Izaak/Część pierwsza

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Osoby Izaak • Część pierwsza • Władysław Tarnowski Część druga
Osoby Izaak
Część pierwsza
Władysław Tarnowski
Część druga

Część pierwsza.
Wyrwij od miecza Boże duszę moją
A z ręki psiej jedynaczkę moją!...
Psalmista.
Psalm 21. Wiersz XXI.
(Podwórze domu Abrahama – Słońce zachodzi – pasterze zaganiają stada wielbłądów i owiec – Abraham, Sara, Izaak, Agara i Izmael wracają pędząc trzody.)
Abraham.

Zaganiajcie trzody zaganiajcie – albowiem słońce zachodzi – niech się przytulą w koszarach, bo będzie burza.

Chór pasterzy.

Niebo zagrzmiało po dwakroć, słuchamy ciebie patriarcho. (przechodzą)

Abraham.

Bierzcie naczynia wasze i spieszcie dziewki, a wydojcie owce zanim burza się zbliży.

Chór służebnic.

Z skopcami na ramionach, z dzbanami na głowach idziemy patriarcho[,] już Wicher niesie piasku tumany – i łysnęło z daleka – czoła palm się zginają przed burzą – spieszym, spieszym do trzody. (przechodzą)

Izaak i Izmael.
(przybiegając ku patriarsze)

Ojcze! ojcze! wieczór dobry tobie!..

Sara.

Izmael! nieprzystało tobie obejmować szyi ojca jak Izaakowi – stać i rękę pana do ust przyłożyć – niekarne czoło!..

Izmael.

Czyż to nie ojciec mój, jak Izaaków? ojcze – ojcze – matko?

Agara.

Już nadto – patriarcho! przed ciebie niosę łzy i skargi. Tak długo już po cichu płaczę i narzekam na los mój – i milczę, ale pierś moja jak czara pełna do brzegów – na cóż dajesz krzywdzić to chłopię patriarcho – oto dzień każdy znoszę słowa Sary – ale syn mój – syn – twój? klękam z zbyt wielkiej żałości, przypadam do stóp twoich, by je utulić włosy memi – nie depcz syna mego!

Sara.

Z gniewu pienisz się harda niewolnico – milcz i idź.

Abraham.

Saro – daj im spokojność – to zatruwa stare dni moje – i między synów moich miota ziarno waśni przeklętej – całe pokolenie patrzy na to – Saro!! rozkazuję tobie dać koniec złoszczeniom twoim. (Sara odchodzi)

Agara.

Tyle dni – tyle nocy przebolałam o panie – to nic – ale syn mój! o Izmael! Izmael, cóż ty winieneś, żeś jest dzieckiem niewolnicy!... – chodź tu! do piersi matki twojej biednej – ty nie wiesz dziecię – nie czujesz jeszcze, co to hańba niewoli. . . . .

Abraham

Agaro! ciążą mi łańcuchy twoje!...

Izmael.

O matko, ja dziecię, ale zęby zaciskają mi się!.. i łzy ocieram ze wstydem, bom wcześnie dojrzał pod spieką – już się budzę matko – nie darmom słyszał harfę twoją (po cichu) mnie strach, tego starca – choć on mi ojcem – jak Izaaka swojego. (słychać grzmot daleki)

Abraham.

Pokój tobie niewiasto! (odchodzi i zatrzymuje się w progu – słychać grzmot coraz bliższy). O Boże ojców moich – tam twoje chmury lecą jak trzody i ryczą po błoniach niebieskich, że drżą trzody i ludzie po błoniach Judei – oto gnana tumanem leci liści chmura i chylą się czoła cedrowe – ale gorsza burza miota piersią moją niż ta co szarpie białą brodę skłopotanego starca! przez te noce bezsenne!... toć kiedyś młodzieńcem kazał rzucić mi dom ojców, stałeś się ojcem, mnie sierocie! a dziś – panie! patrz na żal Abrahama, na dzieci i pokolenie jego – jeśli dalej pójdzie burza domu mego niż ta burza co zgina palmy moje, to niech boli jako chce! oderwę od serca latorośl a oddawszy ją matce pobłogosławię i oddalę od domu mego – ofiarę uczynię tobie panie, a rozjaśnij ciemności oczu moich, jako gdym żegnał Lota brata mojego, po którym dotąd troska się serce moje – (woła) zrąbać palmę najmilszą moją, i suchych z winnicy gałęzi dać na stos.

Chór służebników.

Idziemy patriarcho!

Abraham.

Koźlę najtańsze wziąć od maciory – bo dam Panu ofiarę.

Chór służebnic.

Idę – idę panie!

Abraham.

Saro, Saro przecz niepokoisz starość moją – czyż mało radości tobie w synu twoim?

Sara (gniewna).

To żal ci starcze niewolnicy syna – i jej – a żony wiernej białych włosów, a matczynej trwogi o syna prawego nie żałujesz? to bacz, że jak chwast obrasta dom nasz ona i on – i bujnie pnie się a głuszy wino – i trzody jej się mnożą – a hardość jej sporsza – a syn jej rośnie barczysty i silny – a dziedzic Izraela blady i wątły?! – ha! ta żmija po śmierci mojej obwinie ciebie Abrahamie – obłapiam stopy twoje, ale nie widzę tego sępa w gnieździe Mojem! i klnę ten dzień kiedym ja przedstawiła tobie! Ten płód jej może się targnąć na dziedzictwo Izaaka syna naszego a tyś ślepy, ty śpisz w myślach oparty na lasce twojej patriarcho – ale ty płaczesz… przebacz – przepuść – daj mi do ust prawicę twoją.

Abraham.

Odejdź – powiadam tobie, że nie śpię!...

Chór oddalony.

Ku słońcu drżąca i zielonowłosa chyli się raz ostatni – pień jej podbity już rąbiemy do końca, ona co ocieniała pokolenie całe, młodość i starość Abrahama, pani tumanów i burz, co mogła upowić się w maszt, pod trzaskiem toporów, pod trzaskiem toporów już chyli się – chyli i padła i jękła jak człowiek – a pień jej sierocy już sterczy na spoczynek tobie patriarcho…..

Sara (zbliża się z Izaakiem).

Ofiarę tę dla syna mego niech przyjmie Pan.

Chór oddalony.

Już palma prastara zrąbana i dymi chrust – slup dymu filarem wystrzelił w niebiosy – nóż ofiarny czeka byś go ostrzył patriarcho i koźlę drżące za matką beczy – już płomień buchnął – ofiara gotowa – lecz deszcz gasi a wicher podżega płomienie – patriarcho! gotowa ofiara, gotowa.

Agara (zbliża się z Izmaelem).

Na pomstę dla syna mego niech dym ten powieje!...

Abraham.

Spełnijmy całopalenie! (podpala stos) O ojcze ojców moich, błogosław synom synów moich weź chwałę twą od nas, a daj nam dzień jasny, na który żyjąc i mrąc czekamy! chwała tobie Jehowah! chwała tobie!

Chór.

Amen! Amen! Amen!

(Noc – sypialnia Abrahama i Sary).
Sara (zbudzona).

Nie możesz usnąć patriarcho.

Abraham.

Nie mogę – sny mnie trapią – przywykłem do arfy tej niewolnicy, dlaczego nie grała dziś wieczorem.

Sara.

Agar! Agar!

Agara.

Owom ja.

Sara.

Dlaczego nie grałaś wieczór patriarsze?

Agara.

Bo Izmael chory.

Sara (uderza ją).

Pan a nie niewolnik – weź i śpiewaj.

Agara (wraca z arfą i siadłszy u stóp łoża patriarchy cicho grać zaczyna – Abraham zasypia – księżyc jasno oświeca komnatę – Agara gra dalej).
Abraham

Jehowah! Jehowah!... nie oddalaj tej latorośli od biodra mojego!...

Agra (gra i śpiewa).
W chmury niósł czoło wielki przybytek dom skalny możnego Pana *[1]
A piorun nie strzaskał mu wrót *
Lecz kropla wody spadała tam wieki
I od niej wiekowy wrysował się *
I od niej wiekowy rozwalił gmach! *
I runął w proch na gniazdo gołębiom *
(muzyka)
Abraham (przez sen).

Jehowah! Jehowah!... nie oddalaj tej latorośli od serca mojego!...

Agara (śpiewa dalej).
Serce oh! było[,] było większe! *
I jako cedry libanu wyniosłe siłą nad inne *
Dzika mu burza bywała mistrzynią *
I łatwiej zwaliła cedr libanonu niźli to serce wielkie *
Lecz lata w niego spadała cicha *
A od łzy tej rozpękło się serce i pierś rozwaliła *
O – nie na gniado gołębiom lecz wężom *
Na gniazdo nieczystej mocy i cieniom skrzydeł morowych!
(urywa i gra znowu ciszej).
Abraham (przez sen).

Jehowah! Jehowah!... nie oddalaj tej latorośli od duszy mojej wdowiej!... (budzi się)

Sara (wchodzi).

Pozbawiasz tylko snu patriarchę! bądź przeklęta razem z pieśnią twoją!... (Agara odchodzi).

(Winnica w ogrodzie Abrahama w głębi las palmowy i góry).
Chór oddalony młodzieńców.

Weselmy się młodzi bracia, bo ciężkie winnice pobłogosławił Pan – oto pełne chwieją się grona – w słońcu rumiane i złote – jak krasne usta chylą się ku rozkoszy – zbierajmy je i tłoczmy młodzieńcy! niech nam wtóruje piszczałka, niech pieje nam głośno i cytra i bęben!

Chór dziewcząt.

Hej! bądźmy wesołe! i zbiorem rade! jak ptasząt korowód szczebioty!... bo dojrzał już owoc i schyla się ku nam!. raz tylko raz bierzem zbiór w życiu!. i miłe są kwiaty lecz milsze owoce!. zbierajmy je rączo[,] liść weźmy na skronie, i depczmy je żwawo – pod białą niech stopą – pod bosą wesołą szaloną, wierzgliwą niech jęczy aż tryśnie sok zloty i krwawy co obraz zabija niedoli… Bo piękne są kwiaty lecz milsze owoce! piszczałki i bębny!.. wtórujcie nam!.. hej! bądźmy zbiorom tym rade!.... Niech cytra nam wtórzy i bęben krzykliwy!..

Agara. Izmael.
Izmael.

O Agar! Agar!

Agara.

O Izmael! Izmael!

Izmael.

O matko daj mi noża!.. na Jehowę! ja tej starej gardło przetnę… pomszczę ciebie… wściekłym! Jehowie gardło bym przeciął!...

Agara.

Przebóg – nie bluźń!... (kładzie mu dłoń na ustach).

Izmael.

Niech poniewiera żonę swoją – ale matkę moją niewolnicę swoją, – nie!!.. Chodź stąd – precz – na świat! jam nie to dziecko, za jakie mnie masz – o! – biedna! droga matko moja!..

Agara.

Precz? a gdzież powiodę ja ciebie, ja nędzna – ja niewolnica – ja biedna i przykuta łańcuchem za szyję do domu jego…

Izmael.

Abraham.

Agara.

Sara!... O dziecię moje! matka twoja boleje krwawo – ale ty synu mój – życie twoje… ach! przejdzie w niewoli!..

Izmael.

Matko nie płacz – Izmael kocha ciebie – po Bogu czci obraz twój – matko droższa nad wszystkie gwiazdy nieba…

Izaak (przybiega).

Chodź z łukiem twoim tam w las – wytropiłem koźlę dzikie – (chce go pociągnąć za sobą).

Izmael (zrywa się i uderza Izaka)
Izaak (padając).

Ojcze! matko!..

Agara (zasłaniając Izmaela).

Nieszczęsne dziecię! co za dzień!

Sara (wpada).

Ha! na pomsty i burze pustyń! ty lwico wściekła! nie dość, że z łaski karmię cię i stroję – żem cię za żonę dała patriarsze – żeś się wczołgała w próg ten jak gadzina i ssiesz mu z serca miłość dla dziecięcia… Ten wąż śmiał jeszcze ugryźć swego Pana…. Daj go tu mym pięściom.

Agara.

Precz od mego dziecka – on widział nędzą – on płakał nade mną, kiedy syn twój począł go targać – to jam winna.

Izaak.

Tak – on mnie uderzył – wywrócił nogą – Alem nie wiedział, ze on płakał o! matko….

Sara.

Precz mi od niego – to niewolnicy syn co będzie wzgardzon do końca z plemieniem swojem – odtąd nim pogardź.

Izaak.

Nie – nie – nie (płacze).

Agara.

O nie podły – choć niewolnicy syn, bo on płakał nad niedolą matki swojej! – bądź spokojne dziecię, przyjdzie dzień sprawiedliwości i pomsty!

Sara.

Podły tworze!.. jaszczurko niewdzięczna!

Agara.

O nie! nie moja w tem wina – dobrodziej chleb na ostrzu noża dający, Orszy od złodzieja!.. Pomnij, że łamiąc ręce, szłam przed patriarchy oblicze a szatę jego zrosiłam łzami! Matka mnie pędziła – tyś wlokła za ręce i włosy! Zimnego starca miałam zostać żoną, a w sercu płakałam jak dotąd, pierwszego oblubieńca dni wiosny mojej – co był ostatnim!... i miłości płomienie znane, gorące jak słońca wschód, czyste jak rosa na licach róż!... zmieniłam, na zwiędły kwiat[,] wzgardę i obelgi twoje!... Kamienna niewiasto! toć i tyś matka dziecięciu!..

Sara.

Precz! do żarna i przędzy niewolnico!

Izmael.

Matko!

Agara.

Nie – mylisz się w dumie twojej –syn mój nie jest gorszy od Izaaka – Jehowah widzi ptaszę ukrzywdzone…

Sara.

Gadzino harda przebiegła! zjadliwa, przytnę ja żądło twoje – (bije ją).

Agara (z wściekłością).

O! to nad siły moje! pomsty!...

(rzuca się na Sarę, Izmael na Izaaka i walczy z nim).
Abraham
(nadchodzi z chlebem i dzbanem wody – stawia je w progu – cofa się i wyciągnąwszy ramiona woła głosem wielkim):

Stójcie – bo przeklnę!...

(wszyscy stają w przerażeniu – służebnicy zbiegają się).
Chór domowników

Biada! o! biada! niewolnicy co chciała szaty pani – i przewodziła nami – synowi jej biada! dobrze im za te dni chwały – Sara pani nasza jak lwica się pieni, a czoło patriarchy jak Sinai przed burzą – po twarzy łza spada – biada! o! biada!

Abraham.

Odejdźcie wszyscy – (Sara i słudzy idą) Agaro, Agaro!

Agara.

Jestem patriarcho – to mnie widzisz skrwawioną i zbitą pięściami twej pani – oto twoje dziecię! oddycha jak koźlę ofiarne – zabij go raczej!

Abraham.

Oto barki twoje obciążam chlebem i wodą – i oddalam cię w inne krainy – idź – idźcie! pokój domowi memu i wam.

Agara.

Chlebem i wodą – i rozpaczą obciążasz starcze barki matki!.. Cóż z nim pocznę na puszczy gdy ostatnią kroplę wypije, i ciągnąc ramiona zawoła o matko!... zmiłuj się panie – nad niewiastą co tyle cierpiała.

Abraham.

Weź laskę starości mojej – i idź – bo biada domowi memu, i żonom i synom ich (zakrywa twarz szatą).

Agara.

Dobrze – pójdę w świat coś mi zawiązał – ale pierwej oddam ci wszystko – oto miotam pod stopy twoje zawój z tęczy przędziony, którym odziałeś czoło moje!.. niech wicher pustyń rozwieje włosy te, w które okryłam się niegdyś gdy mnie pożarłeś wzrokiem twoim – a których niedorwana Sara, patrz rzucam ci ich garść całą!.. wydarła mi je pani! oto szatę błękitną kwiatami tkaną depczę i rwę z pogardą, a wdziewam łachmany moje – i sandały złote ci rzucam! by bose krwawić stopy – oto perły zrywam z szyi i włosów i pierścienie miotam ci jak węże – tak rzuciłam ci miłość moją pod stopy, byś przeszedł po niej – nic nie biorę – oddałam wszystko – ale ty oddaj coś mi wydarł – miłość – młodość – dni jasne – marzenia ciche i uścisk oblubieńca dłoni i syna sieroctwo i uśmiech pierwszy i łzę ostatnią oddaj!..

Abraham.

Za ubogi jestem – idź z bogiem niewiasto nie złorzecz dłużej.

Agara.

Idę –ale zostawiam ci zgryzotę, co siądzie przy łożu twojem – poczujesz czym boleść matki – oby jak koźlę ofiarne zginął syn twój!.. Idę – nic nie biorę prócz wzgardy.

Izmael.

Matko, a harfa twoja?

Agara.

Tak – idź ją weź – to siostra twoja – jedyny sprzęt mój dziewczęcy – towarzyszka wierna sieroctwa.

Izmael (odbiega i wraca z arfą).

Chodźmy matko!...

Agara.

Zginąć byle nie wracać! Masz i laskę twoją odrzucam tobie – arfa mnie wesprze w niedoli – z wstrętem żegnam cię domu zgryzoty i niewoli – Izmael daj mi rękę i nie oglądaj się!... Wznieś mi czoło jak cedr i idź!... nad nami ten co wiedzie ludzi i pędzi trzody gwiazd!

Izmael.

O – jeszcze ona!

Sara (w progu).

Ha! idź podła nienawistna mi jak smutku cień z tą twarzą, co mnie pali – przepadaj lub króluj byłeś nie wracała – giń z szczenięciem twojem – ty suko! (rzuca za nią kamieniem – Abraham wprowadza ją do domu).

Izaak (przybiega łkając).

Poszedł – spragniony, głodny i drżący jak struna mego łuku – ja winien – wróćcie! wróćcie! (goni za niemi).

Agara.

Precz synu Sary.

Izaak.

Izmaelu bracie nie rzucaj Izaaka – co pocznie Izaak, co pocznie Izaak, gdy nie stanie druha zabaw i gzów naszych? z kim pójdę na łowy, z kim trzody wypędzę – przy kim usnę na sianie łąk, patrząc na cichość gwiazd – i z kim się modlić będę do Pana o wschodzie słońca? Izmael!...

Izmael.

Nienawidzę cię, choć mi żal za tobą!...

Izaak.

Kiedy słońce zajdzie i zejdą gwiazdy Izaak sam będzie siedział u ogniska i patrzał na trzody śpiące – i będzie płakał za Izmaelem swoim – i będzie wołał nocą o Izmael! Izmael! gdzie ty jesteś! a głos tylko odpowie Izmael! Izmael! – i sam będzie Izaak. – To jam winien! Agar, Agar powróćcie!...

Agara.

Powiedz matce twojej, że w puszczy o pomstę wyć będę dokąd tchu w piersi stanie – gdy pierś wyschnie to dusza moja jak orzeł przed Panem krakać będzie o piorun na głowy wasze!...

Izmael (rzuca się na Izaaka).

O Izaaku! bracie!

Izaak.

Izmaelu najdroższy, dziecinny towarzyszu!

(obejmują się łkając).
Agara (po długiej chwili).

Top dobre chłopię – widzisz pacholąt tych łzy o Panie – niech im zaświadczy arfa złotostrunna nim przyjdzie piorun twój!... (stawia arfę między nich). Przez arfę pocałujcie się raz ostatni a niech w jej strunach zginie ten pocałunek… o młodości moja!... Izmael! w drogę!... (odchodzą).

Izaak (rzuca się na ziemię).

O Izmael!...

(włazi na szczyt palmy i woła wyciągając ręce):

O Izmael! Izmael!

Głos z lasu palm w oddali:

O Izrael! Izrael!...

Chór niewidzialny.

Tęsknotą pacholąt młodych, połączę kiedyś ich plemiona!.. Przyjaźń wiosny człowieczej najpiękniejszy kwiat nieba!.. jej błoga sława! a stwórcy jej chwała w jasnościach nieskończoności! Amen! Amen! Amen!





  1. Przypis własny Wikiźródeł W tekście oryginalnym na końcu tego wiersza i następnych widnieje asterisk (gwiazdka), co mogłoby sugerować odwołanie do przypisów, takich jednak nie zamieszczono.