Szła przez łąkę sieroteczka, Jagusia maleńka.
Rwała kwiatki i płakała: Zmarła jej mateńka.
Na grób rwała wonne kwiaty I przeróżne ziele,
Gdyż dziś święcić będą zioła W wioskowym kościele.
Matuś zawsze niosła z łąki: Rumian, mak i zboże.
Więc i teraz zanieść trzeba — Tak myśli nieboże.
Rwała Jaguś owies, maki, Ponsowe goździki,
Piołun, miętę, jaskier żółty, Nawet groszek dziki.
— Masz, matusiu! — zawołała Sierotka ze łzami.
Nie uzbierasz dzisiaj sama Martwemi rączkami,
Nie zaniesiesz do Boziuni, By błogosławiła:
Ziemi naszej, ziołom, zbożu, By je rozmnożyła.
Klęczy Jaguś — sieroteńka, Na grób składa kwiatki
I paciorek cicho szepce Za duszyczkę matki.
Przytuliła do mogiły Główkę jasnowłosą...
Wnet sen ujął ją w objęcia, Tę Jagusię bosą.
A nad śpiącą, nad maleńką, Aniołkowie stoją;
Skrzydełkami otulają Jagusieńkę swoją.
A Najświętsza ponad niemi Unosi się biała,
Błogosławi ziołom dziecka,