[70]PODRÓŻ NA SYBERYĄ.
Siadł zwoszczyk na przodzie, koń dzwonkiem zadzwonił,
Kibitka leciała, jakby wiatr ją gonił,
I Moskwy szérokie mijała ulice;
Kacapy z brodami, rozdziawiwszy gęby,
„To Polak buntowszczyk!“ mówili przez zęby
I na mnie zgłupiałe zwracali źrenice.
I ledwie czasami dziewica z uboczy,
To na mnie nieśmiałe podnosiła oczy,
To znowu je na dół spuszczała w milczeniu;
I ledwie czasami żałośnie a dumnie
Młodzieniec, przechodząc, zwracał wzrok swój ku mnie,
A wiele słów było w tém jedném spojrzeniu!
Jam siedział rozparty w kibitce wspaniale,
Kapelusz na bakier wcisnąłem niedbale,
J lulkę kochankę u swych ust uwiesił;
Rozsiadłem się lepiéj, miejsce’m zajął szérsze,
[71]
I takie zacząłem komponować wiersze:
(Lecz wprzódym kapelusz jeszcze głębiéj wmiesił).
Oj! jeszcze nie biéda, choć zima tak skrzepła;
Kajdany na nogach? to tylko dla ciepła;
A straż ta z żołnierzy? to przeciw złodziejom.
Wszak człowiek powinien czoła nawałnicy
Odważnie nadstawić, i na szubienicy
Dopiero, pod stryczkiem, plunąć w pysk nadziejom.
Oj! jeszcze nie biéda, póki lulkę palę,
I póki mi jeszcze pozwolą Moskale
Ugaszać cierpienia w gęstych kłębów tłumie;
Wszak tylko mil tysiąc, podróż niedaleka!
Więc jedźmy, więc jedźmy! bo co mnie tam czeka,
Ach tego mój język powiedzieć nie umie!
Oj! jeszcze nie biéda; kraj pełen uroku:
Tam Włochy są z lodu, tam noc trwa pół roku,
Tam śliczne dziewice jak klocki dębowe.
Dusze gorejące zawsze niebezpieczne;
Więc lepsze nam śniegi i mrozy odwieczne,
I lepsze pałace podziemne, grobowe.
Oj! jeszcze nie biéda; krainato śliczna,
Tam kwitnie szczególniéj sztuka dramatyczna,
[72]
Tam co dzień trajedye, morderstwa i męki;
Muzyką Sybirską miły brzęk łańcucha,
I razy batogów przyjemne dla ucha,
I hurra Kirgizów, i Polaków jęki!
Jam siedział rozparty w kibitce wspaniale,
Kapelusz na bakier wcisnąwszy niedbale,
Jam lulkę kochankę u mych ust uwiesił;
Rozsiadłem się lepiej, miejsce’m zajął szérsze,
A kiedy skończyłem komponować wiérsze,
Jam na łeb kapelusz jeszcze głębiéj wmiesił.