Ewangelistka/Tom II/Dodatek

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Alphonse Daudet
Tytuł Ewangelistka
Wydawca Wydawnictwo Przeglądu Tygodniowego
Data wyd. 1883
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Feliks Mierzejewski
Tytuł orygin. L'Évangéliste
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron




DODATEK.


(„Figaro” z d. 23 grudnia 1882 r.)

Bolesna historya, opowiedziana przez Alfonsa Daudet’a, nie jest wcale dziełem wyobraźni romansopisarza, lecz prawdą, czerpaną z rzeczywistości. Romans ten mógłby zatytułować: Spowiedź matki, od początku do końca opiera się bowiem na faktach. Pani Ebsen nie jest fikcyą, to osoba żyjąca. Wypadek dostarczył Daudet’owi treści do napisania utworu, tak nazwanej przez niego „Zarazy anglikańskiej”. Jest to ów fanatyzm protestancki, dochodzący aż do szału, który zagnieżdża się najspokojniej w Paryżu, ogarnąwszy już poprzednio Anglię i Amerykę. Porozumiejmy się jednakże. Nie idzie tu o religię protestancką, lecz o nadużycia, jakich się dopuszczają hallucynaci, w imieniu tej religii, a to nie jest jedno i toż samo. Nie mamy bynajmniej odrazy do żadnego wyznania; chcemy tylko spokoju sumienia dla wyznawców i to bez wyjątku. Znakomity belletryta nie napisałby dzieła w celu sponiewierania jakiegokolwiekbądź wyznania: on nie jest sekciarzem, lecz rzecznikiem sprawiedliwości. Dla dowiedzenia tego, pragnę wyjaśnić czytelnikom, jakim sposobem doprowadzony był, pomimowolnie, do skreślenia tej smutnej opowieści i na jakich opiera się dokumentach.
Alfons Daudet zaczął pisać dla feljetonu „Figara” humorystyczny romans, ogłoszony podtytułem: Trousseaux et Layettes (Wyprawy ślubne i wyprawki dziecięce). Plan był gotów, kiedy prosty traf zmusił go do zaniechania tej roboty. Daudet jest ojcem rodziny; jego kółko domowe bardzo miłe, żona osoba wysoce dystyngowana, pisuje tak że w wolnych chwilach zajmujące książki; dziatki ich są pełne wdzięku. Starszy syn Daudet’a uczy się kilku obcych języków, między innemi niemieckiego. Nauczycielką jego jest ta p. Ebsen, którą znają czytelnicy. Daudet, towarzysząc niekiedy lekcyom, uderzony był smutkiem pani ***, nazwijmy ją panią Ebsen, kiedy tak sobie życzy autor. Pewnego dnia, ujrzawszy łzy tej kobiety, spadające na gramatykę, zaprosił ją do swego gabinetu i spytał o ich przyczynę. Wówczas to, poprostu, jak osoby, które rzeczywiście dużo przecierpiały, pani Ebsen opowiedziała wypadki rozwijające się w romansie, od początku do końca, okoliczności nieprawdopodobne i osobliwe szczegóły smutnych dziejów tej rodziny. Jak tylko ta poczciwa kobieta skończyła opowiadanie, Daudet, poruszony do głębi serca, rzekł:
— Moja biedna pani, nie zobowiązuję się powrócić ci córki, zaciągniętej obecnie do sławnej armii Zbawienia, bo mózg, dotknięty tą chorobą, jest nie do uleczenia. Elina stała się jedną z tych hallucynatek, które nazywają ewangelistkami w tej sekcie. Nie mogę wprawdzie oddać ci dziecka, ale przynajmniej pomszczę twoją boleść.
Poczciwa kobieta niedobrze go zrozumiała, ale odeszła uspokojona nieco myślą, że spotkała zacną i współczującą duszę.


∗             ∗

Ta spowiedź pani Ebsen posłużyła za treść do niniejszego romansu.
Daudeťa opanowała chęć opisania fanatyzmu protestanckiego, lecz romansopisarz opiera się na faktach i nie przytacza ani jednej okoliczności, którejby w potrzebie nie poparł autentycznemi dokumentami. Przystąpił on do zbadania, nietylko tego, co się tycze pani Ebsen i Eliny, lecz wszystkiego, co się odnosi do działalności hallucynatów protestanckich i potężnej organizacyi armii Zbawienia, która ma przywódców w najwyższej sferze społeczeństwa. Rezultatem tego śledztwa jest gruby wolumin aktów, który widziałem na biurku Daudet’a. Spotyka się tam mnóstwo faktów, popartych nazwiskami, po części znakomitemi. Gdybym wyjawił te tajemnice intrygi, dochodzące nawet do zbrodni przez fanatyzm, powstałby skandal, jakiego od wielu lat nie widziano na bruku paryzkim. Lecz nie jest to naszym zamiarem, nie nadamy rzeczywistych nazwisk osobom, które Daudet wprowadza na scenę, nie jesteśmy bowiem denuncyantami, ani inkwirentami sądowymi.
Autor wskazuje jedną z ran naszego czasu, z tym tylko zamiarem, żeby, o ile zdoła, spełnić akt sprawiedliwości. Nie ma on lekarstwa na te choroby; wskazawszy je więc tylko, pozostawia resztę tym, dla których jest to obowiązkiem, wyświecić je, wyszukać winnego i zaopiekować się zbłąkanymi. Utwór Ewangelistka, opiera się na idei prawdziwej, zdrowej, napisany był w celu humanitarnym, ażeby zwrócić uwagę ogółu na plagę, którą autor uważa za jeden z licznych rodzajów zboczeń umysłowych; dlatego to dzieło swe poświęcił, znakomitemu psychiatrze, doktorowi Charcot, który w następujących słowach, podziękował mu za dedykacyę:
„Kochany kolego i przyjacielu, wysoko cenię honor, jakim mnie zaszczyciłeś, poświęcając jedną z najpiękniejszych „obserwaeyj” z twojej „kliniki”. Dziękuję ci za nią z całego serca.

Charcot.”

Dedykacya Daudet’a i odpowiedź sławnego doktora, wykazują tendencyę książki: Ewangelistka jest analizą naukową.


∗             ∗

To, co Daudet nazywa zarazą anglikańską, jest rzeczywiście chorobą mózgową, rodzajem waryacyi mystycznej, której nie trzeba mieszać z samą religią. Autor bardzo dobitnie wykazał różnicę, wprowadzając pastora protestanckiego, którego życie jest przykładem najszlachetniejszej i najbardziej wzruszającej wiary. Nie można więc brać za jedno protestantyzmu i hallucynacyj armii Zbawienia, które rozpowszechnia występne broszurki i wszędzie rekrutuje adeptów. Główne siedlisko tej armii, jest w Londynie: naczelnikiem sekty jak się sam nazywa, jest: jenerał Both. Jego córka Katarzyna, osoba bardzo piękna, głosi Ewangelię jak Elina Ebsen. Daudet, który przez cały rok studyował tych szczególnych ładzi, pokazał mi pewnego dnia Katarzynę Both, w czasie jednego ze zgromadzeń mystycznych, nazywanych „zeznaniem” lub „świadectwem”, które chodził badać z natury w la Villette. Było to bardzo ciekawe. Mowy przeplatane były wykrzykami kuglarzy, którzy rozłożyli się w bliskości na ulicy, z powodu jakiegoś święta. Po każdem przemówieniu, odgrywano jakie solo na akordeonie. Katarzyna Both, córka generała, otwarła posiedzenie natchnioną mową, która wprawiłaby w zdumienie doktora Charcot. Po niej jakaś stara jejmość, powstała i wygłosiła frazes, podany tu dosłownie:
Nieśmiałabym wam nigdy opomedzieć, w jakich tarzałam się zdrożnościach.“
Podczas kiedy mówiła w ten sposób, echo przynosiło nam z ulicy hałas z budy kuglarskiej.
— Po owej starej jejmości, wypadła kolej na wyrostka z żółtą cerą i zapadłemi oczami. Powstał, przez jakiś czas błądził wzrokiem po suficie i wypowiedział słodkawym głosem:
Ja takie zaznałem obrzydliwości grzechu! Ach! jakiż on szkaradny. Jednakie ciągle powracam do niego.“
Przed budą sąsiednią słychać było szczekacza kuglarzy, zapraszającego publiczność do wejścia na wielkie przedstawienie. Odgłos bębnów jarmarcznych, łączył się z dźwiękami akordeonu sekciarzy.

∗             ∗

Armia Zbawienia ma także swój dziennik: „En Avan“, wydawany raz na tydzień: przepisuję ogłoszenie z nagłówka jednego z numerów:
„Przychodźcie jak najprędzej na posiedzenia Zbawienia, bo trzeba je widzieć na własne oczy, żeby powziąść dokładne wyobrażenie.”
Dom, na wybrzeżu Valmy, będący miejscem zebrań, nie nazywa się ani kościołem, ani świątynią, tylko: „główną kwaterą.” Mister Both, jest: „jenerałem”, adepci zaś „żołnierzami”, noszą naramiennik z literą S, co ma oznaczać według urzędowego dziennika: Zbawienie (Salut), albo Świętość, jak kto chce, — w numerze z 7 marca, dziennik zamieścił widok domu, przy ulicy Valmy: z jednej strony czytamy:
„Tu zatracają się: Nudy, Smutek, Tęsknota, Troski, Niepewność, Rozpacz, Obawa śmierci.”
Z drugiej zaś:
„Tu się odzyskuje: Spokój, Radość, Pociechę, Zabezpieczenie życia wiekuistego.”
I to wszystko odbywa się w pośród Paryża, w tem mieście tak wesołem, skłonnem do śmiechu i w gruncie tak mało usposobionem do podzielania waryacyj sekciarskich. Należy jednak przyznać, że mystyczna propaganda, coraz większe postępy czyni między nami.
Choroba ta przyszła do nas z Anglii i liczy w Paryżu wiele ofiar.
— Dotyka ona bez różnicy wszystkie stany. Znajdują się wprawdzie w szeregach hallucynatów komedyanci, dla których fanatyzm jest źródłem zysku, ale niezapominajmy, że armia Zbawienia liczy też bardzo zacnych ludzi. Wiem o takich, którzy w tem stowarzyszeniu zajmują wyższe stanowisko i pomimo tego obłędu, mają wielkie znaczenie w Paryżu, wypróbowanej są uczciwości, niewyczerpanej dobroci i z wszelkich miar godni są najgłębszego szacunku. To tłómaczy, dlaczego taka biedna kobieta jak pani Ebsen, napróżno traci czas, w celu odszukania córki, kiedy jakaś Elina, zaliczona pomiędzy ewangelistki, porzuca ognisko domowe. Oto biedaczka na każdym kroku spotyka takie potęgi, iż czując się zwyciężoną, wyrzeka się na koniec walki.
Chociaż romans Daudet’a, może się wydać nadzwyczajnym osobom znającym Paryż tylko powierzchownie, jednakże nie ma w nim nic zmyślonego; wszystko tam jest zbadane suшіеппіе, a pisane po mistrzowsku. List pani Ebsen i jej córki, które autor przytacza, są autentyczne. Prawda wydaje się częstokroć nieprawdopodobieństwem.

∗             ∗

Literackie stanowisko Daudet’a jest tak wybitne i oparte na ogólnem uznaniu, że się może obejść bez moich pochwał; chciałem tylko objaśnić czytelników, że Ewangelistka jest dziełem, mającem na celu sprawiedliwość. Przerzuciłem wszystkie akta, zebrane przez Daudet’a, czytałem listy tej, którą on nazywa panią Ebsen i natchnione epistoły jej córki, u krytej pod pseudonimem Eliny. Nie są to osoby urojone, istnieją, drgają życiem; wszystko jest rzeczywistością, w tem dziele starannie przestudyowanem: waryacya anglikańska, której ulega Elina, jak również wielka boleść matki. Ta ostatnia, pomimo zranionego serce, zarabia skromnie na życie dawaniem lekcyj. Pierwsze wydrukowane feljetony dał jej autor przeczytać, mówiąc: „Osądź pani, czy się dobrze mszczę za twoją boleść.” Biedna kobieta; która jest uosobioną zacnością, niechciała na czytanie tracić czasu, przeznaczonego na lekcyę z młodyn Laudet’em, za którą jej płacą i dlatego poleciła uczniowi swemu, „tłómaczyć feljetony ojca. Z początku śmiała się serdecznie ze swego portretu, doskonale skreślonego, lecz w miarę jak się posuwał dalej, ustawała w śmiechu, zwłaszcza też gdy doszedł do rozczulającej sceny śmierci babuni, gdy stanął na własnych jej słowach do córki powiedzianych: prawda, że się nigdy nie rozstaniemy”, wzruszenie biednej kobiety było tak wielkie, że wyrywając feljeton z rąk ucznia, zawołała:
— To boli! dosyć! resztę w domu przeczytam, Przykro mi, że nie mogę podać prawdziwego nazwiska tej nieszczęśliwej matki, możeby znalazła pomoc i współczucie u niejednej z naszych czytelniczek. Autor tylko mógłby ją wymienić, ale tego nie uczyni. Ta kobieta pełna godności w swem nieszczęściu, chce pozostać nieznaną, cichą męczenniczką. Czy zachowała nadzieję ujrzenia córki? Trudno o tem wyrokować. Widziałem ją u Daudet’a, schylona nad gramatyką, oddana obowiązkowi, nieczuła na wszystko dokoła. Stanęła już na tym stopniu, kiedy długie cierpienia, czynią z człowieka jakąś istotę niższego rzędu; już niedrga pod powtarzającemi się razami Przeznaczenia, jak bydle robocze pod kijem parobka. — Wielka faza boleści przeszła: pani Ebsen już nie ma łez do przelewania, wypłakała ona wszystkie nad straconem dzieckiem i doszła do tego stanu znieczulenia, jakiemu podlegają osoby, które doznawały wielkich boleści; stan taki uspokaja trochę mózg, wyrządzając obojętność i ostatni wyraz nieszczęścia.

Albert Wolff.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alphonse Daudet i tłumacza: Feliks Mierzejewski.