Encyklopedja Kościelna/Bracia i siostry wolnego ducha

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Encyklopedja Kościelna (tom II)
Redaktor Michał Nowodworski
Data wyd. 1873
Druk Czerwiński i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

Bracia i siostry wolnego ducha, herezja, która w początkach XIII wieku w różnych się pojawiła krajach, hołdowała stanowczemu panteizmowi i, wśród różnych losów, aż do XV w. przetrwała. Treść ich nauki jest taka: Deus est formaliter omne, quod est. Bóg jest istotną substancją świata, wszystko z niego wypłynęło, zatém nie stworzył on świata, nie był bowiem wprzód nim świat; owszem, świat jest wiecznym i równym co do istoty synem ojca, który go ciągle płodzi. Wszystko stworzone jest niczém (unum purum nihil), nie masz świata (bo wszystko jest Bogiem), są to tylko przemijające formy pojawu boskiej substancji. Rozumna dusza człowieka jest częścią istności boskiej, nie stworzoną i nie dającą się stworzyć; zawiera w sobie wszystkie boskie doskonałości i wraz z Ojcem wszystko stworzyła. Każdy człowiek jest Synem Bożym, stworzonym od wieków przez Ojca: Chrystus żadnej wyższości nie ma nad innymi ludźmi, raczej wszystko to, co Pismo o nim powiada, stosuje się dosłownie do każdego człowieka. Chrystus nie za wszystkich cierpiał, tylko za samego siebie: każdy człowiek musi odkupić sam siebie, a nawet może zasługami przewyższyć Chrystusa. Ale wtedy tylko człowiek to może, gdy się postawi na „absolutném stanowisku,“ i uznając bóstwo swojej własnej istoty, przez kontemplację oswobodzi się z więzów doczesnych i całą swoją istność w przepaść boskiej substancji zatopi; wtedy stanie się jedném z Bogiem i w istocie synem Bożym. Pismo św. jest tylko poetyczném omówieniem pojęć panteistycznych, multa in eis sunt poetica, jest czystym produktem ludzkiego serca, dla tego też natchnienia ludzkiego serca tyleż zasługują na wiarę, co i Ewangelja. Kto kocha bliźniego, ten już tém samém kocha Boga, a kto powiada, że Boga bardziej niż bliźniego kocha, ten jeszcze nie jest doskonałym, nie wie bowiem tego, że między jedną a drugą miłością żadnej nie ma różnicy. Co się zaś tyczy ostatecznych rzeczy człowieka, i tu swój system doprowadzają do ostatnich konsekwencji i zaprzeczają kościelnej nauki, o osobistej nieśmiertelności: jak wszystko wypłynęło z Boga, tak wszystko wraca do niego napowrót, nie masz zatém sądu ostatecznego: sąd ten przy śmierci każdy człowiek sam na sobie wykonywa; nie masz piekła ani czyśca, tylko dusza rozpływa się w ogólną boską substancję i wprawdzie trwa w niej dalej, ale bez żadnej osobistej świadomości. Poglądy tej sekty dziwnie zgodne z nowemi panteistycznemi systemami, często aż do wyrażeń samych, wywarły i na praktyczną stronę wpływ niemały. Człowiek, wewnętrznie jedność z Bogiem stanowiący i sam będący Bogiem, nie potrzebuje żadnego zewnętrznego nabożeństwa, żadnych postów, żadnych modlitw, żadnych sakramentów i t. d. Szczególniej sekciarze ci odznaczali się bluźnierstwami przeciw Najśw. Sakramentowi, twierdząc zresztą konsekwentnie ze swoim błędem zasadniczym, że w każdym chlebie, tak dobrze jak w konsekrowanym, jest ciało Chrystusa; nie masz żadnej różnicy między duchownymi i świeckimi, nie potrzeba żadnego wyznania grzechów; wszystko to, wraz z całym widzialnym Kościołem wydało im się „niedorzecznością,“ która tych tylko zajmować może, którzy żadnego pojęcia nie mają o boskości człowieka, dla których strona zewnętrzna coś znaczy. Ta pogarda wszelkiej zewnętrzności, łatwo dająca się pojąć ich panteizmem, najsilniej się rozwinęła w dziedzinie nauki obyczajowej, gdzie stanowi zupełny antynomizm (ob.). Budując swoję naukę na twierdzeniu, że człowiek, zatopiony w rozważaniu boskiej substancji, stanowi jedność z Bogiem, twierdzili, że człowiek taki wyższy jest nad wszelką boską i ludzką powagę i nie potrzebuje jej słuchać; wola bowiem jednostki tak samo jest wolą Bożą, jak przedmiotowo nadane prawo. Nie ma różnicy między dobremi i złemi czynami, jedne i drugie chwale Bożej służą, bo jednych i drugich on jest źródłem. „Jeżeli więc Bóg chce, abym grzeszył, to ja nie powinienem nie chcieć grzeszyć: to jest prawdziwą skruchą. I choćby człowiek tysiące śmiertelnych grzechów popełnił, a pozostawał w połączeniu z Bogiem, to nie powinien pragnąć, iżby był tych grzechów nie popełnił, i raczej powinien tysiąc śmiertelnych grzechów popełnić, niż od jednego z nich się wstrzymać.“ Szczególniej zastosowali tę zasadę do zadowolenia chuci cielesnych: tu wszystko dozwolone, ciało bowiem w żadnym nie jest stosunku z boską duszą, której największe nawet wyuzdanie zmazać nie może, a raczej, kto na widok nagiego ciała innej płci doznaje jeszcze jakiego zmysłowego wrażenia, ten nie nawrócił się jeszcze zupełnie do Boga i nie osiągnął doskonałej wolności. Włóczyli się więc sekciarze z kobietami, które siostrami nazywali i z któremi żyli w najswobodniejszym stosunku, nazywając się, ze względu na oswobodzenie swoje od wszelkiego prawa, braćmi i siostrami wolnego ducha. Nie słusznémby jednak było twierdzenie, że ich panteizm powstał z owych antynomistycznych dążności, że nim usprawiedliwić i uniewinnić chcieli swoje wybryki; odwrotnie rzecz się miała, i faktem jest, że wśród najpoufalszego stosunku, w wielu razach czystość zachowywali. Do pracy nie czuli się zobowiązani, ta bowiem przeszkadza wznoszeniu się duszy ku Bogu; wszelką własność mieli wspólną, kradzież dozwoloną, a żebranie uważali za niezaprzeczony przywilej każdego doskonałego. W dziwacznych ubiorach, przy nieustanném wołaniu: „chleba przez Boga'“ przechodzili miasta i wsie, starając się wszędzie zyskiwać zwolenników dla swojej tajemnej nauki. Udawało im się to nietylko ze świeckimi, ale i z duchownymi: byli bowiem bardzo zręczni i udaną pobożnością pociągali ku sobie proste serca, tak, iż nawet człowiek taki, jak Tauler, w naukach ich naczelnika nic podejrzanego nie znalazł (Raynald. an. 1329, n. 73). Obacz o nauce i obyczajach tej sekty: Statut. Henrici I, Archiep. Colon., contra beghardos, z r. 1306 u Mosheima De beghardis et beguinabus comm. p. 210; Clementis V contra beghardos in Alemannia, z roku 1311 u Mosheima l. c. p. 618; Joannis, Episc. Argent. Epist. circul. z r. 1317, Mosheim p. 255; Joannis XXII bulla z r. 1329 u Raynald. an. 1329 n. 70. — Co się tyczy miejsca, czasu i powodu powstania tej sekty, nie możemy godzić się z Mosheimem, który z listu Papieża Klemensa V do biskupa z Kremony, z wezwaniem o wytępienie sekty wolnego ducha (Raynald. an. 1311 n. 66) wnioskuje, że ona tam powstała, kiedy tylko tyle wnosić można, że ona się tam okazała. Już r. 1212 napotykamy w Strasburgu, pod nazwą ortliebensjanów, sektę, której panteistyczne nauki zupełnie z naukami braci wolnego ducha się zgadzają, i bardzo jest prawdopodobném, że wyszli ze szkoły Amalryka z Beny, który już r. 1204, za panteistyczne, z arabskich komentatorów Arystotelesa wyciągnięte nauki, popadł pod cenzury. Uczniowie jego rozwinęli system dalej, ale 1209 wygnani z Paryża, rozbiegli się po różnych djecezjach. Mógł jeden z nich, Ortlieb, osiedlić się w Strasburgu i tam wzmiankowaną sektę założyć (Gieseler, Kirchengesch. II 2 p. 626). Ztamtąd rozszerzyli się po Alzacji i Turgawji, gdzie ich 1216 r. znajdujemy. W półowie XIII w. główne siedlisko mieli w okolicach Renu, szczególniej w Kolonji, gdzie jeden z ich naczelników, Magister Eckard, słowem i pismem sekciarstwo szerzył i często bardzo energiczne środki ze strony arcybiskupów kolońskich wywoływał. Około r. 1260 w Szwabji okazują się ślady tych heretyków, gdzie się z beghardami (ob.) mieszają, ściągają na nich liczne prześladowania, a szczególniej wielu zakonników i zakonnic namawiają do porzucenia celi, do życia bez reguły zakonnej, bo takie życie większą jest zasługą. I we Francji znajdujemy ich, szczególniej między waldensami w Lyonie, gdzie ich lud szyderczo „Turlepins“ nazywa: quia ea tantum loca habitarent, quae lupis exposita erant (Du Fresne, Gloss. VI p. 1351); nakoniec, wyżej wzmiankowany list Klemensa V z r. 1311 przekonywa, że osiedlili się także „w prowincji Spoleto i okolicach.“ Udaną pobożność, połączoną z gorliwém zyskiwaniem sobie wszędzie stronników, pozorną głębokością, właściwą każdemu panteistycznemu systemowi, a z drugiej strony zdarzającą się tu i owdzie powierzchownością w służbie Bożej, zepsuciem lub ignorancją duchowieństwa, a ztąd niedostateczném zaspakajaniem duchowych potrzeb ludu, sekta ta była bardzo niebezpieczną i wielu wiernych, mimo ich wiedzy i woli, w sieci swoje pociągnęła; prześladowano ją też, i wielu jej zwolenników poniosło śmierć na stosie. W r. 1418, pod przewodnictwem niejakiego Jana, banda tych sekciarzy pociągnęła do Czech, miała zebrania w Pradze i w wielu innych miejscach, nosząc nazwę pikardów lub adamitów. Zyska który ich podejrzywał o różne obrzydliwości, napadł na nich r. 1421 i częścią w bitwie pozabijał, częścią spalił po bitwie; i odtąd ginie ich nazwa w historji (Mosheim l. c. 591). O ich nauce obacz Staudenmaiera Philosophie des Christenthums 1 p. 513. (Kober).Wł. B.