Faust (Goethe, tłum. Zegadłowicz)/Część druga/Rozpadliny górskie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Johann Wolfgang von Goethe
Tytuł Faust
Wydawca Franciszek Foltin
Data wyd. 1926
Druk Franciszek Foltin
Miejsce wyd. Wadowice
Tłumacz Emil Zegadłowicz
Tytuł orygin. Faust
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 1
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała część 2
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZPADLINY
GÓRSKIE

MATER GLORIOSA  /  PATER ECSTATICUS
PATER PROFUNDUS  /  PATER SERAPHICUS  /
DOCTOR MARIANUS  /  MAGNA PECCATRIX  /
MULIER SAMARITANA  /  MARIA AEGYPTIACA  /
POKUTNICA ZWANA NA ZIEMI MAŁGORZATĄ  /
CHÓR CHŁOPIĄT ZBAWIONYCH  /  CHÓR
ANIOŁÓW MŁODSZYCH  /  CHÓR ANIOŁÓW
DOSKONALSZYCH  /  CHÓR POKUTNIC  /
CHORUS MYSTICUS

LAS, SKAŁY, PUSTKOWIE — NA TARASACH
SKALNYCH ŚWIĘCI PUSTELNICY
CHÓR I ECHO

Lasy kłonią się w poszumie,
korzeniami pospinały
wrosłe w siebie głazy, skały;
pnie za pniami idą w tłumie,
fala w falę bije, dzwoni —
nas głęboka grota chroni.
Lwy milczące po ustroni
snują się przez ścieżek skręty,
straż przyjazna ze czcią broni
przybytku miłości świętej.

PATER ECSTATICUS
(unosi się na powietrzu)

Płomieniu rozkoszy wiecznej!
Więzy płonącej miłości!
Boleści męki serdecznej!
Pragnienie ujrzenia boskości!
Strzały przeszyjcie mnie,
włócznie przebodźcie mnie,
maczugi zdruzgoczcie mnie,
pioruny rozgromcie mnie!
Niech się znikomość rozpryśnie
w przelotnej chwilowości,
a jako gwiazda rozbłyśnie
ziarno wieczystej miłości.

PATER PROFUNDUS
(w sferze głębokiej)

Jak dno przepaści, które w głębi
u nóg mych głuchym snem się mroczy
jak rozpęd rzek, co wre i kłębi
nim wodospadem z grani skoczy,
jak wiąz, co przemógł wichrów waśnie
i wierch swój dźwiga do przestworzy —
taką wszechmocna miłość właśnie,
co wszystko splata, wszystko tworzy.

Wkoło mnie świsty i poświsty
poszumnych borów i parości,
przez które w aureoli mglistej
wodospad szklaną drogę mości
i żyzność niesie niżnym krajom;
te błyskawice błyskające,
które powietrze oczyszczają,
opary niszczą trujące —

wróżby miłości to najświętsze,
wieszczące twórczość wiecznej mocy!

Niechże rozpalą moje wnętrze,
gdzie duch zmylony, w mroźnej nocy
usycha w ciasnym zmysłów worze,
kona w więziennej poniewierce.
Ukój me myśli Wielki Boże!
Oświeć łaknące serce!

PATER SERAPHICUS
(w sferze środkowej)

Jodeł rozwiane warkocze
zorza jutrzniami czesze!
Przez niebios modre przeźrocze
młodzianków zlatują rzesze.

CHÓR CHŁOPIĄT ZBAWIONYCH

Powiedz nam, ojcze nasz dobrotliwy,
cośmy za jedni? gdzie lotów szlaki?
Byt nasz łagodny, byt nasz szczęśliwy,
wszystkim porówno jednaki.

PATER SERAPHICUS

Chłopięta północą zrodzone,
rozkwitłe w ducha połowie,
rodzicom przerychło stracone,
anielscy braciszkowie.

Wy wiecie, żem pełen miłości,
przeto się do mnie zbliżacie;
szczęśliwi, bo zawiłości
dróg ziemskich, chłopięta, nie znacie.

Oczy me — wasze pokoje!
Czucia wam oścież otworzę!
Wasze jest ciało moje!
Ujrzyjcie dzieła Boże!

(wciela ich w siebie)

Oto są drzewa, oto są skały,
oto wód lśniących wieczysta praca,
oto wodospad szumny, wspaniały,
drogę górzystą na przełaj skraca.

CHŁOPIĘTA ZBAWIONE
(przez usta ojca Seraficznego)

Świat stąd potężny, świat urokliwy,
lecz za ponury, o! nazbyt srogi!
Serce zamiera z grozy i trwogi,
pozwól nam odejść, o dobrotliwy!

PATER SERAPHICUS

Płyńcie ku jasnej urodzie,
wzrastajcie w zwyżonym torze,
kędy w przeczystej pogodzie,
obecność Boga was wzmoże.

Wzniesieni w sferę słoneczną,
znajdziecie ducha skrzepienie:
w szczęśliwość wiodące wieczną
miłości objawienie.

CHÓR CHŁOPIĄT ZBAWIONYCH
(a krążą już wokół najdalszych szczytów)

Podajcie, podajcie ręce,
na pląs słoneczny, radosny;
w uczuć najświętszych podzięce
hymn zaśpiewajmy miłosny.
Wzmocnionych w wiedzy Bożej,
niechaj nas ufność otoczy —
komu hołd serce złoży,
tego obaczą oczy.

ANIOŁOWIE
(w wyższej unoszą się atmosferze)
(z duszą Fausta)

Wyzuty ze złych obierzy, szlachetny duch wśród ludzi,
„zbawion być może, kto się dążeniem wieczystem trudzi.“
A jeśli miłość ma go w swej pieczy płynąca zgóry,
witać go będą słowem serdecznem anielskie chóry.

CHÓR ANIOŁÓW MŁODSZYCH

O miłujące służki święte!
Te róże z waszych rąk wyrosłe,
pomogły siły zmóc przeklęte,
zakończyć dzieło wzniosłe!
Skarb wielki, dusza zratowana!
Sypiemy — źli uchodzą zgrają,
trafiamy — djabły uciekają —
skruszona moc szatana!
Zamiast piekielnej, zwykłej kary,
miłosną gniemy złych udręką;
nawet szatański mistrz ów stary
nawskróś rażony męką!
Zwycięstwo!!

CHÓR ANIOŁÓW DOSKONALSZYCH

Z wielkiem ducha udręczeniem
dźwigamy brzemię ziemskości,
choć się przepali płomieniem
nie zyszcze bielistości.

Gdy wielka ducha potęga
zwaśnione żywioły
skupi, posprzęga —
nie rozdzielą tej spójni boże anioły.

Zjednanej dwoistości
święty zespole —
jedynie moc wiecznej miłości
rozróżnić ciebie zdole!

CHÓR ANIOŁÓW MŁODSZYCH

We mgle srebrzystej
ku nam pospiesza
orszak przeczysty:
duszyczek rzesza.
Z obłocznych wianków,
kręgi świetlnemi,
świętych młodzianków
już zbytych ziemi —
orszak radosny
mknie w woni kwiatów
z tej nowej wiosny
wzwyżonych światów!
Niechaj tej duszy
pierwsze ocknienie
z niemi wyruszy
w wieczne zbawienie!

CHŁOPIĘTA ZBAWIONE

Z radością ją przyjmujemy!
Ożyje w łasce zbawienia,
a my wraz z nią osiągniemy
anielskie uświęcenia.

Zluźnijcie ziemskie spowicia,
które ją omotały!
Jakże-ci piękny, wspaniały
przeczuciem świętego życia!

DOCTOR MARIANUS
(w sferze najwyższej i najczystszej)

Wzrok sięga za ziemi granice,
duch mój wiecznością natchniony.
Zbawione pokutnice
w niebiańskie lecą strony.


A w świętych niewiast chorale —
to Ona! — W blasku i w chwale!
W gwieździstym wieńcu jej głowa,
to Ona! — Niebios Królowa!

(w zachwycie)

Pod baldachimem błękitu,
zwróć ku mnie świetlane lice —!
Zwól, Pani, bym spłonął z zachwytu
i pojął Twe tajemnice.

Zwól — niech tęsknotą człowieczą
serce zamierające —
błogosławieństwem uleczą
Twe dłonie miłujące.

Na twe rozkazy, Władczyni,
rycerze, idziemy do boju;
lecz wielka cisza się czyni
na jedno Twe słowo pokoju.

Dziewico, bez zmazy poczęta,
O Matko miłująca,
Królowo niepojęta
przy Bogu królująca!

Wkoło się snuje
jak mgła wieczorna,
bladych pokutnic
procesja korna.

U stóp Jej świętych
w skrusze klękają,
szaty całują,
łaski wołają.

Na wszystkich czekasz cierpliwie,
z miłością wiecznie ofiarną,
przeto grzesznicy skwapliwie
z ufnością ku Tobie się garną.


Cielesną trawiony żądzą,
któż sam okowy jej skruszy?
Ludzie w słabości swej błądzą,
ratunku wołają dla duszy.

Upadek na każdym kroku,
jakoż obronim się sami?
zbyt dużo pokus dla wzroku
i lada woń omami.

OTWIERA SIĘ NIEBO
ZJAWIA SIĘ
MATER GLORIOSA
CHÓR POKUTNIC

Królująca w wieczności,
zdrowaś Maryjo!
Łaski pełna, miłości
prośbą nie gardź niczyją.
W Tobie nasza obrona,
Maryjo Bogiem sławiona.

MAGNA PECCATRIX

Przez miłość i przez łzy moje
na nogi SYNA wylane,
jako balsamiczne zdroje
— łzy wyszydzone, wyśmiane —;
przez alabastry przeźrocze,
z których się wonie sączyły,
przez miękie moje warkocze,
co święte stopy suszyły —

MULIER SAMARITANA

przez studnię co ongi trzody
poiła abrahamowe,

przez wiadro, co darem ochłody
skrzepiło usta SYNOWE,
przez źródło wielkie i czyste,
co w swej urodzie bogatej
opływa świetlane, wieczyste
w krąg wszystkie światy —

MARIA AEGYPTIACA

przez to miejsce święte, zbawcze,
kędy PAN nasz w grobie leży,
przez to ramię ostrzegawcze,
co wstrzymało mnie u dźwierzy,
przez czterdziestoletnie trwanie
w pokucie sobie zadanej,
przez to szczęsne pożegnanie —
przez ten list w piasku pisany —

RAZEM

jako nie skąpisz miłości,
największe krzepisz grzesznice
i wiedziesz do wieczności
skruszone pokutnice — —
tak oto wybacz tej duszy,
która raz jeden zbłądziła,
co w życia zgubionej głuszy
nie wiedziała, że grzeszyła!

UNA POENITENTIUM
NA ZIEMI ZWANA MAŁGORZATĄ
(w przytuleniu kornem)

O Promienista!
Matko przeczysta!
Ku memu szczęściu
wzrok Twój się zwraca!
Umiłowany,
już niestroskany
do mnie z dni dawnych powraca.

CHŁOPIĘTA ZBAWIONE
(zbliżają się lotem kolistym)

Przerasta nas mocą bezmierną
w nowego życia rozkwicie,
opiekę naszą wierną
wynagrodzi sowicie.

Nas w najrychliwszym przedświcie
z ziemskiej zwołano miedzy,
on poznał do głębi życie,
on nam udzieli wiedzy.

POKUTNICA
NA ZIEMI ZWANA MAŁGORZATĄ

Już w duchów przystanął zachwycie,
wszedł w przebyt niepojęty!
Zaledwie przeczuł nowe życie,
rozgorzał w glorji rzeszy świętej.

Spójrz! — Zrzuca więzy swej ziemskości
i odzież starą zmienia —
już w eterycznej świetlistości
jutrznianą młodość wypromienia.

Z wól, niech go wiedza ma pokrzepia,
jeszcze go nowy dzień oślepia.

MATER GLORIOSA

Pójdź! — Niech w wyżynach duch twój krąży!
Jeśli przeczuje cię — podąży.

DOCTOR MARIANUS
(krzyżem leży; rozmodlony)

Zwróćcie oczy ku zbawieniu
w rozmodlonej skrusze,
w bogobojnem dziękczynieniu
rozpłomieńcie dusze.

Chwalcie korną serca mową,
myślą i czynami —
Pannę, Matkę i Królową!
O módl się za nami!

CHORUS MYSTICUS

Przemijające — odblaskiem pełni;
niedosiężone — tutaj się spełni;
niewysłowione — tutaj się głosi;
wieczna kobiecość zbawia i wznosi.

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Johann Wolfgang von Goethe i tłumacza: Emil Zegadłowicz.