Co pocznie (Konopnicka, 1915)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Marya Konopnicka
Tytuł Co pocznie
Pochodzenie Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom I
Wydawca Gebethner i Wolf.
Data wyd. 1915
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa, Lublin, Łódź, Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XLVIII. CO POCZNIE?

Wśród nocy — własne oczy jej świeciły
Zgrozy pochodnią...
Biegła, bo ustać nie miałaby siły
Pod swoją zbrodnią...
Od wichru myśli na głowie jej wstały
Zburzone włosy...
Biegła — jak gdyby poświsty ją gnały,
Lub rózeg ciosy.
Bose jej stopy ślad wgniotły leciuchny
W śnieg srebrny, świeży
Aż tam, gdzie śpiący synek jej bieluchny
Pod murem leży...
Gdzież biegnie? — Pójdzież zapytać się rosy,
Czy go wyżywi?
Czy też rwać pocznie stargane swe włosy,
Jak nieszczęśliwi?
Czy pójdzie nocy tej błagać, by cieniem
Czoło jej skryła?
Żeby jej ziemia rzuconym kamieniem
Nie znieważyła?
Czy pójdzie w lasy bić głową o sosny,
Gdzie pustka głucha?
Czy stanie nagle — i w głosek żałosny,
Drżąc, się zasłucha?
Czy pójdzie w góry, co stopy jej krwawić
Zębami poczną?

Czy wróci blada, by dziecię swe zbawić
Przed dolą mroczną?
Czy jak zdeptane stokrocie na łące,
Ugnie swe czoło?
Czy wbije oczy, jak noże płonące,
W ciżbę wesołą?
Czy krzykiem pójdzie rozbudzić potęgi,
Co drzemią senne?
Czy w twarz, z policzkiem, odrzuci przysięgi
Zdrady płomienne?
Czy stanie tutaj pod niebios pręgierzem
W błyskawic wstydzie?
Czy pójdzie los swój podzielić ze zwierzem
I żyć w ohydzie?
Czy, załamawszy ręce, jak Niobe[1],
Tu skamienieje?
I stać tak będzie, aż wieku chorobę
Wyleczą dzieje?
Czy, jak drzewina, gdy robak ją stoczy,
Padnie wśród drogi,
A w prochu zdepcą blask płowych warkoczy
Przechodniów nogi?
Czy prawodawcom ukaże się we śnie,
Jak widmo drżące,
I zbudzi sennych, wołając boleśnie:
»Jest nas tysiące!«
Czy pod mur wróci — i porwie na ręce
Swego chłopczyka?
Czy zacznie szarpać to ciałko dziecięce,
Jak lwica dzika?
Czy pójdzie prosić jasnego miesiąca
O srebrny rąbek,

By cieplej spała dziecinka jej drżąca,
Biały gołąbek?
Czy pójdzie prosić gwiazd, żeby go strzegły,
Bo matki niema?
Czy zaklnie cienie, by za nią nie biegły,
Jak anatema?[2]
Czy poda piersi raz jeszcze przed świtem
Dziecku u łona?
Czy krzyk natury zagłuszy swym zgrzytem,
Padnie i skona?...
O myślicielu! Co pocznie ta matka?
To drobne dziecię?...
Milczysz? — Jak ciemną jest życia zagadka!
Ileż łez w świecie!...







  1. Jest podanie greckie, że Niobe, żona króla tebańskiego, Amfiona, skamieniała z bólu po stracie 7 synów i tyluż córek, zabitych przez Apollona i Artemidę z zemsty, że śmiała się wynosić macierzyństwem nad ich matkę, Latonę.
  2. Anatema — klątwa. Wyraz grecki άνάϑημα znaczy właściwie: rzecz położona (na ołtarzu), dar dla bóstwa. LXX tłómaczyli tym wyrazem hebr. cherem, które oznaczało: dar dla Boga, ale także: rzecz, przeznaczoną na zniszczenie przez Boga, stąd w jęz. kościelnym klątwa, t.j. wyłączenie z kościoła.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.