielożywnej leży jego zbroja,
Sam jako baran ludzi sprawuje do boja;
Baranowi go równam ja kędzierzawemu,
Który pięknemu stadu wodzem jest owczemu.
Na to odpowiedziała Helena w przemiany:
To jest zasię Ulisses w rozum nieprzebrany,
Co się rodził w Itace, acz nie prawie[14] płodnej,
Ale fortelów pełen i porady godnej. —
Ktemu tak rzekł Antenor: Pani miłościwa,
To, co słyszę od ciebie, prawda niewątpliwa;
Bo też tu był Ulisses przyjachał do Troje
Z Menelaem, rokować o wydanie twoje,
Którem ja w dom swój przyjął i z hucią częstował,
A tamem się obiema dobrze przypatrował,
Kiedy pospołu byli z pany trojańskimi:
Jeśli przyszło stać, zawżdy ramiony wielkimi
Przerównał Menelaus; a gdy zaś siadali,
Poważniejszym Ulissa zawżdy mianowali.
Ale gdy przyszło mówić więc obiema w radzie,
Menelaus okrągło słowa swoje kładzie,
Mało, lecz różnie mówiąc, bo niewielomowny,
Ni od rzeczy, choć młodszy i w leciech nierowny.
Ale kiedy zaś mówił Ulisses ćwiczony,
Powstawszy, ku ziemi wzrok trzyma nakłoniony,
Laski ani wprzód ani wzad nie nachylając,
Ale ją w jednej mierze ustawicznie mając;
Podobien prostakowi, drugiby rozumiał,
Żeby się miał zapomnieć, albo nic nie umiał.
[301]
Ale kiedy otworzył swe usta osobne,[15]
A słowa puścił śniegu nagłemu podobne; —
Już natenczas Ulissa żaden nie celował,
Anim się ja tak jego urodzie dziwował.
Potem, widząc Ajaxa, Priamus sędziwy
Pytał, co to zacz drugi Greczyn urodziwy,
Co głowę i ramiona niesie nad inszemi?
Helena zaś odpowiedź dała słowy temi:
To jest Ajax, Grecyej mur nieprzełomiony;
A to zaś Idomeus z tej to drugiej strony,
Właśnie jako Bóg jaki między Kreteńczyki,
Których około niego stoją gęste szyki.
Często go Menelaus w domu podejmował,
Kiedy umyślnie z Krety do nas więc żeglował.
Ale wszytki tu insze widzę, którem znała,
I którebym ja i dziś mianować umiała:
Kastora z Polidewkiem, mężów mnie znajomych,
Ani mogę upatrzyć swych braciej rodzonych;
Albo nie wyjechali pospołu z drugimi,
Albo tu przypłynąwszy nawami długimi,
Nie chcą się okazować i wojny znikają
Dla wstydu i przymówek, które dla mnie mają. —
To rzekła; a oni już legli byli w ziemi
Tamże, w Lacedemonie, między ojcy swemi.
A posłowie przysiędze rzeczy należące,
Dwoje owiec i wino serce weselące,
Prowadzili przez miasto; niósł kruż pozłocony
I kubki przy nim poseł Ideus rzeczony,
A królowi powiedział to, co się dziać miało:
Wstań, królu, tak Trojanom i Grekom się zdało,
Abyś w pole wyjechał, a tam przysiężecie,
Trzymać jeden drugiemu, co sobie rzeczecie,
[302]
A Paris z Menelaem czynić z sobą mają;
Kto wygra, temu panią z klenoty przyznają.
A my zaś, wieczny pokój z sobą uczyniwszy,
I na potomne czasy przyjaźń utwierdziwszy,
Będziem mieszkać w trojańskiej szczęśliwej krainie;
Greczyn także w swych nawach do Argów popłynie. —
To rzekł, a starzec, słysząc, ulękł się okrutnie,
I kazał wnet zaprzęgać, co się stało chutnie.
Wsiadł zatem i wziął za lec,[16] wsiadł też z nim dojźrzały
Antenor, i przebyli przez trojańskie wały.
A kiedy między wojska oboje wjachali,
Zastanowiwszy konie, z woza wysiadali.
Potem krółkról Agamemnon nieprzewyciężony
Powstał, a z nim Ulisses w radzie doświadczony.
A posłowie tymczasem wina w kruż nalali,
Potem królom na ręce wody czystej dali.
A król grecki, dobywszy tasaka ostrego,
Który zawżdy przy poszwach nosił miecza swego,
Owcom po garści wełny wyrzynał przy głowie,
Co Grekom i Trojanom przedniejszy posłowie
Koleją rozdawali, a król między nimi
Ręce wzniózszy, uczynił modłę słowy tymi:
Boże, który początku nie masz ani końca,
I ty ogniu wysoko lecącego słońca,
Który widzisz i słyszysz wszytko dostatecznie,
I wy rzeki i ziemio niewzruszona wiecznie;
I wy insze bogowie, co na drugim świecie,
Swego krzywoprzyciężcę bezecnie karzecie, —
[303]
Bądźcie świadki a miejcie na dobrem baczeniu,
Cokolwiek się mianuje przy tem stanowieniu.
Jeśliź Menelausa Paris zgładzi z świata,
Niech Helenę i skarby ma po wszytkie lata;
A my, zachowywając pokój namówiony,[17]
ObrócłmObrócim rozpuszczone żagle w greckie strony.
A jeśli Menelaus Parisa pożywie,
Helena ma być jego z skarby niewątpliwie;
Nadto Grekom przystojną nagrodę Trojanie
Uczynią, która między ludźmi nie ustanie.
A gdzieby[18] za przegraną Parisa butnego
Znikał[19] mu król nagrody i synowie jego,
Ja jednak będę swego chciał dochodzić, zbrojnie
Leżąc tu, aż uczynię przedsię koniec wojnie.
To rzekszy, owcom garła rzezał, a zarznione
Kładł na ziemi, a potem wino postawione,
Kubkami z wielkiej czasze biorąc, rozlewali,
A prośby jednem sercem do Boga działali
Grek i Trojanin, mówiąc: Boże niepojęty,
Którabykolwiek strona ten związek tak święty
Naprzód stargali, bodaj tę pomstę poznali,
Aby za ostrym mieczem swój mózg tak przelali,
Jako to wino płynie, a nietylko sami,
Lecz i dzieci i obcy legli z ich żonami. —
Tak mówili; ale to nie był wyrok pański.
Potem te słowa wyrzekł zacny król trojański:
Słuchaj mię Trojaninie i ty Greku sławny!
Ja stąd muszę odjechać na swój zamek dawny,
Bo nie będę mógł patrzyć na syna miłego,
Z Menelaem w tem polu zbrojno czyniącego;
[304]
Bóg tę wiadomość sobie samemu zachował,
Komu z tych dwu żywota koniec nagotował.
To rzekszy, owce na wóz włożył mąż uczciwy,
Sam potem wsiadł i wziął lec; z nim Antenor siwy
Na tymże wozie usiadł, a tak ku wielkiemu
Pospołu odjachali zamku trojańskiemu.
Hektor zaś i Ulisses plac w tem rozmierzali,
A losy rozpisawszy, w przyłbicę mieszali,
Który naprzód miał rzucić oszczep ustalony?
A lud do Boga wzdychał z tej i z owej strony,
Mówiąc: Boże wszechmocny, kto terazniejszego
Zamieszania przyczyną, ten z rozsądku twego
Bodaj dziś marnie zginął, a my na czas wieczny
Miłość z sobą chowali i pokój stateczny. —
Tak mówili, a Hektor losy sam szafował,
Patrząc zasię, ale wnet Parisów przodkował.[20]
Owi tedy w swych rzędziech siedli, gdzie burzliwe
Ich konie z wozy stały i zbroje cierpliwe,
A Paris ku przyszłemu boju się gotował:
Naprzód nakolankami nogi obwarował
Pięknemi, złocistemi; więc na się nie swoję,
Ale Tejkaonowę bracką włożył zbroję;
A potem miecz przypąsał śrebrem obleczony,
I tarcz wielką na głowę i szyszak złocony;
Temu włosy na głowie trzęsły czub ogromny;
Po tem wszytkiem wziął oszczep w rękę nieułomny.
Toż czynił Menelaus. A gdy ku bojowi
Zdali się sobie obadwa już być gotowi,
Szli prosto między wojska, srogo poglądając,
A ludzie strach zejmował, na obu patrzając.
[305]
Już w rozmierzonym placu przeciw sobie stoją,
Gniewając się i bronią potrząsając swoją.
Naprzód Paris wystrzelił oszczep i uderzył
Atrydę prawie na tarcz, jako był umierzył;
Lecz żelaza nie przebił, bo grot nie hartował
W pawezę niedobytą; potem się gotował
Manelaus, tę modlitwę czyniąc Bogu swemu:
Boże! pomóż mi przeciw Parisowi złemu,
Od któregom ukrzywdzon, nie dawszy przyczyny;
Tego ty skarż mą ręką, aby i kto iny
Napotem wiedział, jako ma ludzi szanować,
Od których dobrodziejstwa zwykł kiedy przyjmować. —
To wyrzekszy, wystrzelił oszczep i uderzył
Parisa prawie na tarcz, kędy był umierzył;
A ten się nazad cofnął i został przez rany,
Oszczep w stronę uderzył krwią nieumazany,
A Menelaus, miecza dobywszy srogiego,
Uderzył z wierzchu w szyszak; od razu tęgiego
Rozpierzchnął się miecz w kęsy. Westchnął nieszczęśliwy
Menelaus: Ach Boże, toś mi nieżyczliwy:
Jam się dziś myślił pomścić zelżywości swojej
Nad bezecnym Parisem; ali w ręce mojej
Tylko jedlca[21] zostały, a miecz sam skruszony
I oszczep darmo poszedł, a ten nie raniony. —
To mówiąc, dopadł końskich włosów u szyszaka,
I ciągnął go, wracając do swego orszaka.
[306]
A tego węzeł dusił u pstrzonej tkanice,[22]
Która pod brodą strzegła czubatej przyłbice;
I wciągnąłby był i dank wielki miał, by była
Wenus, krew Jowiszowa, niewnet obaczyła,
Która mu pas bitego wołu rozerwała,
A temu prózna w ręku przyłbica została.
Tę tedy Menelaus przed swoje porzucił,
A ci ją wnet porwali, on się znowu rzucił,
Chcąc ji[23] oszczepem zabić; a ta obroniła
Snadnie, jako bogini, a mgłą go zaćmiła,
I posadowiła go w łożnicy osobnej,
A sama szła, chcąc przyzwać Heleny podobnej.[24]
Tę między Trojankami na wieży zastała,
A pociągnąwszy za płaszcz, cicho jej szeptała —
W rzeczy jej prządka stara, która przy niej była
Jeszcze w Lacedemonie, a ta ją ważyła.[25]
Tej sobie piękna Wenus postawę zmyśliwszy: —
Pódź, prawi, twój cię woła Paris nażyczliwszy
W marmurowej łożnicy pod pięknym namiotem
Jedwabnym, połyskując jedwabiem i złotem.
Nie rzeczesz, aby się ten na wojnę gotował,
Rychlej do tańca, albo dopiero tańcował. —
To rzekła, a tej umysł w sercu zamieszała;
Lecz skoro piękną szyję i piersi poznała
I wzrost piękny: Bogini, zaś mię chcesz w błąd wprawić;
Czy mię myślisz gdzieindziej z pięknych miast wyprawić,
[307]
Albo z Frygiej albo z meońskiego kraju,
Jeślić i tam kto kmyśli z ludzkiego rodzaju?
Iż to już zwyciężywszy Parisa prędkiego,
Chce mię wziąć Menelaus do domu swojego.
Dla tegoś ty tu przyszła, łowiąc mię niebogę;
Już tam sama siedź przy nim, a do nieba drogę
Puść imo się, ani chciej nóg swych tam mordować;
Ale o nim czuj, a nie przestawaj pracować,
Aż albo żoną będziesz, albo sługą jego;
Ja tam nie pójdę, bobych hańbę niosła z tego,
Bych mu łoże słać miała; a trojańskie panie
Będą mię kląć, a ja mam wieczne frasowanie. —
Na to jej z gniewem Wenus tak odpowiedziała:
Nie frasuj mię, żebych cię zaś nie zaniedbała,
A tybyś mi tak zmierzła, jakoś dziś jest miła,
Bo wiedz wiedząc, żebych ja tak o tem radziła,
Jakoby między Greki i Trojany trwała
Wieczna niechęć, a tyby źle zginąć musiała. —
To słysząc, ulękła się Helena nieboga
I wyszła potajemnie, mając wodzem Boga.
A gdy do domu przyszły Parisa gładkiego,
Słudzy się wnet rzucili do cienia swojego,
A pani do łożnice prosto się udała;
Tej Wenus miejsce przeciw Parisowi dała,
Gdzie ona, odwróciwszy oczy, ledwe siadła,
A męża niemężnego tem słowem popadła:
Już u ciebie po wojnie, człowiecze zelżony!
Bodaj tam był źle zginął, mieczem uskromiony
Rycerza walecznego, któregom ja żona,
Pókim głupia nie była przez cię oszalona.
Pomnisz, jakoś niedawno powiadał o sobie,
Że i siłą i mieczem nie miał zdołać tobie
[308]
Waleczny Menelaus; bo, wierzę, co wadzi
Znowu się z nim skosztować? czy ten lepiej radzi,
Co doma zostać kaźe? takież i ja tobie
Toż radzę, abyś śmierci nie przyspieszył sobie. —
Na to jej odpowiedział Paris temi słowy:
Nie używaj przeciw mnie uszczypliwej mowy;
Mnie teraz Menelaus z Minerwą pochodził,[26]
Ja go potem, bom się też nie bez Boga rodził.
Ale siądź oto przy mnie w spólnej życzliwości,
Bom nigdy nie czuł w sercu takowej miłości,
Ani kiedym cię naprzód w nawach wodopławnych
Z lacedemońskich sam niósł onych krajów sławnych,
I nocował na wyspie, morzem otoczony,
Jako teraz ku tobie jestem zapalony. —
To rzekł, ali wnet siadła żona podle niego,
I tak już oni wczasu używali swego.
A Menelaus to tam, to sam, jakoby lew srogi
Biegał patrząc, gdzie przepadł Paris prędkonogi.
Ale w trojańskiem wojszcze nie był człowiek żywy,
Coby go był mógł tobie, Menelae chciwy,
Ukazać; a pewnie go z miłości nie kryli,
Bo mu nieprzyjacielem równo wszyscy byli.
Do tych król Agamemnon mówił słowy temi:
Słuchajcie mię, Trojanie, z pomocniki swemi,
Widzicie, co się stało z Parisem i z wami;
Jedźcież, a wydajcie nam Helenę z rzeczami,
I nagrodę uczyńcie równym obyczajem,
Czego będzie wiecznie strzegł rodzaj[27] za rodzajem. —
To mówił Agamemnon a inszy Grekowie
Przestawali na jego wyrzeczonej mowie.
|