Boże Ciało

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Boże Ciało
Podtytuł Rok 1685
Pochodzenie Poezye
Redaktor Franciszek Juliusz Granowski
Wydawca Franciszek Juliusz Granowski
Data wyd. 1903
Druk A. T. Jezierski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Boże Ciało.

Rok 1685.



I.

Gwiazdą błysnął dzień na wschodzie,
Wszedł promieniem w serca ludzi,
W nadwiślańskim starym grodzie
Coś się czyni... coś się budzi...

Ciętych mieszczek zmilkły gwary,
Sercu wielkich bliżsi prości —
Zda się spłynął anioł wiary
Z hasłem zgody i miłości.

Na wież dachy pozłociste,
Na żywiącą ziemię-macierz
Patrzy niebo takie czyste,
Jak dziewicy cichy pacierz.

Z sadów płynie woń kłębami
Od akacyi lśniących biało...


Owo święto nad świętami!
Owo dzisiaj: Boże Ciało!


II.

W miejskich domach gwar nielada,
Krzątanina od poranka! —
Suty robron imość wkłada,
Białe szatki imościanka.

Od kwiatuszków wonno wszędzie,
By na polu, świeżo zżętem.
Te panienka sypać będzie
Przed Najświętszym Sakramentem.

Obok córy mistrz cechowy
Brząka w szablę, mości panie!
Na łbie kołpak sobolowy,
Pas indyjski na żupanie!

Na kontuszu wabi oczy
Relikwiarzyk prosto z Rzymu...
On z pierwszymi zawżdy kroczy,
Dzierżąc drągi baldachimu...


III.

Imć pan burmistrz myśli w sobie,
Aż mu z czoła pot mknie krwawy,
By zaś w chwale i ozdobie
Nie poszkapić cnej Warszawy!

Toć że tutaj, rzecz wiadoma —
Locum króla jegomości,
Niechaj Poznań się zasroma!
Niech sam Kraków pozazdrości!


Furda wszystkie inne miasta!
Temu wara napluć w kaszę!
Ot się stroi, jak niewiasta,
Mazowieckie gniazdo nasze!

Ot się stroi gniazdo stare,
Niepożytą dumne sławą,
Imćpan burmistrz brzęknął w czarę:
„Po wiek wieków żyj, Warszawo!”


IV.

Na ulicach do ołtarzy
Tłum nabożny kupą bieży —
Tutaj ołtarz rusznikarzy,
Owdzie szewców i płatnerzy.

U przygodnej swej świątnicy
Utrzymują pilne straże,
Zamesznicy i złotnicy
I torbiarze i dzwoniarze.

Jak pod jesień, gdy z zielenią
Blask purpury w parze kroczy,
Barw się tęczą stroje mienią,
Oślepiając chciwe oczy.

Tłum przybiera dziwne kształty,
By stołuski połoz świeci:
Żaki — mieszczki — i rybałty,
Pachołkowie — mnichy — dzieci.


V.

Pieśnią dzwonów gród brzmi stary
I we łzach się korzy cały —

Oto z jasnej głębi fary
Płynie orszak przewspaniały.

Przesłoniony wonnym dymem,
Wzrok podnosząc na niebiosy,
Pod złocistym baldachimem
Stąpa starzec srebrnowłosy.

Zda się dusza wniebowzięta
Słyszy raju chór eolski,
Taka błogość bije święta
Z jego twarzy apostolskiej.

Zda się szepce mu tęsknota:
Oto sen się spełni cudem
I w wprost z ziemi w Boże wrota
Wstąpi pasterz z wiernym ludem.


VI.

Za kapłanem blask niezmierny,
By girlanda lśni tęczowa:
Król jegomość prawowierny,
Królewięta i królowa.

Butnych dworzan poczet spory
I kanclerze i hetmany,
Siwobrode senatory,
Wojewody, kasztelany.

Wraz, jaśniejąc jako róże,
Dworskie damy i panienki,
Suną w bieli i lazurze
Za śladami „Marysieńki.”

A na końcu stal migota...
Lśnią z pod hełmów srogie twarze

To dragonia i piechota...
Petyhorce i husarze.


VII.

Szum chorągwi górą leci,
Biją bębny, dzwonki dzwonią,
Sypią kwiaty małe dzieci,
Czyste kwiaty, czystą dłonią.

Szum chorągwi wzwyż polata,
Echa pieśni wdal się szerzą,
Płyną z wieścią na kraj świata,
Że kochają, że tu wierzą!

Echa pieśni wdal się niosą
Do kwitnących łąk kobierca,
I zachodzą oczy rosą,
I wzbierają łzami serca.

I powraca tłum niezmierny,
Co się duchem w słońcu pławi —
Siwy pasterz lud swój wierny
U wzniesienia błogosławi.


VIII.

Błogosławi ludzkiej doli,
Co jak szara nić się mota,
I tym wszystkim, których boli
Nędza ziemi i żywota.

Błogosławi kwietnym łąkom
Błogosławi żyznym łanom,
I wieszczącym świt skowronkom,
I ginącym w mgłach kurhanom!


Błogosławi wielkie dusze,
Dusze ludzi dobrej woli,
Co w światowej zawierusze
Sieją ziarna w Bożej roli.

Tym, co z wiary spokój czerpią,
Gdy się targa pierś rozpaczą,
I tym wszystkim, którzy cierpią
I tym wszystkim, którzy płaczą!...


IX.

Gaśnie słońce na zachodzie,
Lampki gwiazd się w górze palą,
Cicho... cicho w starym grodzie
Nad Wisełki szarą falą.

Znikły w domach barwne tłumy,
Ścichł i przebrzmiał dzwon za dzwonem,
Po ulicach duch zadumy
Stąpa z licem zakwefionem.

W miejskich sadach wiatr szeleści
I do cichych serc polata,
Jakieś dobre, złote wieści,
Z gwiaździstego niosąc świata.

Zbożni ludzie duszą łzawą
W idealnym toną zdroju...
I zawisnął nad Warszawą
Anioł wiary i pokoju...






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.