Gryzli Uab/Dni jego siły/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Thompson Seton
Tytuł Gryzli Uab
Pochodzenie Opowiadania z życia zwierząt, serja druga
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia M. Arcta
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Arct-Golczewska
Ilustrator Ernest Thompson Seton
Tytuł orygin. The Biography of a Grizzly
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DNI JEGO SIŁY
I.

Trzecie lato zastało naszego Gryzli wielkim, silnym niedźwiedziem. Miał on futro o pięknej jasnej, szarej barwie i dlatego pewien Indjanin zwany Spauat, zapalony myśliwy, nazwał go „Uab” co znaczyło „biały niedźwiedź.”
Spauat był wielkim znawcą i wystarczyło mu spojrzeć na sosnę, o którą ocierał się niedźwiedź, aby poznać że dolinę Meteetse zamieszkuje wielki, piękny Gryzli, o futrze srebrzystem. Przeszukał więc cały wąwóz, ale dużo czasu upłynęło, zanim udało mu się celnie strzelić, i biedny Uab otrzymał ranę w ramię. Ryknął przeraźliwie i widać rana bardzo go bolała, bo nie miał zupełnie ochoty stanąć do walki i wolał skryć się w bezpiecznym kąciku, który po długich poszukiwaniach znalazł za małym pagórkiem. Położył się i lizał ranę, i choć go nikt tego nie uczył, wiedział dobrze, że jestto najlepszy sposób leczenia. Przedewszystkiem śliną oczyścił ranę z brudu, liżąc robił pewien masaż, który zmniejszał zapalenie, a mokre włosy utworzyły na ranie warstwę zabezpieczającą ją od zanieczyszczeń zewnętrznych, kurzu, bakterji. Trudno wymyśleć lepsze leczenie!
Indjanin szedł jednak śladem rannego niedźwiedzia. Ale Gryzli przeczuł to dobrze i nie zwlekając, przeniósł się w inne miejsce.
Ale kiedyś znowu Spauat wystrzelił i zadał nową ranę Uabowi.
Tego było już za wiele! Nienawistny zapach człowieka i jego śmiercionośnej strzelby rozgniewał Uaba i żywo stanął mu w pamięci ów wieczór ostatni spędzony ze swą drogą matką. Teraz jednak nie bał się niczego. Z trudem wdrapał się napowrót w górę, potem zawrócił, obszedł wokoło zrąb skały i skrył się za nim.
W łaśnie w tej chwili szedł śladem jego Indjanin, z nożem za pasem i fuzją w jednym ręku, drugą zaś czepiając się wystających ostrych kamieni. Radość malowała się na jego twarzy — szedł więc pewnie i śmiało, patrząc wciąż przed siebie i pewny, że za chwilę odniesie zwycięstwo. W górę nie spojrzał ni razu. Przechodził właśnie pod wystającym zrębem skały, za który skrył się Gryzli.
Niedźwiedź nie miał siły walczyć, ale w chwili gdy Spauat stanął tak blizko, że czuł prawie jego oddech, stanął na swych tylnych łapach i — podniósłszy przednią — uderzył nią całą swą siłą w głowę Indjanina. Ten wydał straszny krzyk i w okamgnieniu padł w przepaść.
O sławnym tym myśliwym nikt więcej nic nie słyszał, a Uab powlókł się dalej, ułożył się potem w bezpiecznem miejscu i lizał swe rany.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Thompson Seton i tłumacza: Maria Arct-Golczewska.