Historya (Krasicki, 1830)/Xięga I/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Historya (Krasicki, 1830)
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV. Nad tem się zastanawiać zwykli prawi kronikarze, ażeby opisawszy dzieje zacnych ludzi, ich charakteru, sposobu działania i myślenia określili wyobrażenie. Tym sposobem oświecony czytelnik poznaje doskonale osobę, której dzieje czyta, wchodzi w najskrytsze jej wzruszenia, a jąwszy się tego pasma, docieka łatwo, jakie być mogły pobudki czynów, nad któremi się zastanawiał. Historya tym sposobem uważana, nauką jest obyczajów.
Jeżeli kto, zapewne Alexander godzien ze wszech miar zastanowienia się czytelników uważnych i bacznych. Oprócz tych, którzy do wiadomości tego wieku doszli, miał wielu innych historyków, jedni go nad ludzi wynieśli, drudzy zbyt ostrzy ledwo go w ten poczet kładą. Zbytek chwalby i nagany podejrzany jest; temu, co widział i słyszał, najbezpieczniej wierzyć można.
Mijam cuda poprzedzające urodzenie tego bohatyra. Lekkowierny Plutarch obficie niemi obdarzył czytelników, a kiedy chciał zażartować z prognostyku zgorzenia tejże nocy, w której się Alexander urodził, kościoła Dyany w Efezie, żart mu się nie udał. Olympias była piękna i młoda, Filip letni i kulawy: z tych powodów złożyli może Macedończykowie na węża dzieło którego z dworzan. Cokolwiek bądź, pierworodnym był synem i następcą Filipa. Ten ze wszech miar znakomity monarcha, lubo nie był zwyciężcą Azyi, jemu przecie najlepszą część powodzenia Alexandrowego przypisać należy; on albowiem postawił naród i syna w stanie sposobnym do przedsięwzięcia takowego.
Wychowanie Alexandra takowe było, jakie zwyczajnie dzieci królewskich. Sprowadzony Arystoteles, lepiej się jeszcze znał na dworszczyznie, niż na Filozofji. Uczeń z wiadomością niektórych terminów uczonych, zyskał wielką o sobie opiniją, mistrz fawor u dworu. Ow sławny list Filipa do Arystotelesa, w którym bardziej się cieszy z przyszłego mistrzostwa tego mędrca, niż z urodzenia syna, dziełem był płodnej imaginacyi uczniów Arystotelesowych.
Między innemi korrespondencyami kancelaryi królewskiej, znalazłem był w archiwum Ptolemeusza, mojego pana, list, za którym Arystoteles do dworu Filipa był sprowadzony : pisał go Pauzaniasz podkomorzy : był zaś takowy : « Ze zlecenia królewskiego donoszę ci,
« iż jesteś wyznaczony nauczycielem młodego królewica.
« Jurgieltu będziesz miał dwa talenty, stół u dworu,
« mieszkanie, i oprócz tego wszystkie inne wygody. Win-
« szuję ci łaskawych względów pana mego : oddawca,
« co potrzeba będzie na drogę, zapłaci. Bądź zdrów. »
Pensya dobra więcej ucieszyła Arystotelesa, niżby był ukontentował czczy komplement. Już i tamtego wieku filozofowie zaczynali nie gardzić bogactwy.
Dalsza historya Alexandra wiele podobnych fałszywych zamyka w sobie okoliczności. Zastanawiać się nad wszystkiemi, wieleby czasu zabrało; niektórych wiec tylko, lub fałsz, lub niedostateczne opisanie wyrażę. Po zburzeniu Thebów, że dóm Pindara ocalony został, Plutarch tego poety sprawiedliwy wielbiciel przyświadcza. I wprawdzie, gdyby tak było, akcya ta umniejszyłaby nieco dzikości postępku Alexandrowego : ale rycerz ów młody i popędliwy dobywając tak sławnego miasta, nie miał czasu myślić o odach Pindarowych których po większej części może tak nie rozumiał, jako my teraz, a podobno i wszyscy Grecy. Opłonąwszy nieco, prawda, że w dalszym czasie kazał mieć wzgląd na jego potomków; ale dóm Pindara tak zgorzał, jak i drugie. Choćby albowiem chciano go utrzymać, byłaby rzecz niepodobna w powszechnem pogorzelisku. Był chwalony za to od Greków szczerzej zapewne, niż za zwycięztwo pod Cheroneą.
Był z nim Ptolemeusz w Atenach, wziąłem więc jednego razu śmiałość, pytać się o okolicznościach rozmowy Alexandra z Dyngenesem. Gdyśmy byli w Atenach, rzekł, oglądał Alexander ciekawie wszystkie tameczne osobliwości. Naród Ateńczyków płochy nie mogąc się nad niczem trwale zastanowić, lubił rzeczy osobliwe : znajomi tej przywary ludu przedniejsi obywatele, starali się oto, aby go bawić nadzwyczajnemi widokami. Ich mędrcy, rodzaj zwyczajnie dumny, chcąc zyskać jak najlepszą o sobie opiniją, a przeto i poważenie; z swojej strony omamiali osobliwością te, że tak rzekę, dorosłe dzieci.
Dyogenes nie mogąc co innego wymyślić, wlazł w beczkę. Postrzegł go w tej postaci Alexander, i kazał go do siebie zawołać. Filozof kontent, że mu się dobra okazya do dystyngwowania od drugich zdarzyła, nie chciał wynijść. Gdy się o tem Alexander dowiedział, w pierwszym impecie popędliwości swojej, kazał mi pójść z kilkunastu żołnierzami, a zabiwszy dno u beczki, toczyć w niej Dyogenesa, aż na miejsce, gdzie miał jeść wieczerzą. Nie było bezpieczno czynić mu remonstracye, kiedy był w passyi : jużem więc był poszedł, gdy odpłonąwszy z passyi, kazał mi się nazad wrócić, a śmiejąc się z głupiej dumy mniemanego mędrca, rzekł : iż wzgarda takiego grubiaństwa największą jest karą. Kazał nam zatem wszystkim, żebyśmy się przechodzili koło beczki, a żaden żeby na nię nie spojrzał. Ten rodzaj kary tak rozgniewał filozofa, iż ku wieczorowi z beczki wylazł, i nieproszony do Alexandra przyszedł. Ale przestrzeżeni nie puścili go; tak się tem zmartwił, iż tegoż samego dnia zachorował na żółtaczkę, i leżał u jednego z admiratorów swoich kilka niedziel.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.