Dzień jak codzień/narzeczona

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Czechowicz
Tytuł Dzień jak codzień
Wydawca F. Hoesick
Data wyd. 1930
Miejsce wyd. Warszawa
Indeks stron

narzeczona



wszedł na fale łucznik jutrzni pięść wparł w głąb
ściekał długo złotą strugą migotał w łuskach
w ciemnem złocie liśćmi ociekł jak strugą dąb
w ciemnym świcie wichru wycie i pustka

a cóżeście to tak wodę zmącili
czemu kuźnia pod dębami nie dzwoni
noc zesuwa się niebieska jak kilim
w czarnym krzyku gniazd wronich

wychodziły białe chaty na ług
jeszcze stoi wielka rosa na ziołach
wyjdźże młoda przestąp próg
spojrzyj w ranek malowany
spojrzyj bystro dokoła

ukochany
nie wołaj
mam na oczach marę senną piękniejszą

a cóżeście to tak dymy rozwiedli
że w siności tej nie widać wsi całej
świtem rankiem słońce sunie z pod jedlin
jak twarz moja zuchwałe

ustawiały się rzędem płoty
chochołami róż kołysał zły wiatr

wyjdźże młoda na jesienne zaloty
spojrzyj chłopak u ściany
czarnooki czeka swat

ukochany
me zaloty
sen tęskliwy mara której nie znasz


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Czechowicz.