Irena Solska

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Bruno Jaśeński
Tytuł Irena Solska
Pochodzenie Jednodńuwka futurystuw
Redaktor Bruno Jasieński
Wydawca Bruno Jasieński
Data wyd. czerwiec 1921
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Krakuw
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Wszystkie fragmenty
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


IRENA SOLSKA.

Ruwnoczesny i gwałtowny kryzys kśążki, jako formy dalszego dostarczańa poezji odbiorcom i teatru, jako artystycznego widowiska, stawiają człowieka nowoczesnego wobec tyśąca wyrastającyh z pod źemi zagadńeń. Zwłaszcza, podczas gdy teatr nowy pszehodźi dopiero stadjum mozolnyh i bolesnyh narodźin, — ta poezja nowa, jedyńe i głęboko akustyczna, ktura hce i muśi być oddawaną środkami jej wspułmiernymi — żywym słowem, już śę twoży, już właśćiwie jest. Otwiera śę zupełńe nowa dźedźina „terra incognita“, o kturej ńe było czasu myśleć dotyhczas, wielka ńeznana płaszczyzna sztuki, ńe pokrywająca śę już z płaszczyzną sztuki aktorskiej, a ńe mńej od ńej ważna. Gwałtowna potszeba nowej kasty artystuw-recytatoruw, kturyh ńema, coraz boleśńej daje śę odczuwać. Dotyhczasowe postawieńe tej sprawy na poźomie pszećętnej „deklamacji“, t. j. oddawańe poezji na modłę tego, jak oddawało śę tę, lub inną rolę w teatsze naturalistycznym, jest dźisiaj śmieszne i ńewystarczające. Staży aktoży postawieńi wobec nowyh zagadńeń okazują śę ńeudolnymi i ńeużytecznymi. Za mało zwracało śę wogule uwagi na wartośći słowa, jako takiego, na jego stronę słuhową, do czego potszeba zresztą ńepomierńe większej kultury, niż jej pośada pszećętny aktor starego teatru. Ńeomal, a nowa poezja polska okazała by śę z zatkanymi ustami, bez odtwurcuw, ktuży by ją mogli podńeść, skupić i rozżucić na tłumy.
Pierwszą wielką polską artystką, ktura ten moment świadomie pszeżywa i toruje zupełńe nowe drogi dla recytacji wspułczesnej, jest ńewątpliwie p. Irena Solska-Grosserowa. Już sam fakt, że artystka o takiej renomie i tradycji sceńicznej, jedna z tyh, kturyh imię „obowiązuje“, ńe pomieśćiła śę w ramah swoih dotyhczasowyh rul, a miała na tyle odwagi cywilnej, aby jednym mocnym żutem rozwalić hiński mur tradycji i tradycyjek i otwarće stanąć w żędźe rąbiących nowe drogi, muwi dosyć wymowńe o żywotnośći i ńespożytyh śiłah twurczyh tej jedynej polskiej artystki-konstruktorki.
Dla p. Solskiej ńema już miejsca w obecnym naturalistyczno-symbolicznym tingltangl-teatrze. Pszerosła go o całą głowę. Dlatego, w poszukiwańu za nowymi, ńestrawionymi formami dla swojej intuicji artystycznej, zwruciła śę tam, gdźe zdawało jej śę że te formy już słyszy — ku futurystycznej poezji. P. Solska, jako recytatorka ńe ma pszynajmniej dookoła śebie całej tej staro-teatralnej mahiny, ktura paraliżuje jej ruhy i ńe pozwala wyładować wszystkih swoih możliwośći. Sama bieże na swoje barki cały ćężar i za ńego odpowiada. Artystka o takiej kultuże słowa i poczuću stylu była jakby predestynowaną do uczyńeńa pierwszego wyłomu w dźejah polskiej recytacji. Obecńe cały zastęp najkulturalńejszyh aktoruw pujdźe już tą drogą (Janusz Strahocki, Jan Kohanowicz).
P. Solska, jak nikt inny czuje kompozycję, jej bryłowatość i pszećęća. Jest pierwszą polską artystką, ktura stara śę konstruować. W walce o wyzwoleńe z jażma naturalizmu i pszywrucenie słowu jego wartości akustycznyh dohodzi do muzycznego ujmowańa poszczegulnyh momentuw i całyh pomńejszyh utworuw. Powstają żeczy kapitalne („Deszcz“ Jaśeńskiego, „Śnieg“ Młodożeńca).
Publiczność i „krytyka“ warszawska zostały po raz pierwszy postawione oko w oko wobec faktu dokonanego, wobec wielkiego wyłomu. „Krytyka“ zresztą tak śę zgubiła, że oprucz kilku wykszykńikuw pod adresem samej recytacji i wyrazuw zdumieńa z powodu assocjacji Solska-futuryśći („Pani, co czyńisz!...“) ńic ńe potrafiła wyksztuśić. Wszyscy jednakże poczuli instynktowńe (nawet „Żeczpospolita!“) że dźeje śę tu coś istotńe pszełomowego.
Pańi Solska ńe pomieśći śę już dalej w teatrze p. Szyfmana. Społeczeństwo polskie winno pomyśleć nad tym ażeby dać tej wielkiej artystce scenę, z kturej mogła-by rozdawać tłumom to, na co ją i jedynie ją, stać. Czy czekamy aż wyręczy nas w tym ktura ze scen zagrańicznyh?

B. J.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bruno Jasieński.