Przejdź do zawartości

Iliada (Popiel)/Pieśń XX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Homer
Tytuł Iliada
Wydawca nakładem tłómacza
Data wyd. 1880
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Paweł Popiel
Tytuł orygin. Ἰλιάς
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
PIEŚŃ DWUDZIESTA.


Oni tak tedy się zbroją przy kabłączastych okrętach,

Achajowie przy tobie Pelejdzie, co łakniesz za bitwą;
Z drugiej zaś strony Trojanie na wywyższeniu w równinie.
Zews Themidzie nakazał, by bogów na radę zwoływać

Z wierzchu Olimpu o licznych parowach; na wszystkie więc strony

Ona krocząc nakaże, by w dom Diosa wracali.
Żadnéj téż rzeki nie brakło, wyjąwszy Okeanosa,
Żadnéj nimfy zarówno, co w gajach uroczych mieszkają,
Oraz u źródeł strumieni, lub zieleniejących zarośli.

Wszedłszy wszyscy do gmachów Diosa co chmury gromadzi,
10 

Pod wystawą ozdobną zasiedli, co ojcu Zewsowi
Wybudował Hefajstos, pomysłem sztuki wysokim.
W domu się więc zgromadzili Diosa; Pozejdon zaś nie był
Głosu bogini przeciwnym, lecz z morza się do nich przyłączył.

W gronie ich zasiadł w pośrodku i pyta o zamiar Diosa:
15 

„Czemuż o gromowładny na radę bogów zwołujesz?
Maszli zamiary jakowe tyczące Achajów i Trojan?
W bitwie się bowiem zetknęli najbliżéj i walka zawrzała.“
Odpowiadając mu na to wyrzecze Zews chmurozbiórca:

„Ennozygaju poznałeś zamiary co w piersi méj chowam,
20 

Czegom was tutaj przywołał; bo troszczę się niemi, choć giną.
Ja więc tutaj zostanę na stromych odnogach Olimpu
Siedząc, i będę się cieszył widokiem; na teraz wy wszyscy
Idźcie, aż wreszcie staniecie przy wojskach Achajów i Trojan,

Jednych a drugich popierać, jak wolą każdego z was będzie.
25 

Jeśli albowiem Achilles choć jeden walczyć z Trojany
Będzie, to wcale Pelejdy szybkiego nie wytrzymają.
Przecież i pierwéj już jego widoku samego się zlękli;
Teraz tém bardziej, gdy w duszy okrutnie rozżalon o druha,

Boję się żeby przeciwko wyrokom nie zburzył warowni.“
30 

Tak powiedział Kronides i walkę straszliwą rozbudził.
Spieszą bogowie do bitwy z dwojakim w sercu zamiarem;
Here i Pallas Athene do morskich dążą obozów,
Oraz i ziemią trzęsący Pozejdon, i zdrowie niosący

Hermes, co między wszystkiemi celuje bystrym rozumem;
35 

Z niemi podążył Hefajstos, dufając zuchwale swéj sile,
Utykając, a wątłe nożyska się pod nim kiwały.
Pędzi zaś Ares o hełmie powiewnym do Trojan, a za nim
Fojbos o długich kędziorach, i łukiem Artemis ochocza,

Afrodyte o słodkim uśmiechu, i Xanthos i Leto.
40 

Póki bogowie z daleka od ludzi byli śmiertelnych,
Póty Achaje się chwałą cieszyli, albowiem Achilles
Zjawił się, któren tak długo unikał bitwy okrutnéj;
Trwoga zaś groźna Trojanom każdemu podcięła kolana,

Przerażonym, jak tylko szybkiego zoczyli Pelejdę
45 

Świecącego rynsztunkiem, jak Ares co męże morduje.
Kiedy zaś Olimpczyki do tłumów się ludzi wmięszali,
Wstała Eryda potężna, waśniąca; zawrzasła Athene,
Bądź stanąwszy nad rowem wybranym na zewnątrz warowni,

Albo nad głośno szumiącém wybrzeżem, i krzyczy donośnie,
50 

Ares gdzieindziéj zawrzasnął, podobny do burzy pochmurnéj,
Ostro wydając rozkazy od szczytów grodu najwyższych,
Albo nad Simoentem biegając, na Kallikolonie.
Tak szczęśliwi bogowie ruszywszy strony obydwie

Jednych na drugich puścili, i ciężką wzniecili niezgodę.
55 

Groźnie huknął piorunem śmiertelnych ojciec i bogów
Z góry, atoli od spodu Pozejdon wstrząsnął okropnie
Ziemię niezmierną i szczyty najwyższe stromych krawędzi.
Wszystkie zadrżały posady na Idzie w źródła bogatéj,

Oraz i szczyty, i miasto Trojańskie i statki Achajów.
60 

Zląkł się nawet w otchłaniach podziemnych książe Ajdonej,
Z trwogą ze tronu zeskoczył i krzyknął, z obawy by z góry,
Ziemi nie rozpruł széroko Pozejdon lądem trzęsący,
I śmiertelnym i bogom na jaw nie wydał domostwa

Zapleśniałego, strasznego, którego i bogi się boją.
65 

Taka się wrzawa podniosła gdy bogi w niezgodzie się starli.
Wtedy zaprawdę naprzeciw Pozejdaona książęcia
Stanął Fojbos Apollon puszyste strzały trzymając;
Obces na Enyalosa wypukłooka Athene;

Zwraca się zaś na Herę, o złotém wrzecionie, burżliwa
70 

W strzałach się lubująca, Artemis, Apollina siostra;
W obec Lety powstaje potężny zbawiciel Hermejas;
Na Hefajsta naciera ogromny strumień głęboki,
Xanthem go bogi mianują, u ludzi Skamandrem się zowie.

Bogi się tak na bogów rzucili, atoli Achilles
75 

Przeciw Hektora najbardziéj się w tłumy wcisnąć zapragnął
Priamidesa; bo dusza najsilniéj mu nakazywała,
Żeby onego krwią, strasznego Aresa nasycić.
Fojbos budzący narody przeciwko Pelejonowi

Eneasza podjudza i siłą go natchnął szlachetną;
80 

Z mowy do Lykaona Priamidesa podobny;
W jego postaci przemawia Diosa potomek Apollon:
„Rajcu trojański Eneju, a gdzież podziały się groźby,
Któreś trojańskim władykom przyrzekał spełniając kielichy,

Żeś do walki gotowy naprzeciw Pelejdy Achilla?“
85 

Odpowiadając mu na to przemawia bohater Eneasz:
„Priamidesie, dlaczegóż acz niemam ochoty mi każesz
Walki się podejmować naprzeciw możnego Pelejdy?
Przecież nie pierwszy bym raz naprzeciw Achilla szybkiego

Stawał, bo wszakże mnię już kiedyindziéj spisą wystraszył
90 

Z Idy, kiedy z nienacka do naszych się wołów podsunął,
Ongi jak zburzył Lyrnez i Pedaz; atoli mnię Kronid
Zbawił, co natchnął mnię siłą i szybkie uczynił kolana;
Z ręki Achilla bym wtedy był zginął, a także Atheny

Która go poprzedzając przewagę zwiastuje i każe
95 

Jemu śpiżowym oszczepem Lelegów i Trojan mordować.
Ludzką to nie jest sprawą się z Achillesem potykać,
Zawsze mu bowiem kto z bogów pomaga i broni od zguby
Jego pociski zaś lecą na prosto i nigdy nie staną,

Zanim przez ludzką skórę nie przejdą. Bodajże Bóg jaki
100 

Równie nam wojny szale odmierzył, natenczas nie łacno
Będzie zwyciężał, chociażby i cały był z miedzi wykutym.“
Możny Apollon Diosa potomek mu rzeknie w odpowiedź:
„Teraz i ty bohaterze się udaj do bogów przedwiecznych;

Wszakci to z Afrodyty Diosa córki, jak mówią,
105 

Rodem pochodzisz; a tamten z plemienia boga niższego;
Piérwsza bo z Zewsa pochodzi, zaś druga od starca morskiego.
Prosto więc śpiżem niezłomnym nacieraj, niech ciebie bynajmniéj
Pyszne nieodstraszają gadania, lub groźby chełpliwe.“

Rzekłszy to siłą ogromną pasterza napełnił narodów;
110 

Leci więc w pierwsze szeregi okuty miedzią świecącą.
Syn Anchizy nie uszedł uwagi białoramiennéj
Hery, gdy szedł naprzeciwko Pelejdy przez tłumy wojaków;
Zatem bogów do siebie zwołuje i rzeknie te słowa:

„Teraz oboje zważajcie, Atheno i Pozejdaonie
115 

W duszy i sercu waszém, jak dzieła takowe się skończą.
Otóż Eneasz się wybrał świécącą miedzią okuty
Naprzeciwko Pelejdy; napędził go Fojbos Apollon.
Daléj więc, ztąd onego musiemy do tyłu odeprzeć

Zaraz, albo też któren Achillesowi pomagać
120 

Z nas powinien, i siły mu dodać, by w duszy niczego
Jemu nie brakło, by wiedział że jego najlepsi miłują
Z bogów; gdy tamci są do niczego, co dawniéj toż samo
Pomagali Trojanom w potyczce i strasznéj zamieszce.

Wszak z Olimpu my wszyscy schodziemy ażeby się stawić
125 

W téj oto walce, by szwanku od Trojan jakiego nie doznał
Dzisiaj, później zaś wszystko przecierpi co tylko mu Ajza
Przeznaczyła w przędziwie, gdy z łona się matki urodził.
Jeźli zaś o tém Achilles nie dowie się boską wyrocznią,

Będzie się trwożył, gdy bóg jakowy mu czoło postawi
130 

W bitwie; bo straszne są bogi gdy komu wyraźnie się zjawią.“
Rzeknie jéj na to w odpowiedź Pozejdon lądem trzęsący:
„Hero, nad miarę rozsądku turbować się wcale nie godzi.
Wcale bym ja nie pragnął żebyśmy bogów do kłótni

Innych nawoływali, boć tężsi jesteśmy o wiele;
135 

My zaś wszyscy następnie zasiądźmy uchodząc z ubitéj
Drogi, na wartę by patrzéć; niech ludzie o wojnę się troszczą.
Jeśli zaś Ares lub Fojbos Apollon wojnę rozpoczną,
Żeby Achilla powstrzymać, lub wcale mu bić się nie dadzą,

Wtedy odrazu i dla nas się kłótnia z niemi rozpocznie
140 

Strasznéj zamieszki, i sądzę że szybko z placu uchodząc
Ku Olimpowi powrócą do reszty bogów gromady,
Koniecznością zmuszeni gdy naszym dłoniom ulegną.“
Tak powiedziawszy naprzód postąpił czarnokędziorny

W stronę półkolistego okopu Heralda boskiego,
145 

Wyniosłego, co niegdyś Trojanie i Pallas Athene
Uczynili, by mógł przed morskim potworem się chronić,
Kiedyby za nim gonił od strony wybrzeża w równinę.
Tamże więc usiadł Pozejdon, a z nim i inni bogowie,

Obtoczywszy się w koło nieprzebytemi chmurami;
150 

Tamci zaś siedli opodal na stokach Kallikolony
W koło Fojba łucznika i grodoburcy Aresa.
Tak na miejscach odrębnych zasiedli knując zamiary,
Jedni jak drudzy nieskłonni rozpocząć walkę co twarde

Łoże gotuje; a Kronid siedzący na górze kierował.
155 

Cała równina się wojskiem napełnia i świéci od miedzi,
Mężów oraz rumaków; od stóp zadrżała ziemica
Powstawających gromadnie; dwóch mężów o wiele najlepszych
Biegnie ku sobie do środka, pragnący w bitwie się zmierzyć,

Syn Anchizy Eneasz, a drugi boski Achilles.
160 

Pierwszy kroczył Eneasz z ponurą groźbą w obliczu,
Ciężkim szyszakiem kołysząc, atoli tarczę potężną
Trzymał prosto przed piersią i kopią śpiżową potrząsał.
Z drugiéj zaś strony Pelejdes jak lew przeciw niego powstaje

Groźny, którego i ludzie o śmierć usiłują przyprawić,
165 

Całą gminą zebrani; lecz ten z początku nie bacząc
Idzie spokojnie, dopiero gdy któren z odważnych mołojców
Trafi go, z paszczą otwartą przysiada, na zębach zaś piana
Występuje, a sercem waleczném w piersiach oddycha;

W boki i biodra ogonem po jednéj i drugiéj się stronie
170 

Uderzając, samego do walki siebie pobudza;
Z ogniem w ślepiach naprosto się rzuca by kogo uśmiercić
Z mężów, albo też sam przy pierwszém starciu polegnąć;
Również Achilla pobudza odwaga i męztwo szlachetne,

Żeby wielkodusznemu Eneji czoło postawić.
175 

Oni gdy się zbliżyli naprzeciw siebie idący,
Pierwszy odezwie się z mową, najszybszy boski Achilles:
„Czegóż to Eneaszu tak bardzo naprzód wychodząc
Stajesz? Duszali tak do walki cię ze mną pobudza,

Sądząc że będziesz panował Trojanom koni poskromcom,
180 

Z równą jak Priam godnością? Jednakże choćbyś mnię zabił,
Pewno ci za to godności swéj Priam do rąk nie powierzy;
Dziećmi on bowiem obdarzon, a myśl ma stanowczą nie płochą.
Może ci téż Trojanie wybranéj ziemi kawałek,

Piękny oddadzą na ogród i pola dla własnéj uprawy,
185 

Jeśli mnię w boju zabijesz? Lecz sądzę z trudnością ci przyjdzie.
Twierdzę jednakże iż ciebie gdzieindziéj już dzidą spłoszyłem.
Czyż nie pamiętasz gdym ciebie od bydła; sam jeden siedziałeś,
Spędził ze szczytów Idajskich, szybkiemi goniąc nogami

Łacno? natenczas bynajmniéj się nie odwracałeś w ucieczce.
190 

Ztamtąd się do Lyrnessu chroniłeś; lecz miasto ja wtedy
Wyburzyłem, napadłszy z Atheną i ojcem Diosem;
Zaś niewiasty zdobyte wolności je pozbawiwszy,
Wyprowadziłem, lecz zbawił cię Zews i inni bogowie.

Sądzę jednakże iż teraz cię nie wybawi, jak w duszy
195 

Myślisz, a zatém ci radzę, byś prędko się ztąd wycofawszy
W tłumy powracał i mnie nastawać się niepoważył,
Żebyś co złego nie ścierpiał; i głupi po szkodzie zmądrzeje.“
Jemu zaś na to Eneasz odpowie i rzeknie te słowa:

„Nie miéj nadziei Pelejdzie, że mnie jak dziecko słowami,
200 

Zdołasz nastraszyć, albowiem tak dobrze i ja bym potrafił
Miotać obelgi, lub słowa złośliwe rzucać na ciebie.
Znamy nasz ród zobopólnie, tak samo i znamy rodziców,
Często już dawne dzieje od ludzi śmiertelnych słyszawszy;

Nigdyś ty bowiem nie widział moich, tak samo ja twoich;
205 

Mówią że jesteś potomkiem Peleja nieskazitelnego,
Z matki Thetydy, morskiéj rusałki o pięknych warkoczach;
Jestem co do mnie synem Anchizy wielkodusznego,
Szczycę się z niego pochodzić, a matką mi jest Afrodyte;

Jedni z obojga będą za drogim synem płakali
210 

Dzisiaj; albowiem nie sądzę że tak po słowach dziecinnych
Znowu się rozejdziemy, wracając z pola potyczki.
Jeśli zaś chcesz to się poucz, ażebyś był dobrze świadomym
Pochodzenia naszego, o którém głośno po ludziach;

Zews co chmury gromadzi nasamprzód spłodził Dardana,
215 

Któren założył Dardanią; bo jeszcze święta Iliona
Me stanęła w równinie, siedliskiem ludzi mówiących,
Lecz na podnóżach Idy mieszkali, w źródła obfitéj.
Spłodził następnie Dardanos Erychtoneja książęcia,

Któren z ludzi śmiertelnych się został najzamożniejszym;
220 

Jego aż trzy tysiące na łąkach koni się pasło
Klaczy wybornych, za każdą wesołe biegały źrebięta.
Do nich się nawet zapalił Boreasz gdy pasły się w trawach,
Więc w postaci bachmata karego się z niemi połączył.

One zaś źrebne będące dwanaście źrebiąt spłodziły.
225 

One gdy dokazywały po zbożodajnéj ziemicy
Biegły po czubkach kłosów i nawet ich nie pokruszyły;
Kiedy się zaś uganiały na grzbiecie morza obszernym,
Wtedy się unosiły na pianie morskich bałwanów.

Potém Erychthon spłodził Troasa, władykę dla Trojan;
230 

Znowu z Troasa pochodzą synowie trzej nieskazitelni,
Ilos, Assarak a trzeci Ganymed podobny do bogów,
Któren ze wszystkich ludzi się najpiękniejszym urodził;
Jego porwali bogowie by cześnikował Zewsowi,

Gwoli nadobnéj urody, by z nieśmiertelnemi przestawał.
235 

Syna z kolei miał Ilos zacnego Laomedonta;
Zas Laomedon spłodził Tythona i króla Priama,
Hiketaona, Klytiosa i Lampa ze szczepu Aresa;
Assarak zaś Kapyona, a tenże Anchizę potomka;

Mnie zaś Anchizes, a Priam Hektora spłodził boskiego.
240 

Z tego ja rodu pochodzę i takiém się szczycę krewieństwem.
Zews powodzenie dla ludzi pomnaża, albo uszczupla
Zgoła jak jemu się zdaje, gdyż on możniejszym od wszystkich.
Dosyć już tego, nie bajmy tu dłużéj, jak dzieci niesforne,

Obaj stojący nieczynnie w pośrodku strasznéj potyczki.
245 

Obaj albowiem potrafim obelgi na siebie bez końca
Miotać, którychby łódź o stu wiosłach dźwigać nie zdolna.
Giętkim jest język ludzki i wiele mów rozmaitych
Mieści, a pole na słowa obszerne we wszystkich kierunkach.

Jakim się słowem odezwiesz, tak samo usłyszysz odpowiedź.
250 

[Jakaż atoli dla nas konieczność, by kłótnie i swary
Wszczynać na siebie zawzięcie, podobnie jak owe kumoszki,
Które gniewem rozżarte w zawiści życie trawiącéj,
Wygadując na siebie aż w środek biegną ulicy,

Fałszem i prawdą gadają? bo gniew i do tego pobudza].
255 

Słowy jednakże nie zdołasz odwrócić mężne zamiary,
Zanim żelazem na ostro nie poczniesz, a zatém co prędzéj
Popróbujmy się wzajem dzidami w spiż okutemi.“
Rzekł; i na tarczę okrutną potężny oszczep wypuścił,

Groźną; a tarcza pod ostrzem wydała odgłos poważny.
260 

Trzymał od siebie daleko żylastą ręką Pelejdes
Tarczę; zdjęty przestrachem, bo sądził że dzida cienista
Wielkodusznego Enei z łatwością na wylot przebije;
Głupi, zaprawdę nie zdołał w umyśle i sercu rozpoznać,

Jako nie łacno przychodzi, by dary wspaniałe od bogów
265 

Dłoniom ludzi śmiertelnych się mogły poddać i uledz.
Totéż dzida potężna Enei wypróbowanego
Tarczy nie złamie, bo złoto strzymało, podarek od boga.
[Dwoje pokładów przeszyła, lecz jeszcze troje takowych

Było; gdyż pięć pokładów był zestosował Hefajstos,
270 

Dwoje zewnątrz ze śpiżu, a dwoje z cyny w pośrodku,
Jeden atoli ze złota, na którym się włócznia strzymała].
Wtóry z kolei Achilles rzuciwszy dzidę cienistą
W Eneaszową tarczę ugodził gładko wykutą,

Blizko rąbka od góry, gdzie pokład spiżowy najlżejszy,
275 

Oraz i skóra wołowa najcieńsza; takową na wylot
Przebił jawor Pelejski, aż tarcza pod nim zatrzeszczy.
W kłąb się zwinął Eneasz i tarczę odsuwał od siebie
W strachu; atoli włócznia po nad barkami w ziemicę

Wryła się pędem, lecz obie zewnętrzne opaski zerwała
280 

Tarczy na chłopa wysokiéj, on zaś unikając oszczepu
Stanął, od niezmiernego mu żalu się oczy zaćmiły,
Trwogą rażony, że broń tak blizko utkwiła. Achilles
Sunął zajadle ku niemu, dobywszy miecza ostrego,

Z krzykiem okropnym, lecz wtedy Eneasz kamień ze ziemi
285 

Ręką pochwycił ogromny, i dwóch go mężów nie dźwignie
Dzisiaj żyjących, lecz on sam jeden go łacno kołysze.
Wtedy by był Eneasz nacierającego kamieniem
W szyszak lub tarczę ugodził, co chronią tamtego od zguby,

Jego zaś z blizka Pelejdes by mieczem był życia pozbawił;
290 

Żeby nie zoczył od razu Pozejdon lądem trzęsący.
Tenże więc zaraz do bogów nieśmiertnych się z mową odezwie:
„Przebóg jakże mi żal Eneasza wielkodusznego,
Któren tak szybko Pelejdem pokonan zejdzie do Hajda,

Usłuchawszy namowy Apollina w dal godzącego;
295 

Głupi, toć on go przecież od strasznéj zguby nie zbawi.
Czemuż atoli niewinnie ma tamten klęskę ponosić,
Darmo z powodu cudzéj niedoli; wszak zawsze on miłe
Bogom składał ofiary, co w niebie mieszkają szerokiém?

Daléj więc, my go starajmy się wyratować od śmierci,
300 

Żeby czasami się Kronid nie zgniewał, jeśliby Achilles
Zabił onego; boć jemu bez szwanku wyjść przeznaczono,
Żeby Dardana bez wieści i bez potomstwa nie znikło
Plemię, bo Kronid najwięcéj ze wszystkich go synów miłował,

Którzy od niego pochodzą, i z łoża kobiet śmiertelnych.
305 

Już znienawidził albowiem Kronion ród Priamowy;
Teraz Enei potęga Trojanom będzie panować,
Jego synowie i wnuki i ci co się późniéj urodzą.“
Here wypukłooka, dostojna mu rzeknie w odpowiedź:

„Ennozygaju, ty sam rozważaj w swoim umyśle,
310 

Czyli chcesz Eneasza ratować, lub czyli zezwolisz,
[Żeby acz mężny zginął od ręki Achilla Pelejdy].
Zaś co do nas, to obie składałyśmy liczne przysięgi
W obec niebian zebranych, ja sama i Pallas Athene,

Jako przenigdy Trojanom wrogiego dnia nie odwrócim,
315 

Nawet chociażby i Troja gwałtownym ogniem płonęła,
Płonąc, a podpalili waleczni synowie Achajscy.“
Kiedy to tylko posłyszał Pozejdon lądem trzęsący,
Szybko się puścił naprzeciw potyczki i szczęku dzirydów,

Tam gdzie walczył Eneasz, i gdzie był Achilles przesławny.
320 

Zaraz onemu następnie na oczy mu spuścił ciemnicę,
Achillesowi Pelejdzie, a potém jawór okuty
Spiżem, z tarczy wyciągnął Enei wielkodusznego;
Wreszcie takowy położył przed nogi Achilla boskiego,

Eneasza zaś porwał, od ziemi go w górę podnosząc.
325 

Po nad liczne szeregi wojaków i liczne rumaki
Górą leciał Eneasz, rękoma boskiemi wzniesiony,
Póki nie zdążył na kresy ostatnie gwałtownéj potyczki,
Gdzie Kaukonów szeregi do bitwy się zbroją pospiesznie.

Przystąpiwszy do niego Pozejdon lądem trzęsący,
330 

Z blizka, do niego się zwraca i słowy lotnemi przemawia:
„Któż ci z bogów nakazał Enejo, byś tak w zaślepieniu
Stawał do boju naprzeciw hardego syna Peleja,
Któren od ciebie zarazem silniejszym i bogom jest milszym?

Zatém usuwaj się zaraz gdy tylko jego napotkasz,
335 

Żebyś wbrew przeznaczenia do domu Hadesa nie zdążył.
Późniéj zaś kiedy Achilles doczeka się losu i śmierci,
Z całą odwagą natenczas występuj w pierwszych szeregach,
Żaden albowiem inny z Achajów ci zbroi nie zedrze.“

Z temi słowy go tam pozostawił gdy wszystko wygłosił,
340 

Potém od razu rozproszył ciemnicę z nad oczów Achilla
Czarem zesłaną; a tamten odrazu przejrzał oczyma;
Wtedy ponuro do swojéj wyniosłéj się duszy odzywa:
„Przebóg! toż wielkie dziwo takowe oczyma oglądam.

Włócznia tutaj na ziemi złożona, jednakże nie widzę
345 

Męża któregom wziął na cel, pragnący mu życie odebrać.
Snadź naprawdę że Enej nieśmiertnym bogom był miłym;
Kiedy ja tylko sądziłem że tém nadaremnie się chełpi.
Przecz z nim; pewno już więcéj próbować się ze mną odwagi

Mieć nie będzie, bo rad że na teraz od śmierci się schronił;
350 

Zatém do dzieła, zwoławszy Danajów do boju zawziętych,
Będę próbował szczęścia przeciwko innym Trojanom“.
Rzekł i skoczył w szeregi i męża każdego zagrzewał:
„Boscy Achaje, na teraz daleko nie stójcie od Trojan,

Ale niech mąż na męża naciera i walczy zacięcie.
355 

Ciężko albowiem na mnię, aczkolwiek jestem walecznym,
Z takiém się mnóstwem ludu ucierać i bić ze wszystkimi.
Nawet i Ares, choć bogiem jest wiecznym, a nawet Athene
Czołem by stanąć nie śmieli przed taką paszczęką wojenną;

Ile jednakże wydołam, rączością dłoni i nogi,
360 

Oraz i siłą, to pewno się nie opuszczę, i troszkę,
Owszem na przełaj przez hufce się przedrę i sądzę że żaden
Z Trojan się nie ucieszy, co blizko méj dzidy przystąpi.“
Tak zagrzewając przemawiał; na Trojan zaś Hektor prześwietny

Krzyknął wydając rozkazy i przeciw Achilla prowadzi:
365 

„Duszy walecznéj Trojanie, Pelejdy się wcale nie bójcie,
Słowy bym pewno potrafił i z nieśmiertelnemi się mierzyć;
Dzidą atoli trudniéj, boć są o wiele możniejsi.
Nawet Achilles nie zdoła wykonać wszystkie swe słowa,

Ale jednego dokona, zaś drugie w połowie obetnie.
370 

Pójdę ja prosto na niego, choć dłonie by miał jako płomień;
Dłonie choć miałby jak płomień, a męztwo jako odbłysk żelaza.“
Temi zagrzewał słowami, lecz groźne do góry podnoszą
Dzidy Trojanie, spotyka się męztwo i wrzawa się wznosi.

Wtedy stanąwszy Hektora zagadnie Fojbos Apollon:
375 

„Wcale Hektorze zupełnie do walki nie stawaj z Achillem,
Ale go w tłumach oczekuj i z pośród zgiełku zaczepiaj,
Żeby cię zaś nie dosięgnął, lub z blizka mieczem nie raził.“
Rzekł; lecz Hektor napowrót się schronił w tłumy narodu.

Trwogą zdjęty, bo głos mówiącego boga posłyszał.
380 

W środek Trojan się rzucił Achilles odwagą uzbrojon,
Krzycząc okropnie; nasamprzód Ifitiona pochwycił,
Otryntejdę zacnego, dowódcę wielu narodów;
Grodoburcy Otryncie go nimfa młodziutka zrodziła,

Niżéj Tmola śnieżnego, w obfitym kraju Hydejskim.
385 

Jego nacierającego Achilles oszczepem ugodził
W głowę pośrodku, że cała zupełnie pękła na dwoje.
Runął z łoskotem, radośnie wykrzyknął boski Achilles:
„Ligajże Otryntejdzie, ze wszystkich mężów najsroższy;

Tutaj ci koniec; atoli początek na brzegach jeziora
390 

Gygajskiego, bo tamże ojcowską rolę posiadłeś,
Koło rybnego Hylla i Herma o nurtach głębokich.“
Chełpiąc się tak powiedział; tamtemu się oczy zaćmiły.
Jego zaś ciało szynami Achajskie rumaki zmiażdżyły

W przednich szeregach; lecz ów następnie Demoleonta,
395 

Antenora potomka dzielnego, zaporę potyczki,
W skroń uderzył oszczepem, przez hełm o miedzianéj przyłbicy.
Nie wytrzymała śpiżowa zasłona, lecz owszem na wylot
Czaszkę stalową kończyna strzaskała, a mózg się zupełnie

W środku pomięszał ze krwią i tak walecznego pokonał.
400 

Hippodamanta następnie gdy szybko z wozu się spuszczał,
Przed nim uciekającego, uderzył w krzyże oszczepem.
Tenże więc ducha wyzionął i ryknął, podobnie jak buhaj
Ryczał, wleczony w około władyki na Helikonie,

Kiedy go młodzież wlecze; ucieszył się tém Enozychton;
405 

Również i z ryczącego szlachetna dusza uleci.
Polydora boskiego następnie dogonił oszczepem,
Priamidesa. Onemu się ojciec bić nie dozwolił,
Z dzieci albowiem wszystkich był urodzeniem najmłodszym,

Oraz i jemu najmilszym, a biegiem wszystkich zwyciężał;
410 

Teraz dziecinnym popisem, chcąc szybkość w biegu okazać,
W pierwsze się wplątał szeregi, aż lube życie postradał.
Jego uderzył w środek oszczepem Achilles najszybszy
Pleców, gdy pędem przebiegał, po miejscu gdzie sprzączki od pasa

Złote się schodzą, i gdzie podwójnie pancerz się składa;
415 

Przeszła na wylot zupełnie przy pępku oszczepu kończyna;
Jęknął i padł na kolana, a chmura go w koło obejmie
Czarna, schyliwszy się na bok, rękoma jelita pochwycił.
Hektor zaś Polydora gdy zoczył, brata własnego,

Kiedy rękoma jelita pochwycił i wił się po ziemi,
420 

Wtedy mu oczy zaszły ciemnością i już nie wytrzymał
Dłużéj się z dala obracać, lecz obces Achilla zaczepia,
Grożąc ostrym oszczepem, podobnie jak płomień; Achilles
Kiedy go ujrzał poskoczył i dumnie wyrzeka to słowo:

„Blizkim jest mąż co najbardziéj me serce żalem zakrwawił,
425 

Któren druha mi zabił najgodniejszego, zaprawdę
Dłużéj unikać się wzajem nie będziem w odstępach szeregów.“
Rzekł, i z ponurem spojrzeniem zagadnie Hektora boskiego:
„Chodźże tu bliżéj, byś prędzéj dostąpił kresu żywota“.

Hektor o hełmie powiewnym odrzecze nieustraszony:
430 

„Nie miéj nadziei Pelejdzie, że mię jak dziecko słowami
Zdołasz nastraszyć, albowiem tak dobrze i ja bym potrafił
Miotać obelgi lub słowa złośliwe rzucać na ciebie.
Dobrze ja wiem żeś walecznym, od ciebiem zaś gorszym o wiele.

Ale to wszystko zaprawdę na łonie bogów spoczywa,
435 

Czyli, choć będąc słabszym, ci życie odebrać potrafię,
Godząc oszczepem; bo również ma ostre końce mój oręż“.
Rzekł, i dzidę zamachem wypuścił; lecz wtedy Athene
Wstecz ją odepchnie podmuchem od walecznego Achilla,

Lekko dmuchnąwszy; w Hektora się stronę dzida zwróciła,
440 

I bezsilnie przed nogi zleciała. Atoli Achilles
Powstał z całym impetem, gorąco pragnąc go zabić,
Z krzykiem okropnym, lecz wtedy tamtego porwał Apollo
Łacno, zwyczajnie jak bóg i w gęstéj chmurze go ukrył.

Trzykroć następnie nacierał Achilles boski najszybszy
445 

Dzidą śpiżową; po trzykroć w głębokie uderzył powietrze.
Ale gdy po raz czwarty nacierał podobnie jak demon,
Wtedy krzyknąwszy okropnie, w skrzydlate odezwie się słowa:
„Znowu przed śmiercią uszedłeś ty psie! zaprawdę już blizką

Była ci zguba, lecz znowu cię Fojbos Apollos zratował,
450 

Pewnie do niego się modlisz gdy w szczęk oszczepów się wdajesz.
Już to ja ciebie zabiję, jak późniéj kiedy cię spotkam,
Jeśli kiedyś i mnię kto z niebian przyjdzie na pomoc.
Teraz ja wsiądę na innych, którego pochwycić się uda“.

Rzekłszy to pchnął Dryopsa w pół karku, dzidą kończystą;
455 

Runął mu prosto pod nogi; lecz jego tam pozostawił,
Zaś Filetorydesa, Demucha, wielkiego, dzielnego,
Rzutem w kolano trafiwszy zatrzymał, a jego następnie
Trzasnął mieczem ogromnym i wnet go życia pozbawił.

Potém zaś Laogona i Dardana synów Bianta,
460 

Obu zaczepił od razu i zrucił z powozki na ziemię,
Tego ugodził oszczepem, tamtego z blizka ciął mieczem;
Trosa więc Alastorydę; ten rzucił się jemu do kolan,
Czyli by jemu darował, chwytając, i żywym go puścił,

Nie zaś okrutnie zabijał, przez wzgląd na lata téż same;
465 

Głupi, nie wiedział zaprawdę, że jego prośbą nie zmiękczy;
Nie był on bowiem tkliwym człowiekiem i duszy łagodnéj,
Ale zawziętym okrutnie; ten ręką pochwycił kolana
Chcąc go przebłagać, lecz tamten mu szablę utopił w wątrobie;

Wyskoczyła wątroba, zaś czarna krew lejąc się po nim
470 

Napełniła mu piersi, ciemności mu oczy pokryły,
Kiedy mu tchu zabrakło. Lecz ten Muliona oszczepem
W ucho ugodził, odrazu przez drugie się ucho dostało
Ostrze śpiżowe; następnie Agenorydzie Echekli

Mieczem o rękojeści potężnéj głowę rozpłatał.
475 

Cała się klinga zagrzała od krwi, lecz oczy oboje
Czarna oblekła śmierć i Mojra nieubłagana.
Dewkaliona zaś potém, na miejscu gdzie ścięgna od łokcia
Schodzą się, tamże na wylot mu lube ramie przetrącił

Dzidą kończystą; on stanął czekając, bo dłoń mu zciężała,
480 

Spoglądając na śmierć; lecz ów go ciąwszy po karku,
Głowę zarazem z przyłbicą mu strącił, a z kości krzyżowéj
Szpik wytrysnął, a tamten jak długi runął na ziemię.
Potem się puścił w pogoń za synem Pejreja Rigmonem

Nieskazitelnym, co z Thrakii o skibach szerokich przybywał;
485 

Trafił go w pół oszczepem, że ostrze w płucach utkwiło;
Zleciał z powózki. Następnie zaś Arejthoosa woźnicę,
Skręcającego końmi ugodził dzidą kończystą
W plecy i zrucił z powózki, wierżgnęły spłoszone rumaki.

Równie jak płomień złowrogi szaleje po jarach głębokich,
490 

W czasie posuchy na górach, i pali się knieja ogromna,
Dęcie zaś wichru zewsząd obraca do koła płomieniem;
Takoż on wszędy rozbijał oszczepem, podobnie jak demon,
Goniąc za mordowanymi, a ziemia się krwią zalewała.

Równie jak sprzęgnie kto woły barczyste, o czołach szérokich
495 

Żeby jęczmień bieluchny wymłacać na gładkim klepisku,
Łacno się kłosy wypróżnią pod stopą wołów ryczących;
Takoż pod ręką Achilla dzielnego rumaki sprężyste
Trupów i tarcze miażdżyły; od krwi się osie od spodu

Całe zbroczyły, a również misterna obwódka siedzenia,
500 

Na nią albowiem od kopyt rumaków krople tryskały,
Oraz od kół obręczy. Pelejdes chwałę pozyskać
Pragnął, i krwią mordowanych nietknięte dłonie poplamił.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Homer i tłumacza: Paweł Popiel.