Flamarande/XVI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Sand
Tytuł Flamarande
Data wyd. 1875
Druk A. J. O. Rogosz
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Flamarande
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVI.

Pan Flamarande umiał dotrzymać sobie słowa. Pogniewał się z całem sąsiedztwem z powodu polityki, bo naraz zaczął ogłaszać szalone zasady, jakie tylko mu przyszły do głowy, albo udawał że je wyznaje. Kapryśne swoje usposobienie rozwinął do ostateczności w ostrych i obosiecznych dysputach. Odsunięto się zupełnie od niego; zakazał żonie robić wizyty i zapraszać do siebie pod pozorem, że potrzebuje spokoju, a ona z niewzruszoną słodyczą zrzekła się wszelkich stosunków ze światem. Widziałem w tem poddaniu się dowód jej niewinności — hrabia jednak wytłumaczył to sobie przeciwnie. — Ona czuje — mówił — że zasłużyła na większą karę i łagodność jej, która ciebie rozbraja, mnie dostarcza niezbitego dowodu.
Pani Montesparre znowu niedługo pisała:
„Nie odpisałaś mi Rolando! Rozumiem i wiem teraz dlaczego? Nie możesz się odważyć mówić mi o tym nieszczęśliwym! Wiesz, czego ja nie wiedziałam, ale co już wiem nakoniec — to mąż twój uważał go za swego śmiertelnego wroga; dziki zazdrośnik! Ach! jak ja nienawidzę tego twego kochanego męża!... Ale jaka jest twoja rola w tem wszystkiem, daremnie się gubię w domysłach. Nie jesteś kokietką, może kochasz naprawdę Salcéde’a, może podchlebiało ci to, żeś widziała u nóg twoich człowieka tak doskonałego, nieskończenie wyższego od męża, którego ci narzucono. Cokolwiekbądź, dzieckiem jeszcze jesteś i przebaczam ci. Pomimo mej boleści i upokorzenia, czuję się o wiele wyższą od ciebie, bo nie opuszczam mego niewiernego. Nie dziw się, jeżeli zaniecham wszelkich z wami stosunków. Nosisz imię, które mi odtąd jest wstrętne, i czy byłabyś ograniczoną czy przewrotną, nigdy nie miałabym do ciebie zaufania.“
Chciałem ten list zapieczętować i odesłać pani, aby można później pochwycić odpowiedź.
— Nie, powiedział hrabia, jeżeliby była jaka odpowiedź, byłaby tylko kłamliwem zaprzeczeniem. Ustaną wreszcie serdeczne wynurzenia między temi dwiema kobietami. Odłóż ten list na bok i nie mów o nim więcej.
Wkrótce potem pani była nieco cierpiąca. Lekarz odwiedzający hrabiego co kilka dni oświadczył, że hrabina zostanie matką. Dowiedziawszy się o tem, pani nie posiadała się z radości i przybiegła pochwalić się przed panem. Hrabia udawał zadowolonego. Gdyśmy sami zostali, rzekł do mnie:
— Mamy rozwiązanie zagadki, Karolu, to nie jest moje dziecię!
— Czy pan hrabia mógłby na to przysiądz?
— Nie, nie przysięga się na takie rzeczy. Ale teraz, właśnie teraz, po owem zajściu... A jest się tu nad czem zastanowić!...
Rozmyślał więc długo, a pani tymczasem oddawała się tak czystej radości, że chwilami przekonany byłem o jej niewinności, a chwilami podziwiałem jej nadzwyczajną przebiegłość.
— Karolu, rzekł do mnie hrabia pewnego wieczoru, jużem się zastanowił. Objaśnij mnie co do pewnej kwestji prawnej. Ojciec twój bardzo biegłym był w podobnych sprawach, powinieneś i ty znać się na tem. Czy jest jaki sposób prawny wymówienia się od wątpliwego ojcostwa? Powinnoby być wiele takich środków.
— Nie ma ani jednego, panie hrabio, chyba za pomocą zbrodni, ale że myśl ta chyba nigdy nie powstała w umyśle pana hrabiego.
— Bądź spokojnym, nie jestem bohaterem dramatu. Nie znoszę tragicznych sytuacyj i nie znam nic głupszego nad zbrodnię; ale sprzeciwienie się niegodziwemu paragrafowi nie uważam za zbrodnię. Cóż mnie może zobowiązywać do przekazania imienia mego i majątku dziecku, co do którego nie mam pewności, że jestem jego ojcem.
— W razie wątpliwości jednak, panie hrabio...
— Wątpliwość gorszą jest od pewności! Gdybym miał tę pewność, sprzedałbym mój majątek, legowałbym jakąś sumę hrabinie i wyniósłbym się z kraju na zawsze. A mając jakąkolwiek wątpliwość, muszę mieć dla niej pewne względy, gdyż w przeciwnym razie okrzyczanoby mnie warjatem. Wątpliwość w tych rzeczach, to niestety stan prawie normalny, w którym każdy godzi się z swojem przeznaczeniem.
— A pan hrabia nie zechcesz się z niem zgodzić?
— Nigdy! Ja mam pojęcia ściśle sprawiedliwe; tak mnie wychowano. Nie poddam się poniżającemu prawu, któremu inni haniebnie ulegają. Obacz, czy nie ma środka, aby ukryć urodzenie dziecka i nie wciągnąć go pod mojem imieniem na liście cywilnej.
— Nie, panie hrabio, mówiłem już, że nie ma żadnego sposobu jeżeli się chce uniknąć rozgłosu. — I przedłożyłem mu wszystkie paragrafy prawne w całej ich osnowie.
— Wiedziałem to wszystko potroszę, odrzekł hrabia, a od kilku dni pilnie kodeks przeglądam. Więc muszę pozostać przy pierwszej mojej myśli, muszę wpisać dziecko na moje imię, a potem niech przepada natychmiast.
Hrabia mówił to z taką obojętną stanowczością, że zimny pot wystąpił mi na czoło i mimowolnie powtórzyłem za nim „niech przepada natychmiast“.
— Zgadzasz się więc ze mną, podchwycił p. Flamarande, chodzi o to, aby się samemu nie narażać, nie naruszyć litery prawa i prawa ludzkości. Pomyślę jeszcze nad tem ale pomyśl i ty.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: George Sand i tłumacza: anonimowy.