Historya (Krasicki, 1830)/Xięga II/XIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Historya (Krasicki, 1830)
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIV. Roku 951. Otton wielki cesarz z domu Xiążąt Saskich, przyszedł z wojskiem do Włoch, a zwyciężywszy Berengaryusza, kraje tamtejsze posiadł. Gdy się ku Rzymowi zbliżał, bali się wszyscy tak mocnego, a mniej spodziewanego gościa. Wieść sławy jego, i wielkich przymiotów, dawniej go już była poprzedziła. Gdy więc dochodził do Fulignu, wyszedłem z innymi obywatelami, naprzeciw niemu, nie tak dla tego, abym mu honory czynił, jako chcąc poznać tak znamienitego monarchę.
Trzeba go było witać, a że, lubo we Włoszech, mało kto u nas po łacinie dobrze mówił, przyszli do mnie starsi, prosząc, żebym się oracyi podjął. Nie mogłem im tego odmówić, i toż mi się natenczas stało, co w Rodzie, gdym do Lukulla był posłany. Przywitałem cesarza; kanclerz jego odpowiedział; sam zaś Otton znać ukontentowany oracyą, żądał tego po mnie, żebym mu ją dał na piśmie. Przepisałem jak najprędzej, i gdym mu ją nazajutrz przyniósł, darował mi łańcuch złoty, ważący grzywien dwie, i łótów trzynaście.
Po obiedzie kazał mnie do siebie zawołać kanclerz, i imieniem cesarskiem ofiarował mi sekretaryą do łacińskich listów. Żal mi było opuszczać miejsce, do którego jużem się był przyzwyczaił; ztem wszystkiem nieprzezwyciężona moja ciekawość widzenia rzeczy nowych, szacunek osoby Ottona, zniewoliły mnie zupełnie: dałem słowo, iż do Rzymu, gdzie cesarz jechał na koronacyą, przyjadę, ułatwiwszy jak najprędzej tylko będę mógł, domowe interesa. O pensyą i inne pożytki targować się nie chciałem, wszystko zdając na wolą cesarza. Poszedłem natychmiast do niego, i oświadczywszy wdzięczność za jego łaskawe względy, toż samo powtórzyłem, com był przedtem kanclerzowi powiedział.
Ruszył się nazajutrz cesarz ku Rzymowi, jam winnicę moję przez akt publiczny legował szpitalowi miejsca tamtejszego. Wiedząc zaś w jakiej byli wzgardzie ludzie uczeni, i w jakim przeto niedostatku, uczyniłem w tymże szpitalu osobny fundusz na dwóch starych poetów, którychby do śmierci żywiono i odziewano. Że zaś rodzaj takowych ludzi bez pisania obejść się nie może, wyznaczyłem corocznie dla każdego trzydzieści liber papieru, trzy garnce inkaustu, i piór tuzinów dwadzieścia cztery. Dotąd słyszę, jeżeli nie dwóch, zawsze jeden przynajmniej poeta w moim szpitalu siedzi. Skarżą się, jak mi powiadano, na małość papieru, niech szukają drugiego fundatora. Wracam się do mojej historyi.
W dni dwanaście po odjeździe cesarskim stanąłem w Rzymie, byłem świadkiem nadzwyczajnych wspaniałości : znać jednak było, iż nie byli Włosi Niemcowi radzi. Wkrótce różne okoliczności wyprowadziły cesarza z Rzymu, a potem i z Włoch. Pierwszy raz z nim zwiedziłem kraj Niemiecki, nie w takiej naówczas, jak teraz jest sytuacyi. Puszcze nieprzebyte, miasta niebudowne, wsi rzadkie, oznaczały jeszcze dzikość mieszkańców.
Wiernym zawsze byłem towarzyszem podróży i expedycyj Ottona. Pamiętny na moje wierne usługi, nadał mi znaczne dobra niedaleko Magdeburga. Umarł z niezmiernym moim żalem zacny ten Monarcha w Manslebji roku 973, panował lat 37.
Po jego śmierci lubom się od dworu wypraszał, nie chciał mnie jednak puścić syn jego Otton II. W kilka lat pod pretextem pielgrzymowania do grobu S. Jakóba w Kompostelli pożegnałem cesarza, i w kilka czasów puściwszy wieść, żem w drodze umarł, niedaleko Akwisgranu, użyłem zwyczajnego sposobu do odmłodnienia roku 980 dnia i 7 Września.
Wróciłem się do cesarskiego dworu, i niepoznany wpisany byłem w liczbę dworzan. W tej sytuacyi byłem do śmierci Ottona II, która przypadła, gdyśmy byli we Włoszech roku 983. Nastąpił po nim syn Otton III. Ten, że się w uczonych ludziach kochał, nie gardził moją rozmową. Nagradzając jego łaskawe względy, ofiarowałem mu przepisane Cyceronowe listy i manuskrypt komedyj Terencyusza.
W lat dwa potem, gdyśmy z Rzymu powrócili, przedsięwziął cesarz pielgrzymowanie do grobu Sgo Wojciecha w Gnieźnie. Pragnąc odwiedzić Polskie kraje, byłem rad tej okoliczności. Przyjął nas ludzko i wspaniale Bolesław zwany Chrobry, naówczas xiążę Polski, ale nie było tyle sukna w Gnieźnie, a może i w całej Polszcze, żeby na mil kilka drogę niem usłał. Stało nam to za sukno, że od samej granicy, drogi kazał naprawić, mosty ubezpieczyć, karczmy na trakcie porządne ustanowić.
Wdzięczen ludzkości Bolesławowej Otton, mianował go królem, ale Bolesław śmiało mu odpowiedział : iż w tem jego łaski nie potrzebuje, bo ani jego poddany, ani mu podległy. Kazał więc natychmiast dawniej już zrobioną koronę przynieść, i sam ją sobie na głowę włożył.
Lubo naród, nad którym Bolesław panował, w rycerskiem rzemiośle zupełnie zatopiony, nie miał tego poloru, który, zwyczajnie nauki i kunszta za sobą prowadzą; on mógł być wyłączonym od powszechnej, że tak rzekę, dzikości. Szczodra w darach swoich dla niego natura, obdarzyła go była tak dalece osobliwemi przymiotami, iż domyślał się przez bystrość rozumu swojego, o czem przez należyte wychowanie uwiadomionym być nie mógł. Stąd pochodziła nienasycona ciekawość, z którą się o każdą rzecz wypytywał.
Żem ja po słowiańsku mówić mógł, wdawał się częstokroć w rozmowę zemną. Uprosił nakoniec u cesarza, iż mi pozwolił zostać się przy nim. Nie zawiodłem się na mojej opinji o Bolesławie. Byłto monarcha, i w wojnie waleczny, i w pokoju rządny. Uczynił kraj szczęśliwym, ale słupów żelaznych po rzekach nie stawił, bramy w Kijowie nie rąbał, wojen nie wznawiał, państwa miał obszerne, ale do Dunaju, Ossy i Elby nie zaszedł.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.