Boska Komedia (Stanisławski)/Piekło - Pieśń XIX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
PIEŚŃ DZIEWIĘTNASTA.

O ty Symonie, zły czarnoksiężniku,
I wy nędzarze, zwolennicy jego,
Którzy przez chciwość, za srebro i złoto,
Cudzołożycie rzeczami bożemi,
Które powinne być w małżeństwie z cnotą,
Dla was niech teraz zabrzmi trąba moja,
Dla was, w tym trzecim pogrążonych dole.[1]
Już nad następnym podniesieni dołem,
Staliśmy właśnie na tym punkcie skały,
Który nad samym środkiem fossy ciąży. —
O Ty Najwyższa Mądrości! jak dziwnie
Mistrzostwo swoje okazujesz w niebie,
Na ziemi i w tym zatraconym świecie:
Jak ścisły wymiar Twej sprawiedliwości! —
Widziałem boki i dno płowej skały
Usiane mnóstwem otworów, a wszystkie
Okrągłe były i jednakiej miary.
Nie zdały mi się większe, ani mniejsze
Od tych, co w moim pięknym Świętym Janie
Jako chrzcielnice jeszcze się znajdują[2]

(Jedną z takowych, przed niewielą laty,
Rozbiłem, widząc że w niej dziecię tonie; —
Niech więc każdemu to wyznanie moje
Za dowód stanie i z błędu wywiedzie:)[3]
Zewnątrz gardzieli każdego otworu
Sterczały stopy i nogi grzeszników
Po same łytki, a reszta ich ciała
Kryła się wewnątrz. U wszystkich zarówno
Obie ich stopy ogniem się paliły;
Przeto tak mocno w stawach się miotały
Że zerwać mogły łyka i powrozy.
Jako w materyi tłuszczem napojonej,
Płomień się tylko jej powierzchni ima;
Tak i tu właśnie, same tylko stopy
Ogniem pałały — od pięt aż do palców.
Kto jest ten, Mistrzu, który się tak dręczy,
I silniej miota niż jego wspólnicy,
A członki jego ssie płomień czerwieńszy?
A on mi na to! „Jeśli życzysz sobie
Bym cię tam zaniósł przez ten brzeg urwisty,
Dowiesz się pewnie od niego samego
Kim był i jakie zbrodnie jego były.“
A ja odrzekłem! Wszystko mi jest miłem
Cokolwiek tobie, Mistrzu, się podoba,
Tyś panem moim, i wiesz że się nigdy
Od woli twojej oddalać nie życzę;
Wiesz i to nawet co w milczeniu chowam.
Doszliśmy tedy do czwartego wału

Potem zwrócili w lewo i zstąpili
Aż na dno ciasne i podziurawione,
A Mistrz mój dobry nie złożył mnie z łona
Aż mnie postawił przy otworze jamy,
Zkąd duch nogami głosił męki swoje. —
Ktokolwiek jesteś, o ty duchu smętny,
Co w dół schowany wierzchnią częścią ciała,
Jako pal sterczysz — tak mówić począłem —
Jeśli ci wolno, odezwij się proszę. —
I stałem nad nim podobny do mnicha,
Co zdradliwego zabójcę spowiada,
Który już będąc pogrążony w jamie,
By śmierć oddalić spowiednika wzywa,[4]
A duch zawołał: „Czy już tutaj stoisz?
O Bonifacy! czy już tutaj stoisz?[5]...
Więc na lat kilka pismo mi skłamało?[6]
Czy już tak wcześnie jesteś skarbów syty,
Dla których piękną nie bałeś się Panię
Zaślubić zdradnie, by ją szarpać potem?[7]...
Byłem podobny tym, co nie pojmując,
Co do nich mówią, stoją zawstydzeni
I odpowiedzieć nieumieją wcale. —
Na on czas do mnie Wirgiljusz rzecze:
„Powiedz mu prędzej: jam nie ten, jam nie ten,
Za kogo masz mnie.“ — Rzekłem jak kazano;
Na to okropnie duch wykręcił nogi,
Potem, wzdychając i żałosnym głosem,
Ozwie się do mnie: „Czegóż chcesz odemnie?

Jeśli tak mocna żądza ciebie pali
Wiedzieć kim jestem, żeś zbiegł po tym brzegu,
Wiedz, żem był wielkim płaszczem przyodziany
I żem istotnie był syn Niedźwiedzicy,
Dla wyniesienia Niedźwiadków tak chciwy,
Że tam na świecie bogactwa składałem,
A tu sam siebie do worka złożyłem.[8]
Tam, pod mą głową, inni jeszcze siedzą,
Co poprzedzili mnie w Symonijactwie:
Duszą się oni w rospadlinie skały.
I ja w głąb spadnę, kiedy tutaj przyjdzie
Ten, za którego z początku cię miałem,
Gdym ci tak nagłe zrobił zapytanie.
Lecz więcej czasu nogi mi się palą,
I dłużej tu już przewrócony stoję,
Niż jego stopy żarzyć się tu będą;[9]
Bo w ślady za nim przyjdzie od zachodu
Pasterz bezprawny, brzydszych czynów pełny,
Ten mnie i jego przykryć tu powinien.[10]
Będzie to nowy Jazon: jak czytamy
W Machabeuszach, że król był owemu
Wielce łaskawym; tak właśnie i temu
Łaskawym będzie ten co Francją rządzi.[11]
Niewiem — zanadto możem był szalony,
Gdy mu odpowiedź dałem takiej treści:
Powiedz mi tedy, czy Pan nasz wymagał
Skarbu jakiego od Świętego Piotra,
Pierwej niż klucze złożył w mocy jego? —

O nie zaiste, — rzekł tylko: idź za mną!
Ni Piotr, ni innni chcieli od Macieja
Złota lub srebra, gdy go los wyznaczył
Na miejsce, które duch zbrodniczy stracił.[12]
Siedź więc, bo słusznie jesteś tu karany,
A chowaj dobrze grosz źle uzbierany,
Co uzuchwalił cię względem Karola.[13]
Gdyby mnie jeszcze nie powstrzymywało
Uszanowanie dla najświętszych kluczy,
Któreś ty nosił za swego żywota,
Dotkliwszych jeszcze użyłbym wyrazów;
Bo chciwość wasza, co w proch depce dobre,
A złe wynosi, zasmuca świat cały.
Was to, zaprawdę, widział, źli pasterze.
Ewangelista, kiedy tę oglądał,
Co nad wielkiemi usiadła wodami,
Z królami ziemi płodząc wszeteczeństwo;
Tę, która z siedmią, zrodzona głowami,
Z dziesięciu rogów moc swoją ciągnęła,
Dopóki mąż jej miłował się w cnocie.[14]
Z złota i srebra zrobiliście Boga:
Czemżeście różni dziś od bałwochwalców,
Jeżeli nie tem, że oni jednemu —
Wy stu bałwanom pokłon oddajecie?[15]
O Konstantynie! jakże wiela złego
Stało się matką, nie twe nawrócenie,
Ale ten posag, który wziął od ciebie
On pierwszy Papież przez cię wzbogacony.[16]

Pokim mu takie wyśpiewywał słowa,
Czy gniew go szarpał, czyli też sumienie —
On mocno wstrząsał obiema stopami.
Sądzę że dobry Wódz sobie podobał
W dźwięku słów, prawdę głoszących, bo ciągle
Stwierdzał je twarzą tak zadowoloną,
Potem obiema ujął mnie ramiony.
I położywszy mnie na piersi swojej,
Wstąpił na drogę, którą się tu spuścił;
A nieustannie tulił mnie do łona,
Aż mnie postawił na szczycie sklepienia,
Co między czwartym a piątym jest wałem.
Tu ciężar miły lekko z siebie złożył
Na tak wyniosłej i tak stromej skale,
Że kozom trudne przejście by jej było;
I ztąd dół nowy odkrył się podemną.[17]







  1. Mowa tu o Symonie z Samaryi, który ofiarował Piotrowi Ś. pieniądze, chcąc nabyć od niego dar Ducha Świętego. — Od jego imienia nazywają się dotąd Symonjakami wszyscy kupczący rzeczami świętemi.
  2. To jest w Kościele Sgo Jana we Florencji.
  3. Wiedzieć należy, że Dante, z powodu rozbicia jednej z chrzcielnic w kościele Śgo Jana pomówionym był o bezbożność i świętokradztwo, ciążyło mu to widać, i dla tego chwyta okoliczność tę, aby się usprawiedliwić od niesłusznego posądzenia.
  4. Był zwyczaj barbarzyński, że zabójców grzebano żywcem w jamie do której spuszczano ich głową na dół. — Dla przygotowania zbrodniarza na śmierć, spowiednik musiał schodzić do drugiej jamy wykopanej obok, aby być na równi z głową, złoczyńcy, który się spowiadał.
  5. Ten, który się tak odzywa, jest to Papież Mikołaj III. z rodu Orsini. — Będąc pogrążonym głową na dół, i niewiedząc kto do niego mówi, wyobraża on sobie, że już przybył ten, który miał go popchnąć głębiej do jamy, a sam zająć miejsce jego. Tym następcą miał być Bonifacy VIII. Papież, który w czasie zstąpienia Dantego do piekieł, t. j. w 1300 r., żył jeszcze i umarł dopiero w r. 1303.
  6. Owe pismo (lo scritto), o którem tu wspomina Mikołaj III., było może znanem w on czas proroctwem na piśmie o tem, że Bonifacy VIII. miał umrzeć w r. 1303. Sądząc, że Bonifacy już przybył do piekieł w 1300 r., poprzednik jego mówi, że pismo na lat kilka go omyliło.
  7. Ta piękna Pani, jest to Kościół, a raczej Stolica Apostolska. — Wiadomo jest że Bonifacy podstępem otrzymał papiestwo. (Obacz pieśń III.) O nim to poprzednik jego Celestyn V. który się zrzekł władzy, powiedział:
    „Intravit ut vulpes, regnavit ut leo, mortuus ut canis."
  8. To jest: byłem Papieżem z domu Orsini, chciwy wyniesienia rodu swojego. (Orsini słowo w słowo, niedźwiadki.)
  9. Mikołaj III. umarł w r. 1280 więc w roku 1300, t. j. kiedy rozmawiał z Dantem, męczył się już 20 lat. — Bonifacy VIII. umarł w r. 1303; zaś ten co miał przyjść za nim do piekła — Klemens V. umarł w r. 1314. Bonifacy więc tylko jedenaście lat miał się dręczyć tak, jak Mikołaj III. dręczył się 23 lata.
  10. Ten, którego Mikołaj III. nazywa bezprawnym pasterzem, jest Klemens V., który za wpływem króla francuzkiego Filipa pięknego, podwyższonym został na Stolicę Apostolską i gwoli swojego protektora, przeniósł ją do Awinjonu, który leży na zachód od Rzymu i Włoch.
  11. Mikołaj III. porównywa Klemensa V. do Jazona, o którym jest wzmianka w księgach Machabeuszów, dla tego że Jazon, brat Ozjasza, kupił sobie godność arcykapłańską od powolnego dlań króla syryjskiego Antiocha, podobnie jak Klemens V. został Papieżem z łaski Filipa Pięknego.
  12. Mowa tu jest o wybraniu Macieja na Apostoła, na miejsce zdrajcy Judasza.
  13. Mikołaj III. chciał synowca swego ożenić z jedną z synowiec króla neapolitańskiego, Karola Andegawskiego; ale ten czując się urażonym podobną propozycją, odmówił żądaniu Papieża; ten zaś używał potem wszelkich środków i nieszczędził bogactw kościelnych, byle tylko szkodzić dumnemu Karolowi.
  14. Dante przypomina tu widzenie Śgo Jana Ewangelisty (Ob. Apokalypsis R. XVII. w. 1 i 2) i po swojemu je wykłada. — W tłumaczeniu tego ustępu starałem się zachować wyrażenia polskiego tekstu, przekładu Wujka: Niewiasta owa, to stolica Apostolska; Siedm głów znaczą siedm Sakramentów, dziesięć rogów, dziesięć przykazań. — Mąż tej niewiasty — to Papież.
  15. Dziwnem się wydać może powiedzenie Dantego, że bałwochwalcy kłaniają się jednemu Bogu, a chciwi bogactw Papieże secinom bogów. — Rozumieć to należy tak: że poganie mieli jednego boga skarbów, czyli bogactw, i temu się kłaniali; wy zaś każdą sztukę złota i srebra czcicie jak boga, każda sztuka monety jest dla was bogiem.
  16. Dante był tego przekonania, jak wielu jego współczesnych, że cesarz Konstantyn udarował Sylwestra Papieża wielkiemi skarbami, które zdaniem Poety stały się źródłem potęgi, a razem i nadużyć następnych Papieżów. Później przekonano się że donacja Konstantyna była wymysłem. Ariosto dowcipnie powiada o niej, że oryginał tego dokumentu jest w królestwie księżycowem.
  17. W oryginale jest il il carco scave. Dante tak był przekonanym o życzliwości Wirgiljusza dla siebie, że nie waha się powiedzieć, że ciężar jego był miłym dla Mistrza.