Fantazya nad zabitą dziewczyną

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kornel Ujejski
Tytuł Fantazya nad zabitą dziewczyną
Pochodzenie Poezje Kornela Ujejskiego
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1866
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
FANTAZYA NAD ZABITĄ DZIEWCZYNĄ.[1]

DZIEWCZYNA PIERWSZA.

O senna siostro! o czem ty marzysz
Z zwróconą ku gwiazdom twarzą?
W milczeniu nocy, czy tak się skarżysz
Jak białe róże się skarżą?

Głosu twojego tłum nie posłyszy, —
Zrodzi się w ciszy i zginie w ciszy
Jak łza, co serce wypłacze;
Ale był słowik, co twoją spowiedź
Schwycił natchnieniem, więc ci odpowiedź
Śle przez me usta prostacze.

O senna siostro! nie skarż się więcej —
Choć cię na ziemię zepchnięto
Aby cię szorstkie porwały ręce
A potem rzuciły — zmiętą.


Nie skarż się nie skarż! kwiat, co swą wonią
Wisi nad niewdzięczną, weselną skronią
I uwiądł śród pjanych śmiechu —
Lepszą miał dolę, niż ten, co głazy
Obwijał kwieciem, aż mu się płazy
Wylęgły w brudnym kielichu.

Lepszą miał dolę, kto przypadł kwiatem
Na serce bliźnie z wróżbą szczęśliwą,
Niż ten, co wzgardził Bogiem i światem
I wyrósł chwastem, pokrzywą.

Niż ten, co bratni odstąpi wieniec
I ściera z czoła wstydu rumieniec,
Choć słońce patrzy nań ostro;
Niż ten, co tarnią stanie śród drogi
By ranić świętych pielgrzymów nogi....
............
O, senna siostro!..


DZIEWCZYNA DRUGA.

Na kurhanie, nad krynicą
Smutniała kalina;
Z zapłakaną tam źrenicą
Uklękła dziewczyna.

— Jak ja mogę być wesołą
Kiedy zdrój w żałobie.
— Jak tu z ziemi podnieść czoło
Kiedy matka w grobie.

Leciał krasy ptak do wody
I ujrzał kalinę;
Wybiegł z strzelbą panicz młody
I ujrzał dziewczynę.


— Oj kalino! nocą ciemną
Daj mi jagód swoich.
— Oj dziewczyno! pójdź, pójdź zemną
Do pałaców moich.

— Pełne krwi jagody u mnie
To krew z nich wytryśnie!
— Już ten moim będzie w trumnie
Kto mnie raz uściśnie!

— Oj kalino! tu usiędę
By ci wiecznie śpiewać.
— Oj dziewczyno! ja cię będę
Na sercu ogrzewać.

I nagięła się kalina
Do ptaka krasnego.
I skłoniła się dziewczyna
W ramiona lubego.

Niewiem jakim pan wyrodny
Pozbył ją sposobem —
Dość że uciekł ptak swobodny
Z zakrwawionym dziobem.


DZIEWCZYNA PIERWSZA.

Dosyć tych pieśni! bo one po wierzchu
Płyną żywota jako lekkie łodzie.
Ileż tam walki w jego głębin zmierzchu,
Ileż tam dziejów na to dno osiada,
Choć gładkie niebo na wodzie.

Pieśń ma jak nurek w tę głębinę wpada,
Długo się między straszydłami wije,

Długo się błąka w koralowym lesie,
Nim się na skałach ukrytych rozbije
Albo wam perłę wyniesie.

Mnie duch nieznany kładzie w usta słowa,
Wyrzec je muszę na zaklęcie jego;
Sercem przeczuwam co nie pojmie głowa;
Jam jak ptak morski, co przed niepogodą
Śpiewa — a nie wié dla czego.

O senna siostro! i twą duszę młodą
Dopóki trzymał jasny duch w niewoli
Życiem jak pieśnią, igrałaś do woli;
Lecz gdy go światy uniosły jaskrawsze,
I tyś umilkła na zawsze.

Jakże się dziwnie ludzkie życie gmatwa!
Pokój nas czeka tam na drugim brzegu,
Niebo nam świeci — to przeprawa łatwa;
Więc się rzucamy szereg po szeregu,
A morze ciche — pogodą nas mami,
Ciche — choć płynie krwią, naszą i łzami!
I ciebie siostro długo fala niosła
Niby w kolebce bez steru i wiosła;
Z ufnością krwawej oddałaś się fali
Myśląc że barwę wzięła od korali —
A ona ciebie z muszlami i z pianą
Na brzeg rzuciła z piersią roztrzaskaną.

O życie ludzkie! — w zamian za cierpienia
Cóż ty nam dajesz? — nic, tylko marzenia,
Nic, tylko krótkie sny;

Z świętej miłości i z poświęceń wielu,
Z wielkich nadziei i z wielkiego celu
Nic — tylko krew i łzy.


GŁOS Z GÓRY.

Każda myśl wielka przebywa męczarnie
Zanim ją ludzkość ogarnie;
A serce miękkie nie masz boleć w łonie
Zanim go wieczność pochłonie?


DZIEWCZYNA DRUGA.

Lekko, lekko — w krzyż jej ręce
Załamcie w pokorze,
A ja piosenką poświecę
Jej liściane łoże.
Niechaj marzy senne łono
Śpiewno i zielono.


CHÓR.

Śpiewno i zielono.
Niechaj się tam biednej prześni,
Że usnęła w strachu
Przy słowika nocnej pieśni,
Przy leśnym zapachu;
Że usnęła bez miłego
Czekając na niego.


CHÓR.

Czekając na niego.
Gdy spuścicie ją uśpioną
Do cichego doła,

To niech twarzą obróconą,
Pogląda do sioła;
Czy nie wyjdzie kto z wieczora
Od białego dwora.


CHÓR.

Od białego dwora.
A gdy zbudzą ją anieli,
Na swém łożu siędzie,
I krew ujrzy na pościeli;
To jéj zdać się będzie,
Że gdy luby ją uścisnął
Sznur korali prysnął.


CHÓR.

Sznur korali prysnął.








  1. Wiersz ten służy za epilog do niedrukowanego dramatu Karola Szajnochy p. t.: Panicz i dziewczyna.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kornel Ujejski.