Bezimienna/Tom I/XV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Bezimienna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk Drukiem Piotra Laskauera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XV.

— Helo ty moja! — odezwała się po wyjściu pana Tadeusza Ksawerowa — wierz mi, kocham cię, jak własne dziecię... ale zaczynam się obawiać o ciebie... Zawróciłaś głowę temu człowiekowi, samej ci się też ona zakręciła podobno... Któż wie, co to za jeden... Siechnowicki, sam mówił, że ubogi, nie młody, służył wojskowo... tułał się po świecie... Do czego cię to prowadzi, na co ci się to przydało? może tylko łzy nowe i nieszczęście.
Hela milczała, stara po chwili zaczęła znowu:
— Jego i siebie bałamucisz... Choćby się nawet chciał żenić... cóż z tego? Ubogi, niemłody i nieznany.
— Ale mówił przecie, że ma przyjaciół i stosunki — przerwało dziewczę.
— Przyjaciele, przyjaciele! — zawołała Ksawerowa — dobre to do wesela, do smutku nic po tem.
— Ale ja nie myślę ani o małżeństwie, ani o przyszłości — przerwała Helena — a że mi jest miłym, żem się do niego dziwnie przywiązała... tego się nie zaprę, matuniu droga! Świetnych losów nie spodziewałam się nigdy... sierota... dziecko, którego się rodzice właśni zaparli... bez imienia... cóż ja mam do stracenia!
— Ale ja, ja ciebie stracić nie chcę... ani widzieć nieszczęśliwą? — zawołała stara.
Hela pocałowała ją w kolana.
— Gorzej, niż jest, nam nie będzie, a lepiej chyba być może — on obiecuje, ja wierzę w jego słowa, nie zwodziłby nas... Na Wielkanoc pojedziemy do Warszawy, on tam będzie.
— Ciągle on! on! zawsze on! — przerwała stara, ruszając ramionami.
— Tak, on! on jeden — cicho powtórzyła Hela. — Łajcie mnie... a już inaczej być nie może, w jego jednego wierzę... A! to tylko nieszczęście, że pozajutro już go tu nie będzie.
— I mnie ten człowiek — odezwała się Ksawerowa — wydaje się miłym i poszanowania godnym — ale dwa ubóstwa to gorzej, niż jedno... Ty, z twoją twarzyczką, z rozumkiem twoim mogłabyś świetniejszego spodziewać się losu...
— Ja się żadnego nie spodziewam, o żadnym nie marzę, żadnego dla siebie nie chcę — rzekła żywo Helena. — Jest miłym dla mnie... ale to wszystko... on się ze mną nie ożeni, ja za niego nie pójdę!! Matuniu, nie mówmy o tem.
— O, po tym smutku i podrażnieniu widzę — odezwała się Ksawerowa — że już dalej między wami zaszło, niżelim się spodziewała...
— Ja dla ciebie nie mam tajemnic — odezwała się Hela — widzisz, słyszysz jak z nim jesteśmy. Nic mi nie mówił, nic mu nie przyrzekłam... ale że mi jest milszym nad innych — o! to pewna...
Stara umyślnie może przerwała na tem rozmowę pocałowaniem, uścisnęły się rozrzewnione. Czas było myśleć o spoczynku; Hela pobiegła do alkierza, posłuchała Julki oddechu, która się zdawała usypiać spokojnie, przygotowała łóżka, zamknęła drzwi, wniosła światło do alkierza, i u ubogiego tapczanika swego, stojącego tuż przy Julce, uklękła się modlić...
Twarzą padła na posłanie i płakała. Starsza, siedząc jeszcze u zgasłego komina, zdala patrzyła na tę postać znękaną i łzy trysnęły jej z oczu, zapłakała sama.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.