Góra Chełmska/Pieśń III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Norbert Bonczyk, Wincenty Ogrodziński (oprac.)
Tytuł Góra Chełmska
Część Pieśń III
Wydawca Instytut Śląski
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia Dziedzictwa w Cieszynie
Miejsce wyd. Katowice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III
Astronomia Spińczykowa. Walny pochód z góry ku św. gradusom; Śniadanie; wspomnienia z czasów spustoszenia Kalwarii. Spińczyka odwiedziny u brata Aleksego, pustelnika; obecne podkopywanie św. góry. Nabożeństwa; nowe procesje z wszech stron Śląska. Wieczerza księży gości w klasztorze i ich zadania na pierwszy dzień Kalwarii.

Jeszcze słońcu o rannym ani myśleć wstaniu,
A ludzie dawno wstali i w lżejszym ubraniu
Schodzą się u kaplicy świętego Rafała[1].
Lecz poranek zbyt chłodny, a więc się ściskała

Miła rzesza; by jednak nie mówić o ziemi,

Karmiono się wzajemnie słowy zbawiennymi.
Tu rzekł Pitas[2], podnosząc gdzieś ku gwiazdom oko:
„Takusinkie[3] jak u nas! Lecz niebo szeroko
Jakoś wisi nad ziemią, nawet by się zdało,

10 
Iż tu stoi zbyt wyżej, jak w Bytomiu stało.

Myśmy teraz wysoko, ono też się dźwigło[4],
Ale jakożby niebo w górę tak wyśmigło[4]?“
Śpiewak zaś doświadczony tak poucza swoich:
„Nie wiem, co pomyślicie o wykładach moich,

15 
Ale mnie tak uczono: Góry szczyt, on znaczy[5]

Doskonałość. Kogo nią Bóg obdarzyć raczy:
W niezmyślonej pokorze ma się za człowieka
Tak grzesznego, aż niebo od niego ucieka.
Kto zaś, ziemię kochając, w dobrym się nie ćwiczy.

20 
Tego zły duch jak swego między kozły liczy:

By go złudzić, stawia mu niebo coraz niżej,
Aże się taki święty do bram piekła zbliży.“

Na te wywody jakaś babina się śmiała;
To spostrzegłszy, sąsiadka nieomal trętwiała;

25 
Ganiąc, mówi: „Pocós tu na łodpusty chodzi[6],

A śmieje się, tu się śmiać żodnymu nie godzi!“
„Jochcić się, moiściewy, bynomni nie śmiała,
To Gębalino! Pado, izech coś padała,
Alech jo nie padała, bo cózbych padała,

30 
Izech ji coś padała, kiedych nie padała,

Jenoch ji przyganiała, bo łona padała,
Izeby się jus rada do nieba dostała!“

„Mnie“, — rzekł Pitas, — „ze wszystkich gór niebo wysokie[7]!“
„Dobrze“, — odparł mu Spińczyk, — „lecz równie głębokie[8]

35 
Inne jeszcze znaczenie mają wielkie góry:

Są obrazem tej pychy, co to aż pod chmury
Czoło dźwiga, aż wreszcie nie chce w Boga wierzyć.
Uczeni, co umieli przestrzeń świata mierzyć,
Mówią, że w wysokości niebo jakby czarne,

40 
Ziemia zaś tamstąd[9] jasna! owoż mamy marne

Grzesznej pychy owoce: »Ludzie, nie ma nieba,
Ale ziemia tak śliczna, jej się trzymać trzeba!«
„E“ — chwiał głowę Musialik, — „wątpić tam o niebie,
Wszak go widzę! To tylko, jeśli mnie do siebie

45 
Przyjąć raczy.“ „Śpiewamyć: niech się, co chce dzieje“, —

Odrzekł Spińczyk, — „ja w świętej Annie mam nadzieję.

Miejmyż więc tę nadzieję! — Niebo takie śliczne!
Spojrzyjmy na te świazdy jako piasek liczne;
Nie próżnują ci one: Nim my śpimy w nocy[10],

50 
One posłuszne boskiej, niepojętej mocy

Od wschodu do zachodu idą w procesyi
Przed tron Boski w kierunku królowy Maryi!

„Otóż znak jej na niebie przecudnej piękności:
Cztery świazdy w czworboku[11], trzy zaś w szerokości,

55 
O których masz w Godzinkach: Domie Bogu miły,

Który złoty stół i siedm kolumn ozdobiły.
Owa zaś gwiazd kupeczka[12] na niebios przestrzeni
To pięć panien z lampami; o nich wzmiankę czyni
Pismo święte. Gdziekolwiek dwie a dwie[13] spojone

60 
Jasne światła, to dla tych Świętych wystrojone,

Jak Kosmas z Damijanem[14], Gerwazy z Protazem[15],
I Jan z Pawłem[16], bo oni umierali razem.
Wszystkie idą za krzyżem[17], który z drugiej strony
Ziemi dla całych niebios złoty wystawiony.

65 
Za nim i za Maryi szczytnym domem złotym

Czynią służbę chwalebną corocznym obrotem
Wszystkie gwiazdy; za nimi na wozie wspaniałym[18]
Krąży Michał Archanioł, którymkolwiek śmiałym
Napaściom złego ducha grożąc już z daleka —

70 
Święty pokój na niebie, Lucyper ucieka.“


„Prawda-li to Spińczyku, że się gwiazdy czyszczą[19]?
Często się bowiem zdarza, iż na niebie błyszczą,
Aże nagle się urwią.“ Na to śpiewak rzecze:
„Na cóż by się czyściły, mój miły człowiecze?

75 
Co jest gwiazdą, już nigdy niczym się nie splami;

Co upada, to mógło niegdyś być gwiazdami,

Lecz się stało niegodnym, z niebios więc strącone,
Jak człek pychą nadęty, bywa potępione!“

Nim[20] Spińczyk z Musialikiem i sławnym Pitasem

80 
Rozmawiają o gwiazdach, ludzie już tymczasem

Zebrali się. Wódz, widząc gotowe korpusy[21],
Woła: „Teraz ludkowie, na święte Gradusy[22]!“
Żegnając się, śpiewają: Anioł Pański; dalej
Godzinki Maryjańskie. Gdy ludzie śpiewali,

85 
Zatlił śpiewak latarkę[23]: światełka się mnożą,

Drógą krętą bezpiecznie wiodą trzodę bożą.

Właśnie złota Jutrzenka niebo ozdobiła
Swoim oczkiem, kiedy się w dolinę spuściła
Kompanija pątników: już latarki gasną,

90 
Bo im wodza przestrogi czynią drogę jasną:

„Ludzie, otóż widzicie Gradusy w bliskości;
By się ktoś nie poważył ku takiej świętości
Bez spowiedzi przystąpić! Widzę, moi mili,
Żeśmy mimo pospiechu przecie się spóźnili:

95 
Patrzcie, jak święte miejsce już zapchane ludem!

Nie staniemy na wschodach[24] chyba jakim cudem.
Tu zezujcie obuwia[25], tylko kolanami
Dotykajcie Gradusy, całując wargami —
Nie wspierać się rękami! — Teraz w imię Boga,

100 
Niech was, widząc te mnóstwa, nie ogarnia trwoga;

Przecie jakoś zwyciężym. Potem u Piłata[26]
Będziemy się czekali jak po inne lata!“

Tak to wódz, gdy już myśli potykać się z wrogiem,
Uzbraja swych i siebie wszechmogącym Bogiem

105 
Stawia śmierć i zwycięstwo rycerzom przed oczy,

Hańbę zdrajcy, jeżeli z szeregu wykroczy:

„Tam, waleczni! tam chwała, choć niebezpieczeństwo!“…
Już waleczny osięgnął palmę i zwycięstwo:
Przebrnął odważny nurek przeciwne nawały!

110 
Zwycięskie hufce wodza u Piłata stały.


Na trawniku w szerokiej pobliskiej dolinie,
Przy chlebie z gorzką kawą lub pieprznej wędlinie[27],
Po walce śród natłoku swe waleczne czyny
Opiewają pobożnie chłopce i dziewczyny.

115 
Śpiewak, chwaląc uległość, którą okazano,

Rzekł: „Krzepcie się, bo chłodne to dzisiajsze[28] rano,
Będzie dzionek pogodny! Dzisiaj odprawimy
Kalwaryją dla siebie, jak zwykle czynimy.
Pójdziemy do klasztoru; w drodze wam ogłoszę[29],

120 
Co z przeszłości miejsc świętych w mej pamięci noszę.“


A on nosił niemało: tak u krawców bywa,
Bo on, śpiewając szyje, albo, szyjąc śpiewa.
Był kościelnym, dom boży dość sił jego użył,
Bo on jemu sumiennie całe życie służył.

125 
Podawał chrzcielną wodę, położnicom świece,

Bieliznę składał zgrabnie jak ręce kobiece,
Dzwaniał, sługiwał do Mszy, chodził z pogrzebami,
Teraz słodko spoczywa między kolegami.
Iż był wodzem na Górę niemal całe życie,

130 
Znał dokładnie jej błogie lecz i smutne bycie[30].


Zawitało prześliczne podzimowe[31] rano!
Po homerowsku ze strzew łaknienie wygnano[32]
Przekąskiem[33] nader smacznym, chociaż nie był drogi,
I żegnając się krzyżem, wstawają na nogi,

135 
Śpiewają litanije o krzyżowej męce[34],

Idąc, mają kaplice tuż po prawej ręce:

Impositio crucis, Dom pańskiej wieczerzy,
Aż zdążyli w dolinę, która u stóp leży
Gołej góry z Trzeciego Upadku kaplicą[35].

140 
„Patrzcie tam“, — rzecze Spińczyk, wskazując prawicą[36], —

„To wszystko było lasem. Ojce Franciszkanie
Przed sto siedmdziesiąt latmi[37] — tak niesie podanie —
Poprzestali po górze odprawiać odpusty,
Stała się Kalwaryja zakątem rozpusty:

145 
Kaplice bez drzwi, okien, spustoszone stały,

W nich trzody Leśniczanów swe schronienie miały.
Noga ludzka po świętych miejscach nie chodziła,
Więc się gęsta zrębina[38] dobrze rozgościła.
Pobratał się świerk pyszny z rozłożystą sosną,

150 
W ich zaś cieniu niezgodne ostrężyny rosną,

Szukające kolczystą łodygą zdobyczy,
Iż się chyba wąż gładki przez tę sieć przesmyczy[39];
Skała w gąszczu porosła siwym mchem brodatym,
Który jak żyd panował nad bezbronnym światem[40].

155 
»Jako tam z Kalwaryją?« myślą Reformaci

Niegdyś[41] więc opuściło klasztór kilku braci
Z pieskiem, by znów odwiedzić zakątek tak drogi,
Lecz przez zrąb[42], ostrężyny i zazdrosne głogi
Darmo przebrnąć! Wracają smutni z doświadczenia.

160 
Aż tu słyszeć żałosne szczenięcia skomlenia —

Łasi się, wyje, szczeka, ku gęstwinie bieży…
Bracia idą za pieskiem. — W łonie zrębu[42] leży
Posąg: Trzeci Upadek, w twarzy oszpecona
Figura Zbawiciela, od ludzi wzgardzona —

165 
Psu niememu[43] miluchna!

Zapach świeżych fijołków wsławił miejsce owe[44].
Najpokorniej uczczono obraz: fijołkowe

Wonności długo jeszcze na miejscu zostały,
Aż gdy tam w późne lata występek zuchwały

170 
Dwóch ludzi, jak bydlęta nieme popełniło[45],

Na zawsze się pachnienie fijołków straciło.“

Tu miłczał tkliwy śpiewak. Ludziom się zda wało,
Że słyszą, widzą jeszcze, jak to psię skomlało.
Ta ludzka zatwardziałość, to psie litowanie

175 
Tak im serca rozdarło jak głośne kazanie:

A gdy przyszli na górę, figurę zoczyli:
Śród uścisków, całowań, łez ją otoczyli,
By nagrodzić grzech ojców! Zaś śpiewak powiada:
„Oweż zdarzenie ludzkim umysłem tak włada,

180 
Że gdy w setną rocznicę świętej Kalwaryi[46]

Oneż opowiadano każdej procesyi,
Prosząc o wspomożenie dla kaplic budowy,
Niespodzianie się tedy okazał cud nowy:
Każdy pątnik wniósł kamień ku górze z doliny:

185 
Owóż kościół wspaniały! — przedtem rozwaliny

Tęskno w świat pozierały. Bóg pobłogosławił
I to miejsce pokuty czynem skruchy wsławił.“

Jeszcze raz progi święte rzewnie całowali,
Nuż na znak swego wodza pokornie powstali,

190 
By do Świętego Krzyża, gdzie Gaszyni leżą,

Pójść, ich wita kościołek niewysoką wieżą.
Tu rzekł Spińczyk coś z cicha: „Domek pustelnika!
Odwiedzę go na chwilę. Wiecie, iż unika
Ludzi, szczególnie niewiast, ale my się znamy;

195 
Idźcież, w kościele Krzyża znowu się spotkamy.“

W maleńkim już dojrzałych słoneczników lesie[47],
Żółtym, co to, jak dawne doświadczenie niesie,

Tam patrzą, gdzie ich słońce, jeszcze mniejszy stoi
Domeczek pustelnika, bo się świata boi.

200 
Dwiema patrzy oknami[48], jednym ku wschodowi,

Drugim zaś ku Żyrowie, gdzie panowie nowi[49].
Dawniej tam Gaszynowie z hrabiańskiej stolicy[50]
Rozkazy dyktowali Śląska połowicy.

Wstąpił śpiewak: „Niech będzie na wieki chwalony!“

205 
Pozdrawia i powinne tam czyni ukłony,

Gdzie spostrzegł pustelnika. Na skromnej pościeli
Leży starzec: włos głowy i broda się bieli,
Pełno zmarszczków na twarzy, bystre niegdyś oko
Gęstą brwią zasłonione już w głowie głęboko.

210 
Wyciąga chudą rękę albo raczej kości,

I wskazuje na ławę — tak przyjmuje gości.

Ciągle milczenie… Wreszcie brat Aleksy rzecze:
„Ostatni raz się widzim, mój dobry człowiecze.
Już się swoje zrobiło[51]!“ Gość chce coś powiedzieć,

215 
Lecz nic nie wie… milczenie… czyby wstać, czy siedzieć?

„Tęskno mi już do swoich..“ — śpiewak spuścił oczy,
Ale milczy i płacze… „I jam był ochoczy…
Do ludzi i do świata… wszystko… wygorało[52]
Bogu dzięki.. za wszystko.. Tu mi się dostało..

220 
Zarabiać na zbawienie… Po mnie nikt nie płacze,

Bo ja zbytnie płakałem.. Kończę dni tułacze..
Wygasł ogień, co niegdyś gotów był świat spalić;
Bóg powoli.. zalewał.. tak.. raczył.. ocalić.
Po długim rozdzieleniu.. złączenie na.. wieki[53].“

225 
Przywarł oczy, łza trysła przez ciężkie powieki.

„Chcesz pamiątki, Franciszku? Sięgnij tam z framugi[54]

Tomik z skarbów doczesnych — będzie z końca drugi!“
Śpiewak, płacząc, nie widzi, gdzie i jako maca.
„Nie ten — to pismo święte — to Tomasz[55]“ — znów wraca.

230 
„To treny Czarnoleskie[56] — o treny! To Skarga —

To Matka Świętych Polska[57]… już się tomik targa,
Podaj go!“ Znalazł śpiewak; niosąc, drży mu ręka.
Wszczęła się w świętym starcu jakaś wnętrzna[58] męka..
Zwyciężył... otwarł szpargał, wyjął coś i podał[59],

235 
Obtarł oczy, a szczęśliw, iż zwyciężył, dodał:

„Stare z świata pamiątki, weźm je, w dalsze lata
Może pojmiesz, czym były dla starego grata.
Idź już.. do twoich.. nic mi po.. czyjej.. żałobie..
Idź, a módl się corocznie na Ga.. moim grobie[60]!“

240 
Jako wziął, jak dziękował, jako wyszedł z domu,

Sam Spińczyk nie pamięta, nie mówił nikomu;
Wyszedł, a w drodze płakał, aż go ciężkie nogi
Jak na pamięć zaniosły przed kościoła progi.
Tam według danych zleceń jego ludzie stali,

245 
A przez kraty podłogi do grobów wglądali,

Gdzie wielochne kamienne trumny[61] liczne stały,
Gaszynów odpocznienia miejsce wskazywały.
„Patrzcie, tam fundatorzy“.. tak sobie szeptano..
„Tam fundator kościoła.. klasztoru[62]“.. gadano.

250 
„Fundator kalwaryi[63].. a tam zaś z Gaszynów

Ostatni spoczywają[64]; te miejsca dla synów
Jeszcze nie zapełnione.. ostatni śdzieś w dali
Zginął, zmarli ojcowie.. zbyt go żałowali..“
Spińczyk słucha, nie mówi, a tajemnie płacze,

255 
Tu go już opuściły biegłości tłomacze.

Nie bawiono się długo, bo śpiewak nie gada,
Na wszelkie zapytania krótko odpowiada.
W dródze więc ku klasztoru, gdy nad brzegiem stali
Tej przepaści złowrogiej[65], którą wykopali

260 
Ludzie chciwi kamienia[66], rzekł Ziob doświadczony:

„Otóż szczyt Góry Chełmskiej już z szat obnażony.
Rozwióźli[67] płytką skibę ziemi, co chowała
Skarb swój wieczny, rozwióźli — otwarła się skała,
Bo któraż się to siła oprze człowiekowi?

265 
Skoro bazalt zoczyli, już byli gotowi

Zabrać choćby przemocą. Prochem i żelazem
Walczono! Wydobytym z ziem wnętrzności głazem
Brukują te gościńce po naszym powiecie[68],
Którymi, jak wiadomo, najcięższe we świecie

270 
Ciężary się rozwożą. Ten kamień, iż twardy —

Najohydniejszej w świecie doczekał się wzgardy,
Bo zamiast być podnóżkiem tej to Anny świętej,
Zamiast nosić lud, nieba szukaniem zajęty,
Nosi konie i wozy! Biskup przewielebny

275 
Prosił, bronił, przestrzegał! »Nam kamień potrzebny« —

Szydzą świata panowie[69].. »To mnie dał Gaszyna[70]
Oni z śmiechem: »Co chce mieć, niech kupi księżyna[71]
Nawet już i w ogrodzie klasztornym śpiegują[72]
Co za chciwość bezwzględna! Księża perswadują:

280 
»Skorobyście kamienie tak blisko łamali —

Nie utrzyma się klasztor, kościół się obali!«
Oni na to: »Tegoć to bez ogródki chcemy,
Bo tam kamień najlepszy; — klasztor zbudujemy
W dolinie; tam bezpiecznie, tam nie ma kamienia,

285 
A z doliny taż sama dróga do zbawienia!«

Tak się góra rozchodzi, obawiać się trzeba,
Iże wnet nam zabraknie tego w świecie nieba[73]!“

„Co? rozchodzi się góra? Proroctwo istnieje..
Iż się z górą zakończą Kalwaryi dzieje!

290 
I nabożeństw i drogich Ojców Franciszkanów!“

A niejeden pomyślał: oraz Żyrowianów[74]!
W tym proroctw tłomaczeniu doszli bez strudzenia
Do klasztoru. Już śpiewak z swego zamyślenia
Zburdany[75], rzekł: „Więc ludzie, teraz suma będzie

295 
W klasztorze, więc kto może, a kto nie, niech siędzie

W chłódku na Rajskim Dworze; zaś po nabożeństwie
Pójdziem na kalwaryją, lecz nie w koleżeństwie
Z innymi, tylko dla nas; ledwo przed wieczorem
Będziem znowu w kwaterach[76], po obchodzie sporym;

300 
A pilnujcie spowiedzi!“ Coć ludu przybywa!

Słońce, ciekawo patrząc, jak to często bywa
W sprawach ważnych, nie baczy, iż to w wrześniu grzeje,
Iż już dawno minęli lata dobrodzieje,
Iż zwycięzca upałów już minął Wawrzyniec[77];

305 
Słońce więc zapomniawszy, iż nadszedł podzimiec[78],

Ciska ogniem jak w lecie, z wszech stron świata wabi
Procesyje pątników, co choć w drodze słabi,
Skoro staną pod górą, a wieże zobaczą,
Odrodzeni na siłach, na trudy nie baczą.

310 
Skąd się ludu nabrało! Z krzyżem, z chorągwiami

Idą, idą bez końca, pełnymi bramami
Leje się strumień żywy, leje się, a śpiewa,
Aż się odgłos tysiączny po górze rozlewa!
A w klasztorze nieciasno, bo to pszczółek wzorem,

315 
Co w ul jeden dzień cały troistym otworem,

Brzęcząc, spieszą, tak sobie jednak radę dadzą,
Iż jedne drugim w drodze nigdy nie zawadzą.
Tak tu u świętej Anny w dzień przed Kalwaryją,
Po kaplicach, kościołach z świętą konfesyją[79]

320 
Niestrudzeni kapłani; zaś na Rajskim Dworze

Jedno z drugim się styka ludzkich głosów morze.
Kiedyż oni odpoczną, kiedyż trud uczują,
Którymż oni się w modłach zegarkiem kierują[80]?
Aleć i w wiecznym niebie świętość po świętości,

325 
Cóż dopiero tu w naszej krótkiej doczesności.


Musiał wieczór nastąpić, musiało zajść słońce,
Donoszą z wszech stron góry rozstawieni gońce
Swe raporty do bramy. Ojciec Dezydery
Już przy szóstce postawił aże zera cztery,

330 
Już sześćdziesiąt tysięcy! a zwykle sąsiedzi

Przyjdą dopiero jutro! — Spieszy! — Z odpowiedzi
Pocieszon rozporządza ojciec Atanazy[81],
A to z ważnych powodów, by na przyszłe razy
Śpiewaków choć miast większych jemu przedstawiono.

335 
„Można spełnić i dzisiaj, jeśliby życzono,

Mam tu kilka pod ręką; Piotr czym prędzej zwoła.“
Zgadza się śwardyjana twarz drobna, wesoła.
Nim przybędą, on spieszy do świętej szkarbony[82]
(Lecz tam nie chowie[83] srebra lub złotej mamony

340 
Tylko święte różańce, szkaplerze, krzyżyki,

Obrazki Świętych Pańskich, ale nie Van Dyki[84])
Nabiera hojnie, szczerze, by dzieci obdarzyć;
Wielką jemu rozkoszą, kiedy tak szafarzyć
Może darem zbawiennym. Już do zakrystyi

345 
Wgląda postać olbrzymia; — pierś goła — na szyi

Gołej wznosi się gładka twarz, a nader miła,
Z której oczu wygląda otwartość i siła.

„Czymże służyć wielebny Ojcze Gwardyjanie?“
Zawsze trafi do serca serca przemawianie —

350 
„Skądżeście, mój kochanku?“ „Tutajszy[85], od Pszczyny!“

„A czy tam wszyscy tacy jak Wy, wiary syny?“
Z grzecznym ukłonem mówi: „Katolickie sioła —
Chcą nas jakoś przerobić, nie uda się zgoła!“
„A wy skąd?” pyta Ojciec człeka szczuplejszego —

355 
„Paterku, od Hulczyna ołomunieckiego[86]!“

„A trzeci skąd?“ „A mychmy łod Łopolo[87] miasta.“
Rozmowność Gwardyjana z zapytaniem wzrasta —
„Co powiat — to narzecze!“ Takie mając zdanie,
Z jakąś miłą chciwością powtarza pytanie,

360 
Mówiąc: „A wy?“ „A ja baj[88] jestem baj z Głogówka,

A przyszło nos baj wielu w ta święto węndrówka[89]!“
„Dobrze tak moje dzieci! Wy skąd, przyjacielu?“
„Joch psysoł łod Łolesna[90], a nos tys tu wielu.“
„Dalej Wy!” „Ja przywiódłem wielkom kompanijem[91]

365 
Z Bytómia górniczego, a podwiele[92] żyjem,

Powiodem jóm[93], tym tylko w życiu móm uciechem!“
„Pięknie, dobrze!“ — rzekł z miłym Gwardyjan uśmiechem;
„Jakoż Wy?“ — „Nos tu bandzie choć piańćset[94] z Wieszowy,
Nie rachując ercpristra[95], ale biołegłowy“. —

370 
„Cudna, piękna rachuba!“ śmieje się księżyna,

„Czo se lubi, fararu[96]? mymy od Cieszyna!“
„Či mńa znáś diet’a moje? poruczam se Panu[97]!“
„To góral od Tręcina? Aże tamstąd?“ „Anu!
A já člověk smrtedlny, vslyš mne hospodine!“

375 
Jakaż w słowach muzyka — toć głosy jedzine[98]!

Dalszych pytań nie czyni, jemu w sercu miło; —
To dziwne rozmawianie tak go rozrzewniło,
Iż rozdawał swe dary, a myślał o niebie:
„Jakoż tam pięknie będzie, o Matko, u Ciebie,

380 
Kiedy przez bram dwanaście z wszystkich części świata

Popłyną procesyją bez względu na lata,
Na stan, na płeć, na rysy i na barwę twarzy
Z wszech narodów, języków, dzieci, mężni[99], starzy,
Choć w rozlicznych narzeczach, ale w jednym znaku

385 
Przyłączą się do Niebian bez granic orszaku,

By wielbić aż na wieki w cudnej procesyi
Wielmożne sprawy boskie i dobroć Maryi.
O wieczna Kalwaryjo, mnogości w jedności,
Ziemio! święć twe języki, dar boskiej mądrości!“

390 
Nim[100] tak Ojciec Gwardyjan w sercach prostych ludzi

Męstwo w wiary wyznaniu, cnotę w sercach budzi,
Chodził Dawid tercyjarz[101] z małym dzwonkiem w ręku
Po konfesyjonałach; na znak tegoż dźwięku
Wstawają księża, stułę kładąc w słuchalnicy[102]

395 
Na znak, że jeszcze wrócą; tak więc pokutnicy

Stoją w miejscu jak wryci. Za stół refektarza[103]
Siedli księża, by przyjąć, czym kuchcik obdarza.
Wstępuje Atanazy. Witania, ukłony
Radosne, szczere czyni tuż na wszystkie strony.

400 
Zajadają wesoło, praca osłodziła,

Co szczerość[104] sprowadziwszy, na stół postawiła,
Wszyscy w duchu szczęśliwi, bo w boskiej winnicy
Upał słońca znosili dobrzy pracownicy.

Już z strzew po homerowsku łaknienie wygnali[105]

405 
Wieczerzą smaczną, jaką dobrzy bracia dali,

Siedzą jeszcze, bo Ojciec Gwardyjan tak raczy:
Nuż ogłasza porządek, z którego zobaczy
Każdy urząd[106] na święto Podwyższenia Krzyża,

Którego wielka praca na jutro się zbliża.

410 
Powstał Ojciec Gwardyjan i tak mówi: „Moi

Wielebni księża bracia, z którymi mnie poi[107]
Dawna przyjaźń, już z listów wcześnie rozesłanych
Wiecie, o czym kazania do ludów zebranych
Jutro macie powiedzieć, dziś tylko przeczytam

415 
Imiona kaznodziei i uniżnie[108] pytam,

Czy się księża zgadzają z tym rozporządzeniem.
Początek u Rafała, a zaś z zakończeniem
Staniemy przy kościółku przeświętego Krzyża,
Takci zawsze bywało, zwyczaj nie ubliża.

420 
Kazać będą w tym rzędzie[109] moi przyjaciele,

Księża: Dziadek Konstanty[110], Olbrich[111], słów niewiele,
Ksiądz Matyszok[112], nuż Zoedler[113], zaś Stabik Antoni[114]
Jako po wszystkie lata na oliwnej błoni:
Po nich Schoeneich[115], a potem Markefka bogucki[116].

425 
Nuż nadejdzie południe, a żołądek ludzki

Będzie żądał posiłku. Staniem pół godziny.
Nuż nastąpi Henciński ze Siemianowiny[117],
Po nich Ślęzak[118] i Fiegel[119], i proboszcz Sobota[120];
Kazaniem Michalskiego[121] skończy się robota.

430 
Proszę braci, czy księża porządek przyjmują?“

„Owszem! z podziękowaniem!“ „Gdyż[122] nie protestują,
Bóg zapłać, księża bracia!“ — mówi Atanazy. —
„Dalsze ważne ogłaszam bez czyjejś urazy
Porządki względem świętych Mszy celebrowania:

435 
Księża, którzy mieć będą na górze kazania,

Niech odprawią ofiarę, kiedy czas dać raczy[123],
By tylko rychło przyszli nauczać słuchaczy;
Zaś księża spowiednicy w klasztorze zostaną,
Słuchając ciągle, miawszy[124] Mszę świętą śpiewaną;

440 
Msze święte się rozpoczną o piątej godzinie;

Niech, proszę, nikt ścisłego porządku nie minie;

W klasztorze: Gierich[125], Krysztof[126], Lukaszczyk[127], a wreszcie
Siwy młodzian Materny[128], ów w Bytomiu mieście,
Zaś u Anioła Stróża: Świder[129], Klein, Lubecki

445 
Proboszcz, niegdyś wikary miejski katowiecki[130];

U Trzeciego Upadku: ksiądz dziekan Filipin[131],
Potem janiołek Szpendlik[132], wikaryjusz z Lipin,
I księża Reformaci z świętego Krakowa,
Ksiądz Floryjan, Tiburcy[133], cnych Paulinów głowa.

450 
Ksiądz Rother[134], Katolicki Kempa i Słaniowski[135],

Rostek[136], Sklarzyk[137], Ohl[138], Wańdzioch[139] i Sobel Miechowski[140],
Ksiądz Morawiec[141] z Olesna, wikary Zwierzyna[142]
Będą mieli Msze ciche, a tego przyczyna,
Żeby szczędzić sił, czasu, dla mnogich spowiedzi;

455 
Kto stoi na ambonie, kto słucha spowiedzi,

W jednym jarzmie pracują — tam i tu pierś zdrowa,
Niechaj Bóś ją wspomaga! Księża, rzecz nie nowa,
Że u Krzyża świętego trzy ołtarze! Z rana
O piątej będzie pierwsza Msza święta śpiewana

460 
Przez księdza Stehra[143], po nim nastąpi wikary

Gańczarski[144], Hertel[145], Korus[146], nareszcie nasz stary
Dobrodziej ksiądz Hofrichter[147] i ksiądz dziekan Hruby[148],
Obyśmy mieli wszyscy stąd powód do chluby,
Że był wszędzie porządek. Proszę uniżenie

465 
Dla brata Aleksego mieć to uwzględnienie:

Po pierwszej sumie jemu z Upadku Trzeciego[149]
Dać świętą Komuniję, krótkie życie jego!“

„Co! Aleksy choruje?“ Wszczęły się pytania,
Bo któż nie znał staruszka! Byli tego zdania,

470 
Że on wszystkich przeżyje. — Świeca dogorywa,

On się zejścia rychłego ze świata spodziewa.

„Księża bracia wielebni“, — dalej Ojciec prawi,
— „Ważę się prosić jeszcze, bo księża łaskawi,
Jeszcze choć do dziewiątej słuchajmy spowiedzi,

475 
Lecz dłużej — dla porządku — niech żaden nie siedzi;

Są dla księży wielebnych po celach mieszkania;
Niech nas Bóg dziś i zawsze swą łaską zasłania!“
Rzekł; powstali już wszyscy, krzyżem się żegnają.
Ludzie nieunudzeni hufcami czekają

480 
Na święte rozgrzeszenie. Chłodna noc nadchodzi,

Na niebiosa gwiazd złotych wieczną trzodę wwodzi
A nim ludzie, mdłe członki kładąc, słodko zasną,
Sławią gwiazdy cześć Boga procesyją jasną.







  1. w. 3. u kaplicy św. Rafała — p. obj. II 195.
  2. w. 7. Pitas — uczestnik pielgrzymki z Bytomia, nazwany w III 79: sławnym.
  3. w. 9. takusinkie — gwarowe, w literackim języku: takusieńki, lub takuchny.
  4. 4,0 4,1 w. 11 i 12. dźwigło i wyśmigło — formy krótsze czasu przeszłego, do których używania Bonczyk ma wyraźną skłonność, p. St. K. M., str. LVIII.
  5. w. 15—22. W tych „wykładach“ (wywodach) Spinczyka tkwi echo i uzupełnienie myśli ks. Weltzla (l. c., str. 424), o wyborze Góry Chełmskiej na klasztor: „To miejsce było bardzo sposobne do założenia klasztoru, bo kto stoi na górze, ten łatwiej może myśli zwrócić ku niebu i serce podnosić do Boga… Od zgiełku świata oddaleni byli Reformaci bliżsi nieba, a tym, którzy naokoło w dolinach i płaszczyznach mieszkają, widok na św. Górę pociesza serce. Już Psalmista mówi: Podnosiłem serce moje na góry, skąd mnie przyjdzie pomoc, pomoc moja od Pana, który stworzył niebo i ziemię (Psalm 120).“
  6. w. 25—32. Próba wprowadzenia gwary bytomskiej ma prawem kontrastu rozweselić czytelnika po górnych wywodach Spinczyka. Miejsce to w literackim języku brzmiałoby: Pocóż tu na odpusty chodzi, a śmieje się, tu się śmiać nikomu nie godzi. Jam ci się, moiściewy, bynajmniej nie śmiała, To Gębalina! Powiada, iżem coś powiadała (mówiła), alem ja nie mówiła, bo cóżbym mówiła, iżem jej coś mówiła, kiedym nie mówiła, jeno jej przyganiałam, bo ona mówiła, iżby się już chętnie do nieba dostała.
  7. w. 33. ze wszystkich gór niebo tylko wysokie — naprawdę wysokie ze wszystkich gór jest tylko niebo. Podobnie IV 22—23: prowadź równym tokiem z tej doczesnej Twojej Góry do gór Twego Wnuka.
  8. w. 34—78. Cała ta rozmowa Spinczyka z Pitasem i Musialikiem, nie wszędzie dostosowana do ich poziomu umysłowego, oddaje w ten sposób uproszczony myśli samego autora i jego zainteresowanie się astronomią. Aby uzasadnić włożenie w usta Spinczyka ww. 38—42 i 63—64, Bonczyk w II 121 przypisuje mu bardzo pojemną pamięć. Astronomia Spinczyka nawiązuje do astronomii młynarza Pawła ze St. K. M. V 210—318 i Proboszcza VIII 268—297, częściowo podając nowe szczegóły, częściowo powtarzając w skróceniu obszerniejsze wyjaśnienia Starego Kościoła Miechowskiego.
  9. w. 40. tamstąd — stamtąd, por. obj. I 520.
  10. w. 49. Nim my śpimy — gdy my śpimy. Podobnie jak w St. K. M. używa Bonczyk wyrazu: nim przeważnie w znaczeniu: gdy, por. nadto III 79, 338, 390, 482, IV 174, V 117, 503; raz tylko V 294 występuje nim w znaczeniu literackim. Por. obj. do St. K. M. I 296.
  11. w. 54. w czworboku — w czworoboku; dom N. P. Maryi ze złotym stołem i 7 kolumnami odpowiada konstelacji Małej Niedźwiedzicy. W V 239 regularna forma: w czworoboku.
  12. w. 57. Owa zaś gwiazd kupeczka — zapewne konstelacja Kasiopei.
  13. w. 59. dwie a dwie — forma dualisu, używana przez Bonczyka przy rzeczownikach rodzaju męskiego i nijakiego, najczęściej w narzędniku, np. dwiema oknami III 200, oraz w St. K. M.: dwiema palcami I 574, z dwiema rowami I 646.
  14. w. 61. Kosmas, lekarz z Damijanem — bliźnięta za Dioklecjana ścięci za wiarę w Cylicji (303). Wymienia ich się codziennie w kanonie mszalnym.
  15. Gerwazego z Protazym — również bliźnięta, pierwsi męczennicy chrześcijańscy Mediolanu (IT wiek). Wymienia się ich w Litanii do Wszystkich Świętych.
  16. w. 62. Jan z Pawłem — bracia, którzy byli urzędnikami pałacu cesarskiego, a na rozkaz Juliana Apostaty ponieśli śmierć męczeńską za wiarę 362 r. Wymienia się ich codziennie w kanonie mszalnym.
  17. w. 63. za Krzyżem — za konstelacją Krzyża Południowego.
  18. w. 67. na wozie wspaniałym — por. obj. St. K. M. V 289; jest to Konstelacja Wielkiej Niedźwiedzicy.
  19. w. 71. że się gwiazdy czyszczą — zapytanie Musialika, odzwierciedlające ludowe mniemanie o powstawaniu meteorytów, nawiązuje do St. K. M. VIII 168 — 297, gdzie Proboszcz wyjaśnił to zjawisko wszechstronniej.
  20. w. 79. Nim — gdy, p. obj. III 49.
  21. w. 81. gotowe korpusy — gotowe oddziały pielgrzymów; o używaniu przez Bonczyka terminów wojskowych dla opisania gromady pielgrzymów i jej ruchów, p. obj. II 340.
  22. w. 82. na święte Gradusy — p. obj. II 423.
  23. w. 85. zatlił śpiewak latarkę — zaświecił Spinczyk latarkę.
  24. w. 96. na wschodach — p. obj. I 465.
  25. w. 97. obuwia — liczba mnoga zamiast zwykłej przy tym rzeczowniku pojedynczej, aby oddać mnogość uczestników pielgrzymki, podobnie nieco dalej (w. 100): te mnóstwa.
  26. w. 101. u Piłata — przed kapliczką, zwaną Domem lub Zamkiem Piłata, stojącą naprzeciw górnego wylotu Gradusów, czyli Świętych Schodów.
  27. w. 112. przy pieprznej wędlinie — wędlina była nie tyle pieprzna, ile dobrze wymarynowana w saletrze i angielskim zielu, zwanym także pieprzem angielskim.
  28. w. 116. dzisiajsze — dzisiejsze, w tym brzmieniu nadto V 60.
  29. w. 119. ogłoszę — wygłoszę, opowiem.
  30. w. 130. bycie — byt, dzieje.
  31. w. 131. podzimowe — bliskie zimie, jesienne.
  32. w. 132. Po homerowsku ze strzew łaknienie wygnano — wyrażenie to powtarza się jeszcze III 404; Bonczyk określa apetyt pielgrzymów i proste jego zaspokojenie powołaniem się na Homera, aby swemu wzorowi złożyć w ten sposób hołd. Nie spotykamy u Bonczyka wyrazu trzewia, lecz strzewa: St. K. M. VII 314, G. Ch. III 132, 404, IV 84.
  33. w. 133. Przekąskiem — zwykle mówimy: przekąską.
  34. w. 135. Impositio crucis — kaplica, odpowiadająca II stacji Drogi Krzyżowej: Chrystus bierze krzyż na ramiona; Dom Pańskiej Wieczerzy — kaplica zwana zwykle Wieczernikien.
  35. w. 139. z Trzeciego Upadku kaplicą — kaplica, odpowiadająca IX stacji Drogi Krzyżowej.
  36. w. 140—165. Opowiadanie Spinczyka oparte jest przeważnie na zapiskach kroniki klasztornej, które o. Chr. Reisch (l. c. 77—78) tak powtarza: „Za gwardiaństwa o. Franciszka Sachakowskiego ok. 1753 wyszło pewnego dnia wiosennego kilku ojców do lasu otaczającego klasztor i Kalwarię i próbowało odszukać poszczególne kaplice w zaroślach. W niektórych nie znaleźli zupełnie obrazów i figur, w innych niemal zniszczone i spróchniałe tak, że nie można było poznać co mają przedstawiać. Usiłowali więc znaleźć 14 lepiej im znanych stacyj Drogi Krzyżowej, zaczynających się przy Piłacie, aby zobaczyć, ile z nich pozostało. Mimo długiego i gorliwego poszukiwania w gąszczu leśnym nie mogli odszukać IX stacji Trzeciego Upadku Chrystusa. Znużeni bezskuteczną tułaczką, chcieli wracać do klasztoru, gdy spostrzegli brak psa, który z nimi poszedł. Nawołując go, posłyszeli w oddali żałosny skowyt. Przypuszczając, że psa ukąsiła żmija i że z bolu skomli, pobiegli za jego głosem i ze zdziwieniem ujrzeli zwierzę w kaplicy Trzeciego Upadku przed figurą naturalnej wielkości upadającego po raz trzeci Zbawiciela, jak się przed nią schyliło niby klęcząc i już to skomliło, już to lizało twarz lub ręce statuy. Wzruszeni tym widokiem do łez ojcowie, na próżno usiłowali wierne zwierzę odwołać głosem i pieszczotami, a gdy je gwałtem odciągnęli i próbowali na rękach zanieść do domu, zachowywało się ono niespokojnie, wyrywało się i biegło do statuy, przy której znów skomliło. Wreszcie udało się im przemocą zaprowadzić psa do domu, gdzie opowiedzieli wszystko przełożonym. Wieść o tym niezwykłym wydarzeniu rozeszła się między ludem. Przez usunięcie drzew utorowano dostęp i wielu ludzi odwiedzało pobocznie kaplicę, która stała się ulubionym celem pielgrzymów. Podobny wypadek przełożył o. gwardian Kapistran Danielowicz.“ O. Sachakowski był gwardianem od 2 lipca 1752 do 13 czerwca 1754, a o. Danielowicz od 23 czerwca 1754 do 23 czerwca 1755.
  37. w. 142. Przed sto siedmdziesiąt latmi — a więc w r. 1705, licząc od podanego przez Bonczyka czasu akcji poematu, względnie 1716, licząc od napisania poematu. Budowę Kalwarii ukończył Jerzy Adam Gaszyna w r. 1709, ale odpustów na niej nie odprawiano żadnych, p. obj. do II 137. Widocznie w czasach Bonczyka nie pamiętano już przebiegu wydarzeń sprzed półtora wieku i mniemano, że nieznany powód przyczynił się do zaniechania nabożeństw. Tak też przedstawił tę sprawę ks. Weltzel (l. c., 432—433), pisząc o Antonim Gaszynie: „Na większą jeszcze pochwałę zasłużył przez to, że pamiętny na pobożność przodków, kazał odnowić stare kaplice na Górze, które w przeciągu lat pięćdziesięciu na pół były zapadły w ruinę. On nie żałował znacznych kosztów; drzewa, które były na przeszkodzie kazał powycinać i od jednej stacji do drugiej zrobić drogi, kaplice porozwalane na nowo powystawiać, splugawione zaś pomalować i do dawniejszych 33 jeszcze kilka dodać.“ Bonczyk zaznacza charakter legendarny słowami: tak niesie podanie, ale w taki sposób, że można je odnieść albo do daty, albo do faktu.
  38. w. 148. gęsta zrębina — zarośla na wyrębie.
  39. w. 152. przesmyczy się — przesmyknie się, przepełznie; podobnie używa Bonczyk wyrazu: smyczyć lub smykać w znaczeniu wlec, dźwigać w St. K. M. II 286, V 16, VII 265.
  40. w. 154. jak żyd panował nad bezbronnym światem — obok St. K. M. VII 36 i VIII 95—96 (p. obj. do tych miejsc), wyraz niechęci do żydów, tu o tyle charakterystyczny, że użyty w porównaniu za wzorem zapewne Mickiewicza w Panu Tadeszu VIII 670 (Zosia krzyczała… jak dziecko od żydów kłóte igiełkami). Ma ten wiersz także związek z Kalwarią, której zagrażał żyd, dzierżawca kamieniołomu Guradzego, Dawid Zernik (p. obj. III 259).
  41. w. 156. niegdyś — pewnego razu, p. obj. I 410.
  42. 42,0 42,1 w. 158. i 162. zrąb — wyrąb w lesie, pniaki po wyrąbanych drzewach, albo także zarośla na wyrębie; por. St. K. M. IV 235, V 75-78, Pam. Szkol. Miech. 22, Góra Chełmska, V 383.
  43. w. 165. psu niememu — raczej nieumiejącemu mówić, nie mającemu rozumu, pozbawionemu głosu, por. II 170, jak bydlęta nieme. Wiersz sam jest niedokończony, podpórkowy na wzór Wergiliuszowych tibicines; Bonczyk posłużył się nim jeszcze w G. Ch. IV 217, w St. K. M. zaś 5 razy, por. obj. tamże II 53.
  44. w. 166—171. O wtórym cudzie z fiołkami nie znalazłem wzmianki ani u ks. Weltzla, ani u Reischa, ani u Wolfganga Wientzek‘a: Sankt Annaberg, Oberschlesische Geschichten und Erinnerungen, Habelschwerdt 1923, II wyd. b. r. w serii Für stille Stunden Bd. IV: Unser Heiliger Berg, der Annaberg.
  45. w. 170. Dwóch ludzi jak bydlęta nieme popełniło — być może, że zwrot ten nasunęła Bonczykowi lektura H. Rzewuskiego: Pamiątek IMćp, Seweryna Soplicy (XIV Pan Leszczyc: „przywabił synowicę do swego domu i sam siebie dyspensujący, zaczął z nią mieszkać po bydlęcemu“).
  46. w. 180. Gdy w setną rocznicę świętej Kalwarii — w rocznicę uroczystego otwarcia Kalwarii 1764, a więc 1864. Wzniesienie nowej kaplicy Trzeciego Upadku kosztem 4000 talarów nastąpiło częścią z fundacji Wincentego Biasa (p. obj. I 154), częścią z ofiar, którzy przyniosły 2672 talary, a wreszcie z dobrowolnej i bezpłatnej pomocy pątników, którzy kamienie nosili na plecach z kamieniołomu przy Górze Oliwnej. Budowę kaplicy na miejscu nieco wyższym od dawnej zaczęto 1864, a ukończono w 1866.
  47. w. 196—199. Mieszkaniem pustelnika miała być pierwotnie dawna kaplica Trzeciego Upadku, odpowiednio przebudowana, ale ponieważ okazała się zupełną ruiną, zbudowano obecną pustelnię. W niej żył Bias, mając podobno początkowo żółwia za towarzysza. Według opisu Wientzka (Sankt Annaberg, s. 32—37) domek pustelnika stoi wśród lip i obrosły jest bluszczem. Pustelnik znany Wientzkowi, Knosała opowiadał pielgrzymom pobożne powieści o założycielach Kalwarii, przeplatane naiwnymi zmyśleniami; może je odziedziczył po Biasie. Bonczyk słyszał ich sporo od Biasa, tak jak Spinczyk w poemacie.
  48. w. 200. dwiema oknami — o użyciu formy dwiema p. obj. III 59.
  49. w. 201. panowie nowi — ubożejący Gaszynowie wyzbywali się w w. XIX stopniowo swych posiadłości, zwłaszcza że od r. 1808 wolno było w Prusiech znosić majoraty na podstawie ugody między zainteresowanymi w ich dziedziczeniu. W ten sposób sprzedano Olesno i Woźniki, potem dalsze drobniejsze posiadłości, np. Porębę, wreszcie Leopold Gaszyna zamyślał sprzedać Żyrowę, gdy zaś sprzedaż nie doszła do skutku, odstąpił układem z dnia 24 lutego 1848 posiadłość synowi swemu Amandowi, a ten już 20 maja 1848 pozbył się notarialnie aktem sprzedaży Żyrowy na rzecz brata Ferdynanda. Ferdynand Gaszyna, pozostając w długach, starał się o nabywców i dnia 19 listopada 1852 sprzedał majątek żyrowski ambasadorowi pruskiemu w Paryżu Maksymilianowi Franciszkowi hr. Hatzfeld-Schönstein i generałowi Augustowi Ferdynandowi hr. Nostitzowi. W roku 1864 kupili Żyrowę bracia Juliusz, Gustaw i Herman Goedecke, którzy sprzedali ją 1868 Edwardowi Guradze’mu.
  50. w. 202. z hrabiańskiej stolicy — z siedziby swej hrabiowskiej; wyrażenia stolicy użył Bonczyk dla zaznaczenia dawnej potęgi Gaszynów, jest ono przesadne podobnie, jak następny zwrot o dyktowaniu przez Gaszynów rozkazów połowie Śląska. Przymiotnik: hrabiański, zamiast hrabski lub hrabiowski, był zapewne używany w czasach Bonczyka, sam słyszałem od zniemczałej Górnoślązaczki z średnim wykształceniem inną jego formę: hrabarski. Bonczyk znał jednak także literacką jego formę: hrabski, której użył V 133: hrabskich darów.
  51. w. 214. już się swoje zrobiło — już zrobiłem, co miałem do wykonania na świecie.
  52. w. 218. wygorało — wygorzało, wypaliło się; Bonczyk używa czasownika gorzeć częściej w formach z -r-, niż z -rz-, np. gore St. K. M. IV 517, VI 36, 45, VII 202, G. Ch. IV 360, gorał G. Ch. VI 251, natomiast: gorzało St. K. M. VI 37 i gorzały G. Ch. I 508.
  53. w. 224. Po długim rozdzieleniu… złączenie na… wieki — po długim rozdzieleniu się z rodziną, złączenie się z nią na wieki w grobie, wiersz ten odsłania poniekąd tajemnicę br. Aleksego, ostatniego rzekomo Gaszyny. Wyraźniej jeszcze widać to w w. 239.
  54. w. 226. z framugi — z wnęki w ścianie, p. obj. I 113.
  55. w. 229. Tomasz — Tomasz a Kempis: O naśladowaniu Chrystusa.
  56. w. 230. Treny Czarnoleskie — Treny Jana Kochanowskiego.
  57. w. 231. Matka Świętych Polska — tytuł Żywotów Świętych błogosławionych itd. Polaków i Polek, spisanych przez ks. Floriana Jaroszewicza z Zakonu Franciszkanów-Reformatów. Pierwsze wydanie 1767, drugie u Teodora Heneczka w Piekarach 1850.
  58. w. 233. wnętrzna — wewnętrzna; podobnie w St. K. M.: wnętrznych ziemi chodników I 456, wnętrzna część domu III 268, wnętrzne światełko VIII 248, wnętrzny ból i gorączka, Echo z więzienia 3.
  59. w. 234. wyjął coś i podał — owo coś, to stare z świata pamiątki, poezje Gaszyny z czasów młodości, ze świeckiego życia, stanowiące wiersze IV 302—387.
  60. w. 239. na Ga… moim grobie — niedomówione Gaszyny.
  61. w. 246. wielochne kamienne trumny — bardzo wielkie; wielochny i szerokochny V 107, są tworami Bonczyka, zamiast znanego Słownikowi Gwar Polskich: wielachny. Wielochny także w Pam. Szkol. Miech. 166. Może działała tu analogia do rzeczownika: wieloch. W St. K. M. IV 436 jest tak samo utworzony przymiotnik: wysokochny. Trumny Gaszynów były przeważnie metalowe, nie kamienne. W podziemiach kościoła św. Krzyża spoczywali nie tylko Gaszynowie, lecz także i przedstawiciele innych rodów szlacheckich, np. Kalinowskich, Nawów, Lagnasców, Dembińskich itd, wyliczeni częściowo u Reischa (l. c. 160—163).
  62. w. 249. Tam fundator kościoła… klasztoru — fundator kościoła i pierwotnego drewnianego klasztoru, Melchior Ferdynand Gaszyna pogrzebany został pod kaplicą św. Krzyża w kościele dominikańskim w Raciborzu, gdzie był początkowo grobowiec rodzinny, p. obj. II 125. Nie tyle fundatorem klasztoru murowanego, ile hojnym na niego ofiarodawcą był Jan Józef Gaszyna zm. 1738, który również nie spoczywał na Górze św. Anny, lecz w Wiedniu, a tylko jego serce w srebrnej puszce pochowano w drugim grobowcu rodzinnym pod kościółkiem św. Krzyża.
  63. w. 250. Fundator Kalwaryi — właściwym fundatorem był Jerzy Adam Gaszyna (p. obj. II 137), którego tylko serce w srebrnej puszce pogrzebano na Górze św. Anny. Dopiero odnowiciel Kalwarii Antoni Gaszyna (p. obj. II 155) spoczął na Górze Chełmskiej w olbrzymiej trumnie metalowej.
  64. w. 251. Ostatni spoczywają — sprawę ostatnich Gaszynów, a mianowicie odpowiedników w rzeczywistości Protazego Gaszyny i jego żony omówiłem w obj. do II 176. W roku 1875, czy 1886, ostatnim Gaszyną, pochowanym pod kościółkiem św. Krzyża, był Leopold Gaszyna, zm. 1848, dziadek Mikołaja, ostatniego z linii zstępnej, a ojciec Fernanda, najpóźniej (1894) zmarłego z Gaszynów. Na niego czekało miejsce w grobowej pieczarze na Górze Chełmskiej. Dwaj inni ostatni Gaszynowie, a mianowicie brat Amand Leopold i wspomniany bratanek Mikołaj, zostali pochowani w trzecim z kolei grobowcu przy kościele w Makowie.
  65. w. 259. Tej przepaści złowrogiej — kamieniołomy bazaltu istniały już przed r. 1830, ale kaplicom poczęły zagrażać później; pierwszy taki kamieniołom urządził Tomasz Spruch blisko kaplicy Rafała w r. 1849, podczas eksploatacji zagrożono wielkiemu krzyżowi; groźniejszy był jeszcze kamieniołom, otwarty przez nowonabywców Goedecków, w ślad za nimi począł łamać bazalt na swej posiadłości w r. 1867 Gliński, ale największe niebezpieczeństwo zaczęło zagrażać Kalwarii, gdy Guradze wydzierżawił kamieniołom żydowi Dawidowi Zernikowi z Gliwic, który począł bezwzględnie teren eksploatować, odnosząc się do zakonników, jak do pozbawionych prawa osobników (por. III 154). Obrona terenu kalwaryjskiego przed podkopaniem uwikłała Kurię Biskupią w długi spór z Guradzem, który przegrała w r. 1873. Roboty te pouszkadzały drogę kalwaryjską. W 1876 otworzyli nowy kamieniołom Mulkowie, a w rezultacie potworzyły się przepaści i zawalił się mur ogrodu klasztornego, aż wreszcie w r. 1879 począł kamieniołom zagrażać samemu klasztorowi. Kres tym pustoszącym robotom położyło wykupienie kamieniołomu Guradzego przez Kurię Biskupią w r. 1884, dalszych zaś w r. 1889. Największe doły istniały na dziedzińcu kościelnym i koło wielkich schodów wejściowych; dół ten szeroki na 50 m, długi zaś na 110 m, zasypano w r. 1888, poprzednie zaś w 1886. Obraz spustoszenia odnosi się raczej do fazy końcowej, a więc do r. 1886, niż do r. 1875.
  66. w. 260. Ludzie chciwi kamienia — właściciele bazaltowych terenów, sąsiadujących z Kalwarią, którzy podsunęli kamieniołomy swoje niemal pod same mury i pod sam płot klasztornego ogrodu.
  67. w. 262 i 263. rozwióźli — rozwieźli; forma ta jest wynikiem podwójnego procesu przegłoszenia, najpierw na rozwioźli, a potem na rozwióźli. Por. obj. I 44.
  68. w. 268. po naszym powiecie — po powiecie bytomskim.
  69. w. 276. świata panowie — odnosi się to powiedzenie nie tylko do Guradzego, asesora sądowego w Toszku, nowonabywcy Żyrowy i jego dzierżawcy Zernika, ale także do władz pruskich, które zwłaszcza podczas walki kulturnej odnosiły się nieprzychylnie do wszelkich zażaleń Kurii Biskupiej w sprawie kamieniołomów (p. obj. do III 259). Mściło się także zaniedbanie przez poprzednich biskupów wrocławskich sprawy wykupienia terenu kalwaryjskiego i zadowolenie się prawem używalności dróżek kalwaryjskich.
  70. w. 276. To mnie dał Gaszyna — sprawa własności nie była tak prostą, jak ją przedstawiają w tym miejscu pątnicy. Gaszynowie, fundując kościół i klasztor, zapisali je nie reformatom, bo ci własności posiadać nie mogli według swej reguły, lecz papieżowi. Na tym opierając się, skarb pruski po sekularyzacji w r. 1810 zagarnął tę część dóbr kościelnych i po procesach z Leopoldem Gaszyną utrzymał się w r. 1824 ostatecznie przy prawie własności. Kalwaria atoli pozostała własnością Gaszynów. Gdy jednak szło o utrzymanie budynków w stanie używalności, a ofiary ze składek pątników były za małe, odstąpił skarb pruski rozporządzeniem ministerialnym z 4 stycznia 1832 klasztor, kościół i ogród Kurii Biskupiej w takim stanie, w jakim były. Przejęcie nastąpiło 31 marca 1832. Sprawa ta wyłoniła się jeszcze raz w r. 1852, aż wreszcie na podstawie postanowienia gabinetowego z dnia 7 kwietnia 1858 za cenę 1600 talarów przeszła Góra św. Anny na własność księcia biskupa wrocławskiego w marcu 1859. W tym także roku uregulowano sprawę dróg kalwaryjskich, w następnym zaś (1860) rozpoczęto z Nostitzem rokowania o własność kaplic na Kalwarii, w zamian za skreślenie z ksiąg hipotecznych zapisów obciążających Żyrowę. Atoli oprócz właścicieli Żyrowy byli jeszcze inni posiadacze zainteresowani w tej sprawie i dopiero w maju 1863 przeszła Kalwaria na własność księcia-biskupa.
  71. w. 277. niech kupi księżyna — rzeczywiście od r. 1855 ciągną się pertraktacje o wykupno kamieniołomów, najpierw Spruchowskiego, potem i innych, ale Kuria Biskupia przekładała nad zakupno zawodne procesy. Dopiero kilka przegranych procesów i niebezpieczeństwo, grożące samemu klasztorowi, skłoniły bisku pa Roberta Herzoga do wykupienia kamieniołomów należących do Guradzego za 60.000 marek w r. 1884. Inne przedsiębiorstwa mniejsze zakupiono w r. 1889 i 1897. Bonczyk wyprzedza więc niejako bieg wypadków, ale tym samym wskazuje, kiedy poemat powstał.
  72. w. 278. śpiegują — narzeczowe, zamiast szpiegują.
  73. w. 287. tego w świecie nieba — tego niebiańskiego miejsca na ziemi.
  74. w. 291. Żyrowianów — Gaszynów, a nie współczesnych, czy to w 1875, czy 1886 właścicieli Żyrowy, tj. Edwarda Guradzego.
  75. w. 294. zburdany — zbudzony; por. obj. I 532.
  76. w. 299. w kwaterach — w domach noclegowych.
  77. w. 304. Wawrzyniec — dzień św. Wawrzyńca (5 września); o asonansie zamiast rymu: Wawrzyniec-podzimiec, por. obj. II 119—120.
  78. w. 305. Podzimiec — jesień; zestawienie Wawrzyńca i podzimca przejął Bonczyk z przysłowia: Na święty Wawrzyniec pierwszy podzimiec.
  79. w. 318. z świętą konfesyją — słuchając św. spowiedzi.
  80. w. 322. Którymż oni się w modłach zegarkiem kierują — czy powodują się czasem w swoich modłach; dla zrozumienia tej myśli należy sobie przypomnieć II 447—449:
    Już dawno zaszło słońce, lecz na Rajskim Dworze
    Jeszcze modły, śpiewania, bo godziny boże
    Innym słońcom posłuszne.
  81. w. 332—334. Wiersze te zostawił Bonczyk chyba przez przeoczenie, gdyż wobec rozmów franciszkanów i wizji o. Atanazego w pieśni I wydaje się bezpodstawne zarządzenie gwardiana, aby na przyszłość przedstawiano mu przewodników pielgrzymek z większych choćby miast. Również domysły co do ważniejszych powodów w tym związku są bezcelowe; jedynie można przypuszczać, że o. Atanazy chce ukryć przed Dezyderym, który nie brał udziału we wspomnianych rozmowach, swoje przeczucie rychłego wygnania albo chce go spowodować do pochwalenia się, iż może spełnić natychmiast to życzenie, jak to się w następnych wierszach dzieje. Ważne powody, tj. chęć utrwalenia pielgrzymów w pobożności, (por. III 391) istniałyby wtedy, gdyby Gwardian chciał widzieć od razu przewodników. W każdym razie trudno uznać to miejsce, jako połączenie następującego epizodu z akcją, za udatne.
  82. w. 338. szkarbony — skarbony, skrzyneczki; tak samo w St. K. M. II 283: chodziłeś z szkarboną.
  83. w. 339. chowie — chowa; formy chowie używa często Bonczyk np. w St. K. M. VII 408, schowie tamże VIII 220, pochowie tamże IX 8, chowiesz, przekład An. Grüna Nad morzem 11. Regularna forma: chowa Góra Chełmska V 522.
  84. w. 341. nie Van Dyki — nie arcydzieła, jakie malował Van Dyk.
  85. w. 350. tutajszy — tutejszy; podobne twory: dzisiajsze III 116, oraz dzisiajszych V 60.
  86. w. 355. Paterku, od Hulczyna ołomunieckiego — Ojcze (ojczulku), od Hulczyna, który należał do biskupstwa ołomunieckiego.
  87. w. 356. łod Łopolo — od Opola; Bonczyk zaznacza przez ł- nagłosowe przydech, podobnie w w. 363: łod Łolesna.
  88. w. 360. baj — przysłówkowe wyrażenie gwarowe spod Głogówka, powstało z ba i.
  89. w. 361. w ta święto węndrowka — w tę świętą podróż; gwarowa forma biernika l. poj. rodzaju żeńskiego.
  90. w. 363. Joch psysoł łod Łolesna — ja przyszedłem od Olesna.
  91. w. 364. wielkom kompanijem — Bonczyk próbuje odmienną transkrypcją literacką zaznaczyć różnicę wymowy podbytomskiej od wieszowskiej, np. w w. 368.
  92. w. 365. podwiele — dopokąd; p. obj. I 245.
  93. w. 366. jóm — ją.
  94. w. 368. Nos tu bandzie choć piańcset — odmienna, niż w. 364 transkrypcja wymowy nosówki gwarowej.
  95. w. 369. ercpristra — ks. dziekana Widery (cfr. II 139).
  96. w. 371. fararu — fararzu, proboszczu; próbka gwary cieszyńskiej, mniej udana.
  97. w. 372 i 374. próby gwary słowackiej spod Trenczyna, przeważnie frazesy z modlitwy (Czy mnie znasz dziecię moje? Oddaje się Panu. Ano! A ja człowiek śmiertelny; usłysz mnie Panie!)
  98. w. 375. jedzine — jedyne, wyraz staropolski i narzeczowy, użyty przez Bonczyka tylko jeden raz w tym miejscu.
  99. w. 383. mężni — mężowie; przymiotnik zamiast rzeczownika, podobnie jak zakonni (I 232 itd.) zamiast zakonnicy.
  100. w. 390. nim — podczas gdy; p. obj. III 49.
  101. w. 392. Dawid tercyjarz — br. Dawid Kornek: p. obj. I 530.
  102. w. 394: w słuchalnicy — w konfesjonale; p. obj. I 126.
  103. w. 396. refektarza — sali jadalnej w klasztorze.
  104. w. 400. szczerość — szczere chęci.
  105. w. 404—405. Wiersze powtórzone z pewną zmianą z III 132—133; o manierze powtarzań p. obj. I 99, 161-2.
  106. w. 408. urząd — obowiązek swój, zajęcie.
  107. w. 411. poi — spaja, łączy; gdzie indziej forma: poi ma odpowiednik w literackim: upaja, p. obj. II 57.
  108. w. 415. uniżnie — uniżenie; w tej skróconej formie użył Bonczyk tego przysłówka w St. K. M. III 365, VI 416, ale obok tego: uniżenie np. G. Ch. III 464.
  109. w. 420. w tym rzędzie — w tym porządku; por. w. III 430.
  110. w. 421. Dziadek Konstanty — ur. 1837 w Wierzchu (Dt. Müllmen, pow. prudnicki), wyśw. 1863, kapelan a od 1886 proboszcz w Ujeździe, gdzie umarł jako dziekan 1903.
  111. w. 421. Olbrich Juliusz — ur. 1835 w Karlsruh (pow. opolski), wyśw. 1860, był od 1867 proboszczem w Jesionie pod Górą św. Anny, gdzie podczas walki kulturnej zaskarbił sobie wielkie zasługi. Kiedy 1881 wróciło kilku franciszkanów, figurowali urzędowo jako komoranci Jesiony. W 1887 było trzech takich komorantów: Atanazy Kleinwächter, Dezydery Lis i Hilary Scholz. 1888—95 był Olbrich proboszczem w Dębiu pod Opolem. Pochował w 1895 w Pilchowicach przyjaciela swego ks. Konstantego Damrotha, nad którego grobem ślicznie przemówił po niemiecku, odsłaniając przy tym tajemnicę pseudonimu Czesława Lubińskiego. W 1895 poszedł jako proboszcz do Mechnicy (pow. kozielski). Tam pozostał aż do złotego jubileuszu kapłaństwa (1910). Potem żył jako emeryt z tytułem honorowego dziekana i radcy duchownego w Karlsruh, gdzie umarł 1923.
  112. w. 422. Matyszok Józef — ur. 1841 w Kluczborku, jest 1863 chlubnie zapisany w księgach Tow. Polskich Górnoślązaków we Wrocławiu, jako „odnowiciel“ tej wczesnej organizacji akademickiej, nad którą jako właściwa forma unosił się duch Damrotha. Wyśw. 1865, był 1873—1886 proboszczem w Rokiczy pod Górą św. Anny i szachował stąd działalność rządowego księdza, proboszcza w Leśnicy ks. Konstantego Sterby. 1886 przeniósł się na probostwo w Kochłowicach, gdzie umarł 1892.
  113. w. 422. Zedler August — ur. 1843 w Frankenstein, wyśw. 1867, był 1874 kapelanem w Piekarach, 1883 w Katowicach, a 1884 w Dzieckowicach, 1887 figuruje jako administrator lokalii Ruderswald pod Boguminem, skąd się dostał do Kamienia (pow. strzelecki) jako fundatysta. W tym samym roku otrzymał probostwo Przychód (pow. prudnicki), gdzie umarł 1905.
  114. w. 422. Stabik Antoni — p. obj. II 288—92.
  115. w. 424. Schoeneich Teofil — ur. 1833 w Krapkowicach, wyśw. 1861, był kapelanem 1863 w Raciborzu, potem przez parę lat komorantem w miasteczku rodzinnym, 1876 kapelanem w Biskupicach, a 1887 kuratusem w Rudzie, skąd 1888 poszedł jako pierwszy proboszcz do Zaborza. 1870 został dziekanem dekanatu zabrskiego, a 1910 kanonikiem honorowym Wrocławia. Od 1913 żył jako komorant w Warcie, gdzie umarł 1922.
  116. w. 424. Markefka bogucki — Markefka Leopold, ur. 1813 w Tarn. Górach, wyśw. 1839, od 1843 proboszcz w Bogucicach, a od 1868 dziekan (pierwszy) dekanatu mysłowickiego, ufundował w Bogucicach (1857) sierociniec, a 1871—74 szpital Bonifratrów. Um. 1882. — Przydomek bogucki odróżnia go od starszego, lecz mniej wybitnego brata ks. Markefki Ludwika, który 1836—39 był wprawdzie poprzednikiem jego w Bogucicach, lecz poszedł stąd do Mysłowic, gdzie umarł jako proboszcz 1859.
  117. w. 427. Henciński z Siemianowiny — ze Siemianowic. Henciński August, ur. 1843 w Borkach Małych (pow. oleski), wyśw. 1870, był przecz długie lata kapelanem w Siemianowicach, a potem wikarym powiatowym w Leśnicy i administratorem tej parafii, w której wciąż siedział jeszcze „państwowy“ proboszcz ks. Konstanty Sterba, mimo że w r. 1884 zrezygnował był z używania kościoła. Ks. Henciński objął nową parafię w Świętochłowicach, gdzie jako pierwszy jej proboszcz umarł 1910.
  118. w. 428. Ślęzak Jan — ur. 1844 w Strzeleczkach, wyśw. 1870, odznaczył się w czasie walki kulturnej jako wikary ks. Olbricha w Jesionie gorliwością bohaterską. Był też inspiratorem i doradcą w wydawnictwie dzieł religijnych Karola Boehma na Górze św. Anny, przejrzał, poprawił i przedmową poprzedził książkę: Najsłodsze Serce Jezusa (1884). Od 1886 był proboszczem w Brożcach (Broschütz), pow. prudnicki, gdzie umarł 1922 jako radca duchowny.
  119. w. 428. Fiegel Jan — ur. 1852 w Turzu, wyśw. 1875, był kapelanem w Piekarach, potem (1887) administratorem w Zaborzu, od 1888 proboszczem najprzód w Steinscifersdorf, od 1892 w Peterswaldau (pow. Reichenbach na Śląsku Średnim), a od 1905 w Bielicy (pow. niemodliński), gdzie umarł 1910.
  120. w. 428. Sobota Antoni — ur. 1836 w Brzosławicach, wyśw. 1858, był kapelanem w Michałkowicach i Raciborzu, od 1863 proboszczem w Reptach, a od 1883 w Piekarach, gdzie umarł 1885.
  121. w. 429. Michalski Józef — ur. 1834 w Nakle pod Tarnowskimi Górami, był synem ubogiego górnika. Po wczesnej śmierci rodzica, znalazł ojcowskiego opiekuna w ks. kanoniku Ficku w Piekarach. Nauki gimnazjalne odbył w Gliwicach i we Wrocławiu, gdzie też studiował teologię i otrzymał 1863 święcenia kapłańskie. W praktycznym duszpasterstwie był dzielnym wikarym ks. radcy Delocha w Król. Hucie, który go 1872 wysunął na pierwszego proboszcza Lipin. Po 20 latach został dziekanem, lecz krótko potem umarł w Lipinach 23 VI 1893. Ks. Michalski, pełen zapału i temperamentu porywczego, był kapłanem nader gorliwym; ze szczególnym zamiłowaniem propagował nabożeństwo do Najśw. Serca Jezusowego. Krewkość charakteru łagodził dobrocią serdeczną. Lipiny wyrosły pod jego ojcowską, chociaż czasem twardą ręką na parafię wzorową. Z kazań, które były popularne i nieraz drastyczne, lecz zawsze żarliwe, słynął na całą diecezję. Miał polskie kazanie przy pogrzebie ks. Bonczyka. Pamięć ks. Michalskiego wciąż żyje wśród ludu i kleru, czego dowodzą pełne pietyzmu i wdzięczności wspomnienia w gazetach polskich i niemieckich w 40. rocznicę jego śmierci.
  122. w. 431. gdyż — skoro; por. obj. I 64.
  123. w. 436. czas dać raczy — czas pozwoli.
  124. w. 439. miawszy — form imiesłowu czynnego cz. przeszłego od słów niedokonanych używa Bonczyk dość często: np. St. K. M. I 349: bywszy, IV 520: czytawszy, VI 536 i G. Ch. V 176: słyszawszy, G. Ch. V 522: szanowawszy.
  125. w. 442. Gierich Paweł — ur. 1843 w Rybniku, odbył studia gimnazjalne w Nysie, teologiczne we Wrocławiu i Rzymie (Germanicum), gdzie uzyskał doktorat filozofii i teologii, 1869 także święcenia kapłańskie. Na Soborze Watykańskim fungował jako stenograf. Wróciwszy potem 1871 do diecezji był wikarym w Strzelcach, trzymał się tam podczas walki kulturnej bohatersko i wstąpił do franciszkanów 1891. Jako o. Roch, pracował dużo między uchodźcami polskimi w Saksonii i w Westfalii. Um. 1907 w Karłowicach pod Wrocławiem.
  126. w. 442. Christof Teodor — ur. 1839 w zniemczonej wsi Zottwitz pod Brzegiem, wyśw. 1867, nauczył się poprawnie mówić po polsku i był od 1871 lokalistą w Miasteczku pod Tarn. Górami, gdzie pracował wzorowo aż do świątobliwej śmierci 1893. Na wdzięczność całego ludu śląskiego zasłużył sobie bezinteresownym przysposabianiem mnóstwa biednych, lecz zdolnych chłopców do wyższych klas gimnazjalnych.
  127. w. 442. Łukaszczyk Paweł — ur. 1842 w Wachowie, pow. oleski, wyśw. 1867, był długo wikarym, potem (1883) administratorem, a od 1896 proboszczem u św. Barbary w Król. Hucie. Będąc od 1896 radcą duchownym, umarł 1905.
  128. w. 443. Materny — Mattern Robert, ur. 1841 w Oleśnie, wyśw. 1867, był kapelanem w Rybniku i Bytomiu, a od 1886 proboszczem w Szobiszowicach pod Gliwicami. Umarł 1895.
  129. w. 444. Świder Andrzej — ur. 1844 w Piekarach, wyśw. 1873, był kapelanem, a od 1886 proboszczem w Siemianowicach, gdzie umarł 1895.
  130. w. 445. katowiecki — forma użyta dla rymu z: Lubecki zamiast zwykłej narzeczowej: katowski wzgl. czysto literackiej: katowicki.
  131. w. 446. ksiądz dziekan Filipin — Philippi Antoni, ur. 1827 w Zabrzu, wyśw. 1852, był wikarym w Rudach, od 1858 proboszczem w Łące pod Pszczyną, od 1882 dziekanem dekanatu, a od 1904 biskupim komisarzem komisariatu pszczyńskiego. Umarł w Łące 1910, jako radca duchowny i prałat domowy J. Św.
  132. w 447. Szpendlik — Spendel Ignacy, ur. 1842 w Stanowicach, wyśw. 1869, był kapelanem w Król. Hucie, następnie w Lipinach, a od 1886 proboszczem w Biskupicach, gdzie umarł 1897.
  133. w. 449. Tiburcy — o. Tiburcy Kneza, Słowak z pochodzenia, przeor paulinów krakowskich, autor książeczki o ks. Blaszyńskim.
  134. w. 450. Rother Juliusz — ur. 1848 w Krapkowicach, wyśw. 1872, był kapelanem w Rudzie, a potem w Michałkowicach, gdzie po śmierci ks. Stabika (1887) został proboszczem i umarł 1898.
  135. w. 450. Katolicki Kempa — Kempa Antoni, ur. 1837 w Izbicku, wyśw. 1866, miał dla szczególnej pobożności już od studenckich czasów przydomek „katolicki“. Był wikarym w Pruszkowie, od 1876 fundatystą w Wielkim Kamieniu, 1884—86 administratorem w Lasowicach, potem proboszczem w Miasteczku pod Gliwicami, a od 1906 dziekanem gliwickim. Um. 1907. Równocześnie z Kempą „katolickim“ otrzymał 1866 święcenia kapłańskie pochodzący z Roźmierki Kempa Emanuel, który jako kapelan raciborski pomagał 1874—78 w redakcji centrowej „Ratibor-Leobschützer Zeitung“, a od 1886 był proboszczem w Wojnowicach.
  136. w. 451. Rostek Józef — ur. 1829 w Sudole, wyśw. 1860, był kapelanem w Sławikowie, od 1868 proboszczem najpierw w Rogowach, od 1872 w Zakrzowie, a od 1887 w Zawadzie Raciborskiej, gdzie umarł 1894.
  137. w. 451. Sklarzyk Jan — ur. 1832 w Oleśnie, wyśw. 1855, był kapelanem w Jesionie, Biskupicach i Piekarach, od 1873 proboszczem naprzód w Gorzycach, a od 1888 w Lubomi, gdzie umarł 1892.
  138. w. 451. Ohl Hugon — ur. 1846 w Boronowie, wyśw. 1871, wikary, a od 1886 proboszcz w Pszczynie, słynął z erudycji, wymowy i dowcipu. Umarł 1905, jako radca duchowny.
  139. w. 451. Wańdzioch Ludwik — ur. 1838 w Karlsgrund, wyśw. 1865, był kapelanem w Szczedrzyku, a od 1869 w Michałkowicach, administrował od 1880 Brzeźce pod Pszczyną, gdzie został 1886 proboszczem, lecz niebawem poszedł do Starych Tarnowic. Ale i tam nie został, gdyż w r. 1895 objął probostwo w Mikulczycach. Przy tym stawiano mu czynny opór na tle przesadnego przywiązania do dotychczasowego proboszcza ks. Burka. Doszło nawet do krwawych zajść, które skończyły się sensacyjnym procesem i dotkliwymi karami. W r. 1903 opuścił Wańdzioch Mikulczyce i osiadł jako komorant w Lasach (Hüttendorf) w parafii Krasiejów (pow. opolski), gdzie umarł 1905.
  140. w. 451. Sobel Józef — ur. 1836 w Gliwicach, wyśw. 1861, był kapelanem w Rozmierzu, Falkowicach (1869), Ruptawie (1871), a potem do 1886 w Miechowicach, skąd poszedł na probostwo do Paczyny. Zrezygnowawszy z probostwa 1909 osiadł w Rybniku, gdzie umarł 1913, mając tytuł dziekana honorowego. Wspomina o nim Bonczyk jeszcze V 400.
  141. w. 452. Morawiec Walenty — ur. 1835 w Strzelcach, wyśw. 1861, był kapelanem w Michałkowicach. Wziąwszy udział w wojnie 1866, stał się proboszczem cywilnym i wojskowym w Kołobrzegu, a wziąwszy udział także w wojnie 1870—71, poszedł na probostwo do Olesna, gdzie umarł 1890.
  142. w. 452. Zwierzyna Antoni — ur. 1845 w Raciborzu, wyśw. 1869, był kapelanem w Ostrogu i Rybniku, od 1886 proboszczem najpierw w Pyskowicach, od 1890 w Łonach; od 1906 był dziekanem dekanatu łońskiego, od 1910 biskupim komisarzem komisariatu raciborskiego. Umarł 1915.
  143. w. 460. Stehr Ryszard — ur. 1840 w Głogówku, brał udział w wojnie 1866, wyśw. 1868, był kapelanem w Chorzowie, od 1886 proboszczem w Mokrem, a od 1904 dziekanem dekanatu mikołowskiego. Umarł 1912.
  144. w. 461. Ganczarski Wiktor — ur. 1849 w Wodzisławiu, wyśw. 1873, był wikarym w Biskupicach, od 1886 proboszczem w Wysoce (pow. oleski), potem od 1898 w Dobrodzieniu, od 1904 dziekanem dekanatu lublinieckiego. Umarł 1912.
  145. w. 461. Hertel Jan — ur. 1843 w Oraczu pod Toszkiem, wyśw. 1868, był kapelanem w Łączniku, Król. Hucie (1871), Biskupicach (1876) i Rudzie (1984), a potem ojcem duchownym w szpitalu św. Wojciecha w Opolu, gdzie umarł 1908.
  146. w. 461. Korus Emil — ur. 1838 w Nysie, wyśw. 1862, był kapelanem w Król. Hucie, od 1871 kuratusem, a od 1887 pierwszym proboszczem w Zgodzie. Od 1901 był dziekanem dekanatu bytomskiego. Umarł 1910.
  147. w. 462. Hofrichter Fryderyk — ur. 1830 w Wielkich Hoszycach pod Opawą, wyśw. 1856, był kapelanem w Biskupicach, a od 1866 kuratusem z tytułem proboszcza w Goduli. Od 1890 był dziekanem dekanatu bytomskiego. Umarł 1901.
  148. w. 462. Hruby Jan — ur. 1829 w Hulczynie, wyśw. 1853, pracował jako wikary w Rybniku, Mikulczycach i Michałkowicach, był 1858 proboszczem Bielszowic, a od 1871 dziekanem dekanatu bytomskiego. Słynął jako znakomity prawnik. Umarł 1890.
  149. w. 466. z Upadku Trzeciego — z kaplicy Trzeciego Upadku; uwzględnienie to jest zrozumiałe, jeśli przyjmiemy za pierwowzór br. Aleksego pustelnika Biasa, który tak hojnie przyczynił się do zbudowania nowej kaplicy. P. obj. III 180.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Norbert Bonczyk, Wincenty Ogrodziński.