Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Walery Eljasz-Radzikowski
Tytuł Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic
Podtytuł pisał i illustrował Walery Eljasz
Wydawca J. K. Żupański
Data wyd. 1870
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Niedzica i droga do Czerwonego Klasztoru.

Droga u stóp góry, na której sterczy Czorsztyn rozdziela sią na dwie strony, ku południowi wiedzie główny starożytny gościniec do Węgier, a ku wschodowi górzysta droga prowadzi do Krościenka, ztąd 1¼ mili[1] odległego.
Minąwszy dwór właściciela tych dóbr Drohojewskiego, jedzie się po pod skałami koło Dunajca mając na przeciwnym jego brzegu na górze niższej dużo, niż Czorsztyn, stary zamek Niedzicę, zwany także Dunajcem, lecz nie tak malowniczo zbudowany, nie sterczy na urwisku skały, jak jego sąsiad, lecz na położystej górze ku południowi zamieszkałej. Bardzo fantastycznie stroją tę okolicę na szczytach gór wznoszące się strażnice. Nasze zamczysko w ruinach służy tylko za schronienie puszczykom i niedoperzom, lecz Niedzicę, w dobrym stanie, zamieszkują ludzie. (Podwórze 1767′[2]). Niedzica, osada, jest dawniejszą od zamku, bo nad istniejącym tu od kilkudziesięciu lat kościołkiem św. Bartłomieja, oddał patronat Mistrz Kokosz, syn Rykolfa z Berzewicy świeżo założonemu przez siebie klasztorowi Kartuzów w Lechnicy. Syn tego Kokosza, Jan Rykolf, zdaje się zbudował zamek Niedzicki, skoro go już roku 1325. posiadał według kronik. Tutaj złożono sumy Zygmuntowi, cesarzowi, za które król Jagiełło objął ziemię Spiską w dzierżawę.
R. 1470. Emeryk Zapolia hr. Spiski umocnił Niedzicę; niedługo potém przeszła ona wraz z całem hrabstwem Spiskiem na własność Hieronima Łaskiego, wojewody Sieradzkiego, w podarunku od Jana Zapolii. wojew. Siedmiogrodzkiego, za uzyskanie u Turków pomocy przeciw cesarzowi Ferdynandowi. Gdy między niemi wybuchła wojna o tron węgierski, Spiż bardzo ucierpiał. Napadali stronnicy Zapoliego, do których i Polacy należeli, na stronników cesarza; kraj przez to pustoszał; Niedzicę wtedy oblegano i zdobywano, aż wreście za pośrednictwem Zygmunta I., króla polskiego, przyszło do ugody, na mocy której r. 1526. Zapolia zasiadł na tronie Węgier.
Ale Łaski doznał niewdzięczności za swoją pomoc i jeszcze go do więzienia wtrącono, ztąd go król Zygmunt I. uwolnił, wówczas przeszedł on na stronę cesarza Ferdynanda, siłą utrzymał w swém posiadaniu hrabstwo Spizkie, które testamentem zapisał żonie. Po śmierci ojca i matki Albert Łaski sprzedał Niedzicę księdzu Janowi Horwatowi Paloczayowi, którego syn Jerzy r. 1601. upięknił i rozszerzył zamek w Niedzicy. Od r. 1815. do 1828. posiadał ten zamek Jerzy Horwat Paloczay, który go całkowicie odnowił r. 1823. Jego wnuczka Kornelia, ostatnia z tego rodu, poszła za magnata węgierskiego Salamo, a przy podziale majątku r. 1868. syn jej młodszy Teodor Salamo odziedziczył Niedzicę.
Po ujechaniu pół mili[3] przybywa się do wsi Sromowiec Wyżnich, gdzie gościniec po moście (1535′) wiedzie na stronę węgierską do miasteczka Starej Wsi, jednej z najdawniejszych tu osad, bo kościół ma pochodzić z r. 1200.
Jednakże podróżni udać się mogą do Czerwonego Klasztoru uboczną drogą przez Sromowce niźnie, tam się przewiózłszy na czółnie przez Dunajec, kto jednak tę milę drogi chce przebyć wygodnie, winien jechać do Czerwonego Klasztoru przez Starą Wieś.
W Sromowcach Wyżnich jest starożytna drewniana kaplica, ekskurenda do Maniowych, zaś w Niżnich kaplica jest ekskurendą do Krościenka.
Niektórzy podróżni puszczają się na czółnach Dunajcem już z Czorsztyna, gdzie się Pieniny już poczynają, to znów ze Sromowiec Wyżnich, lecz się to wcale nie opłaca z różnych względów. Najprzód brzegi Dunajca nie są malownicze w porównaniu z właściwemi Pieninami, woda toczy się często tak płytko po kamieniach, że czółna osiadają i dopiero przewoźnicy wchodzić muszą do wody, aby je popychać, a w końcu płaci się przewoźników przeszło dwa razy więcej, 5 guld. od pary razem związanych czółen, niż odbywając tę podróż od Czerwonego Klasztoru. Przybywszy pod Czerwony Klasztor czy od Spiża czy od Sromowiec, znajdziemy tam prawie zawsze kilka czółen do wynajęcia. Związują przewoźnicy po dwa razem, bo na pojedyńczém czółnie tylko dobry pływak odważyć się może puścić na Dunajcu. Za taką parę z dwoma przewoźnikami płaci się od przewiezienia z Czerwonego Klasztoru do Szczawnicy 2 guld. austr. Na takich dwóch związanych do siebie czółnach płynąć może najwięcej cztéry osoby oprócz przewoźników, więc jeżeli towarzystwo nie liczy 8 osób, aby potrzebować dwie pary czółen, to jest rada na to taka, aby kazać dowiązać trzecie czółno do pary, co dodaje wiele bezpieczeństwa i pomieści 6 osób oprócz przewoźników; kosztuje zaś tylko o 1 guld. więcej. Trzeba się o to jednak energicznie upominać, bo przewoźnicy dla większego zarobku wolą parami płynąć.

Gorliwie bardzo dopilnować trzeba powiązania czółen, bo rozejście się ich w czasie jazdy, a zwłasz
Przewoźnicy w Pieninach.
cza na głębi, mogłoby smutny wypadek sprowadzić. — Goście ze Szczawnic dla tej przejażdżki udający się do Czerwonego Klasztoru zwykle zamawiają czółna u słynnego a poczciwego gospodarza z Niżniej Szczawnicy, Salomona, który się trudni przewoźnictwem po tych samych cenach, co się płaci przewoźnikom ze Sromowiec, a ma się o tyle więcej korzyści, że Salomon daje większą gwarancyą bezpieczeństwa swoją uczciwością, niż bezimienni przewoźnicy. Z wielką troskliwością strzedz trzeba zamówionych przewoźników, aby się nie popili w Czerwonym Klasztorze, bo już tyle było wypadków smutnych w Pieninach z powodu opilstwa przewoźników, że każdy, komu życie miłe, nie powinien się spuszczać na trzeźwość tych zręcznych ludzi, ale niepowściągliwych do trunków. Trzeba im udzielić trochę wódki lub wina, aby im dodać animuszu, ale albo z czółen nie wypuszczać, albo każdy krok ich od brzegu śledzić, szczególniej w karczmie. Na przyrzeczenia najsolenniejsze nie ma co zważać, ani zaręczania karczmarza, bo w razie wypadku następstw nie zdołają naprawić.

Jeżeli wezbrany Dunajec, nie radzę nikomu ryzykować życia swego w Pieninach, bo to nie przelewki żartować z burzliwą górską wodą pomiędzy wirami, ukrytemi skałami lub nagłemi skrętami, gdzie co krok wówczas zagraża niebezpieczeństwo, a ratunku znikąd nawet spodziewać się nie można.
Nie uchodzi tu przemilczeć oburzającego natręctwa i żebraniny ludu z okolic Pienin i Szczawnic. W Sromowcach nawet zamożne gospodynie widziałem jak wystawiały ręce po jałmużnę u gości, a dzieci i podrostki przyuczone są za nieproszone usługi wymagać zapłaty. Oto n. p. biegną za gośćmi z deskami, aby, gdzie się trafi struga lub kałuża, którą każdy zdolny przekroczyć bez pomocy, kładą tam owe kawałki desek, a jeżeli za tę narzuconą usługę łapówki nie dostaną, złorzeczą, przeklinają gości a nawet błotem obrzucają. Dziewczęta na patykach zatykają szmaty kolorowe, wchodzą z tém do wody, ustawiając się tak, aby utworzyć z tych pstrych strzępów niby bramę dla przejeżdżających czółnami. Stosownie do głębokości wody obnażają się coraz wyżej, nie zważając na wstyd i przyzwoitość, i za tę niedorzeczność żądają zapłaty, którą im niektórzy goście rzucają w wodę. Ludzi, których bawi ten bezwstyd u tutejszych dziewcząt, nie godzi się naśladować, ale iść za głosem sumienia, które zakazuje nagradzać objawy łakomstwa i demoralizacyi, ale owszem karcić, coby przecież wpłynęło na dobro ludu. — Takie hece powtarzają się w wielu miejscach, a zwłaszcza przy wyjściu na brzeg w Szczawnicy, gdzie przecież zdarzyło mi się z przyjemnością widzieć gości omijających z pogardą owe łuki powitalne i wyłżygroszów. Wiele innych podobnych przykładów ździerstwa i zepsucia ludu okolicznego dałoby się tu przytoczyć, gdyby miejsce pozwalało, wypada jednak zakończyć ubolewaniem nad demoralizacyą mieszkańców, zwłaszcza kobiet, za co wina spada na przybyszów kąpielnych.




  1. Przypis własny Wikiźródeł 9,5 km
  2. Przypis własny Wikiźródeł 559 m
  3. Przypis własny Wikiźródeł ok. 4 km





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Walery Eljasz-Radzikowski.