Przejdź do zawartości

Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Walery Eljasz-Radzikowski
Tytuł Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic
Podtytuł pisał i illustrował Walery Eljasz
Wydawca J. K. Żupański
Data wyd. 1870
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Dolina Kościeliska.

Słusznie należy się jej sława rozgłośna, jakiej nabyła ta dolina najromantyczniejsza w Tatrach a wraz z Pieninami pewnie najpiękniejsze przedstawia widoki w obrębie ziem polskich. Na co się tylko ludzka wyobraźnia zdobyć może, to w dolinie Kościeliskiej jest rzeczywistością; artysta nie potrzebuje tu nic przetwarzać, aby swój obraz zbogacić, niech wiernie namaluje to, co zobaczy, a zachwyci każdego swojem dziełem. Nawet na wywoływany oświeceniem efekt nie trzeba się tu sadzić. sama natura pod każdym względem pokazuje się tu tak fantastycznie, z wszelkiemi motywami do studyj, że jeżeli gdzie, to w dolinie Kościeliskiej uczyć się powinni malarze, oddający się krajowidokom.
Każdemu radzę nająć sobie wózek na cały dzień dla zawiezienia się do doliny, jak i do przywiezienia napowrót do Zakopanego, bo do ujścia Kocieliskiej doliny mila jedna, cała dolina znów aż do Pysznej wynosi tęgą milę, więc wypada w jednym dniu odbyć podróż czteromilową[1]. Podjechać dobrze da się tylko aż do rozwalin karczmiska, dalej nie warto tłuc koniąt i wózka, bo droga po większej części tak kamienista, że lepiej i śpieszniej iść, niż jechać. Więc od rzeczonego karczmiska niema co drogi tej odbywać na wózku, tém bardziej, gdy się tu i owdzie zatrzymywać trzeba dla nasycenia się urokami Kościelisk. Jest to całodzienna wycieczka bez spinania się na szczyt Bystrej, zwanej dotąd mylnie Pyszną, bo tę nazwę nosi tylko hala u jej stóp położona, rzeczywiście zasługująca na nazwę Pysznej, dla swej wyborowej paszy, ztąd też sery owcze z tego szałasu są najlepsze. Trzeba jednakże dotrzeć do tego, a nie innego szałasu na Pysznej, gdyż po drodze ciągle się napotyka polany i szałasy, to z krowami, to z owcami, to znów razem z owcami i krowami, jak na Ornaku i na Smytni, a ten, o którym wyżej wspominałem, leży najwyżej już przy górnej granicy lasu, zkąd już na przełęcz do Liptowa wiedzie goła ścieżka. Jeżeli się zaś kto ma na Bystrą puścić, ten niechaj wczas rano o 5 godz. z Zakopanego ruszy w drogę, aby być na południe w szałasie Pyszniańskim, zkąd dobrze idąc 3½ godziny drogi na szczyt, a napowrót zaledwo o 10 godz. wieczór stanie się w mieszkaniu.
Z Zakopanego do Kościelisk jedzie się wprost na zachód piękną drogą. Minąwszy domostwa, znajdziemy się na otwartém polu, tu i owdzie ciemnieje chata, na okół jesionami obsadzona, wśród bujnych, wonnych łąk i pól głównie owsem zasianych. Od północy towarzyszy nam rozłożysta, lesista Gubałówka (3542′[2]), a od południa rzędem występujące regle t. j. góry lesiste, stanowiące jakby przednie straże turni. Wzdłuż tych regli ciągną się doliny docierające do rdzenia Tatr, a na pozór wydają się tak małemi, że nieznający gór łudzą się prędkiem ich przebyciem.
Zpoza regli sterczą szczyty skalistego Giewontu i Czerwonych Wierchów. W oddali półmilowej przemyka się przed oczami w skróceniu dolina Strążysk, a po przebyciu wąwozu, którym płynie potoczek, dolinka Za Bramą; potém zostawiwszy za sobą od lewej strony karczmę, od prawej lasek, zjeżdża się na dół w zakręt, nad potok Cichej, co płynie z doliny Małej Łąki. Gdy się minie ujście tej doliny zwarte od wschodu odnogą Łysanek, od zachodu stopami Przysłopu wstępujemy na drogę wiodącą wśród lasu podnóżem Hrubego Reglu (4323′[3]) to na dół, to pod górę. Po wydostaniu się z lasu ukazuje się na dalekim widnokręgu Babia Góra, z poza wzniesień nad wsią Kościeliską, na dole przed nami rozłożoną, za którą wśród lasów toczy się spieniony potok. Nim po bystrej drodze na dół się dostaniemy, hałaszący tartak zbudowany w samém ujściu doliny wcześnie nas uwiadamia o przybyciu przed bramę do uwielbionych Kościelisk.
Przy samym wstępie (2970′[4]) obok małej chatki leśnego, wystaje skała złożona ze samych skamielin w kształcie ziarnek jęczmienia; te numulity lud nazwał jarcem. Wszedłszy w wąwóz z zielonej murawy i świerkami otoczony, słyszy się szum strumienia, którego się jeszcze nie widzi, aż przy tak zwanej bramie, gdzie się skały tyle tylko rozdarły, aby przepuścić wielki strumień i sztucznie obok niego utworzoną drogę. Tu odsłania się pierwszy piękny widok, na tle nieba rysuje się szczyt Kamienistej, zwanej także Babiemi nogami, niżej Upłaz, przed nami szeroko rozwarta dolina z śliczną łąką, z szopami na siano, od wschodu z ponad lasu sterczy ostra turnia zwana Kończystą (4149′[5] ), środkiem wiedzie droga na most, przed którym do strumienia Kościeliskiego wpada potok płynący z doliny Miętusiej. Za mostem na prawo skręcamy się wśród drzew, koło kapliczki, która stoi podobno na miejscu dawniej tu istniałej kaplicy, gdy górnicy zamieszkiwali tę część doliny. Stajemy potém przed ruinami kuźnic i karczmy, w której jeszcze r. 1862. szynkowano, pozostała jeszcze tylko w jakim takim stanie leśniczówka. Żałować wypada, że przez upadek domów mieszkalnych w Kościeliskiej dolinie podróżni czuć się muszą opuszczeni, zwłaszcza, gdy tędy wiedzie z Węgier jedna tylko w całych Tatrach droga liczniej uczęszczana między Tomanową Polską i Wierchem Czerwonym do doliny Wierchcichy. Rozumie się tu drogę jezdną dla jadących wierzchem i do przeprowadzenia bydła, a nie wózkiem, bo na nim nigdzie, wzdłuż całego łańcucha Tatr, nie przebędzie się grzbietu. Cyganie ciągną czasem z Węgier drogą przez Kościeliska, i raz zdarzyło mi się widzieć ich koczujących w szczątkach kuźnic Kościeliskich. Przymioty komunistyczne wiadomo, że zawsze towarzyszą tylu potomkom kasty indyjskiej Paryjasów, tak też widząc szczupłe grono osób na wózku późno wieczór tą doliną podążające do wsi, a złożone z kobiet, puścili się w pogoń, ale gdy nas kilku mężczyzn dobiegających wózka spostrzegli, odstąpili niewiadomych nam zamiarów, zawsze jednak podejrzanych.
Minąwszy tę pierwszą część wstępną doliny aż do drugiej bramy, gdzie właściwie dopiero zaczyna się najromantyczniejsza część Kościelisk, przebywa się strumień po kładce na wschodnią stronę do jednego z największych źródeł w Tatrach, zwanego Lodowém, które odpływa trzema obfitemi strugami; w koło niego są kanapki i poręcze; z dna źródła wydobywa się woda, że na wierzchu widać ciągłe acz lekkie poruszenie. Do picia wyborna woda a zimna, bo tylko + 3° 3 Rm.[6] ma ciepłoty i w każdej choćby najgorętszej porze, a żadne źródło w całych Tatrach na tej wysokości 3096′[7] nie jest tak zimne. Potok, do którego wpada woda tego źródła, miewa w przecięciu + 6° 5[8] ciepłoty. Zjadłszy tu drugie śniadanie i popiwszy wyborną wodą dalej w drogę. — Przeszedłszy napowrót po kładce potok wstępujemy za drugą bramę w najpiękniejszą część tej doliny, gdzie za każdym krokiem przemienia się najcudowniejsze panorama. 0d wschodu sterczy ogromna skała prostopadła pionowa, kątem do potoku zwrócona, a ustrojona fantastycznie w świerki, które czepiają się lada kawałka skały.
Po zachodniej stronie wznosi się po nad skałami lasem pokrytemi jakieś olbrzymie kamienne zamczysko z okrągłą basztą, z wyniosłemi murami, na których wartę zawodzą świerki zwane w górach smrekami. Na dole szumi silny potok tocząc wodę po kamieniach, z taką chyżością, gdyby się mu jak najbardziej spieszyło do Wisły. Brzegi są zasłane złomami granitu, chociaż dolina z wapienia się składa, a wierzchy ich czerwono zabarwione porostem, który wydaje woń fijołkową, zwłaszcza po potarciu lub zwileniu. Pośród zwalisk ogromnych kamieni, co się oderwały od okolicznych skał zielenieje tu i owdzie ślicznej barwy murawa, sterczy grupka drzew, a droga snuje się różnemi zakrętami, to wysoko nad potokiem, to znów schodzi się nad samą wodę, gdzie belki na krzyż ponakładane na grubych kamieniach stanowią pomost do przejścia i przejazdu. Postępując dalej po wschodniej jak zachodniej stronie, znowu innych kształtów skały piętrzą się fantastycznie, że nie wiedzieć, gdzie patrzeć, bo się odkrywają oku coraz piękniejsze widoki. Skały te pionowe, czasem nawet nachylone, że się ze strachem na nie spogląda, aby nie runęły, sięgają znacznej wysokości, a gdzie dolina wązka, to nawet miejscami szczytów dojrzeć nie można. Ton powietrza, szum wody, przecudowne kształty skał i drzew łączą się w jedno wprawiając w zdumienie niewypowiedzianym urokiem, że słów zbywa na wyrażenie podziwu, oczarowania wśród przyrody tatrzańskiej. Kto tę dolinę dobrze zwiedził, temu już nie lada co spodobać się może.

Roskoszując się tą prawdziwie cudną pięknością doliny Kościeliskiej, mijamy potok po mostkach z okrąglaków zbudowanych na jednę lub drugą stronę doliny, stosownie, gdzie lepiej było uczepić się ścian doliny. W dali widny szczyt skały od zachodu przybrał formę sowy a naprzeciw niej stanąwszy nad potokiem czeka nas znów nowy, uroczy, alpejski krajobraz z szczytem Bystrej (7230′[9]) na tle nieba; dróżyna wiedzie brzegiem potoku, gdy droga jezdna spina się trochę w górę.
Następuje wzgórze wnoszące się wysoko pod olbrzymią skałę Saternem lub Saturnusem zwane,
Dolina Kościeliska, widok na szczyt Bystrej (Pysznej) z pod Skały Sową zwanej.
gdzie się rozłożyła piękna łąka z szałasami krowiemi i szopami na siano (3310'[10]), a po wschodniej i zachodniej stronie doliny widać pieczary w skałach, w których się dawniej ukrywali opryszki. Z drogi brzegiem nad przepaścią, wiodącej widok bardzo piękny na dół na płynący strumień i na odległą a dobrze ztąd widzianą Bystrą z płatami śniegu, zaś po spuszczeniu się na dół do łożyska zwirem zasłanego potoku od wschodu widać ujście ciasnego wąwozu, w który zapuściwszy się, wejdzie się w przesmyk skalisty, w wielu miejscach nie szerszy jak 12 stóp[11], ciemny, wilgotny, to znów rozszerzający się, bujnie porosły, zwany Krakowem, niby dla podobieństwa skał do gmachów krakowskich, rozmaitych miejsc do rynków, a przesmyków do ulic; przewodnik też oprowadzający wskaże, to kościół Panny Maryi, to rynek główny, to tę lub ową ulicę krakowską, wilgotne jednak powietrze jak i dno tego parowu nie nęcą do siebie. Tędy przejść można na Wierch Czerwony, chociaż droga nieszczególna, owszem bardzo nużąca. Wróciwszy się zatem do doliny Kościeliskiej, po przebyciu dwóch mostków na wijącym się strumieniu, staje się przed skalistą ścianą, zwaną Pisana, okrytą

imionami, nazwiskami, z pod której z niskiego ale dosyć szerokiego otworu wybucha silny potok, (3291′[12]).
Wypływ wody z pod tej skały zupełnie mylnie za źródło uważany, jest częścią potoku Kościeliskiego, oddzielający się powyżej Pisanej od głównego strumienia, który przepłynąwszy skalnemi szczelinami, łączy się z nim napowrót. Nie wiem, czy Goszczyński, czy kto inny w tem ramieniu potoku pierwszy się źródła całego strumienia dopatrzył, wszakże już Zejszner prostował to mylne zdanie, zwracając uwagę na jednaką lub mało co niższą ciepłotę wody wybuchającej z otworu i wody w potoku; następnie na liczne dziury we wschodniej ścianie doliny w samym brzegu potoku, w którym nieco wyżej ginie znaczna część wody, co mianowicie w lato suche, w jesieni, gdy mało deszczu, i w zimie widzieć można, wówczas bowiem, jak zapewniają, w głównym korycie na przestrzeni między nadmienionemi dziurami a połączeniem się wypływu z głównem ramieniem nie ma prawie wody.
Wreście przekonywa o mylności brania wypływu z pod Pisanej za źródło także następujące spostrzeżenie: W r. 1867. Dr. Eug. Janota z Dr. Czerkawskim wybrał się na Bystrą, lecz burza z ulewą zatrzymała ich na Smytni. Woda w potoku głównym przedtem czyściutka, naraz zupełnie zmącona zabrudziła się; ciekawi więc byli, jaką będzie wypływająca z otworu Pisanej i znaleźli ją tak samo brudną jak w potoku, i większą niż była przedtem, bo i potok wezbrał, co oczywiście wydarzyćby się nie mogło, gdyby ów wypływ był źródłem.
Otwór ten, zkąd woda wybucha, jest dość obszerny, zimny prąd powietrza z niego wieje na około, a chciwi zbadania jego wchodzili tam, gdy woda najmniejsza, t. j. w Lutym lub Marcu i pomimo zimna dochodzili dość głęboko. Doświadczał tego nasz poeta Goszczyński Seweryn. Znajdowali tam pieczary jednę po drugiej, a nawet w jednej ślady drewnianych sprzętów, wreszcie dalszy otwór był tak wąski, że tylko wodę przepuszczał, więc poszukiwaniom dalszym kładł tamę[13]. Woda bywa zwykle jak w potoku + 6° 5 R.[14]
Na tej skale wapiennej, miękkiej, po której z łatwością narzędziem żelaznem można rysować, zwiedzający zwykli zapisywać swoje nazwiska, imiona i daty, tak że mnóstwem imion pokryta ściana staje za album dla odczytywania, kto i kiedy poił się cudami tej sławnej doliny.
Ale gdy brak komu miejsca, to bez najmniejszego względu gładzi napis poprzednika, aby na miejscu jego swoje uwiecznić imię; złego ducha ludzie nawet spotkawszy nazwisko sobie niemiłe, zeskrobują je, jakby zemstę nasycić chcieli tym choć sposobem.
Od tego zwyczaju pisania swych imion przybrała ta skała nazwę Pisanej.
Tu zwykli kończyć zwiedzanie doliny ci, co nie z zamiłowania do pięknej natury tu przybyli, lecz aby sobie i drugim powiedzieć mogli, że byli w Kościeliskiej dolinie. Kto wszakże z innych tutaj przybył pobudek, niechaj przynajmniej dojdzie na Śmytnią.
Poza Pisaną droga wznosi się nieco w górę i tworzy z odmiennym charakterem uroczą najwęższą część tej doliny z dzikszym potokiem, rozbijającym się po wielkich głazach; Kościeliską bowiem dolinę podzielić można na cztery części, z których każda w sobie tworzy odrębną całość z odmiennemi przymiotami. Część pierwszą rozwartą, z śliczną łąką, z pięknym lasem, z szczątkami ludzkich zabudowań tworzy dolina od swego ujścia koło tartaku do kładki przez potok koło źródła Lodowego. Druga część najromantyczniejsza ciągnie się do Pisanej; następuje trzecia wązka, dziksza, pełna odmian, aż do krzyża, odkąd dolina się rozgałęzia, tworząc czwartą część poprzerzynaną kilkoma potokami. Doszedłszy do miejsca, gdzie po wschodniej stronie drogi leży kupa suchych gałęzi, jest na brzegu potoku ogromny kamień młyński, a na zachodniej ponad drogą wśród drzew drugi taki kamień, w którym tkwi krzyż drewniany z napisem: „Nic nad Boga“, przewybornie odpowiadający miejscu swego istnienia. Krzyż ten wzniesiono za staraniem Wincentego Pola.
Tu się wydarzyło, że jakiś Podhalanin założył się, iż na Ornaku obrobiony kamień młyński zwiezie do wsi. Wioząc go, w tem właśnie miejscu wóz się wywrócił i człowieka tego zabił. Miało to się stać w niedzielę. Pochowano go, gdzie stos gałęzi suchych, bo każdy z przechodniów, według starego zwyczaju, rzuca gałąź suchą na grób nieszczęśliwego. Krzyż pierwotny ugnił, upadł i zniszczał, aż w r. 1868. postawiłem nowy, ten sam napis wyrywszy wielkiemi głoskami.
Nieco dalej droga zbacza na wschód, prowadząc przez mostek ku szałasom na Smytni, zkąd przepyszny widok na Ornak, Bystrą, Kamienistą, część zachodniego boku doliny Kościeliskiej i na wystające na grzbiecie Siwe Skały. Idąc zaś wprost zachodnią stroną, mija się potok Iwanowski, płynący od przełęki Iwanówki (4400′[15]), którędy przejście do doliny Starobociańskiej[16], potok ztąd płynący także Iwanówką zwany, zasila główny stumień Kościeliski; dalej Ornak, polana (3472′[17]) i góra (4146′[18]) ciągnie się aż do Pysznej. Od wschodniej strony Smytnia (3450′[19]), pod którą silny potok Tomanowski z pod przełęczy tej nazwy, dąży do głównego strumienia.
Na Ornaku (3473′), gdzie są szopy krowie i szałas owczy lub na Smytni, według upodobania można zakończyć zwiedzanie doliny; zaś kto chce udać się na szczyt Bystrej (7221′[20]) lub na Kamienistą (6882′[21]) zwiedzi jeszcze po drodze halę Pyszną. Potoki od wschodu płynące dążą od Tomanowej i od hal Smreczyńskich. Polana tu napotkana za mostkiem zwie się Uwozisko, a droga dalej wiedzie na polanę Pyszną, prawie ciągle przez las, to przez wyrębiska, napotykając wypaleniska węgli drewnianych. Pokazywano mi doły pozostałe z kopania srebra, które dawno wydobywano. Dawniej były tu także kopalnie rudy, dziś prawie zupelnie zaniedbane, bo tylko w Tomanowej i w tak zwanej Dziewiątej Bani dotąd ją kopią.
Na tym stoku gór najdogodniejsze miejsce jest dla tworzenia się śnieżnic, bo śniég lecący z szczytów nie mając się o co rozbić lub zatrzymać, bez przeszkody na dół się toczy. Taka śnieżnica koło r. 1858. pięciu ludzi naraz zabiła i lasu wycięła znaczną przestrzeń po obu brzegach potoku. Z Ornaku masa śniegu pędząc napotkała właśnie z Bani, to jest z kopalni rudy, idących robotników w czasie wielkiego postu, i pozabijała ich. Po ustaniu zawieruchy ludzie jadący po rudę poznajdywali odzienie porozrywane, a w dolinie, gdy zaczęto rozkopywać spadłą masę śniegu, odszukano ciała dwóch górników; trzech innych pokaleczone zwłoki odkryto dopiero na wiosnę, gdy śniég stopniał; jeden z nich jeszcze obejmował pień świerka, przy którym się ratować usiłował. Wśród tych ofiar był ojciec z dwoma synami.
O śnieżnicach po innych stokach Tatr nie słyszałem, zapewnie bywają, lecz gdy góry te są w zimie bezludne, nikogo na niebezpieczeństwo nie narażają.
Po dwóch godzinach jednostajnej prawie drogi od Uwoziska wychodzi się pod górę z lasu na polanę Pyszniańską (4086′[22]). Szczekanie psów wcześnie oznajmia osadzie pasterskiej przybycie gości, wychodzą osadnicy i witają serdecznie przybyszów, proszą wejść, goszczą żętycą, sérem i wypytują, jak zwykle o nowiny. Hala jest własnością Klikuszowskiej gromady, zamieszkującej wieś znaną nam już z drogi, gdyśmy z Lubonia do Nowego Targu jechali; a więc baca i juhasi na tej hali ztamtąd z owcami na lato tu przychodzą. Wyrabiają oni wyborne sery nietylko w tak zwanych oszczepkach po 25 cnt. ale i w kręgach, które stósownie do wielkości płaci się od 1 guld. do 1 guld. 40 cent. najwyżej.
Odpocząwszy w szałasie na Pysznej podróżni udający się na szczyt Bystrej puszczają się ścieżką do przełęczy (5762′[23]) między Bystrą a Babiemi Nogami. Ścieżka wygodna, choć utrudzająca, wśród kosodrzewiny ciągle w górę zawiedzie po 1½ godziny dobrego chodu na przełęcz i granicę węgierską, bo już za tym grzbietem Słowacy pasą swoje owce, woły, konie; inny strój i trochę odmienna ich mowa, chociaż Polakowi dobrze zrozumiała. Tu napotykają się wielkie płaty śniegu, choćby w najgorętsze lato i ku południowi zwrócone; w połowie Sierpnia byłem tu, a zlodowacialy śniég zalegał wszystkie stokowiska.
Od tej przełęczy ku zachodowi samym grzbietem wązkim ciągle idzie się w górę; najstromsze miejsce jest przy wyjściu na czubę zwaną Błyszczem (6916′[24]) odkąd grzbiet zwraca się ku południowi i tworzy szczyt Bystrej. Już od tej czuby wyższa grań., po jednej i drugiej stronie przepaści w doliny, ale niebezpieczeństwa nie ma; tak dochodzi się po 3-godzinném umęczeniu od szałasu na szczyt Bystrej. (7221′[25]).
Tu dopiero jest czemu się napatrzeć, bo wierch ten odosobniony, a najwyższy ze sąsiadów napawa widokiem ogromnej przestrzeni, że się nie pożałuje trudów podjętych, jeżeli powietrze czyste.
Doliny ku południowi i ku północy leżą u stóp widza, a cała massa skalistych olbrzymów od wschodu imponujący przedstawia widok. Na północ dolina Kościeliska, ku zachodowi Stararobota i Rohacze, na południe dolina Raczkowa w Liptowie, a na wschód rozpoczyna szereg szczytów Krywań, Gruby Wierch, Mięguszowa, turnie koło Pięciu Stawów, Świnnica, wreszcie Czerwone Wierchy, które się łączą z Bystrą przez Tomanową, Smreczyński szczyt, Kamienistą, (Babie Nogi) przełęczami; wśród lasu pod szczytem Smreczyńskim widać mały stawek Smreczynami zwany, położony wysoko (3892′[26]) a zajmujący 1 mórg 74 sąż kwadr.[27] Byłbym tu siedział i patrzał bez końca roskoszując się widokiem nader rozległym i wspaniałym, bo oprócz w bliskości widzianych szczytów, dolin, strumieni, ginie oko w dalekich obszarach Polski i Węgier, miasteczek, wsi widać bardzo dużo; na samym Liptowie widać ich może 20, lecz zimno mnie ztąd zpędzało, bo śnieg świeży na wierchu jeszcze topniał, a nadzwyczaj silny wiatr z przelatującemi chmurami dojmująco ziębił. Szklanka gorącej herbaty tu by mi obstała za rajski owoc, lecz nie miałem do niej przyrządów.
Tak więc pomimo ciepłego ubrania, po półgo dzinnym pobycie na szczycie skostniały, oderwać się musiałem od czarującego widoku i na dół się spuszczać, a wiatr niekiedy tak silnie dął, żem przyklękać musiał i przytrzymywać się skały, aby nie dać się zepchnąć do przepaści. Zadowolony z dopiętego celu, wąskim grzbietem do przełęczy, ztąd znów do szałasu, dostałem się we dwie godziny. Posilony żętycą i pogwarzywszy z rozumnym a uczciwym bacą i z wesołymi juhasami, puściłem się znowu w czarowną dolinę Kościeliską. Nazwa jej pochodzi od wsi tego nazwiska, rozłożonej u wstępu do doliny, a nie od jakichśtam kości Tatarskich, których noga pewnie tu nigdy nie postała, bo nie mieli się po co zaganiać do bezludnych Tatr. Słońce już tylko szczyty oświecało, a nim doszedłem do bramy doliny, noc zapadła, że w Zakopanem po 10. godzinie do chaty zawitałem.




  1. Przypis własny Wikiźródeł ok. 30 km
  2. Przypis własny Wikiźródeł 1120 m; wg współczesnych pomiarów 1126 m n.p.m.
  3. Przypis własny Wikiźródeł 1366 m; wg współczesnych pomiarów 1339 m n.p.m.
  4. Przypis własny Wikiźródeł 939 m
  5. Przypis własny Wikiźródeł 1311 m; obecnie: Kończysta Turnia 1248 m n.p.m., być może chodzi o Zawiesistą Turnię – 1296 m n.p.m.
  6. Przypis własny Wikiźródeł ok. 4 °C; zob. skala Réaumura
  7. Przypis własny Wikiźródeł 979 m
  8. Przypis własny Wikiźródeł ok. 8 °C
  9. Przypis własny Wikiźródeł 2285 m; wg współczesnych pomiarów 2248 m n.p.n.
  10. Przypis własny Wikiźródeł 1046 m
  11. Przypis własny Wikiźródeł niecałe 4 m
  12. Przypis własny Wikiźródeł 1040 m
  13. Przypis własny Wikiźródeł por. Jaskinia Wodna pod Pisaną
  14. Przypis własny Wikiźródeł ok. 8 °C
  15. Przypis własny Wikiźródeł 1391 m; Iwaniacka Przełęcz – 1459 m n.p.m.
  16. Przypis własny Wikiźródeł wł. Starorobociańskiej
  17. Przypis własny Wikiźródeł 1097 m
  18. Przypis własny Wikiźródeł 1310 m; Ornak – 1854 m n.p.m.
  19. Przypis własny Wikiźródeł 1090 m
  20. Przypis własny Wikiźródeł 2282 m
  21. Przypis własny Wikiźródeł 2175 m
  22. Przypis własny Wikiźródeł 1292 m
  23. Przypis własny Wikiźródeł 1821 m; prawdopodobnie Pyszniańska Przełęcz – 1788 m n.p.m.
  24. Przypis własny Wikiźródeł 2186; wg. współczesnych pomiarów 2159 m n.p.m.
  25. Przypis własny Wikiźródeł 2282; wg. współczesnych pomiarów 2248 m n.p.m.
  26. Przypis własny Wikiźródeł 1230 m; Smreczyński Staw – 1226 m n.p.m.
  27. Przypis własny Wikiźródeł ok. 0,6 ha, wg współczesnych pomiarów 0,75 ha





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Walery Eljasz-Radzikowski.