Dym dysputacya

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Potocki
Tytuł Dym dysputacya
Pochodzenie Moralia
Wydawca Akademia Umiejętności
w Krakowie
Data wyd. 1915
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 

Cały tom I

Indeks stron
Dym dysputacya.

Ledwie zsiędę do swojej w Krakowie gospody,
Aż mi kartkę pisaną mnich przynosi młody.
Pytam: Co? Theses — rzecze — dla Mościego Pana,
I prosi na dysputę wraz od gwardyana.

Siedzę. Mniszy się swarzą, ba, ledaco pletą,
Łacinąć, prawda, z sobą mówią, ale nie tą,
Coćem też nie za szkołą uczył się jej młodo.
Zrazu cicho do siebie: Wstydź się — rzekę — brodo.
Aż zrozumiawszy, że się kawy czwarzą o dym
Słowy swego wymysłu, nazad do gospodym
Obrócił, co lepszego chcąc zrobić. Tym czasem
Krzykną trąby okrutnym na chórze hałasem.
Pytam: Na co? Bo racyi stronie jednej nie stać.
Dawno było zatrąbić, i tej brednie przestać.
Gdyby o pobożności, siedziałbym do świtu.
Aniby tego trzeba trąb wojskowych zgrzytu
Czy nie tu — myślę — wróżka ściąga się Piotrowa,
Że wami kupczyć będą przez obłudne słowa?
Czy nie o tych to gadkach Paweł drugi pisze,
Że nikomu, prócz jednej przydadzą się pysze?
Zwykle się w próżnujących głowach dymy rodzą,
A kopcąc ludzkie uszy, językiem wychodzą.
Jako więc w pustych ulach mrówki, osy, myszy
Gnieżdżą się, pycha to jest moi drodzy mniszy,
Nie zwyczajnymi słowy chcieć, jako na próbie,
Opinią mądrości w ludziach sprawić sobie.
Filozofskie to dzieło. Dosyć jest na księżą,
Że i grzech i świat słowy bożymi zwyciężą.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Potocki.