Dziennik podróży do Tatrów/Lusławice. — Zakliczyn

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Seweryn Goszczyński
Tytuł Dziennik podróży do Tatrów
Wydawca B. M. Wolff
Data wyd. 1853
Druk C. Wienhoeber
Miejsce wyd. Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały rozdział
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LUSŁAWICE. — ZAKLICZYN.
28 Kwietnia 1832.

Puszczam się nakoniec ku Tatrom. Za dni dwa ujrzę je z bliska, będę już jakby między niemi. Wielka to dla mnie radość!
Pożegnanie w Mikołajowicach było długie, wyjechaliśmy późno; nadto ciągły deszcz pada, drogi rozmokły; niedaleko dziś zajedziemy. Ale trzeba raz wyjechać, — wyjeżdżamy. Przebywamy Wojnicz, okrążamy Panieńską górę, przewoziémy się u jéj stóp przez Dunajec, pomijamy wieś Janowice, jesteśmy w Lusławicach. Tu zatrzymam przynajmniéj uwagę.
Lusławice, wioska dziś niewielka, miała być znaczną osadą przed laty. Święcki w opisie starożytnéj Polski powiada, że miejsce to było jakiś czas stolicą Aryanów i liczyło do trzystu rodzin Aryańskich. Aryanie mieli tu swoje szkoły i drukarnią. W Lusławicach umarł i pogrzebiony jest sławny Socyn, twórca sekty Socynianów. Dotąd lud miejscowy pokazuje wysoką jego mogiłę, porosłą dzisiaj ogromnemi drzewami.
Zmierzchało się już kiedyśmy opuszczali Lusławice i znaleźli się w Zakliczynie, który dotyka prawie Lusławic. Niepędzeni niczém a moczeni dészczem, umyśliliśmy przenocować w Zakliczynie, zrobiwszy dzisiaj dwie lekkie mile drogi.
Zakliczyn jest podobno miasteczkiem. To pewna że pełny błota niepospolicie głębokiego, przynajmniéj dzisiaj. Niemożna mu tego mieć za złe, bo leży na niskiéj płaszczyznie i roszony jest mnóstwem strumyków czy rynsztoków — niewiém dobrze. Słynie także szewstwem, mniéj jak dawniéj ale zawsze słynie: było ono główném zatrudnieniem, jak i dziś jest, mieszkańców Zakliczyna; tylko że dawniéj była większa ludność. Powiadają że w owych czasach, Zakliczyn zaopatrywał skórami i obówiem najdalsze strony Galicyi. Główne jarmarki tutejszych szewców były w Brzesku, do którego ztąd przez góry za Dunajcem przeprawiać się trzeba: pośpiech z jakim zdążali do owego miasteczka leżącego ztąd o mil cztéry, miał zrodzić przysłowie: spieszy się jak szewc z Zakliczyna. Upodobanie w tém rzemiośle zachowuje się dotąd między mieszkańcami Zakliczyna: według niektórych ma tu być do 400 rodzin trudniących się szewstwem, ale sądzę że ta liczba jest przesadzona, zważając obszerność Zakliczyna.
Okolica jego niczém się nie odznacza. Dopiéro przeciwny brzeg Dunajca daje mu piękny widok wyniosłém swojém położeniem, a nadewszystko gruzami po sławnym Zamku Melsztyńskim. Śród deszczu i zmiérzchu zajrzałem go dzisiaj z naszéj drogi.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Seweryn Goszczyński.