George Sand (Wotowski)/Wenecja

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł George Sand
Podtytuł Aurora Dudevant. Kobieta nieposkromionych namiętności. Ostatnia miłość w życiu Chopina
Wydawca „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Data wyd. 1928
Druk „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Julien-Léopold Boilly
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


WENECJA.

George Sand siedzi przy biurku w małym apartamenciku hotelu Danieli i rozmyśla smutnie. Zaledwie parę tygodni upłynęło od ich przyjazdu, są w Wenecji, krainie poezji i miłości a ileż już rozczarowań przykrych.
Przed nią leży list, który przed chwilą ukończyła pisać do swego wydawcy Buloz’a.
„Błagam pana, możemy czytać, o jaknajszybsze nadesłanie pieniędzy, bo dług zaciągnięty przy kartach przez Alfreda męczy go niewymownie. Chodzi o niewielką sumę: trzysta sześćdziesiąt franków. Przegrał ją do jakiegoś młodego człowieka, którego nie zna a ten może rozpuszczać w towarzystwie uwłaczające jego czci wersje. Dawał Pan Alfredowi większe już zaliczki i stale wywiązywał się z zobowiązań. Gdyby obecnie z powodu choroby, nie mógł pracować, proszę być spokojnym, wywiążę się całkowicie za niego...


∗                    ∗

Więc takim miał być miodowy miesiąc? Wypadki ostatnie z błyskawiczną szybkością przesuwają się przed oczami.
Wkońcu grudnia 1833 r. opuszczają Paryż. Po wyjeździe do Avignonu, podczas którego wszystko znamionowało nieszczęście, bo powóz wyruszając, raz o mało się nie przewrócił, następnie zaś przejechał jakiegoś człowieka, podróż w dokuczliwy ziąb i niepogodę. Na statku, w drodze do Marsylji zawarto ciekawą znajomość z Stendhalem, autorem „Czerwone i czarne“, który w charakterze konsula udawał się do Civita-Vecchia. Lecz i Stendhal przyniósł rozczarowanie. W dzień prawił bez przerwy, wieczorem upijał się i tańczył dokoła stołu, sprawiając komiczne lecz niesmaczne wrażenie.
Później Genewa, Livorno, Piza, Florencja — tam zdawałoby się spełnienie marzeń. Wycieczki po kościołach, muzeach, archiwach. Alfred zbiera materjały do swego „Lorenzaccio“, ona do „Spisku we Florencji“.
Z Florencji — Wenecja...
George Sand przyjechała zmęczona, rozbita, przeziębiona. Niezrozumiała rzecz, myślała, jak we Włoszech mogą panować podobne zimna. Nie mogąc wychodzić z hotelu, natychmiast zabrała się do pracy. Odtąd rozpoczęło się ich rozdwojone życie.
— George, mówił Musset, nie potom przyjechał do krainy dożów, by siedzieć zamknięty w dusznym pokoju!
— Widzisz żem niezdrowa, nie mogę ci towarzyszyć, zwiedzaj sam Najjaśniejszą Rzeczpospolitą Św. Marka!
Natychmiast zaczęło się zwiedzanie, lecz jakie! Musset powrócił do paryskich przyzwyczajeń, gry i hulanek. On, dzieciak dwudziestotrzyletni, pozostawiony bez hamulca, przebiegał mroczne i kręte uliczki li tylko po to, aby zawierać łatwe znajomości z włoskiemi dziewczynami a potem w ich towarzystwie upijać się do nieprzytomności, lub przegrywał w karty wszystkie pieniądze. A kiedy wracał rano, chwiejąc się na nogach, z podbitemi, zapadłemi oczami — jeszcze robił wymówki, że to z jej powodu popada w najbrudniejszą rozpustę.
— Nie kocham cię — bełkotał — jesteś mi niczem...
Milczała.
— Omyliłem się, daruj, ale nie mam dla ciebie żadnego sentymentu...
— Wiem... mówiła wśród łez.
— Nie jesteś towarzyszem, boś wiecznie chora... A kobietą?... Czy ty wogóle jesteś kobietą?
— Wyrzucałeś mi niejednokrotnie, zawołała w poczuciu obrażonej dumy, że nie potrafię ci dostarczyć rozkoszy zmysłów! Płakałam często z tej przyczyny, lecz dziś powiem — jestem szczęśliwa!...
— Ho... ho...
— Tak, bo przynajmniej w ramionach innych dziewczyn nie przypominasz sobie o mnie! A z niemi konkurować nie myślę...
— A ja się nudzić z tobą też nie myślę!
Znikał w sąsiedniej sypialni, by na pół przytomny, w ubraniu, rzucić się na łóżko.
Och! gdyby była zdrową, gdyby mogła go zostawić samego bez grosza w obcem mieście, jakże chętnie natychmiastby bez namysłu uciekła!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.