Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście/Księga ósma
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście |
Data wyd. | 1867–1870 |
Druk | Drukarnia „Czasu“ W. Kirchmayera |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Karol Mecherzyński |
Tytuł orygin. | Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
Łaskawość Baranka Niebieskiego, który w niezbadanych wyrokach Opatrzności swojéj nad wszystkiém czuwa i wszystko rozumem swoim rządzi, ulitowawszy się nad wielorakiem poszarpaniem królestwa Polskiego, klęskami i wojny, które kraj kołatały od czasu, jak Mąż święty i głowa Męczenników Polskich, najchwalebniejszy biskup Krakowski Stanisław od bezbożnego króla Bolesława ku wiecznemu ubłogosławieniu swemu na ćwierci rozsiekany został; dawszy się przebłagać za zbrodnią na swym Wybranym dopełnioną, i zwykłe okazawszy miłosierdzie, postanowiła ciało potargane królestwa Polskiego, i w nieład popchnięte przez złość i przewrotność panujących, zjednoczyć na nowo i wrócić do dawnej chwały i świetności. Małe z razu naznaczyła mu początki, aby za czasem tém wyżej się wzniosło, jako zwykła jest kolej rzeczy ludzkich, że z drobnych zawiązków często do szczytu wielkości urastają. Wlał Bóg ducha w męża dzielnego i pod te czasy wielce znakomitego, Przemysława książęcia Poznańskiego, który zrodzony z ojca tegoż samego imienia Przemysława, książęcia Wielkiej Polski, pochodzącego z krwi starodawnej królów Polskich, męża wielkiej cnoty i pobożności, gorliwego piastuna i obrońcy wiary chrześciańskiej, i z księżny Elżbiety, niewiasty cnotliwej i pobożnej, a od dzieciństwa troskliwém jej staraniem wykształcony i w dobrych obyczajach utwierdzony, (ojciec bowiem przed jego przyjściem na świat zstąpił do grobu), ku temu wszystkie swoje zwrócił starania i zabiegi, aby ocalił szczątki ojczyzny swojej, nazbyt utrapionej i nieszczęśliwej, a podniósł ją do godności królestwa i w jedno połączył państwo, tusząc, że wtedy dopiero zakwitłaby prawdziwą pomyślnością i chwałą, gdyby pod jego stérem i zwierzchnictwem, miasto wielu książąt, jednego miała króla i monarchę. Niepokoiły umysł jego wzniosły oderwane od Polski Prusy, Szląsk, Saxonia i Wrocław; ubolewał, że Kraków i inne ziemie Królestwa Polskiego, po zejściu bezpotomnego Leszka Czarnego, książęcia Krakowskiego, Sandomierskiego i Sieradzkiego, z którym on w piątym był stopniu pokrewieństwa, wzajemnemi trapiły się klęskami, i szarpały sroższą od domowej wojną, w własnych wnętrznościach samobójczy topiąc oręż. Wielkim przeto, nad siły i nad wiek wyższym ożywiony duchem, lubo widział wielu prawem dziedzictwa panujących w Polsce książąt, nie chciwością jednak ziemskiej władzy, nie próżną powodowany żądzą błyszczenia królewskiém berłem, lecz z samej miłości i przywiązania ku ojczyznie, powziął myśl śmiałą i wielką, od Boga mu natchnioną, uczynienia się całego królestwa Polskiego monarchą i władcą. Do czego nie tylko własny i z nieba wlany unosił go popęd, ale niemniej zachęcała osobliwsza ku niemu miłość i przychylność prałatów i panów, tak Polskich jak i Pomorskich. Nie przestał bowiem na naśladowaniu chwalebnych ojca przykładów i cnotach przez matkę mu wszczepionych; przyłączył do nich własne, nader chlubne przymioty: snadno przeto skłonił ku sobie serca tak starszyzny jako i niższego stanu ludzi, i on jeden między książęty Polskiemi zdał się godnym uwieńczenia skroni koroną królewską. Liczył już wieku swego lat trzydzieści ośm; już był księstwo Pomorskie po zmarłym bezpotomnie Mszczuju, na mocy zawartej z nim za życia ugody, odzierżył; już za radą i wolą stryja swego Bolesława książęcia Kaliskiego połączył się związkiem małżeńskim z Ryxą dziewicą, córką króla Szwedzkiego, zacnych obyczajów niewiastą, z której miał córkę jedynaczkę, nazwaną imieniem matki Ryxą; gdy zgodną uchwałą, wolą i postanowieniem przyznano koronę temu, który innych pobożnością, cnotą, szczerością serca, sprawiedliwością i ludzkością przewyższał. Gdy więc zwrócono uwagę tak na świetny poczet jego przodków, jako i własne jego czyny, już-to w pokoju, już w bojach sprawiedliwie toczonych, z chwałą dokonane, na zachowywaną wreszcie we wszystkiém cnotę umiarkowania; osądzili wszyscy, że jemu jednemu godziło się naród Polski i los ojczyzny powierzyć. Aby zaś ta uchwała wszystkim wiadomą była, i aby Przemysławowi wszyscy królewską cześć oddawali, roku od Narodzenia Chrystusa Pana tysiącznego dwóchsetnego dziewięćdziesiątego piątego, dnia dwudziestego szóstego miesiąca Czerwca, w Niedzielę, w uroczystość Świętych Jana i Pawła Męczenników, najprzewielebniejszy ojciec Jakób Świnka arcybiskup Gnieźnieński, w kościele metropolitalnym Gnieźnieńskim, po odprawieniu według zwyczaju mszy świętej i wezwaniu Ducha Świętego, rzeczonego książęcia Przemysława na króla, a małżonkę jego księżnę Ryxę na królową namaścił i co (rzecz dziwna) staraniem i troskliwością duchownych od wielu wieków zachowało się w zwyczaju, koroną królewską uwieńczył. Przytomni byli temu obrzędowi Jan Gerbisz Poznański, Jan Romka Wrocławski, Gosław Płocki, Konrad Lubuski, biskupi, tudzież wojewodowie i przedniejsi panowie Polscy i tłum liczny zebranego ludu. Prokop zaś biskup Krakowski, Wisław biskup Włocławski, i niektórzy panowie Krakowscy, chociaż na koronacyi nie byli obecnymi, wyraźnie jednak i zgodnie na nię zezwolili, i z jej dopełnienia cieszyli się radosnemi wielce okazy. W taki sposób więc, za łaską Bożą, wróciło berło królewskie, majestat monarszy i godność królestwa, których przez lat blisko dwieście Polska była pozbawiona. Dzień ten stał się wielce uroczystym i pamiętnym; w tym bowiem dniu zniesione zostały zgubne i niesławne wielorządy książąt, zagoiły się dawne rany, a Polska za łaską Zbawiciela przyszła do stanu kwitnącego, zamożności, powagi i zaszczytów korony.
Przemysław książę Raciborski, założyciel i hojny nadawca klasztoru mniszek zakonu kaznodziejskiego w Raciborzu, mający osobliwsze nabożeństwo do Ś. Stanisława biskupa Krakowskiego, jak w całém życiu z wielką ku niemu był czcią i pobożnością, tak szczególniej obchodząc dzień jego urodzenia, corocznie, od Raciborskiego zamku aż do rzeczonego klasztoru Dominikanek nosił ogromną i nad siły jego cięższą świecę. Kiedy w ostatniej leżał chorobie, ukazał mu się Ś. Stanisław, i pocieszywszy cierpiącego, kazał mu „sposobić się do obchodu jego uroczystości.“ Na co gdy książę odpowiedział: „Jakże zdołam tego dopełnić, będąc chorym i do łoża przykutym?“ mąż Boży rzekł: „Ja cię wspomogę i dodam ci siły.“ Książę Przemysław ślubowawszy obchodzić uroczystość, w przeddzień Ś. Stanisława umarł, i w dniu jego czci poświęconym, jakkolwiek dwaj bracia zmarłego, to jest Kazimierz książę Bytomski i Mieczysław książę Cieszyński, tudzież przedniejsi panowie Raciborscy przeciwnego byli zdania i pogrzeb na inny dzień odłożyć chcieli, w klasztorze Zakonu kaznodziejskiego w Raciborzu, za przychyleniem się późniejszém rzeczonych książąt i panów, pochowany został, odkąd uroczystość Ś. Stanisława nie już corocznie ale ciągle i wiekuiście święci.
Po odbytej z przyzwoitym obrzędem i wielką wspaniałością koronacyi, Przemysław król Polski z prałatami i starszyzną panów swoich naradzał się i przemyślał, w jakiby sposób poszarpane i schorzałe ciało królestwa w jednę całość spoić, a oderwane od niego i przez Niemców przywłaszczone ziemie odzyskać zdołał. Główném atoli i najpierwszém jego staraniem było zapobiedz, aby przez domowe zatargi Warcisława i Mszczuja książąt Pomeranii, ziemia Pomorska, a zwłaszcza miasto i zamek Gdańsk, nie przeszły pod panowanie Krzyżaków. Chociaż bowiem Bolesław książę Kaliski, stryj rodzony króla Przemysława, wygnał był pomienionych Krzyżaków, nie bez znacznej ich straty, z Gdańskiego zamku, którego zajęcie wielką przypłacili klęską; oni wszelako zważywszy, że miasto Gdańsk, z położenia swego jako nadmorskie wielce dogodném było do sprowadzenia morzem żywności i wszelkich rzeczy potrzebnych, ciągle i z największą usilnością kusili się o jego zdobycie. Ale król Przemysław nie wiedział sam co miał czynić, do czego najpierwej przystąpić: zajmowały go bowiem i inne królestwa prowincye, już-to wzajemnemi rozterki, już zewnętrzną trapione wojną, i przez nadsyłane poselstwa wzywające jego pomocy i obrony. Uchwalił wreszcie król z radą swoich panów, aby zgodnemi układy pozałatwiać sprawy mniej dolegające, a przez to pozyskać siły do załatwienia większych; wojny z sąsiadami i swoimi wszczęte, które się na długi czas zaniosły, odłożyć na potém, pókiby słabe i wątłe jeszcze ciało królestwa Polskiego nie zmocniło się i nie zmężniało. Ale chociaż wszyscy ościennicy i samowładcy zawistném okiem poglądali na wyniesienie Przemysława do władzy i majestatu królestwa, choć różne przeciw niemu powstawały szemrania, tak między książętami Polskimi, którzy zżymali się, że książę Przemysław zaćmił ich swoim blaskiem królewskim, jako też między sąsiadami, których trwożyć poczęła jego władza monarsza; margrabiowie jednak Zgorzeleccy czyli Brandeburscy, to jest Otto Długi i inny także Otto i Jan, większą uczuli niespokojność, większe w sercu oburzenie, obawiając się, żeby Przemysław, wywyższony godnością królewską, i potężniejszy zjednoczeniem tylu krajów, które się dobrowolnie rządom jego poddały, w sposobnej porze nie wypędził ich z rzeczonego margrabstwa, gdy tenże będąc jeszcze mniej znacznym książęciem, i mając zaledwo lat szesnaście, zdołał ich zmusić do opuszczenia warowni Strzelce i Drdzen, (Drzden) nieprawnie posiadanych. Przewidując zatém, że król Przemysław, którego wyborne zdolności jeszcze w młodym jego wieku poznali, im i ich państwu stać się mógł niebezpiecznym, gdyby mu śmierci nie przyspieszyli, za podmową czartowską spiknęli się na jego zagładę, i postanowili zamiar swój zbrodniczy wykonać jak najspieszniej, nimby się odkrył i wyjawił.
Prokop biskup Krakowski, przesiedziawszy na stolicy Krakowskiej dwa lata i miesięcy trzy, umarł i w kościele Krakowskim pochowany został. Po nim obrany był zgodnemi głosy w dzień Ś. Benedykta Wyznawcy Jan zwany Muskata, mistrz nauk wyzwolonych, archidyakon Łęczycki, rodem z Wrocławia, szlachcic mający w herbie dziewięć lilij modrych w polu błękitném.
Bolesław książę Mazowiecki, rozgniewany zburzeniem mu przez mistrza Krzyżackiego zamku jego Wizny, inny znowu począł zamek budować. Mistrz zaś Krzyżacki Meinhard, chcąc wzbronić dokończenia tej budowy, powołał do oręża wszystkich Prusaków, tak niewolników jako i wolnych. Tymczasem Prusacy Sambieńscy i Natangscy uknowawszy tajemny spisek, i porzuciwszy wiarę chrześciańską, napadli niespodzianie na Krzyżaków w Bartenstein, pochwytali ich i pomordowali. W innych także miejscach dopuścili się na Krzyżakach i chrześcianach obojej płci mordów, łupieży i rozmaitego łotrostwa. Dowiedziawszy się o takowej klęsce komtur Królewiecki, zaniechał wyprawy przeciw Bolesławowi książęciu Mazowieckiemu, a wrócił do Prus, gdzie wszczynający się rokosz uśmierzył, i głównych przywódzców spisku, złożywszy na nich sąd ukarał. Poczém przeprowadziwszy wojsko do Litwy, z warowni, którą Litwini z bojaźnią opuścili, pożarem zniszczył. Zamek zaś Kimel, od którego nie raz odparci byli Krzyżacy, wymordowawszy wielu broniących go Litwinów, opanował.
Przemysław król Polski obchodził święto Narodzenia Pańskiego przypadające w dzień Niedzielny, jako też następne uroczystości, w kościele Poznańskim, gdzie z przykładną i świątobliwą pobożnością odprawując modły, rozdając dla miłości Chrystusa jałmużny, opatrując potrzeby biednych i nędzarzy, okazał się w obec wszystkich szczodrym i wspaniałym dobroczyńcą. Początki swego panowania, poświęcone wymierzaniu sprawiedliwości, obronie wdów i sierot, i innym świętym i dobrym uczynkom, ślubowawszy Królowi niebios, ażeby przedsięwzięciom jego pobłogosławił i państwo jego utwierdził, więcej jeszcze byłby się zalecił czcią i pobożnością ku Bogu, litością ku biednym, miłością ku ojczyznie, gdyby go były wcześne nie zabrały losy. Aby zaś ta cnota, którą okazał w odbudowaniu na nowo królestwa Polskiego, i podniesieniu go z książęcego stanu do godności królestwa, za czasem w niepamięć nie poszła, na pieczęci majestatycznej, z rozkazu jego pięknie wyrobionej, głoskami dużemi z jednej strony wkoło orła wyryć kazał: On pierwszy zwrócił Polakom godła ich zwycięzkie. (Reddidit ipse solus victricia signa Polonis). Po drugiej stronie było wyobrażenie króla siedzącego na tronie, i trzymającego w prawej ręce berło, gdzie także był hełm z herbowném Polaków znamieniem; w lewej jabłko z krzyżem i napisem dużemi głoskami wyrytym: (Pieczęć Przemysława króla Polskiego i książęcia Pomorskiego). Sigillum Przemislai Polonorum Regis et Ducis Pomeraniae.
Odprawiwszy po chrześciańsku i obyczajem ojczystym święta Narodzenia Zbawiciela, udał się Przemysław król z Poznania najpierwej do Gniezna, gdzie przez czas niejaki, ile sprawy publiczne wymagały, zatrzymał się, a potém na zapusty zjechał do Rogoźna, i tam złożył wielki zjazd u dworu, przyczém wyprawił igrzyska, na które powyznaczał zwycięzcom nagrody. Tymczasem Otto Długi i inny Otto, tudzież Jan syn Konrada, margrabiowie Brandeburscy, dowiedziawszy się przez szpiegów, że król Przemysław w Rogoźnie zabawom i uciechom oddany, i z nikąd nie obawiający się napaści, nie myśli wcale o bezpieczeństwie życia i zdrowia, wiadomi prócz tego, że zamek tameczny ani wałem ani murem opasany, żadnej nie miał obrony, zebrali liczną zgraję tak swoich jako i obcych ludzi, i w nocy skrytemi manowcami i lasami podchodząc, żeby ich nie spostrzeżono, i aby zamierzając zdradę sami się raczej nie zdradzili, w piątek, w sam popielec, dnia ósmego Lutego, który był dniem Ś. Doroty Panny, przypadli do Rogoźna o świcie, tak kryjomo i niespodzianie, że ich niczyje oko nie dostrzegło (już się bowiem na to byli umówili), i na króla Przemysława w swej komnacie królewskiej spoczywającego, tudzież jego rycerzy, po różnych domach i gospodach rozmieszczonych, a po napitku i ochocie dnia poprzedzającego twardo zaspanych, zaczém bezbronnych i bynajmniej do walki nie gotowych, bez wieści i poprzedniej odgróżki, zdradziecko i po łotrowsku napadli. A lubo król Przemysław, zbudzony zgiełkiem i rozruchem, nie wiedział, jakich i jak licznych miał nieprzyjacioł, wszelako zebrawszy odwagę, jako mąż dzielny i wielkiego serca, wraz z drużyną swoich dworzan i rycerzy, których do odporu zachęcił słowem i własnym przykładem, uderzył na napastniczą zgraję: a stoczywszy walkę, wielu poranił i trupem położył. Ale zmuszony pełnić raczej powinność zołnierza niżeli króla i wodza, pod przemagającą liczbą nieprzyjacioł, nawałem strzał i mieczów, które go zewsząd dosięgały, walcząc chwalebnie jak na ród jego przystało, omdlał i padł na ziemię mnogiemi okryty ranami. Porwali go Sasi ledwo półżywego z wielką radością i uszczęśliwieniem. Chcieli bowiem Przemysława jakoby na tryumf żywcem do kraju swego prowadzić, i tak swoim jako i obcym ludom sprawić z niego pociechę, sobie zaś zjednać zaszczyt i wielką sławę u Niemców. Ale osłabionego mnogiemi i śmiertelnemi ranami napróżno wsadzali na koń, usiłując go uwieźć do swoich; leciał bowiem z konia i już na wozie nawet wytrzymać nie mógł; mdlejący wreszcie i skonania bliski, padł na ziemię prawie bez duszy. Gdy więc żadnej już nie było nadziei, ażeby król dożył do dnia następnego, wściekłym uniesieni szałem, na ciało spętane, poranione i już naznaczone znamieniem śmierci, rzucili się z zapalczywością, i zakłóli je licznemi razy. A tak dnia ósmego Lutego dopełnili okrutnego morderstwa, tém jedynie do takiej srogości i zbrodni pobudzeni, że Przemysław nie dozwolił im cieszyć się zwycięztwem bezkarnie, wielu bowiem znakomitych między nimi poległo. Jeżeli zaś z tej niecnej i sromotnej zbrodni okazuje się złośliwy i pełen zawiści ku Polakom umysł Niemców, którzy wzrastającą chwałę i potęgę królestwa Polskiego usiłowali ile możności tłumić, zacierać i niszczyć, nie można się wydziwić okrucieństwu rzeczonego margrabi Brandeburskiego Jana. Ten bowiem siostrzeńcem będąc króla Polskiego Przemysława, zrodzonym z jego siostry Konstancyi, córki jego ojca, zaślubionej Konradowi margrabi Brandeburskiemu, nie wzdrygał się wyciągnąć ręki na zagładę wuja własnego i sługę Chrystusa Pana, któremu osobiste nawet winien był poszanowanie, i krew swojego rodzeńca morderczym orężem wytoczyć, a przez to zgubić swą cnotę i sumienie, a cześć swoję i sławę wieczną zmazać ohydą. Twierdzą niektórzy, jakoby uczestnikami morderstwa popełnionego na królu Przemysławie i wspólnikami zbrodni rzeczonego Ottona Długiego i innego Ottona, tudzież Jana, margrabiów Brandeburskich, mieli być pewni panowie Polscy i szlachta, z Nałęczów i Zarembów domu, bądź-to, że król Przemysław, jako mąż czynny i dozorny, łakomstwo i nieprawe ich nabytki ukracał albo ukrócić zamyślał, bądź że na nich samych lub ich pokrewnych za jakoweś nadużycia kary wymierzał, bądź wreszcie, że po jego sprzątnieniu spodziewali się innego następcy, z którego korzystając powolności mogliby urastać w znaczenie i dostatki. I rzeczywiście trudno wierzyć, aby zabójstwo takie mogło być dokonane przez zdradę samych obcych nieprzyjacioł, gdyby do niej nie przyłożyli się byli domownicy i swoi. Utrzymuje się nadto podanie, że aż do czasów Kazimierza II, najlepszego z królów Polskich, potomkowie rzeczonych domów szlacheckich, na hańbę i ukaranie za popełnioną zbrodnię nie mogli stawać z szlachtą w rycerskim szyku, ani szat szkarłatnych używać: i dopiero od tej sromoty uwolnił ich pomieniony król Kazimierz, gdy się wybierał na wojnę przeciw Ruskim książętom. Nieszczęsne zaś zwłoki króla Przemysława gdy z Rogoźna prowadzono do Poznania, wielu tak duchownych jak świeckich skropiło je swemi łzami. Płakali wszyscy, że tak dobry monarcha, królestwa Polskiego odnowiciel i ojciec, śmiercią tak nagłą i okrutną zginął, i kraje Polskie na nowe wystawił sieroctwo. Pochowano go zaś w kościele katedralnym Poznańskim, w grobie jego przodków, królów Polskich, i uczczono wspaniałym, jak niósł obyczaj dawny i jak na godność królewską przystało, pogrzebem, któremu towarzyszyli Jan biskup, prałaci i kanonicy Poznańscy, i przedniejsi panowie Polscy. Żył Przemysław lat trzydzieści ośm, miesięcy trzy i dni jedenaście. Mąż godny aby słynął w narodzie Polskim przez wszystkie pokolenia i wieki, przeto iż ojczyznę osłabioną i upadłą podźwignął, i wzniósł jej panowanie nad wszystkie narody sąsiednie, wlał w nię ducha żywotnego, aby kwitnęła szczęśliwie przez długie wieki, dał jej światło za ciemnotę, wolność za niewolę, radość za smutek i utrapienia dawne. A jako niegdyś byliśmy niemal najnieszczęśliwsi, wystawieni na wszelakie przygody, i w rozchwianym korabiu miotani burzami na wszystkie strony, zkąd owe słowa Herkulesa do nas właściwiej stosować się mogły, że „koniec jednego nieszczęścia początkiem był drugiego;“ tak potém mogliśmy się nazwać szczęśliwemi, że wszystkie nawałności za łaską Bożą i przezorną radą Przemysława króla nie tylko ucichły, ale zamieniły się w powiew łagodny i powolny. Niektórzy głębiej i surowiej badający rzeczy sądzą, że owa tak straszna i nagła śmierć spotkała króla Przemysława za zabójstwo pierwszej żony jego Lukierdy, i że Bóg ukarał jego zbrodnię podobną śmiercią jaką on zadał swojej żonie, kazawszy ją dla jakichsiś podejrzeń, albo jak inni utrzymują, z przyczyny niepłodności zamordować. Po jej zgonie, wezwany od szlachty Pomorskiej, dzierżył przez niejaki czas księstwo Pomorskie.
Nie uspokoiła się jednak złość i przewrotność margrabiów Brandeburskich, ale przeciwnie, silniejszą rozetlawszy żądzą, od pogwałcenia praw ludzkich posunęła się do wyrządzania krzywdy Bogu. Zagarnęli bowiem probostwo Ś. Andrzeja w Santoku, posażne wsią Kijowem (Kyowo) i innemi dochodami, a do praw zwierzchnich, pieczy i zarządu biskupa Poznańskiego należące, którego proboszcz nad duchowieństwem i ludem i wszystkiemi kościołami około rzek Odry, Iny, Drawy, Warty i Noteci leżącemi, miał zwierzchnictwo i władzę. Aby zaś zatrzeć wszelaki ślad związków probostwa tego z Polską, przyłączyli je do kapituły kościoła Soldyńskiego: przez który-to odrywek dyecezya Poznańska w kasztelanii Santockiej i nad pomienionemi rzekami znacznie uszczuploną została. Upominali się w konsystorzu Apostolskim o te części zabrane i do cudzej własności wcielone równie Andrzej Symonowicz jak i Domanek, biskupi Poznańscy, żadnego nie opuściwszy środka w swych gorliwych staraniach: ale następca ich Jan Łodzia, sprawę jak najlepiej zaczętą, i z wielkim nakładem, wielkiemi trudy prawie już do końca zbliżoną, zaniedbał; a tak przez swoję obojętność i niedbalstwo popierając niejako krzywdę i uszczerbek kościoła, zniszczył to co już było zdziałane i co jeszcze zrobić było można.
Aby zaś królestwo Polskie z powodu zabicia króla Przemysława nie uległo nowym podziałom i w nowe nie uwikłało się wojny, wystawioném będąc na łup i szarpaninę ościennych książąt i samowładców; prałaci i przedniejsi panowie królestwa Polskiego i księstwa Pomorskiego złożywszy zjazd powszechny w dzień Ś. Wojciecha w Poznaniu, to za najpierwszą wzięli sobie sprawę i zadanie, aby którego z książąt, męża roztropnego, dzielnego i dojrzałością rady zaleconego królem obrali, a to z uwagi, iż król Przemysław, prócz córki jedynaczki, imieniem Ryxy, żadnego potomstwa płci męzkiej nie zostawił. A lubo niektórzy tego byli zdania, iż niesłuszną i niesprawiedliwą byłoby rzeczą wyłączać od dziedzictwa ojcowskiego córkę króla Przemysława, pozbawić ją królestwa, i przez wybór obcego książęcia liczne dobrodziejstwa króla Przemysława wraz z krwią i rodem jego puszczać w zapomnienie: wszelako, widok grożących niebezpieczeństw, których obawiali się aby nie spadły na Polskę, gdyby nie wybrali do berła męża dzielnego, i wiek dziecinny córki Przemysława, która rok dopiero ósmy miała, rady tej nie dopuszczały. Po roztrząśnieniu przeto rozmaitych wniosków, za powszechnym głosem, uchwałą i zgodą, Władysław zwany Łokietkiem, książę Kujawski, syn Kazimierza książęcia Kujawskiego, zrodzonego z Konrada książęcia Kujawskiego i Mazowieckiego, który z Bolesławem królem Polskim, zabójcą Ś. Stanisława, w szóstym był stopniu pokrewieństwa, a między bracią Leszkiem Czarnym, książęciem Krakowskim, Sandomierskim i Sieradzkim, Ziemomysłem, Kazimierzem i Ziemowitem, książętami Łęczyckiemi, Kujawskiemi i Dobrzyńskiemi, trzecią z porządku głową, królem i władcą Polski został obrany, uznany i mianowany, już-to z tej przyczyny, że był książęciem niezwykłej dzielności i roztropności, już dlatego, że jemu po śmierci brata rodzonego Leszka Czarnego, książęcia Krakowskiego, Sandomierskiego i Sieradzkiego, niemniej po żonie jego Jadwidze, córce niegdyś Bolesława Pobożnego, książęcia Kaliskiego i Poznańskiego, rzeczone księstwa Poznańskie i Kaliskie słuszném prawem w dziedzictwie przypadały. O tym jednym sądzono, że zdolnym był spoić rozerwane części królestwa w jedno ciało i w trwałą połączyć całość. Ustanowiono w księstwie Pomorskiém trzech wielkorządców (capitanei): Piotra Szwencę (Swancze) kanclerza Pomorskiego, Wawrzyńca, i Jaśka Sława (de Slaw), którym zlecono straż i zarząd tej ziemi tymczasowo, zanimby Władysław Łokietek inaczej rozporządził. Na zasadzie więc takowego wyboru, już przez się dokonanego, objął Władysław w posiadanie tak księstwa Krakowskie, Sandomierskie, Łęczyckie i Sieradzkie, jako też księstwa Wielkiej Polski i Pomorza, które uznały jego zwierzchność i władzę, wraz z wszystkiemi zamkami rzeczonych prowincyj, prócz kilku w Krakowskiém i Sandomierskiém, zajętych po śmierci Leszka Czarnego, książęcia Krakowskiego, Sandomierskiego i Sieradzkiego, przez Wacława króla Czeskiego, który się na mocy ich posiadania nie tylko Czeskim królem, ale nadto książęciem Krakowskim i Sandomierskim i margrabią Morawskim mienił.
Mistrz i krzyżacy Pruscy Ś. Maryi, sprzykrzywszy sobie społeczne obcowanie i wszelakie związki z Polakami, oderwali kościoł Chełmiński od metropolii Gnieźnieńskiej, do której lat przeszło trzysta należał, a przyłączyli do kościoła Ryzkiego i poddali pod zwierzchność jego arcybiskupa w Inflantach. Nie sromali się za otrzymane dobrodziejstwa krzywdą odpłacać, i kościoł Chełmiński od prawego ciała kościoła Gnieźnieńskiego odcięty, a za dalekie ziemie i morza przeniesiony, cudzołożnie do innego ciała przyłączać. Tą krzywdą słusznie tknięty Jakób Świnka arcybiskup Gnieźnieński, wytoczył sprawę biskupowi Chełmińskiemu o podległość zwierzchności metropolitalnej, przed sąd Dobka (Dobegneus) dziekana, proboszcza i scholastyka, Wrocławskich, a to z mocy i powagi listu Apostolskiego, który tak brzmi w swojej osnowie:
Powołany na królestwo Polskie książę Władysław Łokietek, po dopełnionym wyborze i zawezwaniu go przez posły i listy prałatów i panów Wielkopolskich, z Kujaw, dziedziny swojej, przybył po święcie Zmartwychwstania Pańskiego do Wielkiej Polski, i w Poznaniu, który pod ów czas był miastem celniejszém, stałą obrawszy sobie siedzibę, przez całe lato w nim zamieszkał. Ztąd potém do Kalisza, a następnie udawszy się na Pomorze, w zamkach i powiatach w swoje objętych posiadanie rozmaite wydawał rozporządzenia, i nowych starostów ustanawiał. Przychylniejszym sobie z pomiędzy szlachty rozdawał w nagrodę wsie i różne posiadłości, a wynoszącym zażalenia i skargi wymierzał sprawiedliwość. A gdy wjeżdżał do Gdańska, przyjmowany był od Leszka książęcia, syna Ziemomysła, swego rodzonego siostrzeńca, który ziemię tę spadającą nań po matce jako własną i dziedziczną pragnął zagarnąć, tudzież panów znaczniejszych i szlachty i od stanów wszystkich, które na jego spotkanie o pół mili z uroczystą procesyą wyszły, a książę Leszek oddał mu klucze Gdańskiego zamku. Opuszczając zaś Pomorze, szlachcica Wojsława ustanowił wielkorządcą Pomorskiej ziemi, i zdał mu nad nią zupełny rząd i władzę. Leszka książęcia, siostrzeńca swego, z sobą zabrał, aby w tym kraju nie sprawił jakiej zamieszki. A lubo wszystkie ziemie Wielkopolskie i Pomorskie w spokojne i zupełne objął posiadanie, koronacyą jednak odłożył na czas późniejszy, z powodu, że Wacław król Czeski zajmował jeszcze księstwa Krakowskie, Sandomierskie i Sieradzkie; spodziewał się bowiem, że przyjdzie pora, kiedy i te księstwa nachyli w zupełności pod swoję władzę, a wtedy i koronacya, po usunięciu wszelkich wątpliwości z strony niechętnych i opornych, będzie mogła odbyć się zwykłym obyczajem. Dlatego nie mieniąc się jeszcze ani pisząc królem, ale tylko książęciem i panem dziedzicznym królestwa Polskiego, przez to ociąganie się naraził i siebie i rzecz publiczną (jak to niżej opowiemy) na wielkie przeciwności i straty.
Gosław biskup Płocki, przesiedziawszy na stolicy lat szesnaście, umarł i w kościele Płockim pochowany został. Następcą jego był Jan Wysoki, syn Alberta, szlacheckiego rodu, herbu Sulima, dla wyniosłej postawy nazwany Wysokim (Altus); od Jakóba Świnki arcybiskupa Gnieźnieńskiego potwierdzony i wyświęcony.
Dnia szesnastego Listopada, Jan biskup Poznański kościoł parafialny w Głuszynie dyecezyi swojej zamienił na kollegiacki, ustanowiwszy w nim proboszcza i trzech kanoników, i naznaczywszy mu pewne dziesięciny, czynsze i dochody.
Henryk książę Wrocławski, syn Bolesława, czując się na ciele i zdrowiu osłabionym i skołatanym przez wycierpiane męki i katusze więzienia, i widząc że coraz więcej do wrót śmierci się przybliża, przyzwał brata swego Bolesława książęcia Świdnickiego, i temi słowy do niego przemówił: „Lubo cierpień moich i dolegliwości, tej nawet śmierci, która mnie wkrótce czeka, ty jesteś przyczyną i sprawcą; wszelako, rozstając się z życiem i mając wnet stanąć przed sądem wiekuistego Pana, wszystko ci przebaczam, a trzech synów moich, Bolesława, Henryka i Władysława (tylu ich bowiem zostawiał) twojej poruczam opiece i troskliwości, prosząc cię, abyś synowcom twoim przychylnym był i opiekuńczym stryjem.“ Bolesław, aczkolwiek z przyjazną oświadczył się chęcią, opieki jednak przyjąć nie chciał, chyba pod warunkiem, że mu zamek Sobotę wieczném prawem odstąpi. Czém słusznie Henryk oburzony, rzekł: „Nie dość ci na krzywdach, które od ciebie poniosłem, resztę jeszcze wydrzeć mi usiłujesz.“ Lecz gdy Bolesław książę Świdnicki oddalił się nie dokonawszy umowy, szlachta i obywatele Wrocławscy jęli namawiać książęcia Świdnickiego Henryka, aby z przyczyny opieki ustąpił wreszcie i zamku Soboty, a nie narażał synów na większe w sieroctwie straty. Zaczem książę Henryk, przywoławszy powtórnie Bolesława książęcia Świdnickiego, tak mówił: „Kiedy bez ustąpienia ci zamku Soboty opieki nad dziećmi mojemi przyjąć nie chcesz, zrzekam się dla ciebie nie tylko tego zamku, ale i synów moich, i wszystkiej szlachty, lenników, mieszczan i poddanych, i wszystko co mam sumieniu twemu oddaję.“ W ten sposób Bolesław książę Świdnicki wziął na siebie obowiązek opieki, a Henryk książę Wrocławski w trzy dni potém, to jest dnia dwudziestego pierwszego Lutego, umarł; zwłoki jego pochowano w klasztorze zakonnic Ś. Klary. Zostawił po sobie, jako się wyżej powiedziało, trzech synów i pięć córek: Jadwigę, zaślubioną margrabi Brandeburskiemu, która po jego śmierci wstąpiła do klasztoru Ś. Klary w Wrocławiu; Annę, w dziewictwie zmarłą; Helenę i Elżbietę, które przyjęły śluby w zakonie Ś. Klary w Gnieźnie, i Eufemią czyli Ofkę, zaślubioną Ottonowi margrabi Karyntyi.
Witenes książę Litewski z liczném wojskiem najechał ziemię Chełmińską, a nie doznawszy oporu od mistrza Pruskiego, unikającego bitwy, spustoszył ją orężem, łupiestwem i pożogą; najwięcej zaś dotknął klęskami powiat Gołubieński, poczém przeprowadził wojsko do Inflant. Dowiedziawszy się o tém komtur Balgi Sygfryd (Siffridus) i drugi komtur Królewiecki, wtargnęli nawzajem do Litwy i zamek Gartin oblegli. Nie zdobywszy go atoli, lecz przestawszy na samych mordach, grabieżach i pożogach, gdy się dowiedzieli, że książę Litewski nie plądrował Inflant i wrócił do swego kraju, cofnęli się spiesznie, zabrawszy z sobą tysiąc dusz jeńca.
Władysław Łokietek, dziedzic i pan jedynowładny królestwa Polskiego, urządziwszy ziemię Pomorską, jej zamki i miasta, i sprawy wszystkie jak tylko mógł najlepiej załatwiwszy, udał się do Wielkiej Polski a ztamtąd w Krakowskie. Miał bowiem w tych stronach wielu życzliwych i nader przywiązanych do siebie panów. Otwierał mu się wstęp łatwy i do Krakowa, gdy wszyscy więcej się ku jego rządom niżeli Wacława książęcia Czeskiego skłaniali, i w księstwach Krakowskiém, Sandomierskiém i Sieradzkiém, gdziekolwiek się pokazał, więcej mu okazywano posłuszeństwa niżeli książęciu Czeskiemu, wyjąwszy miasteczka przez Czechów dzierżone. Nie dozwolił Władysław i starostom książęcia Czeskiego, o których wiedział, że z pomiędzy Polaków stronnikami byli książęcia Wacława, osiedzieć się spokojnie; ale trapił ich ciągłemi najazdami i sam przez się i z pomocą swoich ludzi, których ponętą ustawicznych zaborów i grabieży do siebie był przywiązał. Gdy mu zaś doniesiono, że książęta Szlązcy szydzili z jego wyboru na królestwo Polskie i czynili sobie igraszki, zebrawszy znaczne wojska z ochotników, tak Polaków jako i Węgrów, którzy przy nim służyli, znęceni jak się wyżej rzekło zdobyczami i łupiestwy, przedsięwziął wyprawę przeciw Szlązku, już–to aby książąt Szlązkich zmusić do podległości sobie, jako zwierzchniemu panu królestwa Polskiego, którego oni byli członkami, już dla utrzymania rycerstwa w ciągłej czynności, iżby swobodą i pokojem rozpieszczone nie zgnuśniało. Wkroczywszy do Szlązka, zatrzymał się tu z wojskiem przez większą część lata, i wiele okolic Szlązkich ogniem i grabieżą spustoszył, a zwłaszcza wywarł swój gniew na księstwo Wrocławskie, dzielnicę zmarłego Henryka, mszcząc się za krzywdę wyrządzoną sobie przez rzeczonego Henryka książęcia Wrocławskiego po śmierci brata swego Leszka Czarnego, to jest opanowanie księstwa Krakowskiego; poczém zagarnąwszy mnogie łupy i gmin brańców w zdobyczy, wrócił z wojskiem do kraju szczęśliwie i bez szkody.
Wszczęły się potém rozmaite zakłócenia i wojny pomiędzy Bolesławem książęciem Świdnickim a Konradem książęciem Głogowskim. Bolesław bowiem książę Świdnicki oburzony krzywdą brata swego Henryka książęcia Lignickiego i Wrocławskiego, który przez Konrada więziony i znacznéj części księstwa Wrocławskiego pozbawiony, z utrapienia umarł, począł go napastować orężem. Ale wnet przyszło do układów, mocą których skłonił Konrada do oddania mu dwóch miast, Hajnowa i Bolesławca. Ostatnie, dla siebie i synów swoich zatrzymał, a w obwodzie jego wybudował zamek Klizdorf; Hajnów zaś zachował dla synów brata swego Henryka książęcia Wrocławskiego, a na krańcach jego obwodu zbudował zamek Koczonow. Rządząc sprawiedliwie i mądrze tak swemi jak i synowców swoich księstwami, w krótkim czasie wielkie jak powiadano zebrał skarby, za które pobudował i potężnemi murami umocnił zamki i miasta Brzeg, Niempczę i Grotków; zkąd między książęty Szląskimi celniejsze zajął miejsce. A gdy Wacław książę Czeski zagroził ziemiom jego spustoszeniem, zebrawszy wojska ze wszystkich swoich krain, wyszedł przeciw niemu aż pod Łańcut (Landishute) i stawił się gotowym do odparcia jego napaści. Pod miasto Wrocław także, podnoszące przeciw niemu jako opiekunowi swoich synowców rokosz, podstąpiwszy z znaczném wojskiem i ścisnąwszy je oblężeniem, nie pierwej upokorzonym Wrocławianom przebaczył i wszedł do miasta, aż gdy mury jego o cztery łokcie zniżono.
Dnia pierwszego Czerwca, mistrz Inflantski Bruno, stoczywszy bitwę nad rzeką Tredyrą (Tredira) z Litwinami pustoszącemi ziemię Inflantską, tysiąc pięćset ludu położył na placu, resztę zmusił do ucieczki, a swoich trzy tysiące zabrane przez Litwinów i w łykach prowadzone oswobodził. W tym roku zszedł ze świata mistrz Pruski Meinhard, a obrano w jego miejsce Henryka de Schippen. Litwini potém, poznawszy słabe siły Inflantczyków, od których byli zwyciężeni, ponowili z nimi walkę, a zgładziwszy mistrza Inflantskiego Brunona, wojsko jego znieśli do szczętu. Tém zwycięztwem uradowali się wielce obywatele miasta Rygi, którzy z Krzyżakami byli w nienawiści i wojnie, a którym na pomoc przybył Witenes książę Litewski z ludem swoim wezwany; spodziewali się bowiem, że Krzyżaków z Rygi wypędzą, gdy nawet własnemi siłami, bez pomocy Litwy, Krzyżaków Inflantskich w bitwie pokonali: otrzymawszy potém żądane posiłki Litwinów, oblegli Ryżanie Neumühl (Novum Molendinum), na który z wielką uderzyli gwałtownością. I byłaby niechybnie warownia została zdobytą, gdyby wielki mistrz Krzyżacki Godfryd v. Hohenlohe nie był przysłał brata swego Brunona z wojskiem na odsiecz. Ten bowiem dnia ostatniego Czerwca z Ryżanami i Litwinami stoczywszy bitwę, zwyciężył ich i do odstąpienia zamku przymusił.
Dnia drugiego Czerwca, w uroczystość Zesłania Ducha Ś., w Niedzielę, Wacław książę Czeski kazał się w kościele Praskim koronować arcybiskupowi Magdeburskiemu na króla Czeskiego, a żonę swoją Jutę na królową: i odtąd panował już jako król Czeski. Ale w trzy dni nowa królowa, a dawna małżonka jego Juta, umarła.
Albert książę Austryi, syn Rudolfa króla Rzymskiego, wsparty pomocą niektórych książąt elektorów cesarstwa, którzy usiłowali poniżyć Adolfa króla Rzymskiego, podniósł oręż przeciw rzeczonemu Adolfowi królowi Rzymskiemu, i w bliskości Wormacyi, w miejscu zwaném Hasenpul piątego Lipca krwawą stoczył bitwę, w której król Adolf pokonany zginął, a w jego miejsce Albert książę Austryi, zwycięzca, od elektorów Mogunckich królem obrany został. Którą to elekcyą chociaż Bonifacy VIII odrzucił i nie chciał jej potwierdzić, gdy jednakże powstały wojny między papieżem Bonifacym a Filipem królem Francyi, papież zmuszony był nie tylko wybór jego potwierdzić, ale i królestwo Francuskie pod jego poddać władzę. Wypadek ten stał się potém wielu nieszczęść powodem i źródłem.
Spoczywała w tym roku Polska w pokoju, ani z otaczającymi ją do koła sąsiadami prowadziła wojny. Władysław Łokietek panujący w królestwie Polskiém nie przedsiębrał do ościennych krajów żadnych wypraw wojennych. Ale jego rycerstwo, nawykłe do łupiestw i grabieży, gdy zewnętrznych zabrakło nieprzyjaciół, zwracało napaści na własnych krajowców; i w powiatach Wielkiej Polski, kędy Władysław Łokietek najczęściej przebywał, wzrastał coraz większy ucisk biednego ludu i dóbr kościelnych łupiestwo. A chociaż to działo się mimo nakazu Władysława, nie był jednakże wolnym od winy, gdy na podobne gwałty i wydzierstwa patrzał przez szpary. Dotknęła królestwo Polskie inna jeszcze klęska, czy-to bo bowiem z dopuszczenia i niełaski Bożej, czy z wymiaru słusznej kary za przewinienia ludzkie, powstała zaraza na bydło, zwierzęta domowe i trzody, tak sroga i niszcząca, że wielu nawet z majętniejszych poprzychodziło do nędzy, a z przyczyny upadku roboczego bydła i koni w wielu miejscach zaniechano nawet uprawy roli. Na krainy także Pomorskie napadali często Sasi i inne nieprzyjazne ludy, plądrując je i łupiestwami pustosząc. Nie mniej wichrzyły wewnątrz domowych łotrów rozboje: a gdy Władysław Łokietek nie kwapił się powściągać ich bezprawia, swawola tak dalece przeszła miarę, że Pomorze całe zmieniło się prawie w pustynię. Wtedy książę Władysław żył rozwiąźle i wydany był namiętnie na miłostki.
W dzień Ś. Michała Litwini najechawszy ziemię Chełmińską, spustoszyli nowo założone miasteczko Brodnicę (Strasburg), mieszkańców złupili i wymordowali, naczynia święte znieważyli. Ale komtur Konrad de Szak z rycerstwem ziemi Chełmińskiej dogoniwszy ich w lasach, poraził barbarzyńców na głowę i odbił wszystkę zdobycz w ludziach, bydlętach i innym dobytku.
Henryk książę Polski, dziedzic Pomorza i Szlązka, i pan na Głogowie, będąc w dzień Ś. Jana w mieście Kościanie, zobowiązał się jawném oświadczeniem i na piśmie, że jeśli koronę Polską otrzyma, kanclerstwo królestwa Polskiego pozostanie na zawsze przy biskupie Poznańskim, któremu przyrzekł nadto wyznaczyć dochody z każdego miasta, gdzieby częściej z dworem swoim przebywał. Ja zaprawdę szczęśliwém i błogosławioném nazwałbym królestwo Polskie, gdyby jego korona dostała się była Henrykowi Brodatemu i najchwalebniejszej małżonce jego Ś. Jadwidze, której rzeczony Henryk książę Głogowski był prawnukiem.
Konrad książę Głogowski, o którym rzekło się wyżej, że w nadziei osięgnienia biskupstwa Bamberskiego już był przyjął stopień dyakona, od swoich dworzan otruty, umarł w Głogowie; zwłoki jego pochowano w kościele kollegiackim Głogowskim, który wraz z Tomaszem biskupem Wrocławskim był założył. Zostało po nim dwóch synów, zrodzonych z Salomei, córki Władysława Ottonica książęcia Wielkiej Polski, i trzy córki, Anna, Eufemia i Jadwiga. Synowie byli: Henryk książę Głogowski i Konrad Ścinawski, który, że był garbaty z powodu ułomności swojej książęciem Kokirlańskim zwany, później dla zakrycia tej ułomności wsadzony na probostwo Wrocławskie. Ci za życia ojca i po jego śmierci otrzymali rzeczone księstwa. Trzeci zaś Przemysław, książę Sprotawski, w młodych latach w bitwie pod Siewierzem zginął.
Dnia siedmnastego Lutego, Władysław zwany Łokietek, książę Polski i Pomorski, założył klasztor Braci mniejszych w Radziejowie w dyecezyi Włocławskiej.
Jan Gerbisz biskup Poznański, przesiedziawszy na stolicy lat dwanaście, umarł i w kościele Poznańskim pochowany został. Po nim nastąpił Jędrzej kanonik Poznański, od ojca Szymona zwany Szymonowicz (Simonowicz), szlachcic herbu Zaremba, obrany kanonicznie, a od Jakóba Świnki arcybiskupa Gnieźnieńskiego potwierdzony i wyświęcony.
Wzmagały się krzywdy i uciemiężenia, któremi Władysław Łokietek, tudzież jego rycerstwo i dworzanie kościoł Poznański i niektórych z szlachty uciskali, i nadużycia doszły do tego stopnia, że nie tylko prawa Boskie i ludzkie bezkarnie gwałcono, ale nie przepuszczano nawet świątyniom Pańskim. Sam książę Władysław Łokietek, podzielając zdrożności rycerstwa, sromocił gwałtownie niewinność panien i szlachetnych niewiast. Zdawało się, że bezkarność występków, szerząc się jak zaraza jaka, wszystkiemu zagrażała zepsuciem. Zaczém Jędrzej biskup Poznański, zważywszy krzywdy i uciążliwości kościoła, duchowieństwa i ludu swojej dyecezyi, na które po wielekroć przed Władysławem Łokietkiem przez poselstwa i listy a w końcu i osobiście się użalał, żadnej jednakże wymódz nie mógł poprawy, zadosyśuczynienia i sprawiedliwości; zważywszy obrazę Majestatu Boskiego, którą ściągał powolnością swoją w obec tylu występków i zdrożności, podniósł nareszcie rękę prawej obrony, na całą dyecezyą Poznańską nałożył interdykt, i ku potępieniu dziejących się nadużyć zakazał we wszystkich kościołach nabożeństwa. Tknęło to Władysława Łokietka; żałować począł zdrożności, których się dopuścił, albo popełniać nie bronił, i wstrzymał zapędy, które go do nowych może przestępstw unosiły. Poczém za pośrednictwem pewnych osób duchownych i świeckich starał się pojednać z kościołem i Andrzejem biskupem Poznańskim, a po wynagrodzeniu szkód zrządzonych i zupełném zadosyćuczynieniu, uzyskał zniesienie interdyktu. Większą część tego roku rzeczony Władysław Łokietek spędził w Wielkiej Polsce, urządzając i załatwiając sprawy publiczne; na zimę zaś wrócił w Krakowskie.
Sześciuset szlachty Litwinów wtargnąwszy do ziemi Pruskiej, spustoszyli ją orężem barbarzyńskim. Wyszedł przeciw nim komtur Brandeburski z znaczną siłą konnego i pieszego rycerstwa, i w okolicy Natangskiej stał kryjomo przez czas niejaki na zasadzkach, tusząc, że Litwinów niespodzianym napadem z łatwością pokona. Ale gdy Litwini długo nie nadciągali, wojsko Krzyżackie rozeszło się do domów. Tymczasem nadeszli Litwini i okolicę Natangską splądrowali do szczętu, przyczém dwóchset pięciudziesiąt chrześcian częścią wymordowali częścią zabrali do niewoli.
Mistrz Inflantski i zakonnicy Krzyżaccy Niemieckiego rodu Ś. Maryi, uwięzili Jana zwanego Zweryn arcybiskupa Ryzkiego, z przyczyny iż nie chciał zezwolić na ich niesprawiedliwe żądanie, aby miasto Rygę poddano pod zwierzchność zakonu, albo z ziemią zrównano. Tej zelżywości dopuścili się Krzyżacy nie tylko na Janie Zwerynie, ale i na dwóch jego poprzednikach, Janie Wechcie i Albercie arcybiskupach. Dawniejszemi laty złożyli także i wypędzili z biskupstwa Fryderyka de Hazeldoppe, Dorpackiego biskupa.