Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Füllborn
Tytuł Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras
Podtytuł Romans Historyczny
Rozdział 155. Zakończenie
Wydawca A. Paryski
Data wyd. 1919
Miejsce wyd. Toledo
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Johann Sobieski, der große Polenkönig und Befreier Wiens oder Das blinde Sklavenmädchen von Schiras
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

155.
Zakończenie.

Rzućmy jeszcze okiem na ostatnie chwile życia na śmierć naszego bohatera, którego dzieje przedstawiliśmy tutaj w romantycznej szacie.
Jan Sobieski nie doczekał się za życia wdzięczności za swoje czyny, i dopiero potomność złożyła mu pełne uznanie.
Wskutek wielu trosk, wojen i ciężkich chwil, które Sobieski przebył w swem życiu, przyszły nań wkrótce ciężkie cierpienia, i niepodobna bez głębokiego współczucia wspomnieć podeszłego wiekiem bohatera, który złamany na ciele, widział wszędzie zagranicą jawnych wrogów i fałszywych przyjaciół, czyhających tylko na to, aby mu wydrzeć zdobyte laury i pozbawić tronu jego rodziny. Najbliżsi wasale byli jego najzaciętszymi przeciwnikami, a w rodzinie własnej doznawał także utrapień z powodu intryg obcych przybyszów, zawiści najbliższych krewnych i uporu syna, który nie odziedziczył jego znakomitych przymiotów.
“Przypomina to sędziwego lwa” — mówi Aleksander Bronikowski w swych Dziejach Polski, — jest on lwem zawsze, ale widzi z boleścią, że siły go opuszczają.”
Sobieski postanowił złożyć koronę ale biskupowi Załuskiemu udało się odwieść go od tego postanowienia.
Dnia 2 lipca, 1696 r. oświadczyli powołani na naradę do Willanowa senatorowie, że król z porady lekarzy musi udać się do kąpieli w Warmbrum, ale stan jego tak się pogorszył, że podróż była niemożebną.
O ostatnich chwilach bohatera po dał szczegóły Załuski, biskup płocki którego królowa prosiła, ażeby przy niej pozostał, dopóki nie zdeklaruje się słabość króla, i żeby mu pomógł do sporządzenia aktu ostatniej woli.
Gdy Załuski udał się do pokoju chorego, król rzekł do niego:
— Dano mi trujące lekarstwo, które ma mi przynieść ulgę, ale nie spodziewam się tego skutku, i sądzę, że prędzej duszę wypędzi z ciała.
Następnie w boleści zawołał ponuro:
— Czyliż znajdzie się kto, co pomści śmierć moją?
Załuski przemawiał doń uspokajająco:
— Tysiąc mszy świętych odprawia się codziennie za powrót do zdrowia waszej królewskiej mości, a modły nasze przywrócą ci zdrowie, najjaśniejszy panie.
— Zdaje mi się, że sztuka lekarzy niewiele pomódz zdoła, — odrzekł król i zapytał Załuskiego o kilka osobiście tyczących się go szczegółów, oraz o jego zajęcia.
— Załuski odpowiadając, wspomniał nawiasowo, że obok innych zajęć, myśli także o uporządkowaniu swych spraw domowych i sporządzeniu testamentu.
— Król przerwał mu z uśmiechem:
— Więc mając tak mało czasu tracisz go na pisaniu testamentu, księże biskupie? Co do mnie, trzymam się ruskiego przysłowia: “Niech ogień ziemię pochłonie, niech wół spasie łąkę, po mojej śmierci to mi wszystko jedno!”
Załuski wymienił pobudki, które do zrobienia testamentu skłaniać powinny i zapewnił króla, że tylko wierność i przywiązanie ośmieliły go do dania mu pośrednio tej rady.
— Wierzę ci księże biskupie, — odpowiedział Jan III., — ale przyznaj sam, że żyjemy w złych czasach i nie mamy prawa spodziewać się żadnej łaski od Najwyższego. Czyż nie widzisz, że zepsucie jest ogólnem, że występek zkradł się do serc wszystkich. Nigdzie nie ma niewinności. Wszystko jak na dany znak rzuca się w grzechy; wstyd i obyczajność są podeptane. Czyliż sądzisz, że uszanują moją ostatnią wolę! Widziałeś jak mnie słuchano za życia... Cóż będzie, gdy umrę?
Królowa weszła na to i z twarzy biskupa wyczytawszy, że starania jego się nie powiodły, dała pokój dalszym namowom.
W kilka dni potem, gdy Załuski na wiadomość, że król ma się gorzej, znowu pospieszył do Wilanowa, zapytał go Sobieski, jakie wiadomości przywozi z Warszawy.
— Naród przygotowuje się właśnie, — odpowiedział biskup, — do obchodu dwudziestej drugiej rocznicy twej elekcyi, najjaśniejszy panie.
Król westchnął ciężko, a następnie wysłuchał pobożnie mszy św., którą odprawił ojciec Vota.
Po mszy udał się Załuski do kardynała d’Arquien dla posilenia się, a następnie powrócił do pokoju króla, w którym Marya Kazimiera spoczywała na sofie. Tutaj z opatem, Polignakiem, usiadł przy łóżku, na którem leżał Sobieski w ubraniu.
Król rozmawiał z nimi godzinę i nagle dostał ataku apoplektycznego.
Wszyscy obecni zerwali się. Biskup prosił króla, ażeby dał znak życia, a gdy król spojrzał na niego, Załuski dał mu rozgrzyszenie.
Zaraz potem król powstał z łóżka i chciał się wesprzeć na biskupie, ale takim spadł nań ciężarem, że ledwie go nie przewrócił.
Królowa zaczęła płakać i narzekać tak, że musiano jej prosić, aby się oddaliła. Sprowadzono lekarzy, a z nimi przyszło wielu dworzan, którzy noc przepędzili, czuwając.
W godzinę potem przyszedł biskup do pokoju królowej, wziął baranka z ciasta opłatkowego, przysłanego przez papieża, Innocentego XII., i ułamawszy część jego, oraz namaczawszy ją w winie, polecił znanemu ze swej świątobliwości spowiednikowi króla, dominikanowi Skopowskiemu, ażeby ją podał królowi.
Po przyjęciu tego posiłku, król przyszedł do siebie, i z głębokiem westchnieniem zapytał:
— Co się ze mną stało?
Biskup go prosił, żeby skupił swój umysł i wyspowiadał się.
Obecni wyszli z pokoju i król pozostał przez dwadzieścia kilka minut ze swym spowiednikiem.
Tymczasem ochmistrz udał się do kościoła parafialnego po proboszcza z wijatykiem. Nim jednak znaleziono proboszcza i klucze od kościoła, król dostał drugiego ataku, który trwał godzinę.
Wkrótce potem przybyli biskupi poznański i inflancki, i jeden z nich dał królowi wijatyk i ostatnie namaszczenie, poczem niezadługo zaczęło się konanie, i pomiędzy godziną 8 a 9 wieczorem, dnia 10 lipca, w rocznicę wstąpienia na tron w r. 1696, król oddał Bogu swego bohaterskiego ducha.
Skargi i narzekania napełniły pałac willanowski. Załuski tymczasem kazał klejnoty zmarłego zanieść do pokoju królowej, która aż do przybycia marszałka wielkiego koronnego, Lubomirskiego, nie mogła utulić się w boleści.
Nazajutrz przewieziono zwłoki króla Jana Sobieskiego do zamku warszawskiego, o tam z należnym przepychem wystawiono.
Po przedstawieniu przebiegu jego życia, zbytecznem byłoby wspominać o jego wielkich przymiotach, jako człowieka i jako wodza.
Rządy jego były niezawodnie błogimi dla Polski, tak jak były chlubnymi, gdy zawiść i intrygi nie krzyżowały częstokroć jego zamiarów, nie przyćmiewały jego przymiotów, i nie krępowały jego woli.
Czuł on więzy, które nosił i których zrzucić nie mógł, i to zatruwało niejedną godzinę życia, tak obfitego w czyny.
Wspominając o tych więzach, Załuski mówi, że gdy miał nadzieję zostać kanclerzem, a królowa przekładała pochlebiającego jej, Denhoffa, rzekł król do niego:
— Znasz prawa i obowiązki małżeńskie, księże biskupie i wiesz, jak upartą jest królowa, gdy co postanowi, zależy zatem od ciebie, czy mam żyć spokojnie, czy w ciągłych niesnaskach i zgryzotach. Dała już słowo innemu, i gdybym go nie dotrzymał, to rozłączyłaby się ze mną. Znam cię i wiem, że nie chciałbyś bez względu na dawną swą wierność i przywiązanie do mnie sprowadzić takiej niezgody.
Tak nam przedstawiają dzieje jednego z najznamienitszych królów, który wobec słabych ustępował, a w walkach, w których życiu groziło niebezpieczeństwo, zawsze był najwaleczniejszym. Całe jego życie, będące jednym tryumfalnym pochodem wojennym, świadczy, że stawić go należy w rzędzie najpierwszych i najwaleczniejszych wodzów wszystkich czasów.
O czerwonym Sarafanie długo jeszcze mówiono wszędzie w obozach, aż postać jego stała się niejako legendową. W starych tradycyach, podaniach i pieśniach powtarzało się jego imię, aż nareszcie w Rosyi, w odległem wspomnieniu o nim, nazwano jego imieniem pewien rodzaj odzieży czerwonej, wyszywanej złotem, o której śpiewa znana pieśń rosyjska. Pieśń ta jest jedynem wspomnieniem, jakie do nas doszło o owem widmie wojny.
Inaczej jest z bohaterskim królem, którego dzieje temi słowy zamykamy:
Wiecznie żyje i nigdy zapomnianym nie będzie bohaterski obrońca Wiednia

JAN SOBIESKI!



KONIEC.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: George Füllborn.