Dramaty małżeńskie/Część pierwsza/VIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Dramaty małżeńskie
Podtytuł Powieść
Wydawca Piotr Noskowski
Data wyd. 1891
Druk Piotr Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VIII.

„Wdowa po Leonie, pomimo silnego charakteru, nie mogła przywyknąć do życia tak różnego od jej położenia poprzedniego.
„Niepokój o przyszłość córek, podkopywał zwolna jej zdrowie.
„Upadek sił moralnych i fizycznych, zmienił ją do niepoznania.
„Walczyła zapamiętale lat kilka, walczyła aż do chwili, gdy zmożona osłabieniem, położyła się, i więcej nie wstała.
„W chwili zgonu matki, starsza jej córka, Walentyna, liczyła lat szesnaście.
„Dzielne dziewczę postanowiło, że młodszej siostrzyczce, Klarze, zastąpi zgasłą matkę.
„Pozostała w tem samem mieszkaniu i zabrała się jak przedtem matka, do pracy.
„Taką jest młoda panienka, która, jeżeli wuj umrze bez testamentu, odziedziczy trzy miliony...
„Pozostaje mi teraz dać panu poznać choć trochę owego wujaszka.
„Ex-fabrykant bronzów, ma obecnie pięćdziesiąt pięć lat wieku, wygląda atoli na zgrzybiałego starca; niektórzy starcy, nawet ośmdziesiąt letni, mogą pewniej, niż on, na dłuższe życie rachować.
„Gdy hazardowna, gra na giełdzie, uczyniła go olbrzymio bogatym, namiętności wszelkiego rodzaju zawrzały w mózgu przestarzałym i w nadwątlonem ciele...
„Stał się rozpustnikiem i karciarzem, używał nadmiernie, nie jak milioner, sypiący obojętnie pieniędzmi na wszystkie strony, ale jak rozpasany mieszczanin, otwierający chuciom swoim nieograniczony kredyt i uważający, iż w stosunku do wydatkowanych pieniędzy, nigdy dość rozkoszy nie użył.
„Z tem wszystkiem, rozpasany hulaka zaledwie dochody swoje wydać był w stanie, kapitałów nie potrzebował naruszać.
„Jednodniowe kochanki jego należą przeważnie do personelu balów publicznych, na których widywać je można w strojach krzyczących i pobudzających do śmiechu.
„Całe noce przepędza na hulankach z młodymi ludźmi i ladacznicami.
„Pije do utraty zmysłów i gra niby zapamiętale w bakarata, skoro jednak przegra sto luidorów, wstaje od stolika, gdy zaś wygra dwieście, robi się hojnym, jakby był Karolem Wielkim.
„Nie mając ani stałej kochanki, ani bliższego przyjaciela, niema nikogo, coby wpływ jaki mógł na niego wywierać, niepodobna zatem przypuszczać, iżby mógł mieniem swojem na rzecz trzeciej osoby rozporządzić...
„Powiedziałem już panu, iż wuj Walentyny i Klary dogorywa.
„Drżący i mdły płomyk tego życia — ostatniemi już migoce błyski.
„Można stawić dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć przeciw jednemu, iż umrze bez testamentu, a w takim razie dziewczęta owe będą bezsprzecznie jego spadkobierczyniami, a mąż Walentyny zostanie milionerem.
Czy pan chcesz być tym mężem?
— Przypuszczam wraz z panem — odparł Herman Vogel — iż istnieje szans dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć, lecz istnieje także jedna fatalna...
— Co pan przez to rozumiesz? — zagadnął Roch.
— Że jeśli ta ostatnia jedna przypadnie na udział męża Walentyny, znajdzie się on bez grosza w kieszeni, a z żoną na karku w dodatku.
Ex-adwokat wzruszył pogardliwie ramionami.
— Kto nie ryzykuje, ten nigdy nic nie zdobędzie!... zawołał. — Stawka jest olśniewająca, a wygrana więcej niż prawdopodobna... Czego żądać jeszcze? Czy wolno się panu wahać? Na co liczyć możesz po za obrębem kombinacyi, jaką ci przedstawiłem? Wreszcie, mogę ci dać w ręku jeszcze atut dodatkowy...
— Jaki?...
— Mam sposób zapoznania cię z osobą, która nas obchodzi... Jesteś chłopcem zręcznym i ładnym... z pewnością spodobasz się zatem staremu rozpustnikowi.. Nic nie przeszkodzi wcisnąć się w jego zaufanie i roztoczyć nad nim nadzór sekretny.
Mówiąc to, nadał prawnik fizygnomii swej wyraz taki wymowny, że niepodobna go było nie zrozumieć, wyrażała ona w sposób najjaśniejszy myśl, iż w danym razie w razie potrzeby można przecie zniszczyć niepożądany testament...
Zrozumiał to jak należy kasyer domu Jakóba Lefebre i przestał się namyślać...
— W rzeczy samej — rzekł sobie w duchu — cóż ja ryzykuję, stawiając wszystko przeciw wszystkiemu? Pomiędzy nieuniknionem samobójstwem a wspaniałą perspektywą nie trzeba chyba wybierać...
— I cóż? — — zapytał pan Roche po chwili. — Namyśliłeś pan nareszcie?...
— Tak.
— Jaki więc jest wynik twego namysłu, jeśli zapytać wolno?... —
— Przystaję...
— Brawo!... Byłem tego z góry pewny...
— Jakie są warunki, które chcecie mi panowie postawić?
— Ależ najprostsze w świecie... Przygotowałem maleńki szkic aktu i dam ci go zaraz do przeczytania... Skoro zostanie przyjętym i podpisanym, zapełnię miejsca puste nazwiskami i zostaniesz pan posiadaczem klucza całej sprawy...
— Zobaczmy ten akt zatem...
Prawnik wziął z biurka papier i począł czytać głośno:
„Pomiędzy pp. Roch i Fumel z jednej, a panem Hermanem Vogel z drugiej strony, stanęła dobrowolna umowa następująca:
„1-o. Pp. Roch i Fumel zobowiązują się ułatwić panu Vogel małżeństwo z panną Walentyną ***.
„2-o. Pan Herman Vogel tytułem wynagrodzenia za to pp. Roch i Fumel, zobowiązuje się, skoro tylko panna Walentyna ***, żoną jego zostanie i otrzyma przynależny sobie po wuju Maurycym *** spadek, na trzy miliony oszacowany, wypłacić im sumę pięćset tysięcy franków.“
— Pięćset tysięcy franków! — wykrzyknął Vogel — czyś się pan zastanowił?...
— Najdoskonalej.
— Ależ to olbrzymia cyfra!!!
— Najskromniejsza, jaka być może... Fumel uważał ją nawet za niedostateczną... Żądamy szóstej części schedy jedynie, a moglibyśmy trzeciej żądać... Słowo honoru daję, że zadziwiasz mnie, mój panie!... Przypuszczałem, iż cię zachwycimy skromnemi wymaganiami z naszej strony...
— Jednakże... zaczął kasyer.
— O! przerwał mu pan Roch tonem oschłym, niepotrzebne żadne zgoła rozprawy... Albo pan przystajesz, albo nic z interesu nie będzie... tem gorzej w takim razie dla pana...
Herman, zwalczony tą groźbą, aż nadto zrozumiałą, czując, że jest na łasce i niełasce przeciwnika, zwiesił głowę ku ziemi.
— Dobrze — wyszeptał — podpiszę akt i wypłacę sumę w swoim czasie...
— Wypłacisz ją pan z pewnością — odparł z uśmiechem prawnik — przedsięweźmiemy bowiem ostrożności ku zapobieżeniu fantazyi, jakaby ci przyjść mogła, fantazyi zaparcia się swego własnego podpisu...
Vogel uznał ze stosowne przybrać postawę obrażonej godności.
— Panowie! — zawołał — ostrożność to zupełnie zbyteczna! Ja jestem człowiekiem honoru!!
— Ależ! — odparł ex-adwokat. — Nikt przecie o tem nie wątpi! My także, drogi panie, jesteśmy ludźmi honoru, szacunek atoli wzajemny ostrożnościom bynajmniej nie przeszkadza... „Przezorność jest matką bezpieczeństwa“... Przepiszę akt obecny na dwie ręce, na stemplu, i zaraz go podpiszemy...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.