Czerwone koło/Epilog

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maurice Leblanc
Tytuł Czerwone koło
Wydawca Spółka Wydawnicza „Wiek Nowy“
Data wyd. 1927
Druk Zakłady drukarskie „Prasa“
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz J. W.
Tytuł orygin. Le Cercle rouge
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
EPILOG.

Upłynął rok od tego czasu.
Maks Lamar w mieszkaniu swojem czyni ostatnie przygotowania do podróży. Przed wyjściem odczytuje uważnie list otrzymany w przeddzień:

„Drogi przyjacielu!
„Rok próby upłynął.
„Kiedy dzięki Tobie i naszemu wspólnemu przyjacielowi Gordonowi odzyskałam wolność, postanowiłam przekonać się, że ciążąca nademną straszna dziedziczność istotnie przestała mi grozić. Dla zdobycia tej pewności potrzebny był dłuższy okres czasu.
„Kiedy uwiadomiłam Ciebie, drogi przyjacielu, o mem niezłomnem postanowieniu, cierpiałeś bardzo, wiem o tem... Ale i ja cierpiałam również.
„Dziś próba się skończyła
„Przyjeżdżaj! Ta, która będzie Twoją na zawsze, oczekuję Cię z niecierpliwością!
„Kocham Cię!

Flora.

Maks Lamar ucałował dobry, kochany list. Szczęście jego było wielkie.
Przez dwanaście miesięcy nie miał żadnych wieści od Flory. Aby zapomnieć o swym smutku, pogrążył się w pracy oddając się studjom naukowym.
Kiedy jednak zbliżał się termin zwłoki oznaczonej przez Florę, doktor stał się nerwowy, smutny, zgnębiony. Podczas ostatnich dni odosobnił się nawet od najbliższych, nie chcąc widzieć nikogo.
Pożerała go niepewność.
Więc też drżącą ręką otwierał list Flory... A radość jego była tak żywa, tak gwałtowna, te ten mocny człowiek z trudem potrafił ją znieść. Jednakże opanował się i gorączkowo czynił przygotowania do drogi.
W kilkanaście godzin później Maks znalazł się w pięknym ogrodzie, otaczającym pałacyk. Była tu Flora w towarzystwie pani Travis i Mary.
Wzruszenie ogarnęło wszystkich.
Maks Lamar zatrzymał się o kilka kroków od Flory, wpatrując się w nią z zachwytem. Uderzyła go jej nadzwyczajna młodość. Z twarzyczki jej znikł ów wyraz niepokoju, zmieszania i zuchwałej śmiałości, tak często dawniej naruszający harmonię jej uroku. Obecnie promieniowała dobroć, łagodność i niewinność młodego dziewczęcia, nie wiedzącego nic o życiu... A jednak... jednak!...
Maks Lamar przypomniał sobie uroczy obraz, jakiego użył Gordon w swem przemówieniu. Obraz dobrej wróżki, która zapomocą talizmanu Czerwonego Koła nagradzała dobrych, karała złych.
Tak, tak było istotnie. Dobra wróżka...
Wróżka Czerwonego Koła! Stoczyła ona z potworem bój tem zaciętszy, że potwór ten był w niej samej i że musiała zwyciężyć wroga odwiecznego, prześladującego ją jeszcze zanim się urodziła i który rozporządzał wszystkiemi mocami piekła, wszystkiemi potęgami niewidzialnemi i podstępnemi, jakie znajdują się w tajemniczym świecie instynktów i przeznaczeń!
I dokonała tego jakby igrając, z swym cudownym uśmiechem na twarzy. Własne jej rany zgoiły się przez cud silnej woli i jasnej, mądrej inteligencji.
— Floro, moja droga Floro, — szeptał doktor, — czy mogę wierzyć memu szczęściu?
Odpowiedziała, drżąc cała ze szczęścia i uczucia:
— Ufaj! Trzymasz moją rękę w twojej. Popatrz na nią. Jest czysta... I należy do ciebie... Straszne Czerwone Koło już jej nie skazi..
Wówczas doktor rzekł:
— Pozwól, że inne koło ci włożę, droga Floro... Obrączkę, która cię nie opuści nigdy.
I na serdecznym palcu młodej dziewczyny zabłysła złota obrączka okowów małżeńskich...


KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Maurice Leblanc i tłumacza: anonimowy.