Encyklopedja Kościelna/Ferraryjsko-Florencki sobór

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Encyklopedja Kościelna (tom V)
Redaktor Michał Nowodworski
Data wyd. 1874
Druk Czerwiński i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

Ferraryjsko-Florencki (v. Florencki) sobór powszechny r. 1438—45. Głównym jego celem było przeprowadzenie unji Kościoła łacińskiego z greckim (ob. tej Enc. II 60). Zwołany został przez Eugenjusza IV (18 Wrzeń. 1437) do Ferrary i otwarty tamże 8 Stycz. 1438 r. w kościele św. Jerzego. W chwili otwarcia liczył sobór czterdziestu kilku biskupów. Pierwsze sessje poświęcone obradom nad środkami, jak położyć koniec odszczepieństwu bazylejskiemu, dopóki nie przybył (w pierwszych dniach Marca) cesarz grecki Jan Paleolog, a za nim (7 Mar.) patrjarcha kpolski Józef, z wielu metropolitami, bpami, i przełożonymi klasztorów (razem około 700 osób). Pierwszy raz wspólnie z grekami zebrali się ojcowie 9 Kwiet 1438: na tém zebraniu ogłoszono, że sobór jest ekumenicznym, polecono wszystkim stawić się najdalej za 4 mce (tyczyło się to głównie bazylejczyków) i na tenże termin dalsze obrady odłożono. Wyznaczono następnie z greków i łacinników komissję, po 12 członków z każdej strony, dla rozpraw nad kwestjami spornemi między jednym a drugim Kościołem. Wybrano najprzód kwestję o czyścu i o szczęściu błogosławionych w niebie. Grecy przyjmowali czyściec, ale bez ognia: pojmowali go tylko jako stan duszy, pogrążonej w smutku i pozbawionej oglądania jasności Bożej. Co do szczęścia błogosławionych w niebie utrzymywali, że ono zupełnem będzie dopiero po zmartwychwstaniu ciała, gdy tymczasem łacinnicy uczyli, że dusze błogosławionych już teraz używają doskonałego szczęścia w niebie, a po zmartwychwstaniu ciało stanie się tylko uczestnikiem tegoż szczęścia. Długo między sobą dyskutowali grecy nad tym ostatnim punktem na sessjach, w obec cesarza (Jana Paleologa) odbywanych w Czerwcu i Lipcu: jedni przyjmowali naukę łacinników, drudzy za swojem obstawali, wszakże ostatecznie na sessji 7 Lipca nauka łacinników zwycięztwo odniosła. Gdy tak rozprawy toczyły i ani bpi bazylejscy, ani zaproszeni królowie i książęta zawodni nie przybywali, zaczęła się szerzyć w Ferrarze zaraza (w Lipcu 1438 r.). Grecy prawie do rozpaczy przychodzili (pene insanivimus), widząc się narażonym i na śmierć i stratę czasu (S. Florentin. univ. eccl. conc. s. 77). Na szczęście, jeden tylko z ich grona Djonizy, bp sardyjski, a deputat patrjarchy jerozolimskiego, umarł na zarazę. Tymczasem upłynął term in 4-miesięczny: czekać nie było na kogo, gdyż z Bazylei nadchodziły same tylko obelgi i klątwy na Papieża i ojców w Ferrarze zebranych. Eugenjusz przeto znów otworzył sobór, mówiąc: „Gdzie ja jestem z cesarzem i patrjarchami, tam jest całe chrześcjaństwo, tém bardziej, gdy wszystkich patrjarchów i kardynałów widzę około siebie.“ D. 8. Października odbyła się I sessja. Bessarjon (ob.) wypowiedział piękną mowę na cześć soboru i Papieża: tchnęła ona duchem pojednawczym i budziła wielką nadzieję. W tymże duchu przemówił na II sessji (11 Paźdz. 1438) Andrzej, metropolita z Rodu. Ułożono się, że dyskussje prowadzone będą w formie djalektycznej, iż łacinnicy będą występować w charakterze obrońców, grecy jako opponenci. W tej formie zaczęły się najprzód rozprawy nad wyrazem Filioque (i od Syna). Ze strony greków prawie wyłącznie rozprawiał Marek, metropolita Efezu, będący zarazem delegowanym od patrjarchy antjocheńskiego; ze strony łacinników odpierał zarzuty Marka z początku kardynał Juljan Cesarini, później (od sessji XVIII) Jan z Montenegro, prowincjał dominikański, dialecticae artis peritissimus, jak mówią akta greckie tego soboru (s. 139). Marek najprzód zarzucał, że wyraz ten nieprawnie jest do Credo wtrąconym i żądał jego usunięcia. Juljan Cesarini dowodził, że wyrażenie to nie narusza żadnego dogmatu, że owszem jest ono wyjaśnieniem nauki prawowiernej i że, jak sobor kpolski poczynił dodatki w Credo nicejskiem, tak z upoważnienia Kościoła może być dodaném Filioque; aby zaś było wyrzuconem, potrzeba dowieść, że jest heretyckiem, lub bluźnierczem. Marek jednak upornie przy swojem obstawał i rozprawy przeciągał tak, że nawet grekom się sprzykrzyły, i byliby odjechali, gdyby cesarz Paleolog nie zachęcał ich do wytrwania, żeby czekać za jakim takim rezultatem. Rozprawy nad samą prawnością dodatku Filioque trwały przez 15 pierwszych sessij (do 18 Grud. 1438), poczem, na żądanie łacinników, przejść miały na pole czysto dogmatyczne: czy Duch św. pochodzi i od Syna! (nietylko od Ojca). Grecy sami między sobą zaczęli rozbierać tę kwestję. W tém Papież ich zawiadomił, że trzeba się przenieść do Florencji, bo w Ferrarze spodziewane zasiłki zawiodły, gdy tymczasem Florentczycy obiecują pożyczyć 40,000 dukatów na koszta soboru, byleby sobór do ich miasta został przeniesiony. Grecy nie byli temu radzi z początku, lecz gdy Papież przyrzekł zapłacić im koszta podróży, dać na zasiłek Kpola 12,000 dukatów, we Florencji ich utrzymywać, a po 3 lub 4 mcach odesłać do swego kraju; gdy nadto sami widzieli, że w Ferrarze nadal utrzymywać się nie można dla braku wiktuałów, za namową cesarza i patrjarchy kpolskiego zgodzili się udać do Florencji, pod następnemi warunkami: pieniądze dla Kpola będą wyliczone za 8 miesięcy; alimenta dla bpów na 5 miesięcy; dostarczyć przewóz do Florencji i utrzymanie w témże mieście; tam pozostawać nie dłużej nad 4 miesiące, gdzieindziej się nie przenosić i cen na towary nie podnosić; po 4 miesiącach grecy udadzą się, gdzie zechcą. Papież Eugenjusz IV warunki te przyjął. Odbyła się przeto w Ferrarze ostatnia (XVI) sessja d. 10 Stycz. 1439 r., na której odczytano dekret przeniesienia soboru do Florencji, z powodu szerzącej się w Ferrarze zarazy od jesieni i dotąd nie ustającej. Na drugi dzień (11 Stycz. 1439) otrzymali bpi greccy koszta podróży, dla Kpola 19,000 florenów, i wyruszyli z Ferrary. Papież opuścił także Ferrarę (16 Stycz.). 13 Lutego już wszyscy członkowie znajdowali się we Florencji; z otwarciem jednak posiedzeń czekano, aż patrjarcha kpolski Józef, który od samego przybycia do Ferrary ciągle chorował i chory przeniósł się do Florencji, wyzdrowieje. Gdy zaś ten coraz bardziej zapadał na zdrowiu, bez niego otworzono we Florencji pierwszą (z kolei XVII-ą) sessję 26 Lut. 1439. Rozprawy o Filioque, jak już nadmieniliśmy, rozpoczęły się teraz na polu dogmatyczném i trwały aż do sessji ostatniej. Jan z Montenegro wystąpił (ses. XVIII. d. 2 Marca) przeciw Markowi efezkiemu, dowodząc, że Ojcowie greccy uznawali pochodzenie Ducha św. i od Syna; wykazał swym przeciwnikom, że pofałszowali teksty w Ojcach swoich, na korzyść tegoż dogmatu świadczące. Marek wykręcał się jak mógł: często zbaczał od przedmiotu, tłumaczył, że przywodzone świadectwa z Ojców nie są jasne; w końcu jednak dowodami Jana tak został pobity, że nie umiał nic odpowiedzieć (sess. XXII d. 14 Marca). Porozumienie co do dogmatu było bliskie: grecy bowiem z radością przekonali się, że łacinnicy uznają jedną przyczynę, jeden pierwiastek Ducha św., a nie dwa pierwiastki (sess. XXIII d. 17 Mar.). Naradzili się następnie między sobą i postanowili łacinników zapytać: czy przyjmują list św. Maksyma, w którym było wyrażenie: „Duch św. pochodzi także przez Syna“; Markowi zaś cesarz Paleolog zakazał przychodzić na następne sessje. Na sess. XXIV (d. 21 Mar.) łacinnicy odpowiedzieli, że żadnej nie widzą różnicy między od (ex) i przez (per), byleby tylko per nie oznaczało, że Ojciec i Syn są dwiema różnemi przyczynami, dwoma różnemi pierwiastkami, więc jedno jest: Duch św. pochodzi od Ojca i od Syna, lub od Ojca przez Syna, a Jan dowiódł tego Ojcami łacińskimi. Jeszcze potém (sess. XXV d. 24 Marca) przytoczył dowody z Ojców greckich za pochodzeniem Ducha św. i od Syna, na które przyrzekł nazajutrz odpowiedzieć Izydor, metropolita kijowski. Lecz że nadchodziły święta wielkanocne, prosił patrjarcha Józef o zawieszenie posiedzeń aż do niedzieli pierwszej po Wielkanocy, obiecując wtedy dać odpowiedź. Papież przystał. Grecy znów, zebrawszy się u patrjarchy w poniedziałek Wielkiego Tygodnia (30 Mar.), radzili, co wybrać: połączyć się z łacinnikami, czy odjechać? Za pierwszém przemawiał Izydor i Bessarjon, tego także pragnął i patrjarcha. Lecz Marek efezki, Dozyteusz monembazyjski i Antoni heraklejski, metropolici, gwałtownie mówili przeciw zjednoczeniu. Dozyteusz się odezwał: „Chcecież więc wracać kosztem Papieża i być zdrajcami naszego dogmatu? Co do mnie, wolę umrzeć niż się latynizować!“ — „I my nie cbcemy się latynizować, odparł Izydor, lecz twierdzimy, że nietylko zachodni, ale i wschodni Ojcowie mówią o pochodzeniu Ducha św. i od Syna; dla tego słuszną jest rzeczą, abyśmy, idąc za naszymi Ojcami, połączyli się z Kościołem rzymskim“. Antoni heraklejski poparł Dozyteusza, twierdząc, że większa liczba Ojców mówi o pochodzeniu od Ojca, nie od Syna; Marek zaś efezki dalej się posunął, bo przeciw tylokrotnym dowodzeniom, które samych greków przekonały, nazwał łacinników nietylko odszczepieńcami, ale i heretykami, z powodu tego dogmatu. Oburzyło to Bessarjona, który zaraz odrzekł: „Więc i święci Ojcowie, którzy to mówią, są także heretykami?... bo przecież wschodni i zachodni nie różnią się, jak to łatwo przekonać się z ich pism“. Marek uciekł się do zwykłego wykrętu: „Kto wie, czy oni (łacinnicy) nie sfałszowali ksiąg“, i zamilkł. Grecy sami z siebie byli niezadowoleni, że nie ma zgody: bo jedni pragnęli zjednoczenia, drudzy je odrzucali. W następnym dniu (31 Mar.) przybył na naradę {u patrjarchy) cesarz i gorliwie nakłaniał do zgody. Wszyscy przyznawali, że łacinnikom nie ma nic do odpowiedzenia. Bessarjon wykazał z pism Ojców greckich, że oni używali wyrażenia: przez Syna. Już miano na następném zebraniu u patrjarchy (W. Czwartek 2 Kwiet.) podpisać wyznanie wiary i przedstawić cesarzowi; ten tymczasem zaczął chwiać się i prosił o zwłokę do Soboty (4 Kwiet.). W W. Sobotę patrjarcha Józef tak był chory, że mu ostatnie udzielono sakramenta, i zgoda znów się odwlekła. Zebrali się grecy dopiero w piątek po Wielkanocy (10 Kwiet.), a zamiast przyjęcia dowiedzionego dogmatu, wspólnie z cesarzem wysłali Izydora, Bessarjona i kilku innych do Papieża, z tém oznajmieniem: „Dysputować więcej nie będziemy, gdyż dysputowanie prowadzi tylko do zamieszania, bo na to, co my mówimy, wam nie brak odpowiedzi; gdy zaś słuchamy, co wy mówicie, jest tego tak wiele, że trudno się końca doczekać. Jeżeli więc jest jaka inna droga pojednania, naradźcie się i nam donieście; jeżeli zaś nie, — my powiedzieliśmy, co mogliśmy. Co wzięliśmy z podania Ojców i od 7 soborów, tego się trzymamy i na tém poprzestajemy“. Papież najprzód wymówkę im uczynił, że od początku rzecz z niedbalstwem traktowali, że daremnie czas tracą i że przeciwko umowie nie chcą przychodzić na rozprawy. Następnie zaproponował, aby przybyli na posiedzenie soboru i przedstawili swoje wątpliwości i dowody przeciw dogmatowi; jeżeli zaś tych nie mają, żeby zaprzysięgli zgodę i poszli za większością. Bpi na to się zgadzali, lecz cesarz znów posłał z odpowiedzią: że gdy łacinnicy obstają za dodatkiem Filioque i nie chcą go wyrzucić, grecy zaś nie mogą go przyjąć, dysput już więcej nie chce; Papież niech wymyśli inny środek pojednania, w przeciwnym zaś razie my (grecy) odjedziemy. Widocznie więc cesarz nagle poddał się jakiemuś innemu wpływowi. Łacinnikom nic więcej do czynienia nie pozostawało. Dowiedli oni swego dogmatu i wyjaśnili go dostatecznie. Grecy zaś, zamiast między sobą raz zakończyć dysputy i zgodzić się na jedno, spierali się, a łacinnikom nie odpowiadali tak, lub nie, tylko: że dysputować nie chcą dla tego, iż łacinnicy mają zawsze odpowiedzi podostatkiem (Flor. Conc. s. 223). Wreszcie, zażądali od łacinników krótkiego na piśmie wyznania, względem wspomnianego dogmatu, co rozumieją przez per Filium; sami zaś posłali im swoje wyznanie, lecz ciemne; a gdy łacinnicy zażądali wykładu jego, dać go nie chcieli (ib. s. 235—238). Grecy bowiem napisali w swem wyznaniu: „Syn wypływającego z siebie Ducha św. wydaje, wylewa; Duch św. od Syna jest wydanym, wylanym i wypływa“ (Dicimus Filium edere et ex se scaturientem effundere Spiritum; atque a Filio emitti, profluere et effundi Spiritum S.). Łacinnicy zapytali: czy scaturire, profluere i effundi nie znaczy innego pochodzenia, w czasie i względem nas, t. j. czy nie rozumie się tylko o zlewaniu darów Ducha św. na nas? Co jeżeli grecy brali w tém znaczeniu, odpowiedź ich nie tyczyłaby rzeczy, t. j. samego dogmatu, że Duch św. ma w Ojcu i Synie swój początek, jako w jednej przyczynie. Gdy grecy obruszyli się na zapytanie łacinników, cesarz sam udał się do Papieża i oświadczył, że słowa scaturire, effundi i profluere znaczą przyczynowość Syna, chociaż tego się nię mówi ob vulgi ignorantiam (ib. s. 238). Papież znów nalegał o wyjaśnienie, co rozumieją pod wyrazem „per Filium“. Odpowiedział cesarz: „Nic nie będziemy pisać ani mówić tylko to: jeśli przyjmujecie, cośmy wam podali (wspomniane wyjaśnienia piśmienne), pogodzimy się; jeśli nie, odejdziemy“. — „Bardzo boleję, odrzekł Papież, i dziwię się takiej zmianie. Gdybyście jakąś słuszną przyczynę podali, możnaby zaradzić; tymczasem nadaremnie czas tracicie... Albo przyjmijcie nasze wyznanie, jakieśmy wam posłali, albo wyłóżcie nam swoje, a tak zjednoczymy się. Cóż stoi na przeszkodzie?“ Cesarz przyznawał słuszność Papieżowi, lecz, mówił, nie wszyscy do Kościoła wschodniego należący są tegoż zdania; większa bowiem część albo wątpi o tém, o co nas pytacie, albo nie wie, o czém mowa, albo nie może odrazu zrzec się ojczystej opinji. Przodkowie nasi, mówił dalej cesarz, mniemali, że łacinnicy uznają dwie przyczyny Ducha św., dla tego wszyscy z trudnością przystają na zgodę względem wyrażenia ex Filio. Czynimy więc co możemy. Ja bowiem, kończył cesarz, nie jestem panem synodu ani go nie chcę, jak tyran, zmuszać do decydowania podług mojej woli; dla tego nie mogę nic poradzić na to, co Wasza Świątobl. wyrzekł. Rozmowa ta odbywała się już w Zielone Świątki (24 Maja 1439 r.). Piękne to były słowa, ale nieszczere. Z wyjątkiem bowiem wspomnianych przeciwników: Marka efezkiego, Dozyteusza z Monembazji (w Helladzie) i Antoniego heraklejskiego, reszta prawie wszyscy grecy pragnęli zjednoczenia, i gdy się dowiedzieli, że Papież, na przytoczone wymówki cesarza, odrzekł: „Dozwól, aby twój synod nam odpowiedział,“ udali się do niego. Papież przemówił do nich, wymawiając im niepotrzebne przedłużanie rozpraw i daremną stratę czasu. „Prawie rok cały (mówił) strawiliśmy w Ferrarze i zaledwie odbyło się 16 dysput. Jam to wszystko cierpliwie znosił, patrząc na święty cel zgody. Owszem, o cokolwiek prosiliście mię, hojnie uczyniłem zadość... Za wspólną zgodą przybyliśmy do Florencji, tu ciągle was zachęcałem (do dysput wspólnych z nami)... i przypominałem, żeśmy się w Ferrarze jeszcze umówili, aby przynajmniej 3 razy na tydzień odbywały się dysputy z nami... Lecz wy ledwoście na 8 czy 9 sessji we Florencji przybyli, więcej nie chcieliście; lecz mówicie, że trzeba prywatnie się umawiać i wynaleść sposób zjednoczenia. Zgodziliśmy się i na to, lecz czas stracono napróżno. Prosiliście, żebyśmy wam naszą wiarę podali na piśmie; wprawdzie to nie zgadzało się z powagą Kościoła rzymskiego (żeby wiarę jego poddawano dyskussji), bo wy sami dobrze wiecie, jaką cześć i posłuszeństwo okazywali zawsze Kościołowi rzymskielnu wschodni wierni; jednak i na to przystaliśmy: napisaliśmy bowiem i posłali, lecz i tu daremna strata czasu. Przysłaliście dwuznaczne wyznanie wiary: prosiliśmy, żebyście je objaśnili, a nie chcecie“ i t. p. Izydor starał się uniewinnić postępowanie greków, lecz innej racji nie przytoczył, tylko tę, że ważna sprawa potrzebuje długiego namysłu. Po tém posłuchaniu u Papieża (podczas Zielonych Świątek, d. 25 v. 26 Maja 1439) grecy wrócili do patrjarchy, zadecydowali zjednoczenie i wysłali z grona swego Bessarjona z 2 innymi metropolitami do cesarza, żeby go do tegoż kroku zachęcili, a gdyby nie chciał, żeby mu oświadczyli, iż bez niego przystąpią do zjednoczenia. Jeszcze potém odbyli między sobą narady (28 i 29 Maja), na których zabierali głos wszyscy przychylni zjednoczeniu i dowodzili znów, łacińskimi i greckimi Ojcami, że Duch św. pochodzi od Ojca i Syna. D. 30 Maja odbyli głosowanie. Patrjarcha kpolski Józef dał pierwszy swój głos, mówiąc, że przyjmuje zdanie Ojców zachodnich, którzy twierdzą, iż Duch św. pochodzi od Ojca i Syna (est ex Patre et Filio) i że wyrażenie Ojców greckich per Filium znaczy to samo, co ex Filio. Zastrzegł tylko: „żebyśmy tego nie dodawali w składzie, lecz przystąpili do jedności z zachowaniem wszelkich naszych obrzędów.“ Po nim zabrał glos cesarz Jan Paleolog: opuścił wyznanie względem dogmatu samego, mówił tylko, że uznaje sobór niniejszy za równie święty, jak dawniejszy; że z obowiązku swego, jako obrońca tego, co będzie przez większość postanowionem, przyjmuje głos większości, bo ta błądzić nie może; wreszcie, skończył zastrzeżeniem, przez patrjarchę uczynionem, żeby łacinnicy nie zmuszali nas dodawać cokolwiek w składzie, lub zmieniać cośkolwiek w obrzędach. Izydor i Bessarjon głosowali wprost, że przyjmują pochodzenie Ducha św. od Ojca i Syna. Za nimi poszli inni, z wyjątkiem Marka efezkiego, Antoniego heraklejskiego, Dozyteusza monembazyjskiego i Sofronjusza anchjalskiego, metropolitów (S. Flor. Conc. s. 248, 250). Z tych jednak 4 przeciwników unji, dwóch (Antoni i Dozyteusz) jeszcze na tejże sessji (30 Maja) ustąpiło przed większością. Zanim tę rezolucję zakommunikowano łacinnikom, cesarz wprzód posłał Izydora do Papieża z zapytaniem: jakich posiłków mogą się od niego spodziewać? Papież zobowiązał się (d. 1 Czerw.): dostarczyć przewóz i koszta podróży dla wszystkich do Kpola; utrzymywać ciągle swym kosztem w Kpolu 300 żołnierzy; obdarzyć pielgrzymów do Kpola zawijających temi samemi odpustami, co udających się do Jerozolimy[1]; swoim kosztem 20 zbrojnych okrętów dostawić cesarzowi na pół roku, albo 10 na cały rok; postarać się, aby z chrześcjańskich narodów poszły mu lądowe wojska na pomoc. Te zobowiązania zostały grekom podane na piśmie, stwierdzone bullami i poręczone przez skarb wenecki, genueński i florencki. Otrzymawszy to, cesarz zebrał wszystkich greków około chorego patrjarchy (3 Czerw.), żądając ostatecznej decyzji. Wszyscy oświadczyli się za zdaniem patrjarchy: przyjąć pochodzenie od Syna i zjednoczyć się; tylko Marek efezki upierał się. Dekret przystąpienia sformułowano w słowach: „Zgadzamy się z wami, i że odmawiacie dodatek w świętym Składzie, wzięty z Ojców, approbujemy; z wami się jednoczymy i mówimy, że Duch św. pochodzi od Ojca i Syna (ex Patre et Filio procedere), jako od jednego początku i przyczyny.“ Decyzję tę posłano Papieżowi (5 Czerw.), który obrał zaraz nazajutrz po 10 deputatów z obu stron, dla spisania dekretu o tym dogmacie. Przy redagowaniu grecy chcieli zamieścić wyrażenie ex Patre per Filium; na prośbę jednak łacinników przystali, żeby per usunąć (a zostawić ex Patre et Filio). Gdy to ukończono, nastąpiła radość i wzajemne uściski greków z łacinnikami. Pozostawały jeszcze następujące punkty sporne: o ogniu czyścowym, o prymacie Papieża, o używaniu chleba kwaszonego do Mszy św. i o słowach kanonu greckiego we Mszy już po konsekracji: Uczyń chleb ten drogiém Ciałem Chrystusa Twego i t. d. Chcieli przy tej okazji zbadać łacinnicy, co grecy rozumieją przez boską istotę i działanie (essentia et operatio). Deputowani na wszystko dali zadowalniającą odpowiedź: 1o uznajemy pośrednie między niebem i piekłem miejsce mąk, lecz czy tam jest ogień, lub co innego, nie spieramy się. 2o O prymacie postanowiono, aby Papież miał te same przywileje, jakie miał z początku, przed rozdziałem. 3o Hostja powinna być z pszenicy, konsekrowana przez wyświęconego ministra, na miejscu poświęconym; obojętną zaś jest rzeczą, czy będzie z chleba kwaszonego, lub przaśnego. 4o Co do słów we Mszy, wymawiamy słowa Uczyń chleb ten i t. d. jak to i łacinnicy mówią po konsekracji: Jube haec perferri i t. d. Nasze słowa nic innego nie znaczą, tylko prośbę, żeby Duch św. zstąpił na nas i w nas samych uczynił ten Chleb i Wino Ciałem i Krwią Chrystusową (t. j. żeby uczynił człowieka godnym przyjęcia łask, jakie są przywiązane do N. Sakramentu). Co do 5o nie możemy odpowiedzieć bez soboru wschodniego. Zresztą, dodali deputowani, o tem wszystkiem musimy donieść cesarzowi. Rzecz już była prawie skończona, gdy w tém umarł patrjarcha Józef (9 v. 10 Czerw. 1439), gorliwy popieracz zjednoczenia, przez wszystkich szanowany. Wprawdzie, już konając, zostawił on na piśmie swoje bezwarunkowe przystąpienie do jedności („Omnia quae sentit et quae credit catholica et apostolica Ecclesia D. N. J. Christi senioris Romae, ego quoquo sentio et iis me acqniescentem do ac dico. Profiteor quoque beatissimum patrem patrum et maximum pontificem et vicarium D. N. J. Christi, antiquae Romae papam ad certam omnium fidem, ac purgatorium animorum“. S. Flor. Conc. s. 255), lecz już wpływem swoim nie mógł zobojętnić przeciwnego na cesarza działania. Po pogrzebie patrjarchy, na którym się znajdowali kardynałowie i bpi łacińscy, Papież wezwał znów greków i począł nalegać o odpowiedź, przynajmniej co do 4-ch powyższych punktów. Odpowiedzieli to samo, co poprzednio, lecz tylko ustnie, bo cesarz nie pozwolił na piśmie, a nawet zganił to, co ustnie odpowiedzieli. Teraz już tylko upór cesarza Paleologa stał na przeszkodzie zupełnemu połączeniu. Żądali łacinnicy, żeby w dekrecie unji dodano wyjaśnienie o czyścu i o Najśw. Sakramencie. Cesarz nie chciał. Łacinnicy ustępowali już co do ostatniego punktu, poprzestając na ustnem oświadczeniu (13 Czerw.), a żądając tylko koniecznie wzmianki o czyścu. Lecz i to nie pomogło. Napróżno Papież i sam i bpi greccy przez kilka dni skłaniali Paleologa do zgody; ten widocznie już teraz dał się powodować Markowi efezkiemu: zwoławszy bowiem (17 Czerw.) do siebie bpów, kazał im słuchać dowodów Marka przeciw pochodzeniu Ducha św. od Syna. Przyzwawszy znów bpów, Papież (18 Czerw.) przedstawił i dowodami poparł prawa Stolicy rzymskiej. Dysputę tę bpi opowiedzieli cesarzowi i z nim nad tem iż prawami przez 2 dni się zastanawiali. Na trzeci dzień (21 Czerw.) zgodzili się co do prymatu papiezkiego, z zastrzeżeniem: 1) żeby Papież nie mógł zwoływać soboru bez cesarza i patrjarchów; 2) w razie apellacji od patrjarchy do Stolicy Apostolskiej, żeby Papież nie powoływał sprawy do siebie, lecz żeby przez wysłanych komissarzy rozstrzygnął sprawę na miejscu. Papież na to się nie chciał zgodzić; cesarz groził odjazdem. Znów sprawa przewlekła się. Grecy, zasmuceni tak niepomyślnym obrotem rzeczy, poczęli naglić: z jednej strony cesarza, z drugiej Papieża, do porozumienia się; a d. 26 Czerw, podali na piśmie takie wyznanie: „O prymacie Papieża wyznajemy, że jest najwyższym arcykapłanem i opiekunem (procurator), że trzyma miejsce i jest zastępcą, Chrystusa, pasterzem, nauczycielem wszystkich chrześcjan, rządcą (regens et gubernator) Kościoła Bożego, z zachowaniem przywilejów i praw patrjarchów wschodnich; także, iż po Papieżu drugim jest konstpolski (patrjarcha), potém aleksandryjski, po nim antjocheński, wreszcie jerozolimski.“ Papież tę deklarację przyjął; 29 Czerw., w uroczystość śśw. Piotra i Pawła, miało się odbyć publiczne zjednoczenie i spisanie aktu unji. Gdy nadszedł ten dzień, zebrali się grecy i łacinnicy do kościoła św. Franciszka, żeby spisać akt. Lecz już z samego początku cesarz zaczął stawiać trudności. Akt zaczynał się od słów: Eugenjusz, Papież, sługa sług Bożych, na wieczną rzeczy pamiątkę. Cesarz zaś chciał, żeby albo wcale opuścić imię Papieża, albo dodać: za zgodą najjaśn. cesarza, patrjarchy kpolskiego i innych patrjarchów. Papież ustąpił i przystał na dodanie tych słów. Dalej, gdy przyszła mowa o prawach Papieża, nadmieniono, że one opierają się na Piśmie św. i wyrokach Ojców śśw. Zamiast „Ojców śśw.“, cesarz żądał, żeby podstawić: „według kanonów“. Była tu z jego strony niekonsekwencja: skoro bowiem przyjmował, że prymat opiera się na Piśmie św. (co jest więcej), nie było racji do usuwania Ojców śśw. Łacinnicy, podejrzywając w tém żądaniu jakiś podstęp, ustąpić nie chcieli, i posiedzenie spełzło na niczem. Zebrali się nazajutrz (30 Czerw.) sami grecy, bez cesarza, lecz to ich posiedzenie spełzło na utyskiwaniach: jedni winili łacinników, drudzy cesarza, że przewlekają. Z cesarzem zaś konferował kard. Juljan Cesarini, a gdy go nie mógł do ustępstwa nakłonić, prosił, żeby mógł się porozumieć z bpami. Cesarz wezwał do siebie bpów: Juljan przedstawił im, że niesłuszném jest zaniechanie dzieła Bożego, i prosił o zakończenie sporu. Znów za bpów odpowiedział cesarz, iż muszą się wprzód naradzić. Gdy kardynał odszedł, bpi naradzili się i przystali, aby w akcie było wyrażone, że prawa papiezkie opierają się na Piśmie św., na zdaniach Ojców i na aktach soborów. Ostatnia trudność była jeszcze względem słów: salvis juribus et privilegiis quatuor patriarcharum. Gdy bowiem cały dekret unji został napisany i do cesarza zaniesiony, ten dodał: „privilegiis omnibus“, przeciw czemu znów z oburzeniem protestowali łacinnicy; w końcu jednak przystali nietylko na omnibus, ale i na usunięcie wyrazów dicta Patrum, przy wywodzie praw papiezkich. Tym sposobem redakcja dekretu unji zakończoną została d. 5 Lipca. Nazajutrz grecy udali się do kościoła wraz z łacinnnikami: tam, po nabożeństwie, na którém byli obecni w swych ubiorach liturgicznych, odprawiono litanję; następnie kardynał Juljan odczytał dekret po łacinie, Bessarjon po grecku. Po odczytaniu, grecy ucałowali Papieża w kolano i w rękę, a podpisując, sami się wzajemnie z radością ściskali i całowali, podczas śpiewu kantorów: Laetentur coeli et exultet terra (od tych słów rozpoczynała się bulla, zawierająca dekret unji). Kilka dni jeszcze zeszło (od 6 Lip.) na przygotowaniu 5 egzemplarzy dekretu unji i na porozumieniu się, względem niektórych obrzędów i zwyczajów greckich, odmiennych od łacińskich. Między innemi usilnie domagał się Papież o zniesienie rozwodów małżeńskich; nadto, obawiając się, żeby po powrocie cesarz nie wyniósł na patrjarchat kpolski jakiego przeciwnika unji, chciał, żeby grecy przed swym odjazdem patrjarchę obrali. Lecz grecy czémprędzej do domu spieszyli i, po podpisaniu przygotowanych egzemplarzy (21 Lipca), zaraz odjechali. Sobór jednak nie zakończył się jeszcze i, z powodu rokowań z innemi kościołami wschodniemi, trwał jeszcze sześć lat, przez które odbyło się siedm sessji, z których pięć we Florencji, a dwie ostatnie w Rzymie. Na pierwszej z tych sessij, 4 Wrz. 1439 r., rzucił sobór ekskommunikę na odszczepieńczych bazylejczyków, którzy odsądzili Eugenjusza od tronu papiezkiego. Przed odjazdem greków przybyli jeszcze do Florencji ormjanie. Jak poprzednio z grekami, tak teraz z ormjanami ciągnęły się długie dysputy religijne i rokowania i zakończyły się wreszcie zupełnem ich połączeniem z Kościołem i wyrzeczeniem się z ich strony eutychjanizmu. Dla lepszego utwierdzenia ich w tej świętej jedności, dał im Eugenjusz w dekrecie zjednoczenia, w bulli Exultate Deo, krótki wykład prawdziwej wiary, zazwyczaj nazywany Dekretem Eugenjusza dla Ormjan (Decretum Eugenii pro Armenis). Dekret ten podaje ormjanom za normę wiary symbol soboru konstantynopolitańskiego pierwszego, z dodatkiem Filioque i z obowiązkiem śpiewania w kościele tego wyznania wiary przynajmniej w niedziele i większe święta; 2) przypomina im naukę soboru chalcedońskiego o dwóch naturach, a jednej osobie J. Chrystusa; 3) przypomina naukę szóstego soboru o dwóch wolach i sposobie ich działania. 4) Ponieważ ormjanie eutychjańscy przyjmowali tylko trzy pierwsze synody, mianowicie: nicejski, konstantynopolitański i efezki, a inne odrzucali, jako nestorjańkie, przeto tu wkłada się na nich obowiązek uznania tak soboru chalcedońskiego, jako i innych po nim następująch, a prawnie zebranych. 5) Następnie idzie zwięzły wykład nauki katolickiej o św. sakramentach; poczém 6) zaleca się im, jako krótka reguła wiary, którą zawsze należałoby mieć na pamięci, wyznanie św. Atanazego: Quicunque vult etc.; 7) podaje się im spis ksiąg Pisma św., przyjętych przez Kościół, jako kanonicznych, i 8), dla zachowania zgodności, zobowiązują się ormjanie do obchodzenia swych świąt tych samych dni, co łacinnicy i grecy. Po przyjęciu tego dekretu, rzecz z ormjanami była załatwiona i kolej przyszła na jakobitów. Traktowanie z ich posłem Andrzejem, opatem klasztoru św. Antoniego w Egipcie, szczęśliwie się powiodło, tak, iż r. 1441 Eugenjusz mógł wydać dekret zjednoczenia w bulli Cantate Domino. Dekret ten w istocie swej zawiera toż samo, co i poprzedni. R. 1442 synod przeniesiony został do Rzymu. Tutaj pozyskali najprzód oddzielny dekret zjednoczenia etjopowie, także jakobityzmem przejęci, następnie syryjczycy (1444 r.), którzy błądzili szczególniej w nauce o pochodzeniu Ducha św., nareszcie (1445) nestorjańscy chaldejczycy i monetelizmowi hołdujący maronici. Na tém zakończył się ten pamiętny w dziejach kościelnych sobór. Że pracowite jego dzieło w głównej swej części niebawem się zerwało, winą tego nie jest ani sobór, ani Papież. Akta tego soboru znajdują się w kollekcjach akt soborowych: Mansi XXX 455 i Supplem. V 193; Coleti XVIII 1; Harduin IX 1; Labbé XIII 1, 285; Collect, reg. XXXII l i XXXIII 1. Cytowane w niniejsz. art. akta p. t. Sanctum Florentinum Concilium editum a monacho benedictino (Romae 1865, przekł. łac.; osobno t. r. wyszedł tamże tekst grecki) pisane były przez obecnego na soborze greka, przychylnego unji. W przeciwnym zupełnie duchu jest Vera historia unionis non verae inter graecos et latinos, sive Concilii Florentini exactissima narratio, graece scripta per Sgluestrem Sguropulum (Syropulum) magnum ecclesiarcham, qui concilio interfuit. Transtulit in sermonem latinum, notasque ad calcem libri ądjecit Rob. Creyghton (Hagae Comit. 1660 f.). Stronniczość autora tej relacji i błędy przekładu wykazał Leon Allacjusz, Exercitationes in Rob. Creyghtoni adparatum, versiones et notas ad historiam Concilii Florentini, scriptam a Sylv. Syropulo, Romae 1666; ib. 1674. Na polski jęz. przełożył z greckiego tekstu dzieje tego soboru ks. Kacper Pętkowski († 1612 r.), jezuita: Święty a powszechny sobór we Florenciey odprawiony (Kraków, 1609. Ob. Jocher, Obraz bibliogr. II s. 226, 498). Cf. Hefele, Die tempor. Wiedervereinigung d. griech. mit d. lat. Kirche (w Theolog. Quartalschr. Tübing. 1847 s. 188..). X. W. K.




  1. Hierosolimitana peregrinatio fiet Constpoli; magnaeque triremes, quae navigantes ad vivifici Sepulchri adorationem vehunt, Cpolim venient. S. Flor. Conc. s. 250. Peregrinatio bierze się czasem za jedno z celem pielgrzymki, więc znaczy i odpust w miejscu, do którego się pielgrzymka odbywa. Ob. Du Cange, v. Peregrinatio.