Faust (Goethe, tłum. Zegadłowicz)/Część druga/W namiocie Samozwańca

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Johann Wolfgang von Goethe
Tytuł Faust
Wydawca Franciszek Foltin
Data wyd. 1926
Druk Franciszek Foltin
Miejsce wyd. Wadowice
Tłumacz Emil Zegadłowicz
Tytuł orygin. Faust
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 1
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 2
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
W NAMIOCIE
SAMOZWAŃCA

CESARZ  /  HETMAN KORONNY  /
PODKOMORZY  /  STOLNIK  /  STRUKCZASZY  /
PRYMAS-KANCLERZ KORONNY  /  ŁACAP  /
DWORKA  /  TRABANCI

(tron; przepych)
HARNAŚ ŁAPCAP I MARKIETANKA DOWORKA
DOWORKA

Pierwsi jesteśmy z całej rzeszy!

ŁAPCAP

Pierwszy przychodzi kto się śpieszy.

DOWORKA

Tutaj się można w skarbach pławić!
Od czego zacząć? Co zostawić?

ŁAPCAP

Ten cały namiot — złota kadź!
Aż oczy bolą; co tu brać?

DOWORKA

Rozpocznę od kilimu tego,
siennik mam, wiecie, doniczego.

ŁAPCAP

Ach! cóż za damasceńska stal,
tego nie zabrać — byłby żal!

DOWORKA

Płaszcz ten czerwony w złote pasy!
toż to marzenie! co za czasy!

ŁAPCAP
(zabiera zbroję)

Najlepsza w ręku taka szabla,
z nią furda strachy, przemoc djabla!
Zgarniają ręce twe zażarte,
a wszystko funta kłaków warte.
Rzuć to i czyń, co ja tu czynię,
korzystną zajmij się robotą,
zabierz na plecy, babo, skrzynię,
w niej żołd żołnierski, samo złoto.

DOWORKA

Piekielny ciężar! Szkoda zwady,
z miejsca nie ruszę, nie dam rady.

ŁAPCAP

Grzbiet masz rozległy! Schyl się! Jeszcze!
Ja ci to dźwignę i umieszczę.

DOWORKA

Gwałtu! Już po mnie! Co za męka!
Ciężar mnie złamie, krzyż mi pęka!

(skrzynia spada i rozwiera się)
ŁAPCAP

Masz! Rozsypało się, psiajucha;
prędko — pozbieraj do fartucha!

DOWORKA
(przyklęka)

Pomóż! by prędzej szło zbieranie —
i tak nam dosyć się dostanie.

ŁAPCAP

No — dosyć będzie! — Trza dać nura!

(Doworka zastaje)

Sto djabłów! W twym fartuchu dziura!
Gdzie stąpisz sypią się dukaty,
trwonisz niebacznie plon bogaty.

TRABANCI CESARSCY

A wy tu poco w tym namiocie?
Grzebiecie się w cesarskiem złocie?

ŁAPCAP

Kto pierwszy szedł, gdzie walka sroga —
słusznie łup syty sobie bierze;
a to jest przecież namiot wroga,
a myśmy także żołnierze.

TRABANCI

Zły się obyczaj stąd wytwarza:
żołnierz i złodziej w jednym rzędzie;
kto pragnie w służbie być cesarza,
niechaj wojakiem prawym będzie.

ŁAPCAP

Tę prawość waszą dobrze znam:
to kontrybucja! Gadaj zdrów;
wszystko do kupy wielki kłam —
brać! to najmilsze z waszych słów!

(do Doworki)

Co masz, to dzierż! Już po obławie —
chodź! Patrzą na nas niełaskawie.

(wychodzą)
TRABANT PIERWSZY

Czemużeś tak bezczynnie stał?
jabym-był draba w mordę prał!

TRABANT DRUGI

Doprawdy nie wiem; z sił opadłem;
wydali mi się złem widziadłem.

TRABANT TRZECI

A mnie się w oczach zamroczyło,
wszystko się jakby mgłą okryło.

TRABANT CZWARTY

Jakby nas dziwny spętał czar —
strach się podstępnie zewsząd skrada;
przez cały dzień obłędny skwar —
ten stoi, tamten nagle pada —
— wleczemy się, a walka trwa;
znów nowy ataki Krzyk: do broni!!
Wróg pada! W oczach krwawa mgła,
a w uszach dźwięczy, brzęczy, dzwoni!
Wreszcieśmy doszli tu — jak w śnie —
lecz jakim cudem, któż to wie?!

(wchodzą)
CESARZ I DOSTOJNICY
(trabanci oddalają się)
CESARZ

Więc stało się! Zwycięstwo! Wróg nasz rozgromiony,
rozsypał się w popłochu w cztery świata strony.
Skarby, kobierce, bezład poniechanych zbroi,
zdrajca umknął sromotnie, a tron pustką stoi.
Pośród trabantów wiernych i wypróbowanych,
oczekuję łaskawie hołdu mych poddanych.
Zewsząd radosne wieści: władza ma uznana,
powstańcy pokonani we mnie widzą pana!

Chociaż się czarnoksięsiwo wdało w naszą sprawę,
zwyciężyliśmy sami i zyskali sławę.
Przecież często przypadek walczącym pomaga:
grad kamienny, deszcz krwawy nieprzyjaciół smaga,
z przepaści czasem rozbrzmi głos straszny i srogi —
dla nas hejnał otuchy, wrogom chorał trwogi.
Pokonany upada; hańba go przeżyje;
zwycięzca z łaską bożą wian tryumfu wije.
Nie potrzeba rozkazów! W tej dziejów niedzieli
veni creator wzlata z miljonów gardzieli.
Chwila to osobliwa; chcę przeto i muszę
— co tak rzadko czyniłem — w własną spojrzeć duszę:
młodość wartości życia poznać się nie sili,
lata dopiero uczą cenić wagę chwili.
Postanawiam dziś przeto, dostojnicy, z wami
dzielić się panowaniem, władzą i włościami.

(do pierwszego)

Książe kochany! Stałeś na armji mej czele,
w chwili ważnej działałeś rozważnie i śmiele;
bądź hetmanem koronnym! Oby z tego miecza
spłynął wieczysty pokój i dostatnia piecza.

HETMAN KORONNY

Gdy wierne wojska, które rokosz uśmierzyły,
wzmocnią grody graniczne i władzy twej siły —
zezwól, abyśmy w zamku rycerskich komnatach
ucztę zacną sprawili przy setnych wiwatach;
wtedy ja miecz ten dzierżąc, przy twym majestacie
stał będę, wierny strażnik, na twej chwały czacie.

CESARZ
(do drugiego)

Ty, który z męstwem łączysz takt i miarkowanie,
bądź wielkim podkomorzym! — Niełatwe zadanie;

przewodzić będziesz dworskim, co to bałamutni
do usług mniej są skorzy, a bardziej do kłótni.
Ty w splendorze godności bądź odtąd przykładem,
jak panu i dworowi służyć grzecznym ładem.

WIELKI PODKOMORZY

Wielkie zamysły pańskie wypełniać — zdrój łaski!
Dobrym pomóc, nieszkodzić złym, godzić niesnaski,
otwartość bez chytrości, niekłamna pogoda —
za wszystko twe spojrzenie — najwyższa nagroda!
Jeślibym mógł o uczcie marzyć nazbyt śmiało —
pragnąłbym podać tobie miednicę wspaniałą
i potrzymać pierścienie — abyś chłodną wodą
rzeźwić mógł ręce; — wzrok twój będzie mi osłodą.

CESARZ

Myśleć nie chcę o uczcie! Zbyt poważna chwila;
lecz niechaj! Radość krzepi, przed czynem posila.

(do trzeciego)

Ty bądź wielkim stolnikiem! Twoje panowanie:
zarząd dóbr, białozory, psiarnie, polowanie.
Mniemam z śpichrzy i śpiżarń wyrugujesz braki
i wedle pory roku nagodzisz przysmaki.

WIELKI STOLNIK

Post dla mnie obowiązkiem, póki mego pana
nie nasyci potrawa nadobnie podana;
kucharze i włodarze będą się starali
o zamorskie korzenie i wczesność nowalji.
Znam gust twój, więc skieruję zarządzenia pilne
nie na zmyślne potrawy, lecz proste i silne.

CESARZ
(do czwartego)

Że to jednak do uczty stała chęć was bierze,
bądź mi wielkim strukczaszym, młody bohaterze.

Więc gospodaruj pilnie, niech nasza piwnica
najlepszemi winami godnie się zaleca.
Lecz zważ, że cześnik trzeźwość w estymie mieć musi,
niechże cię więc sposobność niewczesna nie skusi.

WIELKI STRUKCZASZY

Wasza cesarska mości! Nim się człek spostrzeże,
młodość, byle jej ufać, prym przed mężem bierze.
Więc i ja starań znacznych dołożę sowicie,
abyś miał najpiękniejsze, urocze nakrycie;
kredens twój złotem, srebrem, kryształem przystroję,
a ulubiony puhar złożę w ręce twoje:
puhar z szkła weneckiego, mający tę cnotę,
że zdwaja i moc wina i picia ochotę,
a chroni przed upiciem; — choć ufać nie można —
zbawienniej chroni twoja pomierność ostrożna.

CESARZ

Każde w tej ważnej chwili powiedziane zdanie,
niechajże znajdzie u was pełne zaufanie.
Słowa cesarskie nie dym, nie mgła jego dary;
wiem, że chcecie, i słusznie, potwierdzenia wiary:
dokumentu z pieczęcią. — W zdarzonej godzinie
nadchodzi mąż, co z kunsztu prawniczego słynie.

(wchodzi)
PRYMAS — KANCLERZ KORONNY
CESARZ

Kiedy szczytowy kamień zepnie już sklepienie,
budowa trwać na wieki będzie niewzruszenie.
Czterech kniaziów tu widzisz; w rozmowie łaskawej,
domu i dworu ważne omówiłem sprawy.
Lecz gdy chodzi o rządy i ład w państwie całem —
dzielę je między pięciu was, których wybrałem.

Splendor wam się należy i znamię pańskości,
przeto zwiększę granice waszych posiadłości
dziedzictwem tych, co rokosz przeciw mnie podnieśli.
Wam, wiernym, łaska moja szmat ziemi wykreśli,
równocześnie i prawo będzie wam nadane
rozrostu dóbr przez kupno, zajazd lub zamianę.
Więc dalej postanawiam, byście władzy swojej
zażywali bez przeszkód jak kniaziom przystoi.
Jako sędziowie wielcy ferujcie wyroki,
bez odwołań niech będzie wyrok wasz wysoki.
Podatki, dziesięciny, dzierżawy i myta,
żupy, mennice — wasza własność prawowita.
Tak oto wdzięczność zacna, co w sercu mem płonie,
stawia was, bliscy moi, przy cesarskim tronie.

PRYMAS

Dank ci panie składamy w należnej powadze!
Wzmacniając nasze siły, wzmacniasz swoją władzę.

CESARZ

Was pięciu wznoszę w godność wielką i robotę.
Panuję jeszcze, żyję i żyć mam ochotę.
Lecz wielkich przodków moich poważna gromada
napomina, o końcu niespodzianym gada.
Przyjdzie mi świat porzucić, w duchów stanąć rzędzie,
tedy wybrać następcę waszym czynem będzie.
Elektowi tron dacie; niech panuje śmiele
i zakończy zamieszki w pokojowem dziele.

KANCLERZ KORONNY

Z uczuciami dumnemi i wraz pokornemi
korzą się tobie wielcy książęta tej ziemi.
Dopóki w piersiach wierna kołace się dusza,
jesteśmy ciałem, którem wola twa porusza.

CESARZ

A więc umowa stoi między nami święta;
dokumentem potwierdźmy te pacta conventa.
Zażywajcie dóbr waszych i samodzielności;
jeden warunek kładę: niepodzielność włości.
Jakkolwiek rozszerzycie wasz okręg lenniczy,
najstarszy syn niech całą posiadłość dziedziczy.

KANCLERZ KORONNY

Statut spiszę z treści twych słów na pergaminie,
niech na wieki twem szczęściem i naszem zasłynie.
Skryba zdobnie przepisze, a pobok pieczęci
twój podpis prawomocnie dokument uświęci.

CESARZ

Posłuchanie skończone! Co dzień przyniósł w dani,
rozważcie to samotnie, w duchu zasłuchani.

(świeccy dostojnicy wychodzą)
PRYMAS
(zostaje)
(mówi patetycznie)

Kanclerz wyszedł, lecz prymas nie pójdzie tą drogą;
zostaje, aby, panie, służyć ci przestrogą!
Ojcowskie serce moje lęk kąsze żałosny!

CESARZ

Jakież troski cię gnębią w chwili tak radosnej?

PRYMAS

Zmaga mnie boleść gorzka, strach o duszę trwoży —
sojusz z czartem zawiera pomazaniec boży!
Wprawdzie tron odzyskałeś, ale w sposób kręty
i Bogu na pohybel i Stolicy świętej!
Wzniesie papież nad państwem karzącą prawicę,
przeklnie cię i rozkaże przełamać gromnicę. —

A ów dzień koronacji? czyż zapomnieć może,
że w pierwszym błysku łaski cesarskiej korony,
cały świat chrześcijański został pohańbiony?
Uderz się w piersi! I daj zadośćuczynienie,
spraw, by wraży szmat ziemi zyskał uświęcenie:
tam, gdzieś zajął obozem całą wzgórzy stronę,
gdzie złe duchy się zbiegły na zgubną obronę,
gdzieś posłuch dał skwapliwy czeredzie kłamliwej —
stwórz kalwaryjskich dróżek odpust świątobliwy;
postaw klasztor, a przy nim fundację posażną:
wzgórz poszytych borami przestrzeń daj poważną,
zielone, bujne łąki, lśniące, rybne stawy,
strumyków sporą ilość, co w szumie siklawy
spadają na dolinę, gdzie srebrzystą wstęgą
zalecają się łanom, pastwiskom i łęgom —
dodajże w szczodrej łasce jeszcze tę dolinę,
a tedy pełen skruchy zmażesz swoją winę.

CESARZ

Zbłądziłem ciężko! Każdej imam się ofiary;
wykreśl one granice wedle własnej miary.

PRYMAS

Niechaj te miejsca grzechem skażone, rozgorzą,
poczętą w skrusze kornej, świętą służbą bożą.
Już widzę wzrokiem ducha zwarte bloki muru
i jutrzenkę grającą na piszczałach chóru.
Kościół rośnie, zakwita złotym kwiatem krzyża,
łaską jego przez nawy wiernym się naniża;
płyną w bramy pielgrzymki w modlitwie skruszonej,
z gór i dolin wołają rozśpiewane dzwony —
ze wszystkich wież wołają tem podniebnem biciem:
grzeszniku! nowem ciebie obdarzymy życiem!
Oby dzień poświęcenia wielki, uroczysty
spromienił się splendorem twej zbożnej asysty.

CESARZ

Niechże nabożne dzieło miljonowej rzeszy
mówi o chwale Boga, a mnie niech rozgrzeszy,
Rzekłem! Skrzepiony w duchu i pełen radości.

PRYMAS

Szczęsny eventus sprawy żąda formalności.

CESARZ

Spisz więc akt erekcyjny z prawami nadania
i jak najrychlej przynieś go do podpisania.

PRYMAS
(już się był pożegnał)
(jednak wraca jeszcze)

Dziełu zapewnić rozwój trzeba przez daniny,
przez wieczyste pogłówne, czynsze, dziesięciny;
chcąc godziwie utrzymać przyklasztorne wzgórze
i gospodarkę całą — to koszta są duże.
By klasztor stanął szybko na takiej pustoszy —
sięgnij do swej szkatuły i nie żałuj groszy.
Zważ, że zdala sprowadzać trzeba materjały,
drzewo, wapno i łupek — to koszt też niemały.
Podwody dadzą chłopi, gdy się im powtórzy,
że kościół błogosławi temu, kto mu służy.

(wychodzi)
CESARZ

Ciężkie są me przewiny; Grzechy wielką zmorą;
Te szalbiercze praktyki kosztują mnie sporo.

PRYMAS
(jeszcze raz powraca)
(z czcią najgłębszą)

Wybacz panie! — Szalbierza, co z złych kunsztów słynie,
obdarzyłeś pomorzem; — klątwa go nie minie!

Słusznie przeto w twej skrusze kościół ma nadzieję,
że i z tych dóbr mu przyznasz cła i przywileje.

CESARZ
(opryskliwie)

Jeszcze morze przez piaski lądów tych przecieka.

PRYMAS

Kto cierpliwość i prawo ma — ten się doczeka.
Wierzę, że przywilejów zaszczyt nam przypadnie!

(wychodzi)
CESARZ
(sam)

W ten sposób całe państwo mógłbym rozdać snadnie.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Johann Wolfgang von Goethe i tłumacza: Emil Zegadłowicz.