Gałązka dzikiej oliwy/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Ochorowicz
Tytuł Gałązka dzikiej oliwy
Podtytuł Cztery odczyty: O pracy, handlu, wojnie i przyszłości Anglii
Pochodzenie Gałązka dzikiej oliwy
Redaktor Julian Ochorowicz
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia A. T. Jezierskiego, Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZEDMOWA.

Żyjemy w ciekawej epoce.
Wiek XIX, wiek pary i elektryczności, który teoretyczny kult Rozumu ludzkiego, przekazany mu przez wiek XVIII, zdawał się stwierdzać praktycznie niebywałemi zdobyczami filozofii, nauki przyrody, odkryć historycznych i wynalazków przemysłowych — kończy się lekceważeniem wiedzy, reakcyą przeciw kulturze, opozycyą przeciw wielkiemu przemysłowi, powrotem do haseł romantyzmu a nawet mistycyzmu, do natury, do symbolów, do nastrojów.
I oto na jednym krańcu Europy powstaje Ruskin, na drugim Tołstoj, a we Francyi Brunetière, zyskuje wielką popularność, paradoksalną rozprawą „O bankructwie wiedzy“ i swojem „Odrodzeniem Idealizmu.“
Czem się to dzieje?
Jest to jeden z tych odwiecznych objawów wahania się fali psychicznej, przypływu i odpływu idei, bez których nie byłoby postępu. Suggestya, rzucona przez kilka wielkich umysłów, które same są wykwitem szerszych aspiracyj bezwiednych, przyjmuje się, krzewi, wzmaga, dochodzi po szczytu potęgi, zagarnia co tylko może pod swoje hasła, wreszcie zużywa się w tem rozlaniu, wyczerpuje i — zaczyna nużyć.
A wtedy powstaje inna.
Ta inna jest zawsze w części dalszym ciągiem poprzedniej, ale przedewszystkiem jej opozycyą. Wspólności ludzie nie czują — różnice zaś odczuwają silnie, buntują ją, apostołują, i taż sama historya powtarza się po raz drugi.
Taż sama i nie taż sama; bo jak wspomniałem, tylko mechanizm przypływu i odpływu idei jest zawsze tym samym, ale idee zmieniają się.
Fala Romantyzmu wyrosła na tle poezyi i emancypacyj narodowych.
Fala Pozytywizmu, na tle filozofii i nauk ścisłych.
Fala Modernizmu (używam tego wyrazu w braku lepszego) w dziedzinie sztuki i etyki.
Ale każda z nich rozszerzała się i na inne działy, nawet bardzo odległe. Wszak mieliśmy nawet politykę romantyczną i poezyę pozytywną — a dzisiejszy, wybijający się i jeszcze nie skrystalizowany modernizm, obejmuje nie tylko różne dziedziny sztuki, ale i socyologii, pedagogiki i filozofii.
Zkąd powstał?
Powstał ze znużenia umysłów dyscypliną pozytywną, która przydusiła chwilowo to, co wybujało w romantyzmie.
To też epoka obecna ma w sobie pierwiastki poprzednich, chociaż jednej i drugiej się przeciwstawia, silniej oczywiście najbliższej epoce, pozytywnej.
Byli wprawdzie tacy, dla których pozytywizm nie był doktryną, lecz tylko metodą naukową, dla których postęp nie znosił tradycyi, badanie ścisłe — ideałów, którzy wiedzy i wierze przeznaczali odrębne dziedziny, ograniczeń pozytywizmu nie uważali za nieodwołalne, dla których „nietylko wiedza była potęgą, ale i charakter“ — i którzy też dzisiaj niepotrzebują bić się w piersi i przerzucać od Ludwika Büchnera do Ferdynanda Brunatière’a, ponieważ nie obiecywali tego co obiecywał materyalizm niemiecki, a tembardziej nie przenosili go ze sfery zoologii w dziedzinę etyki.
Ale dla wielkich fal epokowych tego rodzaju subtelności są niedostępne. Ludzkość tworzy nowe epoki nie tyle pod natchnieniem nowych rozumowań, ile za pobudką nowych nastrojów uczuciowych: niezadowolenia z tego co było i pragnienia czegoś lepszego.
Ażeby jakaś idea zyskała wpływ na umysły, musi być podszyta uczuciem, a uczucie, nie ulegając teoretycznemu wnioskowaniu, nie kończy się tam, gdzie się kończy logika, lecz idzie dalej.
To też i doktryna pozytywistyczna przybrała szersze rozmiary i wyraziła głębsze pretensye, niż te do jakich była uprawniona.
W epoce pozytywnej nie poprzestano na zburzeniu mniemanych zdobyczy romantycznej metafizyki, ale starano się zmrozić i całą uczuciową sferę duszy ludzkiej, a berło władzy duchownej, odebrane metafizyce, przeniesiono w ręce wiedzy ścisłej, głosząc wogóle potęgę „oświaty“ i „nauczania“, z zaniedbaniem wychowania serca i woli.
Widziano postęp tylko w najbardziej powierzchownych objawach postępu, nie sięgających do moralnej głębi duszy ludzkiej, tylko w wiedzy i przemyśle, tylko w ekonomicznem przyśpieszeniu tempa życiowego, a hasło „walki o byt“ będące prawem przyrody, rozszerzono tak dalece, że stało się niemal zasadą moralną, jak gdyby jakakolwiek zasada moralna, formułująca nie to, co jest, lecz to co być powinno, mogła być odbiciem praw natury!
W powyższem oświetleniu, reakcya przebijająca w pismach Tołstoja i Ruskina, pomimo związanych z nią dziwactw i neo-romantycznych fantazyj, pomimo, że za obozem tych i kilku innych nieco głębszych myślicieli, ciągnie cała falanga narwańców, dużo protestujących, ale mało wiedzących czego chcą; pomimo to mówię, reakcya ta powinna być uważana za pożądaną.
Ruskin i Tołstoj chcą się wyrzec kultury i tych wszystkich zdobyczy cywilizacyi, które zdaniem ich przynoszą tylko pożytek jednostronny, a jednocześnie zabijają zdrowie fizyczne i moralne, przygłuszają poczucie piękna i wszelkich ideałów etycznych, czyniąc człowieka tylko bezdusznem kółkiem w wielkim mechanizmie przemysłowym.
Czyż nie ma w tem dużo prawdy? Czyż nie jest na miejscu dzisiaj apoteoza i protest cichej a zdrowej wsi przeciw gwarnym a dusznym miastom, pracy indywidualnej przeciw pracy maszynowej, etyki przeciw martwej oświacie, prostoty przeciw zbytkowi, rozwoju charakterów przeciw materyalizmowi, sztuki przeciw sztuczce, wymiany bezpośredniej przeciw nadmiarowi pośrednictwa, wiary przeciw apatyi, barwnych ideałów przeciw szarej rzeczywistości, pracy spokojnej przeciw gorączkowemu postępowi, bogactw prawdziwych przeciw jednostronnemu ich symbolowi — złotu?
„Ekonomiści, mówi Ruskin, mają pewne niejasne poczucie tego, że istnieje inne bogactwo niż metal znaleziony w Australii, skoro mówią o różnych „rzeczach użytecznych“ i skoro głoszą, że „czas to pieniądz.“ Ale wszakże zdolność, to także pieniądz; zdrowie, to także pieniądz; wiedza, to także pieniądz. Wszystkie wasze zdolności, całe wasze zdrowie i wszystką waszą wiedzę, możecie zamienić na złoto, ale odwrotnie nie zamienicie złota na rozum i zdrowie”
Ruskin idee szlachetności rycerskiej wprowadza do przemysłu i handlu, tworząc wzór kupca, któryby odpowiadał dawnym wzorom rycerza, w zastosowaniu do zmienionych warunków bytu.
Każdy, kto chce być prawdziwym człowiekiem, powinien, gdy potrzeba umieć się poświęcić dla drugich, a nawet umrzeć.
„Żołnierz powinien umrzeć raczej, niż opuścić wśród walki stanowisko.
„Lekarz — niż opuścić stanowisko, gdy panuje epidemia.
„Kapłan — niż głosić doktrynę fałszywą.
„Sędzia — niż wydać wyrok niesprawiedliwy,
„A kupiec? Kiedyż on ma raczej umrzeć, niż odstąpić od zasad uczciwości? To jest kwestya główna dla kupca, tak dobrze jak dla każdego z nas, gdyż, w rzeczywistości, człowiek, ktory nie wie w jakich okolicznościach powinien umrzeć, nie wie też, w jaki sposób ma żyć.”
Ruskin wprowadza kult piękna do wszystkich dziedzin życia — a etykę do ekonomii politycznej. Takiem jest najkrótsze określenie jego stanowiska, jego wiary z młodzieńczym zapałem krzewionej.
I rzecz dziwna! Ten antiutylitarny (w znaczeniu materyalnem) marzyciel, ten przeciwnik fabryk i kolei żelaznych, ten wielbiciel idei dla idei i sztuki dla sztuki, nietylko wyszedł z Anglii, kraju najbardziej dumnego swym przemysłem i najbardziej, choć rozumnie egoistycznego, ale w Anglii też zdobył największą i nadzwyczajną popularność. Dzieła jego rozeszły się w setkach tysięcy egzemplarzy, potworzyły się Towarzystwa do odczytywania jego pism, instytucye i warsztaty ręczne, pod jego natchnieniem powstałe, utrzymują się pomimo jego śmierci, a kierunek estetyczny narzucony przemysłowi przez Ruskina odbił się nawet w wielkich przedsiębiorstwach państwowych. Fryderyk Harrison nazwał go „najświetniejszym ze współczesnych geniuszów Anglii“ — a damy z arystokracyi angielskiej potwierdziły ten wyrok, strojąc się w grube sukna i płótna, przyrządzone w warsztatach ruskinowskich.
Życie takiego człowieka nie może być bez interesu.
Urodzony w r. 1819 John Ruskin był synem bogatego kupca, handlującego winem w Londynie, a jednocześnie amatora-malarza i entuzyasty w dziełach sztuki i literatury. Ale był to entuzyasta i artysta anglik, to znaczy taki człowiek, który patrząc idealnie na przyrodę, umiał patrzeć realnie na potrzeby życia i gdy go te potrzeby nacisnęły, umiał odłożyć na bok poetów i paletę, i zasiąść kamieniem nad księgami buchalteryjnemi.
Jeszcze kawalerem będąc, znalazł się w położeniu bardzo trudnem, bo majątek ojca przeciążony był długami, a miał wówczas zamiar żenić się ze swą cioteczną siostrą o cztery lata starszą od siebie, również entuzyastką artystyczną, ale także angielką.
Uradzono, że pobiorą się dopiero, gdy długi będą spłacone. Przy ciężkiej pracy trwało to lat dziewięć, ale ostatecznie dokonał swego i pobrali się.
Dzięki tej żelaznej wytrwałości, rodzice Johna Ruskina nie tylko oczyścili honor rodzinny, ale jedynemu swemu synowi pozostawili milionowy majątek.
Rwanie się dziecinnej duszy chłopca, podwójnie nasyconej dziedzicznym zapałem do form pięknych, nie od razu mogło być zaspokojonem. Życie miejskie w ponurym Londynie nie dawało mu tych satysfakcyj, których pożądał, i dopiero, gdy rodzice nabyli grunt i domek za miastem w pięknej okolicy, mógł rozkoszować się stale urokami natury. Wówczas dniami całemi wpatrywał się w listki i kwiaty roślin, które hodowała matka. Ta ostatnia, wyrzekła się wszelkich przyjemności światowych, a ponieważ i w domu żyli skromnie, nie wydawali nigdy więcej, niż połowę dochodów.
W domu też panowała miłość i spokój. „Nigdy, mówi syn, nie słyszałem, żeby rodzice podnieśli głos w dyskusyi, nigdy nie słyszałem gniewliwego gderania na służbę.“ Codziennie, po skończonych zajęciach handlowych, ojciec prowadził syna w pole; oglądano ruiny starych zamków, rysowano i czytywano wiersze.
Gdy wyjeżdżał na dalszą wycieczkę, do Szkocyi, albo do Francyi, a później do Szwajcaryi i Włoch, młody John przywoził zawsze z podróży szereg notatek, nad któremi później rozmyślał. Uderzony pięknością natury w górach Szkockich, napisał wierszem porównanie tych piękności z tem co zdziałała ręka ludzka w piramidach starożytnego Egiptu.

.....Wszystko, co stworzyć może sztuka,
Niczem jest wobec ciebie. Ręka ludzka
Wzniosła góry pigmejów — a groby olbrzymów.
Natura zbudowała wyniosłe gór szczyty,
Lecz nie tworzyła nigdy grobów.

Miał wtedy lat dziesięć, gdy te wiersze napisał.
Jednocześnie zbierał minerały, ale nie bezmyślnie, tylko wystudyowawszy każdy drobiazgowo. A czasu miał dosyć po temu, bo wychowanie ograniczało się właściwie tylko do dobrych przykładów — zresztą zostawiano mu zupełną swobodę. Czułości powierzchownej w rodzinie nie było, to też w sześćdziesiąt lat potem pisał Ruskin, że „kochał rodziców tak jak słońce, albo księżyc — nie więcej.“
Podróże też odbywali po angielsku, to znaczy trzymając się zdala od reszty ludzkości. Nie przyszło im nawet do głowy, żeby się nauczyć języka, w którym dokoła nich toczyły się rozmowy. Jeździli po wrażenia od natury i sztuki; po za tem wszystko im było jedno, co się w koło nich działo.
Natomiast formy piękne, nawet w ludziach, zastanawiały młodego Johna; Notował piękne gesta i piękne dźwięki głosu, o ich znaczenie nie pytając. Był tylko artystą a przedewszystkiem malarzem: wchłaniał w siebie piękne formy i to mu wystarczało.
Widok Alp zdecydował o jego powołaniu, od tej chwili piękność naturalna, stała się dla niego symbolem wszystkiego, co tylko w życiu może mieć jakąkolwiek wagę. Ale piękność naturalna w przyrodzie zawsze silniejsze czyniła nań wrażenie, niż w ludziach. Zakochał się wprawdzie w pięknej Francuzce i ku wielkiemu utrapieniu rodziców, kochał się w niej przez całe cztery lata, ale gdy raz udało mu się wyrysować jakieś drzewo przydrożne, ze szczególną wiernością, tak się zapalił przy tej robocie, że o kochance na zawsze zapomniał.
Za namową rodziców, w r. 1848, ożenił się z bardzo piękną rodaczką, ale w sześć lat potem żona porzuciła go, a on wrócił z tym samym zapałem do studyowania barw i linij w otaczającej go przyrodzie.
Nie było dlań wątpliwem, że sztuka (właściwie stosuje się to jedynie do malarstwa) może być tylko naśladowaniem natury, naśladowaniem, zawsze niższem od wzoru. Nie będzie nigdy rysował dobrze, kto nie ma ochoty do rysowania byle czego. Wybierać przedmioty z natury jest głupstwem; idealizować je — świętokradztwem. Gdy pewna dama żądała, by jej przesłał jakie piękne wzory do kopiowania, Ruskin posłał jej na wzór: wielki odłam skały.
W połowie swej publicystycznej karyery, spostrzegł, że jednak nie można zadowolnić całkowicie ideału piękna, odwracając się od życia, i podnieść estetyczną stronę duszy ludzkiej, nie reformując życia.
Zwrócił się więc z zapałem do zadań społecznych i kult piękna spotęgował kultem dobra.
Jako prawy anglik nie poprzestał też na biernem odczuwaniu piękna i dobra, lecz myśli swoje całą siłą zaczął krzewić i wprowadzać w życie. Dawał lekcye rysunków, zakładał muzea, miewał wykłady i przeznaczał znaczne sumy na nowe szkoły, stowarzyszenia i inne instytucye kultem piękna natchnione. „Zwalczał brzydotę“ wszelkimi możliwymi sposobami. Brzydotę maszyn tkackich zastępuje pięknością kołowrotka, który dzięki niemu wchodzi w modę. Robota ręczna, tak się ma według niego do roboty maszynowej, jak wiersz pięknie wypowiedziany, do tegoż wiersza powtórzonego przez papugę. Zgadza się na pożyczanie siły od rzek i wiatrów, ale nigdy od wstrętnej pary. Co do elektryczności, to zostawia jej cień nadziei, że jeśli się nauczy pracować przyzwoicie bez swędu i dymu, będzie mogła uzyskać prawo obywatelstwa w przyszłości.
W wiosce, którą zamieszkał zakłada drukarnię wyłącznie dla swoich pism i księgarnię, wyłącznie dla swoich książek. Chciał bowiem, żeby nie higieniczną pracę zecerów w mieście, przenieść w zdrowsze i w piękniejsze otoczenie. Co więcej, książki rozsyłali jego przyjaciele, nie koleją, lecz wózkami.
Śmiano się, gdy zakładał tę księgarnię na wsi „w pustyniach Kentu”, ale Ruskin pokazał, że umie urzeczywistniać marzenia, gdy na jednem wydaniu „Modern Painters“ (Nowoczesnych malarzy) zarobił kilkadziesiąt tysięcy rubli. Pieniądze te szły natychmiast na inne cele filantropijne, bo Ruskin należał do tych szczególnych ludzi, którzy czynami stwierdzają zasady.
Liczba pism Ruskina jest tak wielką, że nie podobna ich tu wszystkich wymieniać. Do ważniejszych należą:
Modern Painters, 5 t. 1843.
The seven lamp of Architecture, 1849.
The stones of Venice, 3 t. 1852.
Giotto and his work, 1853.
Lectures on Architecture and Painting, 1843.
Notes on the Royal Academy, 1855.
The Harbours of England, 1856.
The elements of Drawing, 1857.
The two Paths, 1859.
Unto this last, 1860.
Munera pulveris, 1862.
Sesame and Lilies, 1865.
The Ethics of the Dust, 1866.
The Crown of the wild olive, 1866.
Time and Tide by weare and Tyne, 1867.
The Queen of the Air, 1869.
Lectures on art, 1870.
Fors clavigera, 8 t. 1871.
Aratra Pentelici, 1872.
The Eagle’s Nest, 1872.
Ariadne florentina, 1873.
Val d’Arno, 1874.
Mornings in Florence, 1875.
Proserpina, 1875.
Deucalion, 1875.
Guide to the principal pictures in the Academy at Venice, 1877.
St. Mark’s Rest, 1877.
The Laws of Fésole, 1877.
Arrows of the Chase, 2 t. 1880.
The Bible of Amiens, 1880.
The Art of England, 1883.
On the old Road, 1885.
The Pleasures of England, 1890.
The Poems, 1891.
I wiele innych. Dziwaczne tytuły, często bez związku z treścią, charakteryzują też sposób pisania autora, który nie może być nazwany pisarzem ścisłym. Przeskakuje on z przedmiotu na przedmiot i właściwie pisze zawsze o wszystkiem, co go zajmuje. Ale mimo to plastyka jego myśli, podniosłość uczuć i zapał nowatora jednają mu serce czytelnika.
Ruskin, zmarły w r. b. nie jest jeszcze dostatecznie znanym po za Anglią i Ameryką.
We Francyi istnieje tylko przekład pierwszej jego książki i poetyczne, ale mętne studyum o nim Sizeranne’a, przełożone świeżo na język polski.
W Niemczech wydano dotychczas tylko urywki z jego dzieł, w rodzaju tych, jakie przełożył niedawno p. Antoni Lange p. t. „Malarstwo i Poezya“.
Najlepszą pracą o Ruskinie jest angielskie dwutomowe dzieło W. G. Collingwooda „The Life and Work of John Ruskin." London, 1893.
Wybraliśmy tę a nie inną jego książkę, ponieważ rozwija najmniej znane u nas poglądy, ponieważ charakteryzuje ów przełomowy zwrot w jego karyerze piśmienniczej po r. 1860, wreszcie ponieważ dotyczy Anglii, stojącej obecnie na widowni spraw politycznych.
Czy idee Ruskina i jemu podobnych mają jaką szansę powstrzymania rozpędu dzisiejszej materyalnej cywilizacyi?...
Niewątpliwie świat pójdzie swoją drogą. Ale może się choć cokolwiek uszlachetni...

Julian Ochorowicz.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Ochorowicz.