Psi, którzy tego strzeżecie pokoja, Gdzie sypia pani, gdzie zbiega myśl moja;
Dla których ani z nią się mogę schodzić, Ani pilności matczynéj podchodzić,
Ani oszukać uprzykrzonéj mamki, Ani zaglądać przez dziurę u klamki,
Ani dziewczęta obsyłać wieńcami, Żeby trzymały język za zębami;
Uśnijcie na czas, odpocznicie sobie; Aza mi się co pociechy uskrobie.
Wszak też niebieski piesek, który wschodzi, Strzedz za was będzie i z straży was zwodzi,
Hajwo psi: już téż ten stróż was przeważy; Godna anielska twarz niebieskiéj straży!
— Nie chcecie? ani was prośba ma ruszy? I drzecie głośne paszczęki po uszy?
Że was musi kląć, bodajżeście mieli Takąż wygodę, choćbyście nie chcieli.
— Niech was zarazi psia gwiazda robakiem, I hajduk schodzi z gotowym półhakiem,
Gorące czasy przypuszczą wścieklinę, Hycel na białą dusi pergaminę.
I jako stare, jako strawne sługi, Niech orzą kijem za czujne wysługi,
I zapomniawszy waszéj przeszłéj cnoty, Włożą wpółżywych hakiem między płoty.