Faust (Goethe, tłum. Zegadłowicz)/Część pierwsza/U czarownicy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Johann Wolfgang von Goethe
Tytuł Faust
Wydawca Franciszek Foltin
Data wyd. 1926
Druk Franciszek Foltin
Miejsce wyd. Wadowice
Tłumacz Emil Zegadłowicz
Tytuł orygin. Faust
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 1
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 2
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
U CZAROWNICY

FAUST  /  MEFISTOFELES  /
KOCUR KOCZKODAN  /  KOTKA KOCZKODAN  /
MŁODE KOCZKODANY  /  CZAROWNICA

(na niskiem palenisku stoi wielki kocioł; w unoszącym się z nad ognia dymie jawią się rozmaite postacie)
(Kotka koczkodan kuca koło kotła, daje baczenie na wrzątek; Kocur z młodemi stoi z boku; nagrzewa się)
(ściany i powała upstrzone dziwacznemi, czarodziejskiemi przyrządami)
FAUST

Ohydne są te sztuczki czarnoksięskie!
i ty mi każesz wierzyć, że tą drogą
szaleństw — wrócą się moje lata męskie?
że gusła babskie odmłodzić mnie mogą?
że miksturami, które wiedźma warzy,
zniweczy starość i zmarszczki na twarzy?
Jeśli lepszego nie masz nic — to bez protestu
zniosę nadwyżkę starych lat trzydziestu!
widać ni umysł twórczy, ni mądra przyroda,
napoju ożywczego wargom mym nie poda.

MEFISTOFELES

Rozsądnie mówisz, drogi przyjacielu;
lek naturalny też znaleść potrafię,
który do znaczonego doprowadzi celu —
lecz to już w innej księdze, w innym paragrafie!

FAUST

Chcę wiedzieć!

MEFISTOFELES

Owszem! lek ten bez pieniędzy,
bez czarnoksięstwa, mówię, bez lekarza
osiągnąć możesz; lecz musisz co prędzej
pojechać na wieś, sprząc z losem nędzarza,
orać, siać, młócić — i umysł swój chronić,
by go myśleniem zbytniem nie roztrwonić;
żywić się skromnie, żyć w zgodzie z bydlęciem,
po żniwach znowu pole wynawozić;
w ten sposób żyjąc i z tem przedsięwzięciem —
o lat ośmdziesiąt możesz się odmłodzić.

FAUST

Nie dla mnie orka, grabie i motyka,
do tego już się z młodości nawyka,
a mnie nie wabi żywot ciasny, blady.

MEFISTOFELES

A więc do czarownicy! — innej niema rady.

FAUST

Lecz na cóż wiedźma?! Czemuż ty napoju
sam nie uwarzysz?

MEFISTOFELES

Ostaw mnie w spokoju!
Wolałbym tłuc kamienie i mościć rozstaje!
Chociaż się wielka sztuka z wielką wiedzą splata,
dopiero z cierpliwości twór wielki powstaje.
Duch cichy działa, medytuje lata;
z czasu się rodzi, z ciągłości potęga
i owa moc odrodzeń skuteczna i tęga!

A co tu ingredjencji! — jak w tkaninie przędzy,
najzawilsze arkana i przemyślne zioła...
receptę wprawdzie djabeł daje jędzy,
lecz sam wykonać jej nie zdoła!

(spostrzega zwierzęta)

Spójrz, co za kocia familja mizdrząca —
to pan służący — to pani służąca.

(do zwierząt)

Pani zdaje się niema w domu?

ZWIERZĘTA

Nie mówiła nikomu,
kiedy powróci;
kominem wyleciała,
kominem wróci.

MEFISTOFELES

Kiedyż możemy spodziewać się wróżki?

ZWIERZĘTA

Aż sobie przy ogniu zgrzejemy nóżki.

MEFISTOFELES
(do Fausta)

Cóż — podobają ci się te kocięta?

FAUST

Obrzydłe, szkaradne zwierzęta!

MEFISTOFELES

A właśnie dyszkur z tą czeredą
to dla mnie rozkosz niepojęta.

(do zwierząt)

Powiedzno socjeto przeklęta,
co się w tym djablim kotle praży?

ZWIERZĘTA

Dziadowska zupa dla nędzarzy.

MEFISTOFELES

Więc los was, widzę, gośćmi darzy.

KOCUR
(podchodzi do Mefistofelesa — łasi się)

Grajcie ze mną w kości,
pragnę majętności —
przy mnie wygrana!
Obaczysz wtedy
bogacza z biedy,
z kocura pana.

MEFISTOFELES

Tej małpiej donżuanerji
śni się też stawka na loterji.

(tymczasem młode koczkodany bawią się dużą kulą)
(właśnie ją przytoczyły)
KOCUR

Oto jest ziemska kula —
podnosi się — opada.
Kręci się, toczy, tuła,
a kot nią włada;
jak szkło dźwięczy.
Kto ją rozłamie,
ten się okłamie
pustkami wnętrzy;
błysk, blask tu i tam
omamienie, kłam;
umrzesz z swej winy,
nie baw się banią!
kula jest z gliny,
czerepy zranią.

MEFISTOFELES

Na cóż to sito?

KOCUR
(zdejmuje je)

By cię obito
za twoje myto!

(do kotki)

Spójrz no przez sito,
czy to jest złodziej,
czyli dobrodziej?

MEFISTOFELES
(zbliża się do ognia)

A ten gar na co?

KOCUR I KOTKA

To-ci ladaco
nie wie, co gar,
co kocioł, co war,
matołek!

MEFISTOFELES

Niegrzeczny gbur!

KOCUR

Oto masz wachlarz z piór —
a oto wygodny stołek!

(Mefistofeles zniewolony siada)
FAUST
(przez ten czas wpatruje się w lustro — to odstępuje, to podchodzi)

Cóż za uroczy obraz moim oczom
to czarodziejskie podaje zwierciadło?
Miłości! nieś mnie przestrzenią przeźroczą,

kędy króluje urocze widziadło!
Gdzież ten kraj święty, boże uroczysko,
w którym sen jawą jest — w błękicie żyje!
Stąd ciebie widzę... gdy podchodzę blisko,
mgła cię zazdrosna zasłania i kryje.
O najpiękniejsza niewiasto na świecie,
rozkwitła w krasie niźli róża wonniej!
Piękno i szczęście w tej jednej kobiecie,
której ni serce ni myśl nie zapomni!

MEFISTOFELES

Słusznie! — chcesz wiedzieć, skąd się piękność wzięta;
przez sześć dni długich Bóg pracował znojnie;
zadowolony z swego arcydzieła,
już dnia siódmego odpoczął spokojnie.
Wpatruj się w zjawę — upij się dosyta,
moja moc sprawi, iż pryśnie zasłona,
a piękność żywa, ze snu rozpowita,
padnie szczęśliwa w szczęśliwsze ramiona.

(Faust wpatruje się ustawicznie w zwierciadło)
(Mefistofeles rozpiera się w krześle — bawi się wachlarzem — mówi w dalszym ciągu)

Siedzę jak król na tronie — oto królewski znak —
ten wachlarz — berło moje, jeno korony brak.

ZWIERZĘTA
(które dotychczas w pociesznych podskokach harcowały, przynoszą z wielką wrzawą koronę)

Jedni w pokorze się gną,
drudzy drwią;
zlep tę koronę potem i krwią!

(nieopatrznie wydzierając sobie koronę, łamią ją na dwie części; w podskokach)

Stało się, stało —
symbol — czcze dymy —

Cóż nam zostało?
już tylko rymy!

FAUST
(w stroną lustra)

Ja oszaleję! oszaleję!

MEFISTOFELES
(wskazuje na zwierzęta)

Ze mną się też niedobrze dzieje.

ZWIERZĘTA

Wspak, wpoprzek kryśl,
aż znajdziesz myśl.

FAUST
(jak poprzednio)

Ogień mnie spala, żar mnie dusi,
uchodźmy prędko, prędko stąd!

MEFISTOFELES
(jak poprzednio)

Chcąc nie chcąc, każdy przyznać musi,
że poetycki drży w nich prąd.

(zupa w kotle wykipiała)
(bucha płomień wysoko pod okap komina)
(czarownica wpada poprzez ogień z krzykiem straszliwym)
CZAROWNICA

A! przeklęte bydło, przeklęte świnie,
żar opuszczony,
dom wyogniony,
przeklęte bydło! Kara nie minie!

(zauważyła Fausta i Mefistofelesa)

Kto tu? skąd?
kto tu? skąd?
kto tu się skrada
do mojej włości?
Trąd i zagłada,
żar spali kości!

(nabiera chochlą płomienie z kotła — pryska niemi na Fausta, Mefistofelesa i zwierzęta)
(zwierzęta wyją)
MEFISTOFELES
(trzonem wachlarza tłucze szklanki i garnki)

Na części to — na szczerby to —
stłuczono szkło!
To tylko żart —
takt, bity szyk —
lecz tyle wart,
co i twój krzyk.

(czarownica cofa się zła i przerażona)

Poznałaś już wiedźmo i jędzo
swojego pana i mistrza?
Zawalę dom — ostaną zgliszcza,
a wiatry koty twe rozpędzą!
Gdzież respekt twój przed tą czerwienią —
kogucie pióro — spójrz-no — blisko!
jak się w tym ogniu lśnią i mienią —
cóż? może podać mam nazwisko?

CZAROWNICA

Łaski! przyszliście do mnie skryto!
Gdzież panie — końskie twe kopyto?
Gdzież twoje kruki?

MEFISTOFELES

Dość już na dzisiaj tej nauki!
Dawnoś mnie przecież nie widziała —

myślisz, że przyszedł taki-siaki,
a tu kultura świat opanowała,
która i djabłom dała się we znaki!
Przepadły już dziecinne baśnie,
ogon nikogo już nie złudzi,
a co do nogi końskiej — właśnie
trudno z nią iść pomiędzy ludzi.
Chcę mieć swobodę, korzyść i nogę niebrzydką,
od dawna paraduję z przyprawioną łydką.

CZAROWNICA
(tańczy)

Radością jestem opętana,
dziś gościem mam szatana!

MEFISTOFELES

Nazwisko zamilcz — sza! szkarado!

CZAROWNICA

Czemuż? czy ono wam zawadą?

MEFISTOFELES

Ludzie me imię w baśniach pochowali,
lecz jak źle żyli, tak i żyją zwadą.
Złego pozbyli się — lecz źli zostali!
Tytułuj mnie baronem, to popłaca w świecie
toćże szlachcicem jestem, szlachcicem się czuję;
że w żyłach mam błękitną krew, nie wątpisz przecie,
a oto klejnot, którym ja się pieczętuję.

(gest czyni nieprzyzwoity)
CZAROWNICA
(śmieje się do rozpuku)

Ha, ha, ha! To jest twój wypróbowany sposób,
poznałabym cię kpiarzu, wśród tysiąca osób!

MEFISTOFELES
(do Fausta)

Ucz się, mój przyjacielu, może się przydarzyć,
byś wiedział, jak to wiedźmy sprytnie z mańki zażyć!

CZAROWNICA

Czemże usłużyć mam, wróżbą czy lekiem?

MEFISTOFELES

Trza nam napoju, co młodość przywraca,
musi dostały być, wytrawny wiekiem,
bo krzepkość jego wiek wzbogaca.

CZAROWNICA

Chętnie! — mam starą butelczynę,
z której pociągam sama czasem,
chętnie odstąpię leku krztynę —
a likwor czysty! Ani kwasem
ni siarką już nie zalatuje!

(cicho)

lecz umrzeć może! ryzykuje!

MEFISTOFELES

Daj jeno mocny — będzie zdrów!
Więc do roboty — dalej!
zrób czarci krąg, zaklęcia zmów
i pełną szklankę nalej!

CZAROWNICA
(w cudacznych podskokach i gestach zatacza krąg; ustawia w nim przedmioty fantastyczne — szklane naczynia podzwaniają, kotły dudnią; z dźwięków tych splata się muzyka niesamowita; wreszcie przynosi foljał olbrzymi, grupuje koczkodany w kręgu; dzierżą pochodnie, podtrzymują księgę)
(Fausta wabi do wnętrza)
FAUST
(do Mefistofelesa)

Cóż to jest? powiedz! co to z tego będzie?
Te ruchy obłąkańcze, cudaczne narzędzie
znam nazbyt dobrze — nienawidzę z duszy —
mnie oszukańcza praktyka nie wzruszy!

MEFISTOFELES

Ech! drobiazg, żarty, trochę śmiesznych pokus,
toć istne głupstwo, więc nie wszczynaj sporu,
jak lekarz tak i ona robi hokuspokus,
ażeby napój dojrzał i nabrał wigoru.

(zniewala Fausta do wejścia w krąg)
CZAROWNICA
(recytuje z księgi z wielką przesadą)

Oto twoje uczynki:
dziesiątkę zrób z jedynki,
opuść dwójkę,
natychmiast wezwij trójkę
wszystko dla złotej ery!
Przekreśl cztery
z piątki i szóstki — mówi czarownica —
— niech się siódemka z ósemką wyświeca;
wymotaj z wątka
dla dokończenia:
dziewiątka jedynką, zerem dziewiątka.
Oto czarownic tabliczka mnożenia.

FAUST

Wiedźma wyplata mętne banialuki.

MEFISTOFELES

Och, to nie koniec jeszcze tej nauki,
ja ją przewertowałem — wierzaj, nie szło gładko,

zanim do tego wniosku doszedłem, że w wierze
sprzeczności są dla mędrców i głupców zagadką;
lecz są to sprawy stare — chociaż wiecznie świeże,
z trójcy jedność, z jedności trójcę wyprowadzać,
oto fałsz, którym prawdę czystą się zabija;
a uczą nas i mówią: to się musi zgadzać!
Głupstwo jest wieczne — ludy mrą, ono nie mija.
Zazwyczaj wierzy człowiek, gdy usłyszy słowa,
że pod ich wierzchnią szatą myśl się jakaś chowa.

CZAROWNICA
(w dalszym ciągu)

Potęgi, siły
wiedzy zawiłej,
zamknięte dla świata zgłoski,
kto myśl zatraci
ten się wzbogaci:
zdobędzie ją bez troski.

FAUST

Bajdurzy strasznie czarci stwór —
mnie pęka łeb — ona wciąż więcej!
zda mi się, jakbym słyszał chór
upartych błaznów sto tysięcy.

MEFISTOFELES

Więc dość już tego, zakończ sybillo zabiegi,
niechże mu mocny napój te męki osłodzi,
prędko podawaj kielich — a natocz po brzegi,
przyjacielowi memu pełny nie zaszkodzi;
zresztą doktorska to persona, wielce godna,
niejeden kielich w życiu wychyliła do dna.

CZAROWNICA
(pośród karesów i ceremonji nalewa napój do czary)
(z chwilą, gdy Faust czarę do ust podniósł, wybuchnął z niej płomień)
MEFISTOFELES

Wypij odważnie aż do krzty,
niech ci się lice rozpromieni;
ze samym djabłem jesteś na ty,
a lękasz się płomieni?!

(Czarownica rozwiera krąg)
(Faust występuje z niego)
MEFISTOFELES

Ruszaj się żwawo, spocząć ci nie wolno!

CZAROWNICA

Niechże wam siły lek wróci młodzieńcze!

MEFISTOFELES
(do czarownicy)

Za krzątaninę twą mozolną
na Łysej Górze się odwdzięczę.

CZAROWNICA
(do Fausta)

Oto piosenka — ona da ci władzę
w wszelkiej obierzy doradzi skutecznie.

MEFISTOFELES
(do Fausta)

Chodź żwawo ze mną — ja cię poprowadzę —
teraz wypocić musisz się koniecznie,
aby napoju czarodziejska siła,
ze sfer zewnętrznych w głębie ku wnętrznościom,
statecznie się rozprowadziła.
Więc ruch! już później wypoczniem do woli;
rychło poczujesz z rozkoszną radością,
jak Amor w tobie tańczy i swawoli.

FAUST

Pozwól mi spojrzeć jeszcze raz w zwierciadło,
raz jeszcze obraz ujrzeć chcę uroczy!

MEFISTOFELES

Poco? niebawem niewieście widziadło
w krew się i ciało wdzięcznie przeistoczy.

(cicho)

Już ciebie żądze jak wicher pożeną;
każda kobieta zda ci się Heleną.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Johann Wolfgang von Goethe i tłumacza: Emil Zegadłowicz.